Ulubione strony

czwartek, 24 września 2015

Zabawki dużych chłopców i Diabelska sfora

    Szanowne PT Czytelniczki,
wyobraźcie sobie, że oto stoicie na środku sklepu z butami, dajmy na to Manolo Blahnika lub innej pożądanej marki. Wyobraźcie sobie TO uczucie!
    Wyobraźcie sobie pełne zachwytu buźki swoich dzieciątek, gdy stoją jak zahipnotyzowane na środku sklepu z klockami/żelkami/akcesoriami dla księżniczek/................... (niepotrzebne skreślić lub/i w miejsce kropek wstawić brakujące wyrazy). A teraz na własny użytek wytypujcie sklepy, w których mężczyzna jeden z drugim też będzie cielęcym i pełnym zachwytu wzrokiem wodził po półkach. Niekoniecznie jest to seksszop ;)
 

     Ja znam takie miejsce i widziałam zdrowych na ciele i umyśle mężczyzn, którzy niczym te dzieci stali zauroczeni bez względu na wiek, urząd, wykształcenie i pochodzenie społeczne. Magiczne słowo: HILTI!

    Kiedy Mężczyzna ma gorszy humor, jedzie do marketu budowlanego, gdzie koi nerwy słuchając odgłosu przesypywanych śrubek i gwoździ, kontemplując gładzie, kleje i fugi. Szturchnie palcem kosiarkę, zważy w ręce szlifierkę kątową, pogrzechocze kluczami nasadowymi, kupi sobie dwa woreczki śrubek z nakrętkami i kołków rozporowych i wyciszony wraca do domu. Ale kiedy dopadnie go prawdziwa deprecha, jedzie do miejsca, gdzie pielgrzymują inne pokrewne dusze, gdzie drzwi z dzwoneczkiem są jak portal do innego wymiaru, gdzie mijają wszelkie troski niczym w Nibylandii - do sklepu HILTI!
   Ze względu na zaporowe ceny, zwykle taki chłopina jeden z drugim, odkładają w skarpetę latami, by nabyć wymarzone narzędzie. Potem stawiają czerwoną walizeczkę z drogocenną zawartością na poczesnym miejscu, strzegą zazdrośnie, dbają, czyszczą i konserwują, a jak nikt nie patrzy - głaszczą. Serio!
   Kiedyś poprosiłam znajomego o pomoc z ujarzmieniem kompa. Wpadł jakoś wieczorem. Mężczyzny w domu nie było, ale w przedpokoju stała magiczna czerwona walizeczka z wiertarką udarową. Znajomy stanął przed nią jak wryty i patrzył urzeczony. Nawet gdybym była przyodziana (albo i nieprzyodziana ;) w kuse koronki i jedwabny peniuar, nie zaszczyciłby mnie nigdy takim spojrzeniem. Podszedł do walizeczki i ściszonym głosem, zarezerwowanym dla obiektów sakralnych, spytał czy może otworzyć i popatrzyć :)

   Dlatego, kiedy Mężczyzna  przebywał jeszcze w szpitalu, przykuty do łóżka niemocą, co z kolei wykluczało wypad do w/w świata alternatywnego HILTI, a deprecha rosła, poprosiłam znanego i cenionego Diabła w buraczkach o COŚ z HILTI. Diabeł był lekko zaskoczony zamówieniem, bo jak na 100% kobietę przystało, musiał sobie wpierw wyguglować, co to jest owe HILTI. Potem się upewnił, czy to, co wyguglowal jest właśnie tym, co miałam na myśli. A następnie przystąpił do DZIEŁA, nie dziwiąc się za bardzo i nie komentując litościwie ;)
    Ponieważ Diabeł akuratnie był w wyjątkowo psiej fazie, oczywiście na warsztat wziął psa. A właściwie dwa psy, których w sumie było cztery. Ot taka kreatywna matematyka.

