piątek, 27 lipca 2018

Tobi szuka nowego domu

Tobiego poznałam dzięki pani Teresie (czule przez nas nazywanej Tereską, która jest godną następczynią Heni - sąsiadki z naszego poprzedniego lokum).
Tereska jest naszą sąsiadką, z tych zaangażowanych (czyli monitoring i kronika w jednym).
To ona znalazła kocie szczątki, którym wyprawiliśmy honorowy pogrzeb, choć do końca pewności nie ma, czy są to doczesne szczątki Mamby, (tak 70/30) eh...
Niemniej jednak Tereska widząc moją rozpacz po stracie Mamby, wpadła na genialny w swej prostocie pomysł osłodzenia mi żałoby.
Otóż na otarcie łez po czarnej, niespełna 4- kilogramowej kotce, zaproponowała mi przygarnięcie czarnego chyba ponad 40- kilogramowego labradora. Co w prostym przeliczeniu miało zrekompensować mi stratę dziesięciokrotnie :)

Liczy się gest!

No i tak poznałam Tobiego



Tereska zaprowadziła mnie do kolejnej sąsiadki, pani Wiesi (z tych mniej zaangażowanych), która jest obecną właścicielką Tobiego.
Tobi pierwsze lata życia spędził w mieszkaniu, w centrum Wrocławia. Ale poprzedni właściciele nie mogli zapewnić mu odpowiedniej ilości ruchu i należytej uwagi. Cóż, mały czarny szczeniaczek wyrósł na rosłe, silne psisko. Postarali się więc, żeby trafił w lepsze warunki. I trafił.
Do pani Wiesi i jej męża. Do domu z dużym ogrodem i sadem, gdzie może bez ograniczeń biegać. 
To znaczy mógł, bo teraz to już raczej nie.
I miało być pięknie. Nie tacy znowu starsi państwo, ale na emeryturze, ukochany pies łagodny jak cielę ale o stosownie groźnym wyglądzie, dzieci i wnuczęta na niedzielnych obiadach, wnuczęta ganiające z psem po ogrodzie.
No nie trwała ta sielanka długo...
Mąż pani Wiesi zmarł nagle, jak wielu młodych emerytów, odciążając ZUS.
Niedługo po tym u pani Wiesi zdiagnozowano chorobę, jedną z tych paskudnych, co to po kolei wyłącza człowiekowi różne funkcje fizyczne, pozostawiając nietknięty umysł. Krótko mówiąc droga wiedzie ku kalectwu.
Pani Wiesia po prostu nie radzi sobie z opieką nad tak dużym i silnym psem. 
Do tego dochodzi sąsiad oszołom, który zwierząt nie cierpi, a Tobiego w szczególności. Potrafi ciskać w niego kamieniami przez płot, lub oblewać go wodą z wiadra, gdy pies podejdzie do ogrodzenia. Oczywiście robi to, jak myśli, że nikt nie widzi.
Pani Wiesia boi się o pupila, bo Tobi jest dużym samcem w sile wieku (5-6 lat) i może kiedyś uda mu się sforsować siatkę i zrobi krzywdę oprawcy - a wiemy, jak to się kończy dla psa; albo co gorsza oszołom podrzuci psu trutkę. Ta druga opcja jest możliwa choć Tobi jest ostrożny i niełakomy - ode mnie nawet przysmaki długo obwąchiwał. 
Niestety z w/w powodów Tobi coraz częściej musi być uwiązany.
Dlatego pani Wiesia postanowiła - póki jeszcze ma siły i czas - znaleźć Tobiemu nowy, kochający, odpowiedzialny dom.
Tereska wpadła na genialny pomysł, że będzie to nasz dom, na co Mężczyzna w szczerej rozmowie ze mną stwierdził, że NO WAY!
Ale łaskawie się zgodził, żebym poszła i poznała psa.
No to poszłam i poznałam.

Tobi to 5-6 letni samiec w typie labradora (wygląda jak ale rodowodu nie ma).
Jest wielki i wygląda groźnie. Jest psem domowym. Wie co to smycz, zachowuje czystość w domu więc może mieszkać również w mieszkaniu, byle by miał dużo ruchu.
Niestety goni koty - dla sportu, ale jednak. Za to kocha dzieci. Dzieci mogą zrobić z nim dosłownie wszystko z zaglądaniem do uszu i liczeniem zębów włącznie. Z dziećmi Tobi jest szczęśliwy.
Delikatnie brał ode mnie przysmaki i wykonywał podstawowe komendy. Chętnie się uczy i jest nastawiony na współpracę z człowiekiem. Na podwórku po prostu się nudzi.
Głaskany zaczyna się przytulać i domagać pieszczot. Dobrze mieć wtedy za sobą solidną ścianę, na której można się wesprzeć. Jak zaczął mnie przytulać mało nie siadłam na podłodze ;]
Jest w świetnej kondycji. Posiada książeczkę i szczepienia. Ma śliczną, błyszczącą sierść.
Naprawdę jak główna wygrana w psiej loterii dla nowego właściciela!

