Ulubione strony

wtorek, 10 marca 2015

Po co komu telewizor?

"...płeć jak telewizor, telewizor jak płeć,
można nie używać ale trzeba mieć..."
                                      Marian Załucki


Biedni ludzie mają duże telewizory – bogaci - duże biblioteki.\nJim Rohn
>>> znalezione tu <<<

Kiedyś się przynajmniej dało na nich kwiatki stawiać, a pod kwiatek koronkową serwetkę podłożyć i disajn był. Teraz, no cóż…
Spotkałam się niedawno z koleżankami i kolegami z mojej klasy z ogólniaka (cudowne to było!), by upamiętnić kolejne dziesięciolecie (które – nie zdradzę) od egzaminu maturalnego. Jakoś tak rozmowa zeszła na telewizję i telewizory, których większość z nas, jak się okazało, nie posiada! Telewizory pozostały tylko na wyposażeniu domostw osób, posiadających dzieci jeszcze w wieku wczesnoszkolnym lub przedszkolnym.
Przypomniał mi się wtedy pewien wywiad, w którym profesor Zanussi zastanawiał się głośno, czy były robione jakieś badania socjologiczne lub sondaże, z których wynikałoby jasno, że część publiki, łaknąca obcowania z treściami ambitniejszymi niż sitkomy i taniec w środowisku wodnym o różnym stanie skupienia, cierpi na bezsenność. Albowiem wszelkie ciekawe programy edukacyjne, historyczne, publicystyczne oraz filmy, nie będące brazylijskimi tasiemcami, emitowane są w godzinach późnowieczornych i wczesnonocnych. Osobiście nic mi na temat takowych badań nie wiadomo. Ja robię się śpiąca już po bajce i zdarzyło mi się nie dotrwać do godziny emisji interesującego mnie programu. Telewizor pożegnałam więc bez żalu, bo do oglądania czegokolwiek to on nie służył. Telewizorów nie posiada również większość mojej rodziny. Raz jednak się przydał.
Nie jako przedmiot materialny, ale jako idea.

Po śmierci mojej Mamy, mój Tato rzucił się w pracę. Był to Jego sposób na poradzenie sobie z żałobą. W sumie to dobrze. Gorzej by było, gdyby usiadł na kanapie i czekał na śmierć. O ile jednak moją siostrę i mnie cieszyła aktywność naszego Autora, o tyle nie cieszyła nadaktywność i całkowite zaniedbywanie zdrowia. Wszelkie nasze uwagi i prośby Rodzic zbywał. Podobny stosunek miał do wszelkich spraw urzędowych, których załatwiać nie cierpi (a kto lubi, ja się pytam!). Wiecznie słyszałam, że wszystko sobie załatwimy, jak strzeli kopytami, że nie będzie latał po lekarzach, bo i tak zaraz kopnie w kalendarz, żebyśmy się odczepiły, bo i tak planuje szybko kitę odwinąć.
Gdy po raz kolejny wysłuchałam tej recytacji głupot, jak to planuje nas sierotami zostawić (a chyba trafił w czasookres mego PMSa), czerwone mroczki zawirowały mi przed oczami, adrenalina buchnęła parą z nozdrzy i uszu!
- TAK!!!!!!!!!!!!! - z głębi płuc wrzasnęłam, aż zadygotały zbrojenia w ścianach! Nabrałam tlenu i dobyłam z przepony pełnego głosu:
- Ja Ci z całego serca, taka-jego-mamusia, życzę żebyś kitę odwalił, strzelił kopytami, kopnął w kalendarz, przekręcił się i co tam jeszcze chcesz! Najlepiej NOW! Jeśli taka Twoja wola!
Darłam się w niebogłosy, a słyszeć mnie musiały ze trzy kamienice. Rodzic pobladł, a mnie zaniepokoił szelest tapet, pod którymi rysowały się spękania ścian od moich wrzasków w górnych rejestrach. By nie naruszyć konstrukcji nośnej budynku, dalej kontynuowałam, wykrzywiona w złośliwym uśmiechu, sycząc przez zęby teatralnym szeptem.

- A co Ty sobie myślisz? Że z Twoją nadwagą i nadciśnieniem tak Ci łatwo pójdzie? Że się położysz, oczęta zamkniesz, a po chwili brudzia ze świętym Piotrem będziesz pił? Jesteś już po zawale i po wylewie i co, jak było? Lekko, łatwo i przyjemnie? A nadciśnionko w genach w prezencie dostałeś – zaszczebiotałam przymilnie, a słodycz ściekała mi po ząbkach jadowych na brodę – od mamusi – dodałam złośliwie – Przypomnij sobie, jak długo babci zeszło na umieraniu. Ile to było wylewów, odśwież mi pamięć, bo nie pomnę… Chyba ze trzy…? Dwa lata leżenia? Ostatnie pół roku plackiem? Odleżyna na odleżynie. Bełkotanie, ślinienie się. Pieluchy, podkłady, cewniki, załatwianie się pod siebie poza kontrolą – też tak chcesz?

