Ulubione strony

środa, 3 maja 2017

Jarmark bożonarodzeniowy w Leśnicy, czyli jak poznałam Ewę :)

Taaaaa... To jest właśnie jeden z baaaaardzo zaległych postów, które się tłoczą, cisną i popychają, żeby wreszcie się wydostać na światło dzienne blogaska.

A przed Ewą to mi wstyd, że dopiero teraz.

Do rzeczy.

Rozczarowana jarmarkiem bożonarodzeniowym na wrocławskim rynku, który został zmonopolizowany przez kilku wystawców, po 4-5 stoisk każdy, przestałam nań bywać.
Co oczywiście zrodziło w mych trzewiach jarmarczny głód bożonarodzeniowych świecidełek.
Jakże się więc ucieszyłam, że w Zamku w Leśnicy będzie taki mini jarmark.

Zamek w Leśnicy lubię odwiedzać i bez imprezowych okazji, bo jest PRZEŚLICZNY!











Zamek jest stosownie stary, bo jego historia zaczęła się 1132 roku. Ale o tym rozpisywać się nie będę, bo zrobili to za mnie inni całkiem nieźle. Na przykład taka Wikipedia. Historia jest też na stronie samego Zamku >>> o tu <<<<.
Kto z PT Blogoczytaczy będzie kiedyś we Wrocławiu, powinien sobie zamek i park wpisać na listę zabytków do zwiedzenia. Nie tylko z resztą sam zamek, ale w Leśnicę w ogóle, bo to piękne małe miasteczko na obrzeżach Wrocławia. Noc Świętojańska, jarmark i turniej rycerski z okazji Świętego Jana to już po prostu mus zobaczyć :)

No to podreptaliśmy z Mężczyzną spragnieni wrażeń (ja bardziej, Mężczyzna odchamiany pod przymusem).
W progu sali wystawowo-zabawowej stały dwie miłe panie reklamujące Pałac Brzezina i częstujące przychodzących mufinkami. Mufinki pyszne, panie bardzo miłe, a mnie ciągle w głowie tkwi, żeby Brzezinę odwiedzić i zobaczyć, co tam dobrego mają.







Impreza była głównie dla dzieci i dzieciaki bawiły się świetnie robiąc bombki, stoiki i ozdabiając pierniki. Jak widać dzieciaki miały super frajdę! Rodzice razem z nimi :)



A obok było kilka stoisk.



Leziemy, oglądamy te gipsowe, drewniane, szydełkowe, wiklinowe i z innych materiałów wszelkich cudeńka, aż me oko zawisło na BIŻUTERII.
No nie dziwota. Czyje oko na biżuterii nie zawisa?

Wtedy jeszcze nie wypadało mi tak bezczelnie robić zdjęć z bliska, więc to jest takie nieśmiałe z ukrycia.



Biżutka piękna, oryginalna, z miedzi i cyny, z kamieniami.
No i o te kamienie chodzi! Od razu wypatrzyłam śliczny naszyjnik z labradorytem - według mnie najcudniejszym kamieniem na świecie, zwanym kamieniem zorzy polarnej.
Nabyłam.
Wypatrzyłam także broszkę w kształcie ważki dla mojej siostry, którą również nabyłam.
Miła pani sprzedająca (Ewa to właśnie była) zapytała, czy zapakować mi broszkę na prezent.
A tak, poproszę.
Myślałam, że włoży mi broszkę w jakąś okolicznościową tytkę z Mikołajem, a tu... całkowite zaskoczenie!
Pakowanie broszki według Ewy o, prosz:





Mój wisior jest w kształcie kruka? pingwina?
Wolę myśleć, że kruka, bo zawsze lubiłam te mądre ptaki.

Pocwałowałam szczęśliwa do domu, przezornie biorąc ze sobą wizytówkę artystki.
Ze dwa tygodnie mi zeszło nim do rozumu doszłam i dotarło do mnie, jak karygodny błąd popełniłam zostawiając na pastwę jakiejś innej klientki (zapewne zupełnie tego niegodnej) MÓJ pierścionek z labradorytem!
Chwyciłam za wizytówkę i dzwonię.
Pani mi wyjaśniła, że pierścionek został sprzedany - no jakżeby inaczej! - ale żaden problem, zrobi mi inny. Specjalnie dla mnie!
Musiałam tylko poczekać, bo pani zmieniała siedzibę swojej pracowni i w ogóle musi kamienie zamówić/odebrać.
No to czekałam. Długo. W końcu udało nam się zdzwonić i umówić na odbiór pierścionka u Ewy w pracowni.
I tak poznałam Ewę.
Osobę cudowną, silną, której życie nie było tańcem po płatkach róż.
Ostatnio miałam zaszczyt niebywały oprócz Ewy poznać jeszcze kilka takich niezwykłych kobiet, które się odważyły wziąć życie w swoje ręce, nabrać głęboko powietrza i skoczyć w jego wartki, zimny nurt. Bo czuły, że tak trzeba, że innej drogi nie ma. Wóz albo przewóz.
No i Ewka tak właśnie zrobiła.
Przegadałyśmy w jej pracowni długie godziny (dzięki Ewa za poświęcony czas!). Dodała mi odwagi do dalszej swetrowej pracy. Dała wiele cennych wskazówek i pyszną herbatę :)

A pracownia Ewki to MAGIA i żadne zdjęcia tego nie oddają.



Cała masa pudełek z różnościami












Zdjęcia wyszły mi średnio, ale cóż. Mój srajfon robił, co mógł.

A Ewę można spotkać na dolnośląskich jarmarkach i na fejsie >>> O TU! <<<<, można też przeczytać o Ewie TU

A teraz moje labradoryty. To takie szare kamienie, które wyglądają nijak, aż pod odpowiednim kątem, gdy pada na nie światło rozbłyskują kolorami zorzy polarnej.
Jest nawet legenda, według której inuicki wojownik wysłuchał błagania zorzy polarnej uwięzionej w skale. Rozbił włócznią skałę i uwolnił zorzę, żeby mogła zabłysnąć na niebie. Jednak odpryski zorzy pozostały w skałach u wybrzeży Labradoru.

Mój kruk.

Tak ci on wygląda. Zwyczajnie.




A tak on wygląda niezwyczajnie :D





A to pierścionek do kompletu.









I żebym wyszła z siebie i stanęła obok, to nie jestem w stanie oddać tego rudo-złotego światła z błękitno-turkusowym rozbłyskiem!

Oczywiście jest jeszcze koci aspekt tej całej historii ;)










38 komentarzy:

  1. Oj kochana ale mi laurkę wypisałaś:)) A ja czekam.... aż znów wpadniesz na herbatkę i pogaduchy , i zobaczysz sowio- anielską bandę :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A laurka/nie laurka - w pełni zasłużona!

      Usuń
    2. Widzisz, Ewuniu... Tak działasz na każdego... ��������������������

      Usuń
    3. Witaj! Prawdę piszesz :D

      Usuń
  2. Cudne! Piękna biżuteria i wspaniały kamień. Zazdroszczę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twa zazdrość najlepszym komplementem :)

      Usuń
    2. A wcześniej pisałaś, że zazdrość niskim uczuciem jest, ha!
      Skoro jednak zamieniłaś ją w komplement, to i ja zazdroszczę. I to jak!

