Ulubione strony

niedziela, 8 listopada 2015

Requiem dla Foxa

Ciągle mi go brak...
Wciąż wydaje mi się, że jest obok. Nasłuchuję kroków, czekam w nocy przez sen aż mi się właduje do łóżka - a tu pustka.
Jak to możliwe - pustka przy czterech zwierzakach, a jednak. Została jakaś pusta przestrzeń po Foxie.

Ciężki był zwłaszcza 2. września, urodziny Foxa. Skończyłby 14 lat. Cieszyliśmy się na tę datę, że taki długowieczny, dziarski staruszek, pomimo tylu chorób, które dokuczały mu w młodości. Ech, ciężko.

Fox wychował mi Tofika. Fox mądrze i ze spokojem przyjął pod nasz dach najpierw Bazyla, potem Pixelka, po nich Kreskę i cały czas łapię się na pytaniu, co by Fox powiedział na koty?
Bo Fox był wyżłem. Polować bardzo lubił. Ale na szczęście został oduczony :) I to nie przeze mnie.
Pamięć po Foxie to wiele zabawnych historyjek. Pozwolę sobie dzisiaj trzy z nich przytoczyć, w tym tą o rugowaniu z psa ciągotek myśliwskich.



A.D. 2005 wyjechałam z Foxem na wywczas.
Niedaleko. Do Laskówki koło Barda, do gospodarstwa agroturystycznego Lipowy Dwór, które z czystym sercem mogę polecić, a nawet zachęcam, bo ilekroć tam byłam - było cudownie :)))
Zadzwoniłam wcześniej i uzyskałam zgodę na przyjazd z psem, naiwnie zapewniając, że z grzecznym...

Był upał. Fox się niecierpliwił w rozgrzanym samochodzie bez klimy i jak dojechaliśmy, wyprysnął mi z auta, zanim zdążyłam złapać za futro.  A to oznaczało kłopoty.
Lipowy Dwór to faktycznie dwór. Kompleks połączonych budynków, o ścianach grubych, charakterze obronnym, ustawionych w podkowę, z podwórcem wielkim w środku i to całe na noc można zamknąć wielką bramą. Robi wrażenie.

Wjechałam na ten podwórzec właśnie, a tam cała chudoba. Fox młody, zwinny, sfrustrowany jazdą, zobaczył stado kur i rzucił się prosto do nich. Szybko przeliczyłam w myśli aktywa, jakimi dysponował na ową chwilę mój portfel i zastanawiałam się ile taka kura może kosztować.
A w wejściu do sieni stała właścicielka gospodarstwa, pani Wanda i tylko się śmiała.
Fox dopadł stado kur, gonił je aż pod stodołę, gdzie stał ciągnik i zaraz pędem zza tego ciągnika wyskoczył, biegiem wracając do samochodu.
Nic dziwnego. Na Foxie jechał kogut i zgrabnie balansując wczepiony pazurami w futro, okładał dziobem Foxa po łbie. Po czym z gracją z Foxa zeskoczył, gdy uznał, że ten ma dość.

Sponiewierane ego Foxa domagało się szybkiego podreperowania. Tym razem w polu widzenia pies zarejestrował indyki i kaczki ...francuskie! Przebieg spotkania był jeszcze bardziej dramatyczny niż z kurami. Indyki spąsowiały na koralach i dzioby poszły w ruch, a kaczki zrobiły łowickie wycinanki z psich uszu.

Oszalały i zdezorientowany pies biegał po podwórzu nie dając się złapać i szukając na szybko przeciwnika, którego mógłby pokonać. Zobaczył kota, leżącego na ławeczce przed wejściem do sieni. Była to leciwa kotka, którą Fox mylnie obrał za idealny cel. Skończyło się trzema krwistymi szramami na nosie, kotka nawet nie uniosła się z ławki.

No, to początek mieliśmy za sobą i po 20 minutach - bo tyle trwała ta jatka - mogłam wypakować bagaże z samochodu. Pies się wyciszył, a gospodarze się śmiali. Nic dziwnego, że pozwalaja przyjeżdżać do siebie turystom z psami.

Ale to nie koniec tej historii. Po zatarganiu bagaży, wzięłam Foxisko na spacer, żeby odreagowało traumę.
Przed bramą Lipowego Dworu jest staw z pstrągami i karpiami (mniam, pycha! Pani Wanda smaży na masełku w półhurcie!), a na stawie gęsi. Głupi Fox uznał, że to jego ostatnia szansa na odzyskanie autorytetu psa myśliwskiego. Rzucił się na staw, a gęsi, w tym gąsiory, zaczęły płynąć w jego stronę!
Tym razem autentycznie bałam się o psa, bo gęsi lub łabędzie są w stanie psa na wodzie utopić.
Zaczęłam drzeć się nieludzko na Foxa, przywołując go do siebie, a ten szybko załapał, że jest w realnym niebezpieczeństwie. Dopadł brzegu centymetry przed gęsiami. Gęsi dogoniły go już na lądzie i futro się sypało, bo całymi pękami rwały z biednego psa.