Komu? komu? Bo pies szuka domu!








Wróciłam z wizyty zapoznawczej z psem i wzięłam się do robienia obiadu. Z pracy przyjechał Mężczyzna i widzę przez okno, że lezie po podwórzu rozglądając się na boki. Wszedł do domu i omiata wzrokiem kąty. Wlazł do kuchni i z pretensją w głosie:
- No i gdzie masz TEGO psa?

Panie Boże daj cierpliwość, bo jak dasz siłę....

Tobi rzeczywiście trafiłby do nas, gdyby nie jego stosunek do kotów. Nasze kocie stado ostatnio miało dosyć emocji w życiu i fundowanie sobie i kotom następnych nie jest dobrym pomysłem.
Ze względu na warunki fizyczne, miłości do kotów mogę uczyć psa 14-20- kilogramowego, ale tego smoka się nie podejmuję, choć przy jego poczciwym charakterze dałoby się to zrobić bez problemu.

No to kochani, sprawdźcie w domu, czy Wam nie brakuje dużego, czarnego, słodkiego labka, popytajcie krewnych i znajomych, udostępniajcie. W razie czego kontakt do mnie mailowy i via mail telefoniczny.


36 komentarzy:

  1. Jak można rzucać w psa kamieniami itp. To nie człowiek, a potwór. Piesek wygląda na bardzo sympatycznego z całą dawką miłości. Trzymam kciuki, by znalazł kochający dom. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Śliczny psiak, rozpuszcze wici wśród znajomych a nóż ktoś na takiego psiaka wlasnie czeka 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, bo pies jest naprawdę super!
      Spokojny, zrównoważony pies, fajny dla rodziny.

      Usuń
  3. My nie poradzilismy sobie w przypadku Toyki z jej gonitwa za kotami, ale przyszedl do nas trener z psiej szkoly i w godzine zalatwil sprawe. Doslownie! Po jego wyjsciu nic juz sie nie dzialo, chociaz polecal dalsza obserwacje jej reakcji i zakazal zostawiac zwierzeta same w domu. A teraz sa z nich takie kumple, ze nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pantera, ojebątne czy ja bym sobie poradziła, czy prosiłabym behawiorystę, bo problem jest do przepracowania. Pies jest zrównoważony, pojętny, chętny do współpracy. Przerobiłam dwie moje suki na kociary - a łatwo nie było.
      Tylko pomijając kwestię finansową utrzymania takiej hordy zwierząt, jaka z nami mieszka, to dochodzi problem napięć emocjonalnych w stadzie. Przeprowadzka, zderzenie naszych domowych kotów z dzikimi tutejszymi kotami, starcia z Tuśkiem, zanim się oswoił i został wykastrowany, adopcja Tuśka; tarcia z Fraczkiem (Fraczek pod tym względem dał nam popalić i świetnie się stało, że szybciutko znalazł nowy, wspaniały dom); choroba Kreski, z którą się wiąże również zmiana jej zachowań i potrzeb, odejście Mamby. Jak na jeden rok wystarczy aż nadto. Czas na spokój.
      Pies jest na razie zabezpieczony, odkarmiony, zadbany, czuje się u siebie, jest tylko częściej uwiązany i wiadomo, że jego sytuacja zmieni się na gorsze, dlatego trzeba nad tym popracować. To nie jest nagły wypadek. Dlatego super - jest czas na poszukiwanie NAJLEPSZEGO domu dla pchlarza ;]

      Usuń
    2. Udostepnilam na fejsbuniu, im wiecej udostepnien, tym wieksza szansa.

      Usuń
    3. Święte słowa! Dzięki :D

      Usuń
  4. Natychmiast staje mi przed oczami moja była wieś i tamtejszy stosunek ludzi do zwierząt i nóż w kieszeni mi się otwiera. Tobi musi hulać na fb.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jest całkiem nieźle. Psy, które tu widuję, biegają zwykle luzem po obejściu i są odkarmione, zadbane.
      Może bez obroży z diamencikami i trochę przykurzone, ale po wiejsku zadbane. A to, że się trafi taki oszołom, to taka nasza łyżka dziegciu.

