Ulubione strony

poniedziałek, 16 października 2017

Come back Psa w swetrze ze stadem :)

Uff!
Było cinżko.
Żmudnie było. Lał się pot i łzy się lały.
Na szczęście były to głównie łzy szczęścia. Zwłaszcza w drugim etapie przedsięwzięcia :)

No to do rzeczy.
Droga do domu:





 



Widok z okna kuchni i sypialni:



Apdejcik z okna sypialni:

Letni:


Jesienny:


Widok z "salonu":


Apdejcik - widok z kuchni i salonu:


Tak Kochani! Przeprowadziliśmy się!
Na wieś!
I jesteśmy prawdziwymi wiochmenami :)
(Zdjęcia kiepskie, bo robione telefonem i w dodatku część zaginęła w megabajtowych pomrokach, stąd konieczność odzyskiwania ich z pewnego portalu...)

Dom stał i po prostu na nas czekał.
Domy tak mają ;)
I w dodatku leży on dokładnie w kierunku widocznym z okien kuchni i sypialni naszego starego mieszkanka.
Wybór został dokonany po konsultacjach społecznych z samozwańczym przedstawicielem naszych futer.
Tak to się odbywało:


 Potem był amok wielkiego pakowania, sprzedaży mieszkania, kupna domu, papierologii wszelkiej, który się zbiegł z amokiem końca semestru. Byłam w stanie agonalnym.
W tymże stanie zastała mnie Asia, znana światu jako Diabeł w buraczkach, gdyż albowiem przyjechała i podarowała mi cudowny dzień na słońcu i powietrzu wrocławskiego Rynku i okolic.
Za wsparcie robiła również Ania (Frajda przyrodnika). I to były te jasne chwile tego strasznego okresu. Dzięki Dziewczyny!
Potem były remonta większe i mniejsze, rozpakowywania i w ogóle chaos porównywalny z pożarem w domu uciech. Głównie była to walka ze wszechobecnym kolorem seledynowym (osobny temat) - taka słabość poprzedniego właściciela, oraz z kablami od anten telewizyjnych. Anten było kilka, a kable zwisały z każdej powały. Właściciel przedstawiał nam to jako atut domostwa. Wyprowadziliśmy go z błędu, za to wprawiliśmy w osłupienie.
- Jak to BEZ TELEWIZORA????? (w oczach wyraz - panie jak tu żyć? Jak żyć?)




Nie żeby to się zakończyło...
Po prostu tempo remontów spadło i już można sobie tak pomału żyć.
Jak napisała mi Asia: tam dom mój, gdzie farbki moje.
No to tam dom mój, gdzie książki moje.
Kiedy tomiszcza spoczęły na półkach regałów różnej maści, poczułam się u siebie :)

A co to znaczy u mnie?
No to słów kilka o samym domu.
Dom pełni funkcję mieszkalną od niespełna 20 lat.
Przez wcześniejsze 80 lat był... szkołą.
Najpierw szkołą katolicką (we wsi była jeszcze szkoła ewangelicka), a potem wiejską szkołą podstawową (posiadamy jeszcze czerwoną tablicę, która była zamontowana na budynku przy wejściu).
Trochę to deprymujące, gdy wszyscy mieszkańcy wsi znają rozkład Twojego domu. Interesują się, dopytują. Każdy we wsi stawiał tu swoje pierwsze kulfony w kajetach w linie i mozolnie dodawał dwa do dwóch :)
Salon mam w zerówce, a sypialnię w klasie drugiej :)
Dom nie ma dużo pomieszczeń, za to są one obszerne.
(komentarz naszego NNNŚ Weta: klasa, sala gimnastyczna i stołówka ;) )
Szkoła stoi w środku wsi, na niemal głównym skrzyżowaniu.
Po przekątnej skrzyżowania stoi piękny kościół - niegdyś z drewnianym, malowanym sklepieniem, ale po pożarze odbudowanym z cegły. Kościół jest filialny ale piękny niczym archikatedra.
Po drugiej stronie "drogi" (trudno to nazwać drogą - ot szersza miedza) stoi stary zajazd, w którym obecnie mieści się sklep. Na razie nieczynny, bo w remoncie.
Był taki sklepik z kobietą za ladą, a teraz ma być światowo - sam z koszyczkami!
No to już mamy władzę kościelną i galerię handlową :)
Drugi dom za płotem w końcu ogrodu to władza świecka, czyli pani sołtys.
No i będzie tego.
Wiocha jest tak mała, że nie ma nazw ulic, tylko numerację domów.
W południe biją Anioła Pańskiego (określenie mojej siostry), a jak skończy się przemoc wobec Osoby Niebieskiej to rozlega się zgrzytliwe, akordeonowe, przez megafon nadawane Szła dzieweczka do laseczka i to oznacza, że przyjechał Pan Piekarnia.
Samochód przejeżdża mi przed domem może jeden na godzinę choć jest to - uwaga!- droga wojewódzka! Ale nikt po naszych dziurach nie jeździ, bo wszyscy wolą lecieć główniejszą. I dobrze.

Boisko szkolne robi mi za ogród.
Na końcu ogrodu rośnie wielki jesion, który podtrzymuje walącą się ścianę starego spichlerza. Ściana dla wzmocnienia została obsadzona dzikim winem. Spichlerz jest olbrzymi (na zdjęciu jest widoczny tylko mały fragment jego wschodniej ściany) i nie za bardzo są pomysły na niego.
Do ściany spichlerza przytulony pleckami jest mały, biały budyneczek z dwojgiem starych, zielonych drzwi. Przy jednych, na gwoździu wisiał wielki, zardzewiały klucz.
To szkolny wychodek :)
Część obszerniejsza, zamykana na klucz - dla nauczycieli, i mniejsza dla żaków.




Cała wieś objęta jest ochroną konserwatorską jako kompleks i w pobliżu jest bardzo ograniczona możliwość budowania czegokolwiek. Poza tym zaraz za wsią rozciągają się obszary chronionego krajobrazu Natura 2000.
We wsi są dwa gniazda bocianie, z czego jedno widać z okien i z ogrodu.

 

Nad domem żurawie uczyły młode latać i przygotowywały do dalekiej podróży.
Codziennie słyszymy też pawie, które mieszkają dwa domy dalej.
Kuna zostawiła nam ślad swojej bytności w postaci zgubionego w trawie jajka (odkryte po skoszeniu trawy).


I to wszystko 7 km na północ od granic Wrocławia :)
No i w ogóle mieszka nam się sielsko, wiejsko i literacko.
Jesion do mnie od razu przemówił setką skrzeczących szpaków i wspomnieniem ukochanych lektur z dzieciństwa autorstwa Jana Grabowskiego. Skrzydlate bractwo, rozdział Uniwersytet na jesionie :)

Na okoliczność spacerów sprawiłam sobie obuwie trekkingowe  ;)


i wyruszyłam drogą za domem na wieczorny spacer.
Przy drodze mamy kilka rosochatych wierzb, takich, co to są naturalnym miejscem bytowania diabła Boruty :)






Za olszynami po prawej, w odległości jakiś 2 kilometrów jest linia kolejowa - nasz środek transportu do pracy.



Bo ta droga też mnie za serce chwyciła i trzyma.

W moim rodzinnym domu, w dużej, szarej kopercie były przechowywane przedwojenne książeczki i strzępy książeczek dla dzieci, na których wychował się mój Tata - rocznik '41. Książeczki zabrała moja prababcia - nauczycielka dla swoich wnucząt. Niestety młodsze rodzeństwo mojego Taty i moje kuzynostwo nie miały dla tych książeczek należnego szacunku :( i Tacie udało się ocalić nędzne resztki z dużego zbioru. 
Czytanie tych książeczek gdy byłyśmy z siostrą małe było wielkim świętem.
Tato wyciągał kruche, pożółkłe kartki z szarej koperty i pięknie czytał, intonacją oddając wszystkie emocje.
Potem, w dobie komputerów, część tych wierszyków przepisał lub odtworzył z pamięci.
Oto jeden z moich ulubionych:
wiersz Jadwigi Winowskiej-Krzymulskiej z książeczki Jak się wiatrowi nudziło.

