sobota, 16 marca 2019

Doczekałam się!

Post będzie w zasadzie o niczym konkretnym, ale takie są najlepsze.

O tym, że się doczekałam po latach muszę, po prostu MUSZĘ napisać.

Ano doczekałam się, że mężczyźni się o mnie biją!
Teraz! Gdy mam lat... (pomińmy tę przykrą kwestię), no po prostu mam więcej lat niż miałam ich 20 kilogramów temu.
Wtedy się o mnie nie bili, choć kilogramów miałam zdecydowanie mniej, poza tym miałam wąską kibić i nogi od bioder do samiutenieńkiej ziemi. (Nieoceniona Kasia twierdzi, że wtedy nie było się o co bić, a teraz jest mnie więcej, to jakbym zyskała)
I nie, żeby w grę wchodził jakiś bliżej nieokreślony afekt, czy inny romantyczny poryw serca, nie!
Sypialnianie jestem pożądana i sypialnianie się o mnie piorą, lejąc się na odlew po pyskach.
Pisząc, że biją się o mnie sypialnianie, mam dosłownie na myśli, że akcja dzieje się w sypialni mej, a nawet, że dzieje się wprost w mym łóżku.
Mało tego!
W tymże łóżku jestem obecna w czasie tych miłosnych sparingów, a nawet zdarza mi się czynnie brać w nich udział - choć raczej wbrew mej woli.



Otóż Rzępol próbuje mnie zawłaszczyć i sypia ze mną, a w zasadzie na mej poduszce nad moją głową. W sensie, że robi mi za szlafmycę. Przy czym mruczy i czasem ugniata łapami (zdzierając skalp). Z kolei Tusiek sypia na mnie wprost. Jeśli śpię na brzuchu, to wali mi się na plecy i ugniata łapami (czasem nieosłonięte partie karku), jeśli zaś przewrócę się na wznak, niczym nocna mara przygniata mi mostek, ze skutecznością garoty ograniczając mi ruchy oddechowe. Oczywiście mruczy i ugniata łapami (czasami nieosłonięte partie szyi, niebezpiecznie blisko aorty).
Nie to, że ja kocurom pozwalam na takie bezeceństwa świadomie! Wyczekają moment około 3.00- 4.00 rano, gdy po powrocie z łowów, zbierze im się na czułości i z jakiegoś powodu myślą, że ja też zachwycona będę.
Otóż nie będę. W zasadzie nie jestem.
Problem zaczyna się, kiedy z jakiegoś powodu uznają, że jeden drugiemu wchodzi w paradę. Wtedy biorą się ostro za krawaty z wszystkimi filmowymi efektami specjalnymi. Jest głośno i gwałtownie, a łapy z wyciągniętymi pazurami tną powietrze i wszystko, co napotkają na drodze.
Dzieje się to dokładnie nad moją twarzą. Wtedy nie ma to tamto, ale muszę wziąć udział i zabrać głos. Głosu dobywam z głębi trzewi niczym siła nieczysta z piekielnych czeluści, co jednak nie robi większego wrażenia na adwersarzach. Fizycznie wzięcie udziału jest trudne, gdyż muszę wydobyć ręce spod kołdry, a przygniata mnie 6 kilo Tuśka, a głowę mą miażdży 6 kilo Rzępola.

Zdjęcie poglądowe, gdzie Mężczyzna robi za modela. Dodatkową zmienną w układzie jest tutaj Pyza, dla której Mężczyzna jest wielką, życiową miłością. W moim przypadku bywa to dzika i gwałtowna Sprzączka.





Ponieważ Sprzączka jest na moim łóżku wspólnym wrogiem kocurów, to ostatnio futrzaki zmieniły taktykę. Obecnie przepychają się bez scen batalistycznych jednak w bezpośrednim sąsiedztwie mojej twarzy. Taką mają zabawę, który przepchnie się bliżej i usiądzie swoją ciężką futrzaną pupą na WSZYSTKICH na raz otworach, służących mi do oddychania.
Co prawda oddaliło się niebezpieczeństwo pocięcia mi twarzy we śnie i wydrapania oczu, ale plucie futrem, którego znaczna większość zostaje mi w ustach i nosie, gdy już rozbudzona zepchnę z siebie kota, też nie należy do przyjemności. Jednak, gdy ręce nadal mam spętane kołdrą, ugryzienie futrzanego fałdu tłuszczu, który ściśle mnie knebluje, jest najskuteczniejszą formą obrony.