Nie powiem, dalsze dni pobytu to była czysta przyjemność :) Fox "nie widział" ani kur, ani indyków, kaczek czy gęsi, a kocicę mijał łukiem.
Na osłodę tego dnia dostał od pani Wandy na kolację bułeczkę posmarowaną masełkiem, a potem codziennie rano znikał mi z pokoju i odnajdywał się w kuchni u pani Wandy już po śniadanku - bułeczce z masełkiem ;)

Moja siostra z Foxem

Widok na Bardo

Druga historia jest o Foxie w roli przedszkolanki.
Gdy chodziłam po Tofika do przedszkola, zabierałam ze sobą Foxa. Duże, czekoladowe psisko grzecznie czekało przed bramką, aż wyjdziemy, a potem następowały wylewne, choć ze strony Foxa bardzo ostrożne, powitania. Panie przedszkolanki zawsze się temu uważnie przyglądały, aż kiedyś zapytały, czy inne dzieci też mogą Foxa pogłaskać.
Za Foxa i jego stosunek do dzieci mogłam ręczyć, więc się zgodziłam. Weszliśmy na podwórko przedszkola, między dzieci. Panie udzieliły wskazówek, że można psa głaskać i jak to należy robić i dzieciarnia radośnie wzięła się do głaskania, bo nie co dzień można głaskać dużego, czekoladowego misia. Była to jedna z młodszych grup, więc nawet nie wszystkie dzieciaki łebkami sięgały nad Foxowy grzbiet.
Niektóre rzucały się psu na szyję i tuliły bez pamięci, inne metodycznie badały elementy psiej anatomii jak uszy, nos, czy ogon. Jeszcze inne z lubością zatapiały dłonie w miękkim futrze na grzbiecie, przegarniając je paluszkami. A najmniej odważne skradały się od tyłu do psa i bojąc się podejść bliżej, wyciągały się na całą długość, żeby choć czubkiem paluszka dotknąć psiego zadu, po czym odskakiwały z piskiem, zarumienione z emocji, po równo przestraszone i dumne z własnej odwagi :)
Fox stał spokojnie i tylko merdał ugodowo koniuszkiem ogona, cierpliwie znosząc dotyk kilkunastu par małych rączek.
Czasem, kiedy przechodzę teraz obok tego przedszkola, tak sobie myślę, że taka akcja oswajania dzieci ze zwierzęciem nie byłaby już możliwa. Panie pewnie dostałyby nagany za narażanie małych Czerwonych Kapturków na pożarcie przez Złego Wyżła. Opcjonalnie musiałabym mieć stosowne papiery dla Foxa, że jest psem do dogoterapii, potem musiałabym na tę dogoterapię wygrać przetarg w przedszkolu i za głaski wystawić fakturę vatowską... Ech, życie.

Wakacje 2005


Trzecia historia dotyczy poniekąd całej trójki moich psów.
Zdarzyło się razu pewnego, że Foxio miał rozwalone ucho, w wyniku miłosnych igraszek z Xanti, które to igraszki wyglądały jak regularna walka dwóch wielkich psów. Ale miłość może przecież przyjmować różne formy...
W wyniku owych uniesień ucho Foxa doznało uszczerbku i musiało się leczyć. Żeby mu to umożliwić, właściciel ucha został zakuty w kołnierz hańby.
Oczywiście noszenie kołnierza było niemiłe, upierdliwe, wkurzające i w ogóle. Miało też jedną zaletę :)
Otóż psy dostawały żarcie w trzech michach - każdy w swojej. I zawsze bez problemu żarły każdy ze swojej. Kiedy jednak Fox w kołnierzu schylał się do swojej miski, przykrywał ją całą kołnierzem, jak kloszem i nie podnosił łba, póki nie skończył pałaszować.

To bardzo intrygowało Bazyla i Pixla. Co tam jest pod tym kloszem? Na pewno coś lepszego niż w ich miskach! Zamiast więc zająć się opróżnianiem swoich misek, usilnie próbowały dostać się pod kołnierz, by sprawdzić, co też Fox dostał do jedzenia!

Gdy Fox wymiótł już ze swojej michy, unosił łeb i co widział? Widział dwie kolejne PEŁNE miski! Eldorado! Opuszczał więc "klosz" nad drugą miską i czyścił do dna, podczas gdy Bazyl z Pixlem coraz bardziej nerwowo próbowały zajrzeć pod kołnierz! Nie pomagały żadne interwencje z naszej strony, ani zachęcanie Bazyla i Pixla do jedzenia.
Po opróżnieniu drugiej miski, brał się za trzecią. No przecież nie może się zmarnować! :)
Po dwóch tygodniach Fox zrobił się tak grubaśny, że chodził ciężko dysząc, za to Bazyl z Pixlem nabrały charciej linii.


