Szanowne PT Czytelniczki,
wyobraźcie sobie, że oto stoicie na środku sklepu z butami, dajmy na to Manolo Blahnika lub innej pożądanej marki. Wyobraźcie sobie TO uczucie!
Wyobraźcie sobie pełne zachwytu buźki swoich dzieciątek, gdy stoją jak zahipnotyzowane na środku sklepu z klockami/żelkami/akcesoriami dla księżniczek/................... (niepotrzebne skreślić lub/i w miejsce kropek wstawić brakujące wyrazy). A teraz na własny użytek wytypujcie sklepy, w których mężczyzna jeden z drugim też będzie cielęcym i pełnym zachwytu wzrokiem wodził po półkach. Niekoniecznie jest to seksszop ;)
Zeszłam na psy, obrosłam kotami, mam szafy pełne ulubionych swetrów hmmm... zobaczymy, co będzie dalej :)
Ulubione strony
▼
czwartek, 24 września 2015
środa, 16 września 2015
Szkoła
Wczoraj byłam na pierwszej w tym roku wywiadówce w nowej szkole Tofika.
I straszno i śmieszno. Niby człowiek wie o różnych zagrożeniach, o życiu młodzieży w ogóle i szczególe, a jednak nie wie.
I straszno i śmieszno. Niby człowiek wie o różnych zagrożeniach, o życiu młodzieży w ogóle i szczególe, a jednak nie wie.
środa, 9 września 2015
Sałatki poniekąd farncuskie
Na jednej z półek kuchennych, obok dzieł cennych i wiekopomnych, siedzi rozparty opasły zeszyt. Zeszyt oprawny w prawdziwą historyczną skajkę-niepękajkę, która odeszła do lamusa wraz z tekturowymi walizkami, oranżadą w woreczkach, bibovitem i napojami z saturatora. Kajet dostałam jako souvenir z byłego Związku Zdradzieckiego. Solidny papier, twarda oprawa, na froncie i grzbiecie wytłoczony i wyzłocony napis głosi, że jest to Kniga dla zapisi kulinarnow rieceptow. Lata całe zeszyt się zapełniał i puchł od dołączanych doń kartek. Czasami odkrywam w nim na nowo różne przepisy i wraz ze smakami wracają wspomnienia różne, miłe :)
W owym radzieckim kajecie - pardon - tietradzie, znajdują się dwa przepisy o wdzięcznym tytule Sałatka francuska - światowe takie. Jeden dostałam od koleżanki jeszcze na studiach (czyli dawno), drugi był "od zawsze" w naszym rodzinnym domu i chyba ma coś wspólnego z Irenką Gumowską :)
Nie wiem, która z sałatek jest bardziej francuska, o ile którakolwiek ma z Francją cokolwiek wspólnego, ale ponieważ obie są pyszne i na czasie, no to przepisy wrzucam.
W owym radzieckim kajecie - pardon - tietradzie, znajdują się dwa przepisy o wdzięcznym tytule Sałatka francuska - światowe takie. Jeden dostałam od koleżanki jeszcze na studiach (czyli dawno), drugi był "od zawsze" w naszym rodzinnym domu i chyba ma coś wspólnego z Irenką Gumowską :)
Nie wiem, która z sałatek jest bardziej francuska, o ile którakolwiek ma z Francją cokolwiek wspólnego, ale ponieważ obie są pyszne i na czasie, no to przepisy wrzucam.
wtorek, 8 września 2015
Ciociowe ogórki :)
Zaległości mam blogowe ostatnimi czasy i wyrzuty sumienia w sferze kulinarnej względem PT Czytelników. Zgromadziłam już niezły zapasik fajnych, prostych i sprawdzonych przepisów na pyszności różne. Przepisami owymi planowałam się już dawno podzielić i zawsze coś mi było wbrew, czyli się nie składało.
Kajam się zatem i nadrabiam zaległości, zmobilizowana dwoma postami Buby z przepisami sałatek >>> TU <<< i >>> TU <<<. Bo niby Buba nie umie i nie lubi gotować, a jak już zamieści przepis to dobry. To znaczy na dania takie, jak lubię ja i moje lenistwo - proste, błyskawiczne i smaczne. A ja wybitnie nie lubię się męczyć (wspominałam już, że jestem koncertowym leniem?).
Dlatego cenię sobie NIESKOMPLIKOWANE przepisy. Tak proste, że gorący kubek wydaje się przy nich kulinarnym misterium.
Kajam się zatem i nadrabiam zaległości, zmobilizowana dwoma postami Buby z przepisami sałatek >>> TU <<< i >>> TU <<<. Bo niby Buba nie umie i nie lubi gotować, a jak już zamieści przepis to dobry. To znaczy na dania takie, jak lubię ja i moje lenistwo - proste, błyskawiczne i smaczne. A ja wybitnie nie lubię się męczyć (wspominałam już, że jestem koncertowym leniem?).