Z innej bajki:
Poszalałam zakupowo, bo mnie Tabaaza na manowce sprowadziła i nabyłam meduzę:




Nabyłam również w zooplusie z własnej inicjatywy poidło dla kotów.




Na zakup zdecydowałam się, gdy kolejny raz mycie naczyń było lawirowaniem talerzami między kotami, spragnionymi wody bieżącej, gdyż stojąca - konkretnie w misce - jest passe.

Początkowo rozważałam zakup mniejszej wersji poidła, ale wchodzi do niego tylko 1,5 litra wody (maksymalna pojemność pojemnika na wodę, a przecież nie napełnia się tego po brzegi i jeszcze pompka musi być zakryta, bo inaczej się spali, a koty zasysają płyn z prędkością światła), a do większego 3 litry, co przy dziesięciu kotach ma kolosalne znaczenie.

Koty odniosły się do nowego nabytku nieufnie ale z dużą ciekawością. Zaczęło się oczywiście od moczenia łap i stawania na brzegu pojemnika - i znowu się okazało, że wybór większego poidła, które jest cięższe i przez to stabilniejsze, był ze wszech miar właściwy. Jednak 3 litry wody kontra 6 kilo Rzępola dało radę.

Po wymoczeniu odnóży przyszedł czas na degustację bezpośrednią. Obecnie do poidła ustawiają się kolejki. Dzisiaj na przykład chłeptał sobie Kapsel, Jupi przyszła, popatrzyła i czekała nieopodal, aż Kapsli skończy. Przylazł Rzępol i niecierpliwie próbował się wkręcić na krzywy pysk, co oburzyło zarówno Kapsla, jak i Jupi. Oczywiście skończyło się awanturą i łapoczynami.







 Na chwilę przed awanturą:



A Rzępol się dopchał.



I tak co dzień. Od kiedy strzeliła nam dycha.

Oprócz kocich spraw zaczynamy ogrodowo. Posadziłam dwa krzaczki forsycji, przesadziłam azalie, które tkwiły ledwo żywe na południowym tyrawniku, niczym na patelni, a od jutra zaczynamy walkę z ćmą bukszpanową, bo i do nas się to paskudztwo dowlekło.

O, a takie cudeńka kwitną:





Na koniec jeszcze słów kilka w temacie finansowym.

Otóż potrzebujących jest bardzo wielu. Chore dzieci, chore zaniedbane zwierzęta, ale są też osoby starsze.

Starość fajna nie jest (tak mówią; jeszcze nie wiem; może doczekam), samotna starość jest paskudna, bo samotność jest paskudna, ale starość, samotność i walka z chorobą nowotworową w pakiecie jest czymś wyjątkowo przygnębiającym.

O >>> TU <<<< Kochani. Przykre jest, że choć zbiórka trwa niemal rok, to nawet 10% potrzebnej kwoty nie ma. Jeśli komuś potrzeba dodatkowej motywacji, to przypominam, że okres Wielkiego Postu, wielkopostna jałmużna i "coście uczynili tym braciom moim najmniejszym" jest dobrym powodem do pomagania.
U Lisa też można sypnąć groszem dla potrzebującej respiratora Dagmary, o tędy proszę.

Na zachętę cieszmy się każdym człowiekiem, którego mamy obok siebie (nawet, jak nas tak wkurza, że mamy ochotę delikwenta udusić), który chce z nami rozmawiać i poświęcić nam trochę swojego czasu, bo to oznacza, że nie jesteśmy samotni; cieszmy się za wysokim cholesterolem i skaczącym ciśnieniem, bo nie są to choroby śmiertelne i jak nam się nie pogorszy, to nam będzie ciężko umrzeć.
A jeśli jeszcze to nie jest dla Was powód do radości i pomagania tym, którzy bardziej tego potrzebują niż my, to obejrzyjcie TO:



 Dla mnie PIĘKNE!