Droga i szyny

Biegły szyny przez olszyny
Zaplątały się w łubiny
I ugrzęzły w rannej mgle
Niecierpliwe, lśniące, drżące, złe.
Przydreptała polna droga:
Moiściewy, o dla Boga,
Oj biedaki, oj biedaki,
A wyleźcież z tamtej młaki!
A toż chodźcie tędy, tędy
Pomalutku, nie trza pędem.
Ino w skos przez ten most,
A zaś potem z prawa
Potem szosa i na wprost
I już jest Warszawa.
Idą szyny za drożyną,
Postukują, gną się, płyną
A drożyna z ciekawością
Przypatruje się swym gościom.
Wy z daleka? My z Paryża
Z Budapesztu, z Bukaresztu
I ze wszystkich krain zresztą.
A ty? E, ja tu z pobliża.
Ja tu aby przez ten rów
I zawracam do wsi znów.
Brzękła w szynach stal ze śmiechu.
To nietęgi z ciebie piechur.
Ty masz kilka wiejskich chat,
A my przestrzeń! A my świat!
Mnie to wcale nie obrazi,
Jak kto łazik, o niech łazi.
Ja tam nie mam na to czasu,
Bo mną drzewo wożą z lasu,
Do kościoła chodzą w święta
I pełzają niemowlęta.







45 komentarzy:

  1. NOOOO nareszcie!!!!! :D
    Gdyby nie ten sms sprzed paru tygodni, to juz bym sie naprawde martwic zaczela ;)
    Pieknie to wszystko wyglada, pieknie i sielsko (oprócz tego seledynu, prawdaz...) Ciesze sie bardzo, ze w koncu ogarneliscie ta kuwete, moge sie tylko domyslac jak ciezko bylo, wiec szacun dla calej trójki waszej. Oby sie tam wam szczescilo i platkami róz scielilo!

    To teraz macie co robic w kazdej wolnej chwili, przez nastepnych pare lat ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Diable!
      Ano udało się powrócić po przerwie :)
      Tak, roboty nam nie zabraknie. A bank nam pobłogosławił związek kredytem na 25 lat. Także w zdrowiu i chorobie, póki kredytu nie spłacimy.
      Seledyn. Przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Kuchnia, pokój jeden, pokój drugi.... Ale najcięższym doświadczeniem seledynowym było korzystanie z toalety. Jedyne pomieszczenie w tym domu, które nie posiada okiem. Imaginuj sobie: odblaskowy seledyn, również na SUFICIE i żarówka, która o jaskrawym białym świetle. Nocne wyjścia na siusiu kończyły się zawsze koszmarem, że oto zostałam porwana przez kosmitów.
      Ponieważ pisarze zawsze czerpią z doświadczenia powinnam za pieniędze udostępniać mój kibelek młodym twórcom S-F.
      Ale wolałam przemalować na wyciszające fale mózgowe "mgliste wspomnienie" Decorala - czymkolwiek jest ten kolor ;)

      Usuń
    2. Moze ten seledyn sie super komponowal ze swiatlem emitowanym przez liczne telewizory obecne w domostwie :))))

      (mgliste espomnienie, ojeny, wizualizuje sobie perlowa szarosc!)

      Usuń
  2. Och, jesteś! ♥ Jakie zmiany! Bardzo, bardzo się cieszę Twoim szczęściem! Taki dom to magia! Ściskam Cię moooooooooocno! (acha, mój adres mailowy się zmienił, nie ma już dostępu do poprzedniego. To znaczy ja nie mam. Nowy - uslugiliterackie(at)gmail.com, jakby co).
    Ach! Jestem w szoku! I Asia była u Ciebie. Ojej, a POznań przecież obok! Przedwczoraj byłam we Wrocławiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, obok, rzeczywiscie :)))) Tylko takie troche dalsze obok :))
      Monis, to bylo wtedy w lecie, jak Ci juz pisalam. Dalsze wycieczki nie wchodzily niestety w gre :( a Wroclaw mam pod nosem.
      Takie zycie.
      Ale nie trace nadziei na Poznan!!!!!