   Mężczyzna bardzo się z psa ucieszył, bo pies/psy bardzo bardzo, a zaraz potem się rozkrochmalił, że on się z tego madejowego łoża nigdy już nie podniesie, że zabawki dużych chłopców to pieśń przeszłości i w ogóle w ten deseń. Ciężko było.
    Na szczęście Mężczyzna opuścił najpierw szpitalne łóżko, potem szpitalne mury i przeszedł do fazy leczenia urazów psychicznych w jedyny znany i na 100% skuteczny sposób. HILTI!
W sumie po to dostaje się odszkodowanie po wypadku, żeby poczuć się lepiej....

Oto co wylądowało w moim "salonie" w wyniku inwentaryzacji i uzupełniania zasobów:




 Po czym Mężczyzna przypomniał sobie o psach, czekających grzecznie na swój czas. Zostałam oddelegowana do zakupu ram i wspólnymi siłami oprawiliśmy Diabelskie psy i o, proszsz:


Tak oto Mężczyzna sobie umaił zakątek do pracy :D



 Diabelski Pies stanął "na straży rodowych klejnotów" :)))


A tu jeszcze szczenię HILTI jako bonus :D



     No dobra. Każdy tu liczyć umie, a do czterech to na bank. Na razie są dwa psy, a gdzie kolejne?
Otóż przy okazji Diabelskiej hojności i dla mnie się spod pędzla Asi psy sypnęły :)
Też doczekały się oprawy (pierwszy raz samodzielnie wycinałam passe-partout i nawet nie było strat w ludziach ;)

Dostały mi się cudna pitbullka i kochający z Zooterapii piesem



Dołączyły do Jamnika w ogniu i Żółtego psa made by Ela Wasiuczyńska



Teraz już wiecie, że ja jestem w stanie przygarnąć całą sforę :)))
Dzięki Asiu!


A moje kosmate zołzy wypracowały kompromisy - bo nie miały innego wyjścia - i koegzystencja wygląda tak:





 Mówio, że som ludziska co płacą - Pani kochana! Pieniędze płacą! - za czochranie psa! To sie zwie dogoterapia!

Ja z dogoterapią w objęciach liczymy owce na halach Morfeusza :)

 P.S.
Post nie jest sponsorowany przez firmę HILTI - a powinien ;)

13 komentarzy:

  1. Pamiętam jak dwa lata temu przybyła nasza Yamaha... Przez jakieś dwa tygodnie codziennie drałowaliśmy do miasta bo to zabrakło imbusika albo wiertarka by sie przydała i to taka co i z metalem powalczy wiec przypałętała sie taka makita... dalej pewnie gdzieś jest (jeszcze w walizie bo małżonek jeszcze swoich rzeczy nie rozpakował). Buszowanie po całym mieście za WŁAŚCIWYM kluczem dynamometrycznym, amazon przysłał szczelinomierze, filtry i płytki do zaworów... Śrubki wciągał odkurzacz, obiady w garażu i rozkręcanie silnika na części przez cały weekend...Święta pachnące olejem i benzyna... Maz wracający z częściami w rekach i mówiący "to nie tak jak myślisz... ja to naprawie!!" z wielkim bananem na pysku...:D. Cudowne czasy :) Sama za tym wszystkim tęsknię! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo...., bo to wciąga ;)
      A tak przy okazji - kiedy wreszcie ożyje Twój blog?

