Ulubione strony

sobota, 8 września 2018

Kleks czyli Klops czyli Mamba - reaktywacja

Taaa, gdzie to ja skończyłam...?

A, już wiem.

Ale zanim, to co to ja chciałam...?

No tak. Zastój jest psze Państwa. Okrutny zastój.
To znaczy w kotach ruch jak na dworcu, ale w psiej sprawie zastój.
Uprasza się o wzmożenie wysiłków w sprawie Tobiego! Ogłoszenie na olx przyciąga tylko jednostki niepożądane, czyli pseudohodowle i kandydatów na pseudohodowle.
- Czy piesek za darmo?
- Bo ja mam suczkę do niego.
- Nie, nie sterylizowana.
- A piesek kastrowany?
- A JAKI TO ADRES?
Rozumiecie, co czuję odbierając takie telefony. Uprzejmie proszę się postarać!

No to 16. sierpnia byliśmy w Bolesławcu, taaaaa...
A 18. sierpnia o 9.00 rano otrzymałam od Magdy esemesa takiej treści:
"Ktoś wczoraj wyrzucił kotka. Chyba 4 miesiące ma. Cały czarny jak twoja Mamba. Jest u mnie ale to domowy kotek. Dałam go na dwór ale tam kocica moja go goni. Czysty zadbany. Może ktoś by go chciał? On musi być jeszcze w domu bo mały."



Byłam zrąbana jak koń po westernie, więc poprosiłam Magdę, żeby kota przetrzymała u siebie, a jak się ogarnę, to przyjdę.
Oczywiście pokazałam wiadomość Mężczyźnie, który natychmiast stał się jednym wielkim NIE!
Oczywiście potwierdziłam jego NIE, bo naprawdę 9. kot nie był nam do szczęścia potrzebny.
Ale przecież mogę mu zrobić zdjęcia do adopcji i wziąć go na tymczas, no nie?
Polazłam do Magdy. Pełna obaw.
No jest. Biega. Ruchliwe jak elektron. Spało z Magdą i Krzyśkiem w łóżku, ale Krzysztof nie za bardzo ten teges, bo koty to jednak mieszkają na dworze. Jednak wystawienie kiciusia na dwór kończyło się ściąganiem rozhisteryzowanego zwierzaka z siatki przeciw komarom na drzwiach. Chciał do domu i już.
Cały czas mówili o kocie per ona, aż kocisko podniosło ogon, prezentując klejnoty rodowe w całej okazałości.
Zasugerowałam, żeby wieczorem przypomnieli sobie co nieco z anatomii, bo małżeństwo z nie takim znowu długim stażem powinno wiedzieć, czym się chłopcy różnią od dziewczynek ;)

A ja? Ja byłam w rozterce. Od zniknięcia Mamby widziałam hordy czarnych kotów w różnym wieku. Zwłaszcza kociąt. Nawet taneczne siostry, które teraz kiblują u Gosianki, a widziałam je jeszcze u Bernadety zanim trafiły do Gosianki. Cudne są! Takie wiotkie, smukłe pantery.
Ale mi zaiskrzyło tylko ze starym kocurem ze schroniska.
A teraz miałam przed sobą ruchliwe i ciekawskie kocię, o GRUBYM puchatym ogonie, zwartej budowie i bursztynowych oczkach, o pysiu niczym skrzyżowanie nietoperza z kapucynką, w dodatku mruczące jak trzystu konny diesel.
Byłam kupiona, choć za nic nie chciałam się do tego przyznać.
Magda zrobiła jeszcze kotu zdjęcia, żeby popytać w pracy, czy ktoś by nie przygarnął...
Wzięłam kota na ręce i odprowadzona przez Magdę zaniosłam do domu.
Postawiłam zwierzaka w domu przed Mężczyzną. Spojrzeli na siebie.
- Dzwoń do Weta i spytaj, co ci wróży w temacie zmiany pracy.
I tyle.
Potem kot pokochał swego pańcia nie tylko platonicznie, ale też sypialnie.
I tak nam nastał Klops, to znaczy Kleks. Tak. Kleks. No.
Do Magdy wysłałam esemesa: "Kot zostaje, nie szukaj mu domu"