Dlatego cenię sobie NIESKOMPLIKOWANE przepisy. Tak proste, że gorący kubek wydaje się przy nich kulinarnym misterium.
środa, 2 września 2015
Skorupy moje ukochane
To, że skorupy wszelkiej maści kocham wielką, szaloną miłością, PT Czytelnicy wiedzą od dawna.
Nałóg, jak nałóg - każdy jakiś ma.
Dzisiaj serce mi zmiękło (nie wiem czemu - może z powodu niskiego ciśnienia, może się po prostu starzeję - bo zwykle mi się nie zdarza) i postanowiłam podzielić się skorupami wirtualnymi.
Oczywiście z góry serdecznie przepraszam za niedoskonałe zdjęcia, ale ponieważ jestem absolutnie zarąbista w tak wielu dziedzinach życia, to nie mogę być również świetnym fotografem - żeby innych nie wprawiać w kompleksy.
Primo po pierwsze: odkryłam jakiś czas temu bloga Skrzatki, o TU odkryłam, i sobie nań włażę oczy napaść. Bo Skrzatka siedzi i skrzacimi łapkami tak sobie lepi... a potem bezwstydnie wrzuca zdjęcia na bloga, żeby ludzi o niskich pobudkach (czyli mnie) zazdrość zżerała. Via Skrzatka można wleźć w więcej fajnych miejsc - a to wciąga, więc jak nie potraficie się opanować w buszowaniu po fajnych miejscach (ja nie potrafię), to przed odpaleniem linku zróbcie sobie choć herbaty.
Primo po drugie: odkryłam na użytek własny (ale i cudzy) anielskie zagłębie w Wieruszowie - dokładniej Zakład Aktywności Zawodowej, Stowarzyszenie Integracyjne "Klub Otwartych Serc" w Wieruszowie. >>> O TUTAJ TRZA KLIKNĄĆ <<<
Wlazłam ci ja kiedyś na olx i tak, ni z gruchy ni z pietruchy, wyskoczyła mi przed oczy śliczna czerwona paterka. Za paterką wychynął anioł i pooooooooooooszło! Tym bardziej, że ceny są więcej niż przystępne.
Zamówiłam trochę tego na próbę, bo była akurat komasacja imienin i innych kataklizmów była. Ładnie te skorupki na zdjęciach wyglądały, tylko brak było w opisie wymiarów. Przeliczyłam orientacyjnie z proporcji wymiar do ceny i doszłam do wniosku, że nie będzie to pewnie zbyt okazałe. Zamówiłam tedy w półhurcie.
Jakże się myliłam, a jakże kurier mnie znienawidził!
Nałóg, jak nałóg - każdy jakiś ma.
Dzisiaj serce mi zmiękło (nie wiem czemu - może z powodu niskiego ciśnienia, może się po prostu starzeję - bo zwykle mi się nie zdarza) i postanowiłam podzielić się skorupami wirtualnymi.
Oczywiście z góry serdecznie przepraszam za niedoskonałe zdjęcia, ale ponieważ jestem absolutnie zarąbista w tak wielu dziedzinach życia, to nie mogę być również świetnym fotografem - żeby innych nie wprawiać w kompleksy.
Primo po pierwsze: odkryłam jakiś czas temu bloga Skrzatki, o TU odkryłam, i sobie nań włażę oczy napaść. Bo Skrzatka siedzi i skrzacimi łapkami tak sobie lepi... a potem bezwstydnie wrzuca zdjęcia na bloga, żeby ludzi o niskich pobudkach (czyli mnie) zazdrość zżerała. Via Skrzatka można wleźć w więcej fajnych miejsc - a to wciąga, więc jak nie potraficie się opanować w buszowaniu po fajnych miejscach (ja nie potrafię), to przed odpaleniem linku zróbcie sobie choć herbaty.
Primo po drugie: odkryłam na użytek własny (ale i cudzy) anielskie zagłębie w Wieruszowie - dokładniej Zakład Aktywności Zawodowej, Stowarzyszenie Integracyjne "Klub Otwartych Serc" w Wieruszowie. >>> O TUTAJ TRZA KLIKNĄĆ <<<
Wlazłam ci ja kiedyś na olx i tak, ni z gruchy ni z pietruchy, wyskoczyła mi przed oczy śliczna czerwona paterka. Za paterką wychynął anioł i pooooooooooooszło! Tym bardziej, że ceny są więcej niż przystępne.
Zamówiłam trochę tego na próbę, bo była akurat komasacja imienin i innych kataklizmów była. Ładnie te skorupki na zdjęciach wyglądały, tylko brak było w opisie wymiarów. Przeliczyłam orientacyjnie z proporcji wymiar do ceny i doszłam do wniosku, że nie będzie to pewnie zbyt okazałe. Zamówiłam tedy w półhurcie.
Jakże się myliłam, a jakże kurier mnie znienawidził!