      Usuń
    3. Nie zazdrość, tylko łap Ewę via FB. Wszak Ty chyba fejsbukowa jesteś :)

      Usuń
    4. No dobra, to gdzie Ty jesteś?
      Daj znak życia.
      Maleńki :-)

      Usuń
  3. Piękna biżuteria! A te Twoje,jak dla mnie stworzone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rogata tam jest tego więcej, pewnie stworzonych dla CIEBIE :) Właź przez linki, a jakby co to nazwisko i adres znane redakcji ;)

      Usuń
  4. Oesssu, omatkubosku, kruk! I kot!!! O borzeliściasty!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kruk!! Jaki tam pingwin, jak kruk!!
    Fajne te labradoryty, no. Opale jeszcze piekniejsze, tylko "odrobinke" drozsze niestety. Mam jeden pierscionek z cienkim plasterkiem takim tylko, a sa w nim w srodku cale galaktyki, ba, wszechswiaty nawet.
    Kompletnie nie rozumiem, jak to mozliwe, ale jest cudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i właśnie choć opale faktycznie piękne, to za dużo galaktyk na milimetr kwadratowy i to mnie przytłacza.
      A labradoryt to jakbyś zorzę polarną chwyciła za ogon :)

      Usuń
    2. A, to spoko, to jakbys kiedys znalazla jakis opal, to ja chetnie przyjme :)

      Ehh, ale pobuszowalabym tak "na zywo" w tych pierscionkach i kolczykach pani Ewy, oj tak... Czy to mozliwe tylko na kiermaszach, czy istnieje tez jakis stale osadzony w czasie i przestrzeni punkt sprzedazy?

      Usuń
    3. Diable, pewnie masz fejsika (ja na ten przykład nie mam), to możesz do Ewy tamtędy lub zawsze we Wrocku do jej pracowni podejść. Jak coś służę namiarami.
      A najlepiej jak już tu będziesz to sama Cię tam zabiorę po tym jak razem wypijemy herbatę :D Co Ty na to? ;)

      Usuń
    4. fejsika to nie mam, ale co do tego bycia osobistego, to cicho chiiicho, zeby nie zapeszyc, ale moze wlasnie niedlugo sie tak stanie ;)
      Dam znac niedlugo na priv, jakie plany, bo wlasnie taki cichy zamiar mialam, tego wypicia z Toba herbaty!

      Usuń
    5. Oesu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Już mogę zacząć skakać z radości? :))))

      Usuń
    6. ej czekaj, czekaj, to jeszcze troche! Zapocisz sie!

      Usuń
  6. Zaklęta zorza piękna, i kruk, i kot i reszta... I ta nazwa z gruntu psia... labrador, taki sympatyczny i pogodny , jak zorza po mroku nocy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest moje najogromniejsze marzenie - zobaczyć zorzę polarną na żywo!

      No i jeszcze polecieć na Islandię... A teraz nawet są loty bezpośrednie z Wro do Rejkiawiku.

      Usuń
  7. Piekne te prace Ewy :). Wprawdzie bizutek prawie nie naszam, ale od lat pieszcze moja ukochana plytke labradorytu, która udalo mi sie kiedys wycyganic od dostawcy materialów geologicznych.

    OdpowiedzUsuń
  8. Co za tło! Pięknie się na nim prezentują małe dzieła sztuki. Jak to dobrałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee.... rozejrzałam się po pokoju na czym by tu i z oparcia krzesła ściągnęłam moją podomową polarkową kamizelkę. Taki kubraczek wczesne lata '90 :D
      Niestety z kocią sierścią. Ot potrzeba matką innowacyjnych rozwiązań i tła fotograficznego :D

      Usuń
  9. Fajne,można się zakochać. Mam słabość do dużej biżuterii, mniam...i marzenia, bo jakoś nie mogę znaleźć tego czego szukam. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaaaa! Jak mogłam się tak zagapić?! Lepiej późno niż wcale: obejrzałam wszystkie fotki i linki, labradoryty polubiłam od razu. Wynika z tego, że jak pojadę do Domanic na Święto Lilaka to się na nie załapię. Pozdrawiamy serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam naszyjniki i wielkie wisiory. Mniam...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ona co, znikła czy jak? Nie życzę sobie. Życzę sobie natomiast, żeby pies w Swetrze dał głos. Że żyje.

    OdpowiedzUsuń