Historia smarkacza jest zwyczajnie wakacyjna. Jechał samochód, między wsiami pośrodku pól zwolnił, drzwi się otworzyły i na na drogę został wyrzucony kot. Kota pozbierała rowerzystka i dowiozła do wsi. Przez domy dwojga sąsiadów, którzy nie za bardzo pałali chęcią przygarnięcia kłopotliwego smarkacza, kot trafił do mamy Magdy. Ale tam zostać nie mógł ze względu na agresywnego Lady'ego.
Został zaniesiony do Magdy, gdzie z kolei lanie spuściła mu stara trikolorka Kaja.
I tak trafił do nas.
W sobotę. I się zaczęło.
W niedzielę obudził mnie hałas spadających donic z kwiatami.
Potem już, już zamykałam pralkę zapakowaną pościelą (dobrze, że białą), gdy wydało mi się, że widzę w środku czarny ogon...
Jeszcze innym razem przyszedł Mężczyzna do kuchni i oznajmił, że kot gdzieś utknął i się drze i żebym przyszła na podwórze, bo on nie może zlokalizować skąd się drze (Mężczyzna niedosłyszy po wypadku). Poszliśmy razem. Akurat trafiliśmy na koniec darcia sznupy, a zaraz potem był odgłos spadającej z naszej starej, wielkiej gruszy baaaaaardzo dużej gruszki, której lot na szczęście wyhamowały gałęzie bzu....

O, z tej gruszy kot fruwał - z samego czubka:

I tak sobie żyjemy od trzech tygodni razem i jakoś nikt nie wspomina o tymczasie i adopcji.
Czy ja Wam Kochani muszę pisać, jak nasz NNNŚ Wet dusił się ze śmiechu?
No żesz!
Bo wicie, rozumicie, gdyby ten kot był bury, rudy, w ciapki, w łatki, fioletowy i w kwiatuszki, a nawet rasowy i rodowodowy, to by trafił do adopcji bez dwóch zdań.
Ale on jest CZARNY! No dobra, ma biały figowy listeczek i kilka włosków na piersi.
Pierwszy kot wywalony z samochodu w naszej wsi i od razu czarny!
W dodatku, chociaż typowaliśmy wiek kocięcia na 4 miesiące, okazało się, że nasz dwukilogramowy maluszek ma 2 i pół miesiąca i będzie wielgachnym kocurem. Ma grube, długaśne łapska.
Jesteśmy nieprzytomnie zakochani.
Wywlekliśmy wszystkie kocie zabawki i nawet dokupiliśmy inne. Zrobiłam wędeczkę z myszką wypchaną kocimiętką. Nawet dostał piszczące myszki.
Oficjalnie zwie się Kleks, ale na zdjęciach widać, że to Klops.
Naprawdę nie wiedziałam, że tyle kocich puszek (400 gramowych) może zmieścić się w małym kocie w tak krótkim czasie ;) Żre jak smok, wali kupy jak słoń i rośnie szybko jak bambus.
W sumie dobrze, że błyskiem się przestawił na kocie żarcie, bo po przybyciu wykazywał łapczywy pęd do kiełbasy i żółtego sera - aż strach pomyśleć, czym ten malec był karmiony.

Czarnym kotom trudno robić zdjęcia, zwłaszcza gdy są w ciągłym ruchu ;)













Kwiatkofascynacja








A ku ku










Zawsze można zamordować pluszowego ptaszka. A przynajmniej wyrwać mu piórka z ogona.






A jednak Klops ;)




Czasem bywa bezruch










Cierpliwość do smarkacza ma wujek Tusiek. Boską cierpliwość.



Najpierw przegląd książek i włażenie na szafę. Przy okazji zobaczmy, co da się zrzucić.


Potem skok na Tuśka








Chwilka odsapki i replay!



Po wszystkim trzeba się zdrzemnąć

 

A w kocim temacie dzieje się.
O, takich dwóch jegomościów przybyło:

Lord - piękny, duży i poczciwego charakteru kocur. Pierdołowaty pluszak-przytulanka. Siedzi tylko w krzakach w połowie drogi między nami a Magdą i beczy. Do Magdy chodzi się stołować, do mnie przychodzi na pieszczoty, głaski, czochranie i przysmaki z ręki. Nie wiadomo skąd się wziął, ale przed zimą pojedzie do własnego, najlepszego domu, który tylko czeka, kiedy kocura ogarnę.