Na koniec wszystkim pomagającym buziak od Groszki:


A dla wszystkich fanów zdjątka kotecków. Dzisiaj wystąpią Groszka i Rzępol.



















A tak Rzępolek kocha pańcię swoje jedyne ukochane, że gdziekolwiek pańcia rano przystanie w swoim przydługim szlafroczku, tam Rzępolek wlezie jej pod nogi.



Zwrot na pięcie i znowu pod szlafrok:



Oczywiście nie omijają nas zdrowotne dołki. Zdałam sobie sprawę, że przed każdą wizytą żongluję książeczkami zdrowia, które trzymam w dużej szarej kopercie, żeby wydobyć te, które muszę zabrać ze sobą do weta. Państwo też tak macie? :)))))



Apdejcik z najlepszymi życzeniami dla Beatki i jej kociego wnusia :)))))


55 komentarzy:

  1. Ja mam tylko dwie sztuki, ale to baby i tez wciaz walcza ze soba. Slychac ino kwik zakonczony takim prawie lwim porykiem, po czym nastepuje tupot i tetent. Wlasciwie na tym sie konczy, bo dziewczyny poprzestaja na straszeniu sie wzajemnie, walczyc raczej nie chca. No i najwazniejsze, nie robia tego u mnie w lozku. Cale szczescie, ze kiedy Toya na nim lezy, koty trzymaja sie z daleka, choc ona pewnie nie mialaby obiekcji spac razem z kotami.
    Mam tylko trzy ksiazeczki zdrowia, a tez zawsze szukam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baby jak się na siebie zawezmo, to nie ma zmiłuj! Miałam trzy psy Foxa, Bazyla i Pixla - samce, niekastrowane i była miłość, spokój, hierarchia, sztama i w ogóle super było. Po ich odejściu tandem Kreska - Pyza wiecznie ma za złe, ech... No ale zawsze trzech chłopa łatwiej się dogada niż dwie baby. Bo poza moim wyrkiem Tusiek z Rzępolem żyją w zgodzie. Z Kapslem i Klopsem też. A w światku kocich bab wiecznie kipi.

      Usuń
  2. Nieno, książeczki wyglądają imponująco, jakoś tak bardziej gęsto niż same koty:)))
    Moje dwa też się czasem naparzają na moim jestestwie. A sypiają tamże regularnie (+Wałek), tak że nie zaimponowałaś mi wogle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są tu też książeczki psie. Faktem jest, że dopiero książeczki w kupie dają obraz zagęszczenia, bo zwierzęciarnia na tej powierzchni domu i ogrodu jakoś się wkomponowuje i nie robi wrażenia :)
      U mnie w łóżku jest jeszcze Kreska, ale pod kołdrą, więc bierze udział, jak jakiś kot po niej depcze, poza tym Jojo i Sprzączka, która się pcha do czułości z obydwoma kocurami - wtedy robi się, że tak to ujmę, zamaszyście ;))))

      Usuń
  3. Nie no Rzepol piękny! Taki Amberkowy! Taki Lunkowy! ❤️❤️❤️❤️
    Coś jest w tych czarnobialych kotach! Luna mi rozstawia towarzystwo tak, ze zamówiłam obroże Vetscription (najlepsza z dostępnych) i zanim ona przyjdzie robie jej izolacje jeszcze raz. Bojownik jeden! Amber tez był taki drań przecież. Ale tym razem mam mniej cierpliwości i chce obroża się wspomóc. 50zł, ale moja psyche spokojniejsza.
    Nad tym poidlem medutuje od jakiegoś czasu. Bo one i tak wylizuja wanne i zlew, a nawet porzucona herbate... I boję się, ze wydam majątek, a one i tak pójdą do zlewu i wanny i innych pomyi... Dobrze że z kibla nie ma chętnych pic.
    Życie z dycha nudne nie jest :)
    mój wet ma w kompie dane, książeczki leżą od czasów szczepień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też długo się nosiłam z zakupem poidła, bo jednak wyskoczyć z dziewięciu dych (+ zapasowy filtr i jeszcze kiedyś będę musiała zakupić zapasową pompkę) to bolało, oj bolało, ale korzystają z poidła chętnie. Pozostało kilku miskowych tradycjonalistów - np. Tusiek, Łazanka i Bura, Jupi i Rzępol są zagorzałymi fanami poidła, a reszta pije jak im w duszy zagra - raz z poidła, raz z michy.
      Nasz wet też ma wszystko w kompie, ale ja dla porządku i własnej informacji chcę mieć wszystko wpisane w książeczki.

      Usuń
  4. A może by tak większe łóżko?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaa Lisu, żeby się całe, calusieńkie bestiarium zmieściło ;)))))

      Usuń
  5. Meduza :-) Twój maż pomyślał jak ja :-) Ale Taba mi wytłumaczyła.
    Moja mama miała kota, który spał na maminej głowie. Ciężki był jak cholera, z 10 kg ważył. Nie wiem jak mama z nim spała, ale spała w takiej czapce ;-) A ty jeszcze dodatkowo masz na klacie. Podziwiam :-) I jeszcze się kłócą wariaty.
    Moja siostra miała takie poidło, ale jej kotki po miesiącu zrezygnowały i wróciły do starego dzbanka z wodą do kwiatów. Niewdzięcznice :-) Wiać przestało, wiosna jest ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Ula miała odpasionego koteczka, 11 kilogramów. Leżała kiedyś na kanapie na brzuchu, oglądając telewizję, gdy bawiące się koteczki zaczęły się ganiać po oparciu wersalki i ten odkarmiony zeskoczył jej na plecy - miała dwa żebra złamane ;)
      Woga z glonami jest the best. Pewnie latem moje też się przerzucą na zaglonioną wodę z oczka lub deszczówkę z misek na dworze, ale zimą wrócą do poidła.
      Wiosna piękna radosna! Idę grzebać w ziemi!

      Usuń
  6. Moje kotki na szczęście zgodnie śpią nad moja głową na swoich poduszkach a właściwie to powinnam szczerze przyznać , że to ja grzecznie śpię w ich nóżkach....Nad tym poidełkiem tez się zastanawiam, bo Tajga głównie lubi pić wodę z kranu a nie z miseczki,rano o kran robi niezłe awantury, zęba jednego nie można umyć ....hmmm to może jak jej będzie ciurlć z poidełka to odfranzoli się od kranu....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli grzecznie śpisz w nogach kociego wyrka. Tak też można ;)))))
      Dla jednej sztuki spróbuje - jeśli się zdecydujesz - ten mniejszy, tańszy. Powinno zaskoczyć. U nas nawet Rzępol potrafi pilnować poidła i zawłaszczać, ale po ok 20 minutach mu się nudzi ;)

      Usuń
  7. Meduza szklana i kicory cudne :D
    Ilość książeczek imponująca, u nas tylko 3 ...
    Na głowę to u mnie tylko Mikesz się ładuje i też często ugniata mój skalp ;-)))
    A na chłopa pakują się wszystkie trzy koty , tyle że nie na głowę ...;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mojego Mężczyznę ładują się wszystkie kocury, jak tylko gdzieś przysiędzie. Gorzej, że Rzępol zarówno u Mężczyzny, jak i u Tofika wywołuje alergię. Tofik się zasmarkuje, a Mężczyzna ma całe dłonie piekące i czerwone, jak tylko zwierzaka pogłaszcze :(

      Usuń
    2. Współczuję :(
      Inne koty ich nie uczulają ?

      Usuń
    3. Jak fruwa za dużo sierści to Tofik się przydusza, ale dopiero Rzępol dał obu w kość.
      Jak Tofik był mały, to musiałam w środku nocy wyjeżdżać od koleżanki, która miała syjama, bo mi się dziecko dusiło. Zauważyłam,że jakoś rasowe gorzej są tolerowane niż zwykłe burasy, a Rzępolek ma kształt pyszczka i rodzaj futerka podobny do jakiegoś brytolka - pewnie setna woda po kisielu, ale to wystarczy.

      Usuń
    4. To u nas takie brytkowe futro i kształty ma Mikesz ...