      Usuń
  2. Wyznam,że drzemie we mnie dusza pradziwego mencizny. Uwielbiam takie zabawki i mam ciągoty majsterkowo konstrukcyjne. Niestety moje umiejętności są takie, że swym poronionym majsterklepstwem dostarczam jeno rozrywki rodzinie i znajomym. Ale to też pożyteczna funkcja, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro już padło moje imię, to chciałam zaprotestować z powodu tej rażącej niesprawiedliwości podziałów PCIOWYCH. Kobiety też głaszczą wiertarki i marzą o szlifierkach. I łańcuchach - w marketach mają takie kołowrotki z łańcuchami aaa!
    O, właśnie widzę, że nie jestem jedyna.
    A ten żółty pies E.W. to u mnie wisiał w pokoju w dzieciństwie! Chociaż nie wiedziałam jeszcze czyj zacz i że kiedyś w internetach normalnie niemal obok siebie będziemy klikać. Amazing. (Chociaż nie aż tak jak te łańcuchy w marketach ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elu i Inwentaryzacjo - pozwólcie, że odpowiem Wam zbiorowo, pytaniem. Wy też??? A ja myślałam, że ze mną coś nie teges, co mi czasem dawało otoczenie do zrozumienia. Teraz wiem, że minęłam się z powołaniem i już wiem, kim chciałabym zostać jak dorosnę - mechanikiem samochodowym :D
      Przyznajcie się czy też nosicie w torebkach zestaw śrubokrętów (podróżny ;) i składane kombinerki, które mają w rączkach ukryte różne praktyczne końcówki?
      A zdjęcie bębnów z łańcuchami rodem z Castoramy mam w komórce. Nie pytajcie czemu :D

      Usuń
    2. to ja przyznam, z lekkim zazenowaniem, ze jedyne narzedzie jakie ja mam przy scyzoryku to korkociag.... ;)

      Usuń
    3. Nie płacz Diable, kupimy Ci jakiś miły kieszonkowy młot pneumatyczny na urodziny ;)

      Usuń
  4. Tylko dlaczego te walizeczki są takie ciężkie?
    I dlaczego muszą zawsze stać na wierzchu? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie zawsze stoją na wierzchu. Tu akurat trafiliśmy na fazę przeglądu, delektowania się, układania etc. Choć w mojej króliczej klatce, cokolwiek się postawi, stoi NA ŚRODKU, ech...

      Usuń
    2. Zawsze zazdroszczę ludziom, którzy mają w domu odpowiednie miejsce do przechowywania TAKICH gabarytów ;-)

      Usuń
    3. Ja też :) Bo u nas są pod/za biurkiem, tapczanem etc, telepią się w bagażniku lub grożą rozbiciem czachy, gdy niebezpiecznie napierają na drzwiczki pawlacza :)))

      Usuń
  5. No to sie pocieszyl chlopak :) Swoja droga - co za praktyczny pomysl, kupowac fajne rzeczy od razu w ilosci mierzonej na walizki! Musze to koniecznie wcielic w zycie.
    Czar marketów budowlanych.... taaa. Mój malzonek ma tak samo. Glaszcze te wiertarki, pily i inne nie-wiem-do-czego-sluzace-ale-z-pewoscia niezbedne narzedzia i sie napawa. A ja stoje i ziewam, bo przyszlismy przeciez tylko kupic 3 kolki do sciany.
    Ale to jeszcze nic. Prawdziwe balety to sa w sklepie rowerowym! Skacze i plasa, urzeczony pieknem eksponatów, tu i ówdzie przystanie nagle, porazony ogromem urody hamulców tarczowych, doskonaloscia formy amortyzatora, materialem ramy. Swiat staje w miejscu, pojecie czasu zanika.
    No ale co poradzisz - ja tak mam w muzeach albo sklepach plastycznych :)
    Co do narzedzi - opanowalam pistolet z goracym klejm, i to mi w zupelnosci wystarczy.

    (ale zeby kartke z zyczeniami tez w ramki? az sie ten tego, onieśmielona poczulam, i stremowana, nózka w podlodze wierce...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... każdy ma swojego bzika, każdy jakieś hobby ma;
      a ja w domu mam chomika, kota, rybki oraz psa...
      pamiętasz taką piosenkę? ;)))

      (a co się miał pies bezpańsko błąkać? w ramki i na ścianę do reszty sfory. o!)

      Usuń