Zeszłam na psy, obrosłam kotami, mam szafy pełne ulubionych swetrów hmmm... zobaczymy, co będzie dalej :)
Ulubione strony
▼
wtorek, 24 marca 2015
Namordniczek :)
Kreska.
Psina moja kochana.
Cierpieć zaczęła okrutnie. Niby radosna i zabawowa jak zwykle. Apetyt też zwierzakowi dopisywał - też jak zwykle. A co zjadła, to siedziała sztywna z bólu...
Najpierw myśleliśmy, że to z powodu łapczywego jedzenia - rzuca się bowiem na żarcie, jak skazany na śmierć głodową na ostatni posiłek. Zaczęliśmy karmić małymi porcjami i z ręki. Pomogło na czas jakiś. Ponieważ to długie zwierzę jest, myślałam razu pewnego, że skrętu żołądka dostała - pół nocy nie spałam i mało brakowało, żebym zainwestowała całą pensję w wyjazdową pomoc weterynaryjną. Objawy jednak nie pasowały i potem wszystko minęło. Czasami dolegliwości ustępowały, czasami się nasilały. Pies jak się łapczywie nażarł, siedział sztywny pół nocy, ale dostał od weta stosowne tabletki i nawet było ok.
Aż nagle się skrajnie pogorszyło, a Krecha zaczęła się zachowywać jak Bazyl na kilka dni przed śmiercią...
poniedziałek, 23 marca 2015
O pewnym błazeńskim swetrze i ataku technologii.
Ostatnio uszyty sweter szczęśliwie dotarł via Poczta Polska do nowej Właścicielki, gdzie przyjęty został ze stosownymi honorami. Swetrzycho wygląda tak:
niedziela, 15 marca 2015
Pusto się zrobiło...
W czwartek, 12. marca, zmarł Terry Pratchett. Nie sądziłam, że tak to zaboli. Krótkie wzmianki o Pisarzu w gazetach i na portalach internetowych, pod nimi komentarze - jak zawsze, kiedy umiera ktoś znany. Zwykle oczywiście jest nam przykro, ale po kilku godzinach nawet nie pamiętamy o informacji zamieszczonej w prasie. Nie w tym przypadku...
No cóż. O Jego chorobie wiadomo było od dawna... A jednak... Pusto. Nie sądziłam, że mnie to walnie obuchem po głowie i będzie to walnięcie z opóźnieniem. Tak jakby odszedł ktoś bardzo bliski.
Zostały półki pełne książek (mam prawie wszystkie), cudowne cytaty, złote myśli i prawdy życiowe. Absolutne mistrzostwo przedstawienia ludzi i naszego współczesnego świata w zwierciadle Świata Dysku.
I nie jest to krzywe zwierciadło. To raczej nasz realny świat wydaje się być karykaturą.
Uważni czytelnicy wiedzą, że w niektórych miejscach osnowa rzeczywistości jest tak cienka, że te dwa światy się o siebie ocierają. Marzycielom (takim jak ja) daje to złudzenie, wiarę, że można dotknąć tego innego Świata, że może gdzieś są do niego drzwi... Byłoby cudownie.
Na przykład biały kredowy koń, który wyrwał się z gruntu, żeby przybyć Tiffany na ratunek istnieje niedaleko Uffington (Oxfordshire) i wygląda tak:
>>>źródło<<<
Można o nim poczytać >>>TU<<<
wtorek, 10 marca 2015
Po co komu telewizor?
"...płeć jak telewizor, telewizor jak płeć,
można nie używać ale trzeba mieć..."
Marian Załucki
>>> znalezione tu <<<
można nie używać ale trzeba mieć..."
Marian Załucki
>>> znalezione tu <<<
Kiedyś
się przynajmniej dało na nich kwiatki stawiać, a pod kwiatek koronkową serwetkę
podłożyć i disajn był. Teraz, no cóż…
Spotkałam
się niedawno z koleżankami i kolegami z mojej klasy z ogólniaka (cudowne to
było!), by upamiętnić kolejne dziesięciolecie (które – nie zdradzę) od egzaminu
maturalnego. Jakoś tak rozmowa zeszła na telewizję i telewizory, których
większość z nas, jak się okazało, nie posiada! Telewizory pozostały tylko na
wyposażeniu domostw osób, posiadających dzieci jeszcze w wieku wczesnoszkolnym
lub przedszkolnym.