      Usuń
    5. Przyjrzałam się Mikeszowi na zdjęciach i porównałam z Rzępolem i faktycznie. Ten sam łeb okrągły jak pingpong, płaska, pyzata gębusia, skośne oczyska prawie na płasko osadzone nad noskiem; nie tak jak u Twojego Gucia, czy mojego Tuśka, wysunięta smukła kufka i oczy osadzone lekko po bokach a nie na płasko z przodu. No i to futro grube, proste, sterczące włosy i puchaty ogon. Widać któraś babcia czarnuchów się zapatrzyła na brytolka.

      Usuń
    6. Pięknie to opisałaś :D

      Usuń
  8. Podobno im człowiek starszy tym w sypialni coraz bardziej nudą wieje - u ciebie widzę dzieje się dużo. ;)
    Nasz kot (jeden) ma do picia małą miseczkę, ale pies ją po prostu uwielbia. Jest to miseczka, którą kupiłam jak zajmowałam się mikro psem rasy chiuaua. Moja psina to golden, ale ona po prostu kocha tę mini miseczkę i co naleję kotu wody to pies wypija, rozlewając po podłodze, bo przecież jęzor się jej ledwie mieści. Ale nie ma bata, to jest silniejsze od niej.
    Ta meduza trochę mnie przeraziła, bo wygląda jakby kto żywą zamknął na wieczność w szklanej kuli, mam nadzieję, że twoja jest caluteńka ze szkła. A zdjęcie wiosennych kwiatów piękne, znaczy się Wiosna, panie sierżancie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze koty miały w nosie "kocie" miseczki i żłopały z dużej psiej. Zawsze jest tak, że z cudzego lepiej smakuje, a może Twoja psina czuje się po prostu taka mala kobietka ;)
      Meduza po całości szklana. Chłop mi też wyrzuty robił, że żywą meduzę w szkle i w ogóle, ale się tylko spytałam kulturalnie, czy zna gatunek meduzy, który by wytrzymał temperaturę płynnego szkła i jeszcze był uprzejmy w tym ciekłym szkle tak zgrabnie łapki udrapować ;)

      Usuń
    2. Taa... to już wiecie wszystko w temacie nocnych napadów kociego zwierza w wydaniu samczym. Co do uczuleń - ma uczulenie to deptać po niej lub po nim mocniej, może mu przejdzie! Taka metoda terapeutyczna z lubością stosowana przez kocyndry. :-/ Kocią bibliotekę obejrzałam z należnym podziwem, z przyjemnością wgapiałam się tyż jak to Groszka wypiękniała. Na Rzępolu zawiesiłam ślepie śledząc podobieństwa z wiadomym osobnikiem ( niestety znalazłam, znam takie spojrzenia, świetnie wiem co one zwiastują - niby jest przymilność po całości a za skórą diablisko z ukończonym kursem mistrzowskim pieklenia się ). Dobrze że Tusiek ma charakter Laliego, jakaś koegzystencja dzięki słodyczy charakteru łaciatka będzie miała miejsce. Na razie chroń twarz!;-)
      Co do cieszenia się staruszkami to wczoraj mało nie utłukłam Małgoś - Sąsiadki, odkryłam jej tajny składzik cukrzyka a tam ciasteczka pod tytułem Delicje i Nutella! Broniła własną pierwsią i skrzeczała że ma dziewięćdziesiątkę i Nutella jej się należy bo jak nie teraz to kiedy? Ja grzmiałam o chorobie cukrzycowej nerek, koty skakały wokół i usiłowały zainteresować nas obie sobą. Działo się! Został zawarty kompromis - ciacha przeliczone a na słoiku z tą cholerną Nutellą jest zaznaczenie markerem, ja chrypię a Małgoś kwitnie. Kto tu kogo przetrzyma? Jedno co dobre że już wiem że to nie glukometr popsuty tylko po prostu mła się wyników nie podawało po tym nielegalu ( na szczęście w znośnych okolicach, tragedii nie ma ). No i Małgoś cóś spokorniała, wie że ma za uszami jak u słonia afrykańskiego. Dziś z kawą koło mnie chodziła, udawałam niedostępną.;-)

      Usuń
    3. Aha, nadmieniam że jest to druga duża Nutella która naszłam w tym roku zamaskowaną w szafce z mąką i ryżem!!!

      Usuń
    4. Z Rzępolem nie jest tak źle, bo mu już nieźle testosteron odparował, a z Tuśkiem mają wspólnego wroga - Lejdiego (kocur o imieniu Lady - dasz wiarę?), który jest nienormalny i agresywny do wszystkiego zwierza. Ale chłopaki mu się nie dajo.
      Podziw dla kociej biblioteki mi siada, jak sobie pomyślę o zabezpieczeniu stada przed kleszczami - a są już u nas i to wielkie jak woły, jakieś inne niż dotychczas - oraz "zrobieniu zębów" Łazance i Sprzączce, ech...
      Z zakupem poidła nosiłam się 3 miesiące z przyczyn wiadomych.
      Małgoś jest niepoprawnie niesamowita! Powiadasz druga duża Nutella w tym roku?! A to dopiero połowa marca... No no. Ma kobiecina zdrowie, bo mnie cukier uszami tryska na samą myśl. No nie, nie dałabym rady zmóc. Podejrzewam, że jeden słoik męczyłabym z rok, jak nie lepiej. Że też ona sama nie skrystalizuje od tego cukru...

      Usuń
    5. W razie co to ja apeluję- zbiórkę na sprzety czy to obroże czy coś w razie czego albo Skarpeta Gosianki na pewno wspomoże - w końcu tyle misiów to nie przelewki - a ja obiecuje udostępnić gdzie się da.
      Tez nie mogę Nutelli za słodkie to dla.mnie bleee

      Usuń
  9. Hej:),imponujące te Twoje zwierzaki. Teorię mam taką - kotecki uważają - i słusznie poniekąd - że skoro wyprowadziły Cie z mieszkanka do rezydencji, to teraz czas na odrobine wdzięczności;) Uwielbiam Cię czytać:)
    A Pani Stasi trzeba pomóc, zaraz się za to zabieram. Przecież się Jej strasznie przykro zrobi, że sie nie uzbierało prawie nic, żeby pomóc...
    Buziaki, myśl już o kawce jakiejś wspólnej, wiosennej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki, bo w sprawie pani Stasi zastój straszny. Trzeba by jakiś ruch w interesie zrobić, może być i fejsbukowy. Patrz, jak ładnie się z Michałem udało! Widziałaś aktualizację? Szpik się regeneruje tylko dokucza mu straszny ból jelit - jest na oddziale leczenia bólu, ale żyje i walka trwa. Dzisiaj na Gorzkich Żalach myślałam o jego Mamie, co ta biedna kobieta musi przechodzić.
      Myśleć mogę, ale dopiero po Wielkanocy się obgonię z robotą na tyle, żeby móc kawę spokojnie wypić. Teraz nawet weekendy pracuję - np. przyszłą niedzielę mam 10 godzin lekcyjnych i powiem szczerze, że na płacz mi się zbiera.
      A Ty jak? Żyjesz w tym galopie?
      Buziaki!

      Usuń
    2. Jakoś ciągnę, zaocznych uniknęłam cudem dzieki asertywnej postawie ;) Nie zarobię, ale już trudno. Pewnie, że może być po Wielkanocy. Trzymam kciuki, nie denerwuj sie w tej robocie, chociaż tyle:* Buziaki

      Usuń
    3. Szczęściara!
      A u pani Stasi nadal zastój :(

      Usuń
    4. Dzisiaj byłam na poczcie i podziałałam, ale tu cudu chyba trzeba :(

      Usuń
    5. Za późno trafiłam na tę zbiórkę :(

      Usuń
  10. Piesu, sto lat do Ciebie nie zaglądałam... Zaktualizowałam więc dane, czyli nowe lokum, nowi rezydenci; się pozmieniało!
    Łóżkowe walki opisałaś bardzo obrazowo, więc wszystko pojęłam w mig, zwłaszcza że ma się przecież jakieś tam doświadczenie w temacie. :]