      Usuń
    2. Monia odściskuję! Mam tylko nadzieję, że to szczęście mnie nie przerośnie. Czasem się boję.
      Diable, a Ty wiesz że moja wiocha leży rychtyk przy drodze na Poznań? ;)

      Usuń
    3. O! I bardzo dobrze, najlepiej zamieszkajcie wszystkie w kupie (znaczy ze razem w sensie, jeszcze kilka osób bym dorzucila) to bedzie o wiele latwiej! ;-P

      Usuń
    4. Nie Diable, bo to będzie nudne i ograniczy Twoje horyzonty.
      Po prostu musisz opracować sobie marszrutę takiego wakacyjnego tripa, żeby zwiedzić koleżanki i coś przy okazji :)

      Usuń
    5. O Psie, a wiesz jak ja się boję? :D MAsz dużo zaległości, co u mnie. Spadną Ci majtasy.

      Diable, ahaaaa, to jesteś usprawiedliwiona! Muszę napisać do Cię, mam ogromne zaległości we wszystkim. Ściskam Was wy moje! MUAAAAAAH!!!!!!!!!

      Usuń
    6. Mam same zaległości i będę je jeszcze miała w przyszłym wcieleniu ;)
      Mogę się tylko domyślać, że tworzysz pełną parą, przedsiębiorstwo się rozwija i jesteś zasypywana zamówieniami :) Czyż nie o to chodziło? ;)
      A teraz biorę majtasy w garść, podpinam agrafką i idę wietrzyć Twojego blogasa :)

      Usuń
    7. Zaległości to moje drugie imię. Chyba sobie w następnym dowodzie osobistym dam wpisać w odpowiednią rubryczkę.

      Usuń
    8. Pacz Diabeł, miałyśmy te samą matkę chrzestną ;)

      Usuń
  3. Piesu, jakże się cieszę!
    Mieszkać w wiejskiej szkole - to brzmi dumnie! Szczęścia tam Wam życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajowsko! Powodzenia w ogarnianiu spraw wiejskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! No chyba ogarniemy. Zejdzie nam do końca życia i jeden dzień dłużej ale nie będziemy ustawać w wysiłkach :)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Owszem, jesteśmy spragnieni prawdziwych wiejskich jaj od nieunijnych kur (takich bez pieczątek w doopie) ale nie aż tak ;)

      Usuń
  6. O, la, la, bosko!
    (Tak podejrzewałam! A dziś to ściągnęłaś mnie tu chyba myślami!)
    Jak to zniosły futrzaki, zwłaszcza koty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano ściągnęłam :) Bo wlazłam na Twojego blogaska i zobaczyłam, że rozwijasz się kulinarnie ;)
      O futrach będą osobne wpisy :)

      Usuń
  7. Zastanawiam się,gdzie sie odziewasz. a tu taka wiadomość. I takie BOMBOWE domiszcze z duszą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Bombowe :) Po naszej dotychczasowej klaustrofobii zagospodarowanie nowych powierzchni było modelowym przykładem teorii wielkiego wybuchu ;)
      Ale jakoś udało nam się wcisnąć ;)

      Usuń
  8. O matko! Padłam przy "konsultacjach społecznych z przedstawicielem...". Cudne - ta uważność człowiecza na to co kot powie i na każdy koci gest jest niezwykła. Jestem zachwycona, oglądałam trzy razy. Myślę że Twoje koty są dumne mając takiego uważnego człowieka. Moje koty oglądały równie zachwycone - jak zobaczyłam ich miny i wielkie oczy, to leżałam jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale wieści Psie! Nareszczcie! Niech Wam wiejskie powietrze służy i w ogóle...
    Bardzo tam ładnie. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Rogata!
      Właśnie jestem na etapie, który opisałaś w swoich postach otagowanych "Początek wiejskiego życia". Już jestem trochę wolna od. Niestety nie od etatu. Bo tam w środku wiem, że muszę być wolna do i jeszcze nie znalazłam.
      A tak a propos - myślę, że dwa lata odpoczynku od blogowania to dość (wiem, że przerwa jest czasem konieczna, żeby przyjemność nie stała się uciążliwym obowiązkiem). Kiedy znowu zaczniesz pisać?

      Usuń
    2. Jak mi sie uda, co planuję. Albo nie uda. Z wiosną może... Ale nie wiem, kto mnie tam jeszcze będzie pamiętał.