Fox, Bazyl i Pixel

Fox z Bazylem



Fox z Bazylem

Wakacje 2005 Tofik z Foxem
2.07.2015  Tofik odprowadza Foxa za TM... Z tym BMW staruszek Fox nie miał szans. *


Żegnaj przyjacielu. Proszę wyjdź i czekaj na mnie, kiedy będę schodzić po drugiej stronie Tęczowego Mostu



* Zdjęcie otrzymałam dzięki uprzejmości bardzo miłego Pana Policjanta z Wydziału Dochodzeniowo - Śledczego.








17 komentarzy:

  1. Znam Was od niedawna (kilka dni). Od pierwszego razu uzależniłam się, piszę pierwszy raz :) Po raz kolejny pomyślałam sobie, że internet daje mi możliwość obserwowania wielu zwierzaków, radość z ich poczynań, ale też płaczę jakby częściej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Olu! Miło mi, że nas tu odwiedzasz :) Wpadaj częściej :D

      Usuń
    2. Jestem stałym gościem, bo Wasze zwierzaki, bo Twoje podejście do życia, bo cudne poczucie humoru, bo świetny styl pisania... :)

      Usuń
    3. Dzięki! Aż się zarumieniłam :D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. I zawsze przyjdzie nowy zwierz do kochania, a potem zostawi po sobie pustą przestrzeń....

      Usuń
  3. Oj... oczy mi się spociły... Pokochałam ten Twój zwierzyniec...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, w przedszkolu u moich młodych pupile są zawsze mile widziane. Które z dzieci ma jakiegoś swojego (kota, piesa, świnkę morską) po uzgodnieniu kiedy, rodzic lub starsze rodzeństwo przyprowadza na "lekcje poglądowe" ;-). Procedury, o których piszesz chyba jeszcze nie istnieją ;-) Na szczęście.

    A pierwsza z opisanych przygód jak dla mnie bomba! Aż mi się żal zrobiło biednego Foxa. :-)
    I cóż, do zobaczenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że jeszcze normalnie jest w przedszkolu. Ja znam to z drugiej strony, czyli od dwóch pań, które mają psy do dogoterapii i odpłatnie są z ich psami zajęcia w przedszkolach.

      A nauka kosztuje ;) Czasem kilka zadrapań, guzów i łysych placków. W ciągu pół godziny od innych zwierząt Fox odebrał lepszą lekcją niż ja bym mogła mu dać ever :)))

      Usuń
  5. Oj, zawsze będziemy tęsknić, płakać...A czas goi rany, tylko, że przy rocznicach, nawet odległych wszystko na nowo się otwiera...
    Fox przypomina mi trochę mojego nieodżałowanego Groszka- zawadiakę, zabijakę. ONka zmniejszonego do formy foksteriera.
    Puste byłoby życie bez zwierząt.
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może po prostu w związku z Mężczyzną na OIOMie, nie miałam czasu na spokojne przeżycie żałoby po Foxie... ale i tak ten post się Foxikowi należał, za wszystko, co od niego otrzymaliśmy :)

      Usuń
  6. Wszystkie nasze zwierzaki są dla nas naj, naj i zawsze to koszmar jak odchodzą nieważne w jakich okolicznościach to zawsze jest .......
    Ale, ale Twój Fox był młodzieniaszkiem 14 lat to pikuś Pan Pikuś, moja Lalka w marcu przyszłego roku skończy 20 lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ewa,
      ano był młodzieniaszkiem... wiem i gdyby nie domorosły rajdowiec za kierownicą BMW, pewnie też Foxio żyłby jeszcze kilka lat :( a mój Mężczyzna nie spędziłby wakacji na OIOMie... ale cóż.

      Usuń
  7. Przygoda z ptactwem i... koctwem w gospodarstwie bardzo mnie rozbawiła. :) Może nie aż do łez, ale... Ale te i tak poleciały, chwilę później...

    Bardzo ciepłe pozdrowienia z góry mapy, Psie, ale teraz to już chyba i Kocie w Swetrze. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w mych niskich progach!
      Równie ciepło pozdrawiam!
      Kotopies w swetrze :)

      Usuń
  8. Zaśmiewałam się z historyjek na końcu łza zakręciła mi się buu kochane psisko. Trafiłam dzięki jojo cudna jest i faktycZnie przypomina balbinkę od gosi. A pixel to cała moja Tosia . Pozdrawiam cię i cieszę że jesteś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj i dzięki!
      Ano łza mi się ciągle w oku kręci, tak bardzo mi brak tej trójki...

      Usuń