I prezentowany już wcześniej Fraczek-bis, obecnie Jean-Paul, zwany również Rzępolem gdy pruje sznupę. Franca niemiłosierna. Stołuje się u mnie, zaczepia na głaski ale inne zwierzaki bije i gryzie. Ostatnio bez pardonu rzucił się na Kreskę. Po odjajczeniu będzie tyleż piękną co charakterną wizytówką jakiegoś domu - jeśli takowy się znajdzie. Może być tylko jedynakiem, bo innym zwierzakom zatruje życie skutecznie.








To nie koniec kociego tematu, ale nie wszystko na raz, żeby nie zapeszyć :)

Apdejcik:
Klops szuka pilnie domu! Przynajmniej takiego, który go przetrzyma zanim Mężczyźnie nie minie chęć oskórowania czarnej paskudy. 
Właśnie ukochanemu panu wypatroszył klawiaturę w laptopie, bo tam pod spodem zapewne kryje się coś ciekawego. Wcześniej jednak zdążył zakupić trzy samochody i wziąć kredyt hipoteczny i ze sto chwilówek. Kocio kochany. Synuś mamusiny.

37 komentarzy:

  1. Ha! ❤️❤️❤️
    Buziaczki w łepek dac ode mnie 😽
    Piękności czarnosci 😻

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Wydamy stosowną ilość buziaków ;)

      Usuń
    2. Oj nie wydzielaj słodziakowi - no limit!

      ***
      Zapłacz, kiedy odejdzie,
      jeśli Cię serce zaboli,
      że to jeszcze za wcześnie
      choć może i z Bożej woli.

      Zapłacz, bo dla płaczących
      Niebo bywa łaskawsze,
      lecz niech uwierzą wierzący,
      że on nie odszedł na zawsze.

      Zapłacz, kiedy odejdzie,
      uroń łzę jedną i drugą,
      i - przestań nim słońce wzejdzie,
      bo on nie odszedł na długo.

      Potem rozglądnij się w koło,
      ale nie w górę; patrz nisko
      i - może wystarczy zawołać,
      on może być już tu blisko...

      A jeśli ktoś mi zarzuci,
      że świat widzę w krzywym lusterku,
      to ja powtórzę: on wróci...
      Choć może w innym futerku

      /F.J. Klimek/

      No i wróciła! :)
      Uściski i dla Was!

      PS. Widzę, że u Was i u Lidki podobne klimaty :)
      Serce się unosi!

      Usuń
  2. Ile wet powiedział? 2 i pół miesiąca? A to aby nie dzieciak pantery jakiejś? Będzie ogromny :-) Uśmiałam się jak norka ;-) Ja deliberowałam nad 4 kotem! Wy to jesteście inna liga! Pozdrawiam serdecznie, głaśnijcie ode mnie Klopsa olbrzyma :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle Wet powiedział. Niestety.
      Wiesz, jak się ma dom wychodzący, to on jest bardziej wchodzący... i nim ogarniesz temat, to jakiś cholerny koci fejsbuk zdąży zadziałać.

      Usuń
    2. I znów się uśmiałam :-) Ja wiem, ja mam wychodzący. Ale genialnie to ujęłaś, bardziej wchodzący. Zdecydowanie. Mąż mój jest ogranicznikiem, a przynajmniej tak myśli. Mieliśmy 4 koty i 3 psy...Teraz mamy 3 koty i jednego psa. Mąż po cichu i w tajemnicy ogląda szczeniaki na fejsie. Dojrzewa. Czekam.
      Kurtka, nie wiedziałam o kocim fejsie...wsio jasne teraz.

      Usuń
  3. Ups! Ale nie ma tego zlego, bo kiedy tatus go oskóruje, bedziesz miala kocia czarna skórke na reumatyzm i pamiatke po Klopsie. A jak inne koty sie do tego elektrona ustosunkowaly? Bo jakos nie wierze, ze wszystkie maja cierpliwosc Tuska. Aaa, jak tam Tuskowe zdrowie, jak sie czuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocice mają za złe, ewentualnie mają w nosie - tak na zmianę. Albo na niego prychają albo go olewają.
      Tusiek też próbował prychać i olewać ale mu nie pykło. Kastrowane kocury w ogóle nie mają autorytetu - w przeciwieństwie do sterylizowanych kotek, które robią się jakby bardziej testosteronowe.
      Tusięty? A daj Panie Boże każdemu takie zdrowie i nieco mniejszą tuszę ;)

      Usuń
    2. Nasza Miecka tez powinna isc na odwyk, bo okragleje z roku na rok. Wazy juz dwa razy tyle co szczypiorek Bulka. Ale jak tu odwykac, kiedy kotow jest wiecej niz jeden? Predzej by nam Bulka z glodu zeszla niz Miecka schudla. :)))