      Usuń
  5. Śliczny jest! Nie jestem na fejsie, ale też popytam :) U nas jest sporo psiaków na łańcuchu, bardzo trudno jest ludziom wytłumaczyć, że to nie w porządku. A najgorsza jest wersja: duży pies na łańcuchu, a mały - maskotka, wolny i dopieszczony. Ale to nie u nas na wsi będziemy pytać o nowy domek dla psiny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niestety częste zjawisko, gdy przejawy "miłości" właściciela zależą od gabarytów psa.
      Będę wdzięczna za pomoc w szukaniu domu, bo pies jest naprawdę fajny.

      Usuń
  6. udostępniłam na fb, fajny misiek

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo kochany ten Tobi. My mamy dwie staruszki -suczki i nie ręczyłabym za siebie jakby jakiś sąsiad walił w nie kamieniami oblewał wodą itd. W sumie już dawno zadzwoniłabym do odpowiednich służb by zrobili porządek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wsi to nie jest takie proste, jeśli trzeba potem żyć długie lata z sąsiadem przez płot. Zwłaszcza osoby samotne, starsze obawiają się nieprzyjemności, może zemsty, bo przecież policja nie da im całodobowej ochrony.
      Instynkt samozachowawczy podpowiada, żeby nie iść z takim na otwartą wojnę. I ja się temu nie dziwie. Samotna schorowana osoba po prostu nie ma na to siły.

      Usuń
    2. I to jest smutne... że człowiek człowiekowi i to starszemu - nóż w plecy by włożył.

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. I nadal brak chętnych... :(
      Przywieźć Ci go?

      Usuń
    2. Jestem po poważnych rozmowach z rodziną. Zdecydowana odmowa. Bardzo zdecydowana... :-(

      Usuń
  9. Jaki fajny smok! Oby znalazl co mu sie nalezy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diable, oby. Bo na razie ciiiiiiiiiiiiiiiiisza i nikt się o niego nie pyta :(
      A to naprawdę cudowny pies.

      Usuń
  10. No tak - każdy dom ma swoje futrzarze granice - moje koty nie znosiły psów :) ale owczarek niemiecki ich wyleczył z fobii. Daj znać jak Czarne Smoczysko znajdzie koty do obłaskawiania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie cisza, jak makiem posiał. Nikt nie dzwoni, nikt nie pyta... a to naprawdę wspaniały pies!

      Usuń
    2. W ogóle teraz masakra jest, u każdego weta w moim mieście minimum 5 kociakow gotowych do adopcji, co rusz info ze znaleziony porzucony pies,..

      Usuń
  11. Ja gdzies przespałam info o Mambie. :( JAkoś strasznie smutno ostatnio wszędzie, u Przemka Morfeusz odszedł, u Gosianki Balbinka,,, Świat się końćzy :(
    A oni wierzę, że biegają razem po łąkach... I patrzą na nas tylko, jak na głupich wyjących w poduszkę - bo powinniśmy się zająć nową biedą a nie rozpamiętywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, a u Tabasi (Blog w zasadzie ogrodowy) odszedł Laluś :(
      No szlag by to trafił! :(((((((((
      Zostałam się bez czarnego kota! Rozumiesz! BEZ! CZARNEGO! A nie mogę się dokocić, bo to wbrew zdrowemu rozsądkowi - wiesz ile tego u mnie jest. Ale czarnego nie ma...

      Usuń
    2. Tu kurczę a może jednak? Czarny kot być musi bo magiczny jest.
      Ja wiem ze u mnie jeszcze 7. Ale kurczę, Moja Polowa wie od Wet ze w ostatnia noc jak Amber tam był okcila sie kotka. No i jak ja mam być twarda przy takiej wieści kiedy mi mówi, ze to może jakiś znak...

      Usuń
    3. U mnie jest 5 domowych i 3 do 5 dochodzących. No nie. Najnormalniej w świecie mnie nie stać na więcej zwierząt.

      Usuń
    4. Nie wiem, czy to nie przeczy zdrowemu rozsądkowi, ale jak Busio tam był to kotka się okocila ktora nie wiem czy nie wiedzieli ze w ciazy czy cos ale do sterylizacji wyłapana. I wlasnie dostalam telefon, zebysmy poszli zobaczyc... Bo to znak jakiś...

      Usuń
    5. PsiewSwetrze,
      ...... do Gosianki wróciła z adopcji czarna Henia.
      Wyobrażasz to sobie? Wróciła z adopcji!
      Resztę wykoncypuj sobie sama! :-)


      Na Tobiego próbowałam namówić znajomą, która miała kiedyś czarnego labradora, ale niestety odmówiła
      (ma teraz poważne kłopoty zdrowotne).

      Usuń
    6. Tez o Tobie pomyslalam, jak zobaczylam na facebooku wiesc, ze czarny kotek wrocil z adopji i ludzie zawiedli... Ehh... Jak mozna tak zawiesc kotka?

      Usuń