Ojciec patrzył na mnie blady, szeroko otwartymi oczami, a ja niezrażona, z szerokim uśmiechem cynizmu na pysku, leciałam dalej w roztaczaniu wizji.

- Naukowo jest udowodnione, że ciało jak roślina, ale umysł sprawny. Nawet w śpiączce. Nie licz na taryfę ulgową. Będziesz leżał. Gapił się w sufit. Godzinami. Obolały. Sfrustrowany brakiem kontroli nad czynnościami fizjologicznymi. Będziesz myślał, o wszystkich książkach, artykułach, listach etc., które chciałeś napisać. Będziesz układał w głowie teksty, ale nie będziesz w stanie ich nawet nikomu podyktować. Będziesz tęsknił do książek i czasopism, które chciałeś przeczytać, ale nawet nie będziesz w stanie wybełkotać, czego chcesz, bo nikt Cię nie zrozumie. Ale za to, codziennie rano, po obchodzie, będzie do sali wchodziła pielęgniarka, z wyliczonymi monetami do telewizora i na cały dzień będzie Ci włączała TVN info, żebyś się nie nudził i podkręcała dźwięk na cały regulator, żebyś dobrze słyszał!!! – zakończyłam rycząc jak łoś z lwem razem wzięte, po czym wyszłam wściekła, trzaskając drzwiami, pozostawiając przerażonego Rodzica, wdzięcznie upozowanego w słup soli.

W domu ochłonęłam. Byłam przekonana, ze Tato się na mnie za te wrzaski nieźle obrazi, a focha to On strzelać potrafi. Rozważałam nawet przeprosiny, ale doszłam do wniosku, że najpierw dam Tacie czas do namysłu.

Nigdy, przenigdy, nie wrócił do tej rozmowy. Nigdy jej nie wspomniał. I nigdy nie przyznał się do tego zajścia mojej siostrze ;) Ale dwa dni później był u kardiologa. Od siedmiu lat regularnie odwiedza lekarzy różnych specjalności – wedle potrzeb :)


7 komentarzy:

  1. No, mocny pocisk wystrzeliłas - ale trafilas w sam srodek tarczy.
    Pewnie jakbys go po prostu poprosiła, to by nic z tego nie wyszlo, potrzebował terapii szokowej, co?

    Ale wyobrazam sobie, jak ci oko (i nie tylko oko pewnie) z tych nerw latało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) No, jak sobie teraz to przypominam to banan mam na gębie od ucha do ucha. Latało mi oko, drzwi z framugami (trzasnęłam wszystkimi, jakie stały mi na drodze do domu) i -wstyd się przyznać- przedstawicielki najstarszego zawodu świata wtedy też latały - jak skowronki! A z doświadczenia i obserwacji wiem, że grzeczne proszenie panów w pewnym wieku o dbanie o swoje zdrowie jest mniej więcej tak skuteczne, jak słanie podań do Piaskowego Dziadka i Wróżki Zębuszki. Do dziś się jednak zastanawiam, co było w moim wywodzie bardziej skuteczne - przywołanie wspomnienia długiej agonii babci, czy wizja przymusowego oglądania znienawidzonej telewizji - rodem z Orwella Rok 1984.

      Usuń
  2. No niestety, obyczaj szpitalny to upiorny standardzik. Ale przywlokłam Ci linkę do filmu, który mam nadzieję Ci się spodoba
    TU

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo... co jakiś czas muszę korzystać z tych przybytków Narodowej Fikcji Zdrowia i nic mnie tak nie przeraża, jak te wrzeszczące w każdej sali telewizory! A filmik rzeczywiście ciekawy :) Dzięki!

      Usuń
  3. Kiedyś spędziłam 3 dni w szpitalu w pokoiku z dwiema młodymi paniami, które oglądały seriale. Od rana do wieczora. Gdy kończył się jeden, przeskakiwały na inny. Znały je doskonale, były zaangażowane nie tylko wzrokowo, ale i werbalnie. A ja chciałam tam dojść do siebie, wyzdrowieć i nabrać sił...!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Założę się, że doświadczenie podziałało na Ciebie ozdrowieńczo - musiałaś wyrywać z tego szpitala w podskokach! :) Na mnie tak podziałało - sala 8 bab, ryczy telewizor, kobitki rajdają wrzeszcząc, żeby przekrzyczeć TV, własnych myśli nie słyszałam... Uleczyło mnie to błyskiem :)))

      Usuń
    2. 3 dni to nic. Ja byłam 12 dni w jednym pokoju szpitalnym z panią, która jak nie oglądała tv(seriali) to słuchała Radia Maryja. Do domu wróciłam w gorszym stanie niż z niego wyszłam.

      Usuń