Przypomniał
mi się wtedy pewien wywiad, w którym profesor Zanussi zastanawiał się głośno,
czy były robione jakieś badania socjologiczne lub sondaże, z których wynikałoby
jasno, że część publiki, łaknąca obcowania z treściami ambitniejszymi niż
sitkomy i taniec w środowisku wodnym o różnym stanie skupienia, cierpi na
bezsenność. Albowiem wszelkie ciekawe programy edukacyjne, historyczne,
publicystyczne oraz filmy, nie będące brazylijskimi tasiemcami, emitowane są w
godzinach późnowieczornych i wczesnonocnych. Osobiście nic mi na temat takowych
badań nie wiadomo. Ja robię się śpiąca już po bajce i zdarzyło mi się nie
dotrwać do godziny emisji interesującego mnie programu. Telewizor pożegnałam
więc bez żalu, bo do oglądania czegokolwiek to on nie służył. Telewizorów nie
posiada również większość mojej rodziny. Raz jednak się przydał.
Nie
jako przedmiot materialny, ale jako idea.
niedziela, 8 marca 2015
Torebka i złośliwość rzeczy martwych.
Udało mi się zreanimować moją maszynę do szycia, która odmówiła współpracy przy rękawie pewnego swetra... Bydle!
Miesiąc wiozłam ją do serwisu. W końcu przysiadłam na czterech literach, fiknęłam złośnicę na grzbiet, rozkręciłam, przeczyściłam i ... cud się stał! Ruszyło bydle z kopyta, jak gdyby nigdy nic. Dokończyłam rękaw, szczęśliwa, że sweter mogę oddać w ręce nowej właścicielki, gdy mój Mężczyzna stwierdził, że jest smutny z przodu - tzn. sweter, nie Mężczyzna. Nie pozostało mi nic innego, jak go trochę rozweselić wedle rad Domorosłego Stylisty, w czym moja maszyna jeszcze współpracowała. Sweter zostanie zaprezentowany Szanownej Publice, gdy osiągnie kres swej podróży i szafę Nowej Właścicielki :)
Po sweterku - zachęcona nienagannym sprawowaniem mojej maszyny - machnęłam torebkę dla Oli od >>> Psa we Wrocławiu <<<
Miesiąc wiozłam ją do serwisu. W końcu przysiadłam na czterech literach, fiknęłam złośnicę na grzbiet, rozkręciłam, przeczyściłam i ... cud się stał! Ruszyło bydle z kopyta, jak gdyby nigdy nic. Dokończyłam rękaw, szczęśliwa, że sweter mogę oddać w ręce nowej właścicielki, gdy mój Mężczyzna stwierdził, że jest smutny z przodu - tzn. sweter, nie Mężczyzna. Nie pozostało mi nic innego, jak go trochę rozweselić wedle rad Domorosłego Stylisty, w czym moja maszyna jeszcze współpracowała. Sweter zostanie zaprezentowany Szanownej Publice, gdy osiągnie kres swej podróży i szafę Nowej Właścicielki :)
Po sweterku - zachęcona nienagannym sprawowaniem mojej maszyny - machnęłam torebkę dla Oli od >>> Psa we Wrocławiu <<<
czwartek, 5 marca 2015
Godzina dla morświna :) PILNE!!!!
Dzisiaj szybciutko i króciutko, za to treściwie.
Jest akcja WWF Polska o >>> TU <<< w celu ratowania bałtyckich morświnów. Na stronie można poczytać o morświnach, o ochronie tego gatunku (populacja skrajnie zagrożona!!!), adoptować morświna też można (jakby ktoś nie mógł trzymać w domu chomika, to zawsze może mieć morświna w Bałtyku, a co!), a co najważniejsze MOŻNA PODPISAĆ APEL o wdrożenie programów ochrony tego gatunku. Ja podpisałam, bo nie chcę, żeby morświny przez ludzki egoizm i pychę podzieliły los wielu gatunków, których już nie ma. Śpieszmy się ratować dzikie zwierzęta - tak szybko odchodzą...
Prosiłabym również przyjaznych morświnom blogerów o umieszczenie informacji o apelu na swoich blogach. Bloguję od niedawna ale już poznałam tę wspaniałą społeczność :) i wiem, że w słusznej sprawie ludziska potrafią szybka, prężnie, sprawnie i z pieśnią na ustach ;))) Teraz jest trochę ponad tysiąc podpisów - potrzeba dziesięć razy tyle.
(zdjęcie morświna ze strony WWF)