      Usuń
    3. Wszyscy. Zobaczysz po pierwszym wpisie, że Ci normalnie zadepczą bloga - tak się będą pchali :)

      Usuń
  10. Ach, Psie w Swetrze, TO CUDOWNE WIEŚCI!!! Cisza, spokój, świeże powietrze, tereny zielone do hasania sfory, i czegóż chcieć więcej ???, skoro jeszcze kolej żelazna opodal? Idzie zima, to dzień będzie krótszy i zimniejszy (pewnie) to wypoczniesz sobie w fotelu i zmęczenie odpuści.

    A zima szybko przeminie i wtedy wróci piękna zieleń i korzystanie z uroków wsi pełna gębą i paszczą. Będzie dobrze !!!

    Uściski ślę i łapa dla stworzeń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee, ja bym chciała więcej... Bardzo chciałabym zmienić charakter i miejsce pracy. To takie moje marzenie :)

      Usuń
    2. PwS, zmienić swój charakter i miejsce pracy? Domyślam się, że marzeniem jest praca w tym wiejskim domostwie bez konieczności dojazdów do W ;-) Och, ja tez bym chciała uwolnienia się z niewoli, ale... to niemożliwe... Choć po nowej emeryturze, mogłabym na nią już za 3 i 1/2 roku, co prawda stawka byłaby więcej niż głodowa, ale za to człowiek byłby wolny:) Ale. ale zapomniałam, że teraz to mam dwa psy, na które muszę tyrać według starych zasad, bo na głodowej na weta nie starczy :(

      PwS nie poddawaj się i nie rezygnuj z marzeń! Masz już pierwszy krok za sobą, czyli dom na wsi :D

      Usuń
    3. Na zmianę swojego charakteru paskudnego już nie liczę w tym wieku ;) ale uczenie cudzych dzieci...
      Nie dramatyzuj. Przecież nie możesz zakładać, że chłopaki będą chorować przez najbliższe lata, a wolność może okazać się bezcenna. Pożyjesz, zobaczysz i wtedy podejmiesz decyzję :)

      Usuń
    4. Ja porzuciłam uczenie cudzych dzieci po jedenastu latach i to był bardzo dobry krok, bo i dzieci nie były jeszcze przez mnie mordowane gołymi rękami, a ja mogłam odejść o własnych siłach ;-) To prawda, zobaczy się jak będzie i nie dzielę jeszcze skóry na niedźwiedziu. Teraz Tito biały będzie diagnozowany w kierunku zewnątrzwydzielniczej niewydolności trzustki, bo nie dość że nawracające biegunki, to jeszcze chudnie bardzo, więc trza złapać ciepłą kupę :)i potem może TLI z krwi.

      Usuń
    5. To miłe, że darowałaś im życie. Zapewne rodzice - przynajmniej niektórzy - byli do nich przywiązani ;)
      Decyzja sama przyjdzie jak będzie jej czas.
      A widać, że chłopaki się u Ciebie odprężyli, bo jak puszcza adrenalina, wtedy organizm "pozwala sobie" na chorobę. Przewalczycie i dacie radę. A swoją drogą chłopaki potrafią się ustawić - wiedzieli do kogo słodkie oczy robić w tym schronisku :) Wielu ludzi niestety oddałoby psa z problemami :( ale nie Ty :)

      Usuń
  11. Oj, takie powroty z dobrymi wieściami to ja lubię ! Gratulacje z powodu znalezienia takiego fajnego miejsca na ziemi dla siebie i zwierzyńca :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mp Ty tez nie rozpieszczasz wpisami :) A wiesz, że zakochałam się w tym Twoim grudniowym malinowy? Wygląda jak wszystkie zachody słońca razem wzięte :)