      Usuń
  4. śliczności :) lubię duże masywne kociska :) a Wasz wet niech jako wróżbita dorabia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od nastania Tuśka też mogłam w takich PRAWDZIWYCH kotach zasmakować. Bo nasze dziewczynki są raczej drobne. Największa jest Jupi - ale niedotykalska. Najcięższa chyba Jojo - ale kulista ;D
      A Tusiek to takie fest masywne kocisko, a jeszcze nie z tych największych. Ten schroniskowy był z tych naprawdę dużych.
      Wetu proponowałam, ale się wykręca. Powiedział, że przewidzenie nadejścia czarnego kota na wsi to jak stwierdzenie, że przyjdzie do zapłaty rachunek za telefon. Ale coś ściemnia, bo jednak trafić od razu w czarnego to taki przypadek szyty grubymi nićmi.

      Usuń
  5. Szukasz domu tymczasowego dla kota, czy dla Mężczyzny? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A którego jesteś gotowa przygarnąć na tymczas?

      Usuń
    2. Jestem otwarta na propozycje ;D

      Usuń
    3. Sama nie wiem... Na koty jestem uczulona, na mężczyzn nie. Z drugiej strony mam już mężczyznę w domu, ale kota nie mam...
      No nie wiem...
      Strasznie trudny wybór. Na razie się wstrzymam ;-)

      Usuń
  6. W każdym szanującym się kociodomie czarny kot musi być i basta :-) . Taki maluszek to iskierka, nie trudno wyprać czy zamknąć na wieki w jakiejś szafie czy łóżku 😂 czy tez uważa ze ogony starszych domowników to najlepsza kocia zabawka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogonom daje spokój ale Tuśka morduje bez cienia litości :)

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. He, he, he, łón wcale nie wygląda na klopsa ale raczej na kotleta - mięsisty, spoisty i w ogóle chłopak na schwał. Nieźle się zapowiada, komputerowiec. :-) Mamelon i ja miałyśmy swego czasu polewkę ze Sławencjusza usiłującego "zdyscyplinować" najmłodszą su czyli Sisi. Taa, szło świetnie, do dziś mi się robi wesoło jak sobie przypomnę te mętne tłumaczenie przed panem Rafałkiem od Najświętszych Komputerów, jak to się kawa niby na klawiaturę lapa wylała i miedź i reakcja i w ogóle. Cicho sza o tym że Zdyscyplinowana wlazła na stół i nalała na klawiaturę i to nie kawę. I jeszcze to święte oburzenie i gadki o niepotrzebnych przedmiotach zagracających ludziom życie kiedy się Mamelonowi wytknęło Zdyscyplinowanej niszczycielstwo! ;-) Co do Tuśka to łón jest cały Lalencjusz, dobroć wcielona i słodycz. :-)
    Poprzedni koment usunęłam bo z niechlujstwa narobiłam literówków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie w ruch szły pazury, sik został zachowany na większe okazje ;)
      Tusiek tylko z wierzchu przypomina Lalentego, bo do naszych kocic jest cham jak Felicjan.

      Usuń
    2. Uwierz, do Felicjana to na pewno Tusiowi kosmicznie daleko. Ostatnio Gienia prezentowała naszego kocura znajomej - "To jest kot obronny". No i pogonił kobietę!:-/ Co prawda podejrzewam że F. i G. działali w zmowie, ale co to zmienia? Felicjan to franca i samo zuo! Tusiu jest łaskawy dla innego chłopca bo mu się babskie rzundy w domu nie podobajo, dziewczynki pewnie podkreślały że były pierwsze ( dziewczynki tak majo ). Myślę że z czasem się zintegrują, Słodyczasty poczuje że chałupa jest na stałe i będzie cool. :-)

      Usuń
    3. Ale fajnie! Kot obronny! Też bym chciała. Bo koty nie szczekają a moje panny, od kiedy mieszkamy na wsi, to prują japy do nieprzytomności. Wystarczy, że ktoś coś powie w głośniej w drugim pokoju lub na podwórku. Naprawdę mam czasem serdecznie dość tego psiego jazgotu!
      Dziewczynki pamiętają jak je Tusiek lał i terroryzował na podwórku przed złapaniem i uspokajająca kastracją. Teraz czasem je terroryzuje wzrokiem lub łapą. Boją się go. Ale myślę, że z czasem to minie.