    Siostra Margo i pan Hołownia przemówili mi, owszem. Teraz tylko żeby nie rozchodzić... ;)

    Pozdro! :)

    A, jeszcze meduza. Co to właściwie jest?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to już naprawdę się doczekałam! JolkaM w mych skromnych progach! ;) Ściskam Cię z całych sił!
      Kochanieńka, ja już prawie dwa lata po przeprowadzce jestem. No dobra, rok i osiem miesięcy. Dobrze, że ja rzadko piszę, to dużo do nadrabiania nie masz ;]
      Siostra Margo i Szymon H. wymiatają! Zwłaszcza podoba mi się wątek o doktoracie z fizyki cieczy ;)
      Poszłam za radą Szymona H. - system mnie pilnuje. Mam taką tajną listę i sukcesywnie wpłacam wedle możliwości, ale staram się żeby kwota była odczuwalna (tzn. dla mnie odczuwalna jest) i idzie wedle pilności spraw (np. daty końca zbiórki), ale nigdy z listy nie wypada bez uiszczenia. Tzn. pani Stasia jest teraz, a po pierwszym Dagmara i jeszcze jedna podobna impreza, bo tam zbiórka trwa jeszcze dwa miesiące. Tak to sobie poukładałam.

      Meduza to szklany przycisk (pocisk) do papieru. Tak to się eufemistycznie nazywa takie ustrojstwo, choć w dobie elektronicznej raczej nikt nie będzie tym przywalał laptopa, czy tabletu ;] Przycisk do papieru zawsze lepiej brzmi niż durnostojka, choć jest to rzeczywista funkcja onego. Meduza jest dowodem na mą słabość charakteru, bo ja muszę mieć takie samo jak Tabaaza i już! (Mam jeszcze turkusową kurę i niebieskiego słonia konewkę i bombkę kota w burach, bo Tabaaza też ma!) Taki mentalny etap wczesnoprzedszkolny czasem ze mnie wyłazi. A poważnie, to ja strasznie wrażliwa na ładne szkło jestem i insze skorupy.

      Usuń
  11. Oj, Piesu, to masz z tymi zwierzami! Rozumiem to, bo mnie przygniataja trzy psie podrzutki od mojej corki... jeszcze tydzien i wyjada, ale mi juz nadojadly :)
    Na domiar zlego pogoda mokra, co oznacza po prostu syf w domu. Ech... moze dozyje latwiejszych dni...
    Meduza sliczna!!! tez zbieram przyciski, ale niskie i sluza mi do tego, co nazwa wskazuje - do przyciskania wykrojow papierowych do materialu w czasie krojenia :)
    Pozdrowenia z deszczowej wsi :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do syfu w domu przywykłam. W trybie ciągłym piach wnosi mi do domu 47 łapek kocich i psich, z 12 grzbietów sypie się sierść i obecnie kleszcze, a 10 potencjalnych winowajców czasami tu i ówdzie zaznaczy teren.
      Ale za to pogoda piękna! :))))
      Pozdrawiamy deszczową wieś!

      Usuń
  12. Moja mama też śpi z kotem jako szlafmycą. Myślałam, że to jakiś ewenement. Powiem jej, co u Ciebie. Niech się cieszy, że szlafmyca przy tym nie walczy pazurami ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szlafmyca za to może czule objąć jej głowę i ugniatać skalp ;] Też doznanie jedyne w swoim rodzaju ;]

      Usuń
  13. Z moją wrodzoną ;/ bezsennością miraż z kotem byłby zabójczy dla stanu umysłu i ciała. Podziwiam wytrwałość, odwagę i samozaparcie Pws we wpuszczanie kociów do spalni. Jak to dobrze z pieskami jest, że człowieka nie ugniatają koło aorty :)Zakupy w zooplusie są rujnujące, też ostatnio zaszalałam, obdarowując kociego wnuczka szeleszczącym tunelem, budką, piszczącymi myszkami, wieżą z kulką, torem ze świecącymi kulkami i taką śmieszną matą na podłogę z pałąkami, do których uwiązane są zabawki - taką jak dla niemowląt :O No cóż, każdy ma takiego wnuczka, na jakiego zasłużył ....

