Pomimo koszmaru, jakim jest semestr letni, znowu sprowadza mnie na blog arcyważna sprawa.
Oczywiście kocia sprawa. Sprawa o imieniu Kropek.
Nigdy wcześnie Kropka u nas nie widziałam. A może widziałam ale pośród licznych "krówek", które się u nas stołują, umknęło mi, że pojawił się nowy...? Znalazłam go w sobotę 22 marca w naszej altanie, gdzie leżał z paskudną, ropiejącą dziurą w głowie. Dziura okazała się być o tyle niegroźna, że czaszka była cała. Prawdopodobnie albo jakiś pies, albo duży kocur wbił kły w kropkowy łebek, a dodatkowo tkanka wygniła i dziura się powiększyła dość spektakularnie.
Cóż było robić, zebrałam to kocie nieszczęście i umieściłam w klatce w kocim pokoju. Niestety, wyniki badań nie były rewelacyjne, a test paskowy pokazał nosicielstwo FIVa. Ale jak wiadomo testy paskowe kłamią , więc krew została wysłana na PCR (Cywecie wyszła białaczka, której test PCR nie potwierdził) i o całej sprawie zapomniałam.
Gdyby to był kot dziki, nieobsługowy, agresywny etc., to bym się pięciu minut nie zastanawiała i bym kota po prostu uśpiła. Ale Kropek okazał się najmilszym kotem pod słońcem! Zero agresji, sama słodycz i zalegiwanie na człowieku!
Pomimo licznych ogłoszeń nie udało się dla Kropka znaleźć odpowiedniego domu (nieodpowiednie zgłosiły się dwa - ludziom się nawet nie chciało przeczytać ogłoszenia...).
Gdyby chodziło o samego wirusa, to bym się w ogóle nie przejęła i już by kocisko hasało z moim stadem. Bo wirus jest zaraźliwy w znikomym stopniu i musi naprawdę dojść do solidnej wymiany płynów ustrojowych, żeby doszło do zarażenia. Nawet chore kotki bardzo rzadko przekazują go swoim dzieciom i zwykle potomstwo jest zdrowe nawet żywione mlekiem chorej matki. Poza tym nie mam 100% pewności, czy moje koty nie są pozarażane wirusówkami - włóczy się toto po całych dniach i nocach, a przecież nie robię im co chwila badań. Wirus jest koci i nie stanowi zagrożenia dla innych gatunków zwierząt i człowieka. To nie o wirusa chodzi.
Kropcio jest alergikiem pokarmowym, a w warunkach naszego domu trzymanie diety jest absolutnie niewykonalne!
Dlatego szukam dla niego innego domu. Domu, który go pokocha, jak my go pokochaliśmy. Domu, który zapewni mu opiekę, troskę i bezpieczeństwo i będzie chciał cieszyć się towarzystwem najmilszego kota w galaktyce!
Kropek jest drobnej budowy panem w średnim wieku. Ząbki ma ładne, białe i kompletne, choć cały kot jest z lekka sfatygowany. Deficyty odporności w połączeniu z ciężkim życiem wiejskiego bezdomniaka odcisnęły na nim swoje piętno. Na szyi wyczuwalne są liczne blizny i zrosty - zabliźnione ślady po walkach, na ogonie nierówność zdradza wcześniejsze złamanie. Ma dobraną karmę i wdrożone leczenie. Bardzo lubi zabawy wędką i myszkami, choć szybko się męczy. Jest delikatnego zdrowia i potrzebuje domu niewychodzącego, gdzie nie będzie narażony na złapanie infekcji, bo to świat stanowi dla niego zagrożenie, a nie on dla świata. Jest wykastrowany.
I jest absolutnie cudowny!

Mam nadzieje, ze Kropek znajdzie swoje miejsce u wlasciwej osoby i odciazy Ciebie, choc to watpliwe, bo w to miejsce natychmiast przyjmiesz nastepna sierotke . Kitty 😘
OdpowiedzUsuńTu mła, nie mogę pisać jako ja, bo cóś się popsowało bloggeru. Dom dla niewychodzącego kokotka na diecie - prosto nie będzie ale co jest proste? Nie trać nadziei, mła tyż nie traci i dziś uda się sprawie kocich fotek. Ech... czymam kciuki za Kropka. Cyweta rzeczywiście ma spojrzenie primadonny.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za dobry domek dla Kropka👍 przecudne kocisko ❤️
OdpowiedzUsuńJa również trzymam kciuki, aby domek dla Kropka znalazł się szybko:)
OdpowiedzUsuńBuziole!
Oj, trudne te kocie sprawy, oby znalazł się odpowiedni człowiek dla Kropcia!
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu , że znajdujesz kotom domy, bo to jest cholernie trudne, probówałam 3 razy , w efekcie jeden zostal u mnie, drugiego i trzeciego wcisnęłam ciotce.
Aż mi łzy do oczu napłynęły, bo ja też nic nie mogę poradzić. U cioci naprzeciwko urodziły się 3 kotki, bo coś zawalili z tabletkami anty (a mówiłam, że trzeba wysterylizować kocicę!). I jak znam życie, to nikt ich nie weźmie i będziemy chować na spółkę... U nas jest 3 , a u ciotki teraz aż 6... Przytulam Cię serdecznie, kochany Piesku :-*
OdpowiedzUsuńBiedne słoneczko :( Mam nadzieję, że jakaś dobra dusza się zlituje i zapewni mu cudowne ostatnie lata życia. I znów mam złamane serce, bo gdybym mogła, to bym się nim zaopiekowała... Przypomina mi moją słodką przybłędę, kuternóżkę - to też był kot "z ulicy", i też był ogromnym słodziakiem, tylko zamiast FIV miał kocią białaczkę.
OdpowiedzUsuń"(...) bo to świat stanowi dla niego zagrożenie, a nie on dla świata" - jak to pięknie ujęłaś! <3 Tradycyjnie już dziękuję Ci za Twoje dobre serce i za to wszystko, co robisz dla tych biednych stworzeń.
Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wszystkiego, co najlepsze, bo jak mało kto na nie zasługujesz!
Uroczy kotek. Oby szybko znalazł odpowiedni i kochający dom. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń