Jupi jest kotem niezwykle zabawowym i towarzyskim, dlatego szukamy dla niej domu z innymi zwierzakami, również towarzyskimi :)
>>> TU <<< ogłoszenie na FB, które dla Jupi zrobiła Ola (Pies we Wrocławiu). Uprzejmie proszę o udostępnianie i rozsyłanie.
Przez ponad miesiąc pobytu u nas Jupilon poczyniła olbrzymie postępy w relacjach kocio-ludzkich. Jedyne czego Jupi nie zaakceptuje, to branie na ręce. Ale na drapanko i do zabawy sama zgłasza się na ochotnika.
Jest słodko bezczelna, bez krępacji pcha się do misek, zaczepia zwierzaki i zaprasza do zabawy, ładuje się w nocy państwu do łóżka i barankami domaga się uwagi. Przychodzi na wołanie!
Fajna jest ta Jupi.
To teraz trochę scen z życia Jupi:
Notorycznie pakuje się do koszyka Burej
Zeszłam na psy, obrosłam kotami, mam szafy pełne ulubionych swetrów hmmm... zobaczymy, co będzie dalej :)
Ulubione strony
▼
piątek, 26 sierpnia 2016
środa, 24 sierpnia 2016
sobota, 20 sierpnia 2016
22. Bolesławieckie Święto Ceramiki
Bylim i widzielim. A co!
A wszystko dzięki Kwiatowej 22, na której blogu impreza została zaanonsowana. Bo Kwiatowa 22, to w ogóle niezły KaOwiec i różne takie ciekawe rzeczy opisuje i imprezy podrzuci. Także no, dzięki Kwiatowa! :)
środa, 10 sierpnia 2016
a'la szparagi
Szparagi.
Są tacy, którzy je uwielbiają i tacy, którzy je mogą jeść w poprzek.
Osobiście nie uważam ich za przysmak i mogę bez nich egzystować całkiem spokojnie.
Ot mam po prostu niewyrobione plebejskie podniebienie i dobrze mi z tym.
Jednak, o czym już kilkakrotnie wspominałam, bardzo lubię przepisy kulinarne z najbardziej siermiężnych okresów naszej historii. Może dlatego, że sama wychowana byłam na erzacach.
Homar z dorsza, kawior z marchewki, marcepan z ziemniaków, móżdżek z drożdży lub z kalafiora (obie wersje superpyszne!), flaczki z boczniaków, piernik z marchwi i... szparagi z kalarepki :)
Niektóre z tych zamienników wypadały lepiej niż oryginały i na homara z dorsza nabierały się nawet osoby światowe, którym homary zdarzało się jadać. Nieodmiennie osoby te popadały w zadziwienie, skąd u moich rodziców homar na stole, choć w sklepach tylko ocet, musztarda i śledzie marynowane?
Na homara i móżdżek jeszcze przyjdzie czas, a dzisiaj na warsztat idą szparagi, bo sezon na kalarepkę trwa :D
Są tacy, którzy je uwielbiają i tacy, którzy je mogą jeść w poprzek.
Osobiście nie uważam ich za przysmak i mogę bez nich egzystować całkiem spokojnie.
Ot mam po prostu niewyrobione plebejskie podniebienie i dobrze mi z tym.
Jednak, o czym już kilkakrotnie wspominałam, bardzo lubię przepisy kulinarne z najbardziej siermiężnych okresów naszej historii. Może dlatego, że sama wychowana byłam na erzacach.
Homar z dorsza, kawior z marchewki, marcepan z ziemniaków, móżdżek z drożdży lub z kalafiora (obie wersje superpyszne!), flaczki z boczniaków, piernik z marchwi i... szparagi z kalarepki :)
Niektóre z tych zamienników wypadały lepiej niż oryginały i na homara z dorsza nabierały się nawet osoby światowe, którym homary zdarzało się jadać. Nieodmiennie osoby te popadały w zadziwienie, skąd u moich rodziców homar na stole, choć w sklepach tylko ocet, musztarda i śledzie marynowane?
Na homara i móżdżek jeszcze przyjdzie czas, a dzisiaj na warsztat idą szparagi, bo sezon na kalarepkę trwa :D
wtorek, 9 sierpnia 2016
Niezależna Jupi już może startować na podbój świata
Wyrwana w początkach lipca z hemipteroidalny aparatów gębowych licznych pcheł koteczka sama okazała się niezłym gryzoniem.
Postanowiła za wszelką cenę walczyć o życie, głównie ze mną i to przede wszystkim przy użyciu zębów :) I dobrze. Wola walki bardzo jej pomogła w pierwszych dobach, gdy była słabiutka i podtrzymywana kroplówkami.
Nie przedstawiałam postępów Jupi wcześniej, ponieważ istniała realna groźba, że będzie musiała przejść operację i zostać u nas i to jako kot z problemami neurologicznymi. Chodziło o jej piękne, miękkie, ruchliwe i olbrzymie uszyska.
Jej uszko w środku nie wyglądało za dobrze i nie wiadomo było, czy nie skończy się to poważną operacją z konsekwencjami neurologicznymi. Jednak od wczoraj wiemy, że na 90% Jupi jest zdrowa, ucho ładnie się goi i widmo operacji się odsunęło.