      Usuń
  12. Psie jaka to dobra wiadomość na początku tyźnia! No chce się żyć! Dżizzzu, walić ten obecny coolor seledinowy, grunt że grunt jest! Dla Cię i dla stada! Sypialnia w drugiej klasie wygląda perwersyjnie dobrze, salon w sali gimnastycznej takoż, he, he, he, a ogród boisko to sam cud, miód i malina. Jak się ogarniesz z chałupą i zapragniesz nowego zielonego to daj znać. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po seledynie zostało mgliste wspomnienie ;) Bo właśnie "Mglistym wspomnieniem" Decorala został głównie przykryty. I białym winem Duluxa :)
      Tabasiu, a Ty dalej tęsknisz za oczkiem wodnym? Bo niestety mamy takie bajorko, przypominające zupę szczawiową. Zupa jest z wkładką. Kilka setek karasi złotych się tam pluska. Joja co jakiś czas sobie rybką przekansza, ale to za mało żeby przetrzebić pogłowie. Już myślałam żeby może zoo sobie dla pingwinów wzięło... Bo nie ma co z tym robić, a mnożą się jak króliki na wiosnę. Próby odłowu spełzły na niczym, bo tylko pokażą nam środkowy promień płetwy, majtną ogonem i tyle je widzieli. Trzeba będzie odpompować. Tylko kto to zechce? Chcesz trochę? Z roślinnością?

      Usuń
  13. Ale nius! Cieszę się z Tobą i mam głód zdjęć z postępu prac. Na pierwszy rzut oka wygląda to bardzo, bardzo! U mnie też królował seledyn z kanarkowym skomponowany z orzechem ciemnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Hana! Na przyczajonym drobiu trudno się do Ciebie dopchać, także pozwól, że tu złożę wyrazy ubolewania nad opuszczeniem gumna :(((
      U nas Kanarka nie było, orzech rośnie tylko przed domem, za to spod spodu czasem wychodzi głęboka, buduarowa purpura ;) Też pięknie.
      Ponieważ mój płat wzrokowy domagał się natychmiastowego ugaszenia pożaru w korze mózgowej, w której dziury wypalał seledyn, Mężczyzna musiał ze mną stoczyć bój zaciekły - prawie do rękoczynów doszło w dziale farb CastoDramy - żeby cały dom nie był tym razem we wszystkich możliwych i niemożliwych odcieniach szarości i bieli. I miał rację, bo zimę to my niedługo będziemy mieć za oknem.
      No to kołyszemy się pastelami o pięknych nazwach: białe wino, rajska plaża, kwitnąca magnolia i mglisty poranek. Na dole został nam jeszcze do zamalowania przedpokój (choć ja wolę nazwę sień) - obecnie wściekła cegła.

      Usuń
  14. to ja się może wywnetrznię co do onego koloru zieleni jasnej, ciemnej itd. itp. na wsi polskiej sielskiej spokojnej istnieje przekonanie iż kolor ten odstrasza .......... PAJĄKI różnorakie, skąd o tym wiem, ano po prostu jako mieszczuch z dziada, pradziada i prababki posiadam rodzinę na wsi i u nich tyż ten "cudowny" kolor występuje w ilościach mnogich i różnorakich. Onegdaj dawno, dawno temu przybywszy na wieś sielską i ujrzawszy tooo "cudo", przemogłam sciskoszczęk i zgrzyt zębów, zapytałam w sposób grzeczny (tak mi się wydaje, bo odpowiedź skądinąd otrzymałam), skąd taki pomysł na kolorystykę pomieszczeń i odpowiedź uzyskałam jak wyżej. I wziąwszy pod uwagę że kolor "zieleni" pokrywał powierzchnię całego Waszego domostwa należy domniemywać iż być może któryś z poprzednich właścicieli domu cierpiał na arachnofobię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!Dawnośmy się nie widziały!
      Z tym zielonym to nie działa. O ile żółty przyciąga owady, zielony zwłaszcza seledynowy, wcale a wcale nie odstrasza pająków :( Przetestowałam sama.
      Ot taka miejsca/wiejska legenda.

      Usuń
  15. Gratuluje!!! Po dłuższej przerwie odwiedzam Pani blog a tu taka niespodzianka!!! Marzenia się spełniają ;) Ja też planuje zostać wieśniaczka, kawałek wiejskiej ziemi już jest, schronienie jakieś jeszcze muszę zainstalować. Pozdrawiam gorąco :) Magistrantka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie! O jakże miło Panią tu widzieć! Ostatnio myślałam, co słychać u Pani! Ziemia! To super! Będzie miała Zośka trawę i świeże powietrze :) Jakby co, to mam nadwyżkę w kotach ;)
      A w ogóle to zapraszam na herbatę!

      Usuń