      Usuń
  9. Ach, Psie w Swetrze, brawo, barwo !!! Jak dobrze wiedzieć, że inni też są tacy "niezłomni" jak ja ;) Kocię superowe, wesołe, pomysłowe to nowa energia w domu :)

    A ja zostałam babcią ... no dobra, kocią babcią, czyli mam kociego wnuczka Kokosa. Oczywiście też bida jakaś potrzebująca, z całej bandy 33 kotów, spod Krosna :) O tu można obejrzeć, to ten z szafy :) https://www.olx.pl/oferta/naprawde-duze-naprawde-mile-kocurki-szukaja-domow-CID103-IDs42n3.html
    Kwa, kwa,
    BB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. GRATULUJĘ!
      Jaki on śliczny! Jaki ma cudny nosek i te łatki jakby Ci z kawy porannej piankę wylizał. Podobny do naszej Jupi :)
      Dawaj zdjęcia na blogaska! Napisz coś o nim więcej! I jakie ładne imię - Kokos :D

      Usuń
    2. I ciesz się, że już podrośnięty. Ja zaczęłam dzień od złapania kota i odlepienia od niego serpentyny lepu na muchy. Pół godziny później musiałam zataszczyć drabinę pod gruszę i ściągnąć wrzeszczące dziecko. Udało mi się po kolejnej godzinie, bo gdy schodził na dół becząc, na górze znowu siadały szpaki. To się gówniarzowi znowu nieśmiertelność włączała i gnał do góry i tak z 20 razy. Na koniec miałam ochotę go "ściągnąć" wodą ze szlaucha.

      Usuń
    3. PwS Kochany, koci wnuczek mieszka z naszym synem na Ursynowie, tym syneczkiem osieroconym przez Starych, kiedyśmy się tak z nasze gniazda sami wynieśli przeprowadzając na Żoliborz i usamodzielniając latorośl na siłę. No więc taki się czuł samotny (zawsze wszak ze stworzeniem jakimś chowany - patrz z psem), a jednocześnie pracujący w nienormowanym czasie, że tylko kotek wchodził w grę, no i wszedł :D A ja tymczasem na dochodne i podziwiam, jak się teraz to koci domek zrobił. Nasi psiuńciowie cięci niestety na koty :( Synek wybrał podrośniętego kota, bo jak na pierwszy raz to takiego malucha trudniej byłoby ogarnąć. Ale kociak ten przemiły jest i taki śliczny, że uch ! A "Kokos" dała mu ta Pani Dorota, która całą tę akcję rozkocenia "Kotów z trzeciego piętra" zorganizowała.

      Usuń
  10. Klops to łobuziak i to nie mały.
    My teraz z pieskami jesteśmy. Koty w domu niestety - żadnej zgody. A ja zawsze z chęcią wszystkie bym w domu i pod kołderką, koty psy i inne żyjątka trzymała.

    OdpowiedzUsuń
  11. Psie, Ty jednak zakocony jesteś:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Niezły gagatek z tego Klopsa, ups Kleksa ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajnie masz Psie z tym zwierzyńcem, ja za kotami nie przepadam, tzn. toleruję i nawet mam jednego, ale psów to bym chciała więcej. Ze schronu jakieś dwa biedaki przygarnąć. Ale, no nie mogę. :( Bo mam wariacką pracę i jeżdżę i znikam na całe tygodnie. Jak syn się tylko wyniesie i usamodzielni (a spodziewam się tego już bardzo niedługo) to pomyślę. Bo jak będę wyjeżdżać to do niego podrzucę psiny, i tyle... :) Ja to bym kury jeszcze chciała mieć. Też biedaki jakieś z klatki. Ale to już chyba na emeryturze, a jeszcze chwilę mi brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest kot rasy Czajnik. Nawet listek figowy ma taki sam. Oj, będzie się działo!

    OdpowiedzUsuń
  15. No i brawo!
    A ja znalazłam samouczek, jak możesz sobie zrobić nowe logo ;-)
    http://www.pinkstripeysocks.com/2018/09/paper-cats-wearing-sweaters-woven-craft-kids.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Halo!Halo! Co tam u ferajny słychać?

    OdpowiedzUsuń
  17. Otóż właśnie, czy wszystko w porządku? Za długo trwa ta cisza.

    OdpowiedzUsuń
  18. Żyjesz Waćpani? Martwim się:-*

    OdpowiedzUsuń