Owszem, jest jeszcze te 10% niepewności czy struktura w jej uszku ma charakter rozrostowy, czy tylko jest to jeszcze świeża ziarnina na uszkodzonej błonie bębenkowej, ale to tylko 10% i potencjalny personel zostanie ze sprawą rzetelnie zapoznany.
A na razie skupiamy się na urządzeniu Jupi dożywotniej, wygodnej egzystencji w nowym domu :)
Jupiśka jest kotem odważnym i przedsiębiorczym. Najpierw walczyła ze mną o swoją niezależność, teraz postanowiła, że człowiek będzie jej służył, a ona w zamian może troszeczkę pomruczeć. Za to głośno!
Początki nie wyglądały różowo. Płakała z tęsknoty za bratem i chyba siostrą, a jej płacz przypominał wrzaski młodych jenotów. Dlatego roboczo została ochrzczona Jenotem, który to Jenot w drodze niezrozumiałych przekształceń stał się Jupi.
Siedziała w klatce bytowej i w szerokim rozumieniu tego słowa się integrowała. Jupi to kot intelektualista, do dziś próbuje się dostać przez szklane drzwiczki biblioteczki do książek ;)
Na początku było tak:
Postanowiła za wszelką cenę walczyć o życie, głównie ze mną i to przede wszystkim przy użyciu zębów :) I dobrze. Wola walki bardzo jej pomogła w pierwszych dobach, gdy była słabiutka i podtrzymywana kroplówkami.
Nie przedstawiałam postępów Jupi wcześniej, ponieważ istniała realna groźba, że będzie musiała przejść operację i zostać u nas i to jako kot z problemami neurologicznymi. Chodziło o jej piękne, miękkie, ruchliwe i olbrzymie uszyska.
Jej uszko w środku nie wyglądało za dobrze i nie wiadomo było, czy nie skończy się to poważną operacją z konsekwencjami neurologicznymi. Jednak od wczoraj wiemy, że na 90% Jupi jest zdrowa, ucho ładnie się goi i widmo operacji się odsunęło.
Owszem, jest jeszcze te 10% niepewności czy struktura w jej uszku ma charakter rozrostowy, czy tylko jest to jeszcze świeża ziarnina na uszkodzonej błonie bębenkowej, ale to tylko 10% i potencjalny personel zostanie ze sprawą rzetelnie zapoznany.
A na razie skupiamy się na urządzeniu Jupi dożywotniej, wygodnej egzystencji w nowym domu :)
Jupiśka jest kotem odważnym i przedsiębiorczym. Najpierw walczyła ze mną o swoją niezależność, teraz postanowiła, że człowiek będzie jej służył, a ona w zamian może troszeczkę pomruczeć. Za to głośno!
Początki nie wyglądały różowo. Płakała z tęsknoty za bratem i chyba siostrą, a jej płacz przypominał wrzaski młodych jenotów. Dlatego roboczo została ochrzczona Jenotem, który to Jenot w drodze niezrozumiałych przekształceń stał się Jupi.
Siedziała w klatce bytowej i w szerokim rozumieniu tego słowa się integrowała. Jupi to kot intelektualista, do dziś próbuje się dostać przez szklane drzwiczki biblioteczki do książek ;)
Na początku było tak:
sobota, 6 sierpnia 2016
Koty czekają na Człowieka
Domu
szukają trzy piękne kotki z białaczką kocią, o czym wiedzą Czytelnicy bloga Gosi Za moimi drzwiami. Ale dla tych, którzy tam nie zbłądzili, a zajrzeli w me skromne progi:
Kotki są urocze, oswojone, młode, leczone (duża szansa na całkowite wyleczenie).
Kotki są urocze, oswojone, młode, leczone (duża szansa na całkowite wyleczenie).
Historię
kotów można przeczytać w tych:
i
starszych postach, na stronie bloga Za moimi drzwiami. Blog należy do Małgosi,
która od kilku lat z dużymi sukcesami prowadzi dom tymczasowy dla kotów (i psów
czasami też)
Uprzejmie
proszę wszystkich Czytających o zastanowienie się, czy nie możecie dać im domu i
swojej miłości? A może ktoś z Waszych sąsiadów, czy znajomych? Popytajcie
proszę.
Oraz
gorąca prośba o wydrukowanie i powieszenie ULOTKI (jeśli źle wkleiłam link, ulotkę można pobrać z TEGO POSTA). Można powiesić w
lecznicach, do których chodzicie ze swoimi zwierzakami - weterynarze zwykle
mają tablice informacyjne i godzą się na wieszanie takich ogłoszeń; w
zaprzyjaźnionych sklepach zoologicznych lub gdziekolwiek, gdzie przyjdzie Wam
do głowy.
To nie
jest duży wysiłek, a pomoc przeogromna.
Koty są
we Wrocławiu, ale przyjechały z Augustowa, więc bez problemu mogą znowu ruszyć
w podróż do swojego nowego domu, gdziekolwiek on się znajduje!
Pozdrawiam
i proszę o pomoc.