    Uścisków moc ślę i podziwiam Cię Psie w Swetrze !
    Kwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko, cóż rzec. Spójrz w górę, na końcu posta apdejcik specjalnie dla Ciebie ;)

      Usuń
    2. Tak właśnie jest, tylko że ja śladów nie zostawiam :) Mój koci wnuczek słodki jest i milusi, przytulaśny i rezolutny, wesoły i taki jakby psi trochę, czym babcię ujmuje nieustająco :D

      Usuń
  14. Ja znowu nieprzyzwoicie chichrałam zamiast ci współczuć, wybacz! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Pieniądze poszły dla Pani Stasi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Jesteś the best!
      Bo tyle osób wchodziło, czytało, a tylko trzy wpłaty przybyły :(

      Usuń
    2. Nie jestem, oj nie jestem... moja siostra jest super, też wpłaciła i to dużo więcej ode mnie, a wspomaga wielu ludzi. Jutro zrobię dopłatę. Zrezygnuję po prostu z kilku pierdół.

      Usuń
    3. Dziękuję ponownie!
      Ja w tym miesiącu, żebym pękła to już nie mam z czego :(
      W brodę sobie pluję, że tak późno trafiłam na zbiórkę pani Stasi.

      Usuń
    4. Ja też staram się coś gdzieś wrzucić co miesiąc, ale teraz po prostu zły moment - dziecię dobiło swoje lozko. Nie ma to jak kolanem i skokami pozbyć się sprężyn wspierajacych... Ale tak to jest z 8latkami i starymi kanapami tanimi, bo kasy nie było. Ale teraz ma zakaz skokow. Pewnie jeszcze będę tego JYSK przeklinac, ale może nie będzie tak źle.

      Usuń
  16. Nasz Rysiek też zawsze układa się... co ja gadam, uwala się! człowiekowi tyłkiem na twarzy, na szczęście dziewczyny nie są tak namolne, więc przynajmniej nie ma między nimi walki w okolicy oczu, krtani czy aorty.
    Wszystkie koty jakie w życiu miałam olewały miseczki ze świeżą wodą i preferowały picie wody z wanny, zlewu, namoczonego garnka itp, a w lecie z zarośniętego oczka wodnego, toteż nie przyszło by mi do głowy, żeby kupować im jakieś specjalne ustrojstwo do pojenia. W sumie to zdziwiona jestem, że masz takie kulturalne koty, jakaś arystokracja kocia po prostu. Albo może na razie działa ciekawość do nowej zabawki z piciem...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poidło nadal oblegane inie wygląda, żeby miało się znudzić. A stawiałam, że wraz z wiosną i częstszym przebywaniem na dworze poidło popadnie w zapomnienie.
      Z tym piciem jest wszystko, tak jak piszesz. Tylko nerw ciężki mnie szarpał, gdy większość stada moczyła mi łapy w zlewie. Najczęściej chciały wszystkie naraz i to teraz już now! Oczywiście deptały po wszystkim, co w zlewie leżało - obojętnie brudne gary, obierki czy świeżo odcedzony makaron w misce na sitku lub jabłka do szarlotki :(
      Nie mówiąc już o próbie mycia naczyń w tych warunkach. Można powiedzieć, że zakupiłam poidło by móc znowu korzystać ze zlewozmywaka ;]

      Usuń
  17. Bry... :-) z ćmą bukszpanową a raczej z jej żarłocznymi gąsienicami walczę już 2 lata.Dwa razy w roku traktuję je mospilanem.Dokupiłąm jeszcze decis...bo to ja zdecyduje,kiedy i jak chce sie pozbyć bukszpanów.Te zielone paskudztwa patrząc mi w oczy wpierdzialaja kolejne zielone listki bukszpanu.Zobaczymy kto w tym roku polegnie-ja czy gąsienice!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że jeśli gąsienice jednak przetrwają tę eksterminację, to Ty nie opuścisz tego padołu łez! ;)))))
      Nas przyroda atakuje z każdej strony - oprócz ćmy bukszpanowej mamy mrówki. Mam wrażenie, że nawet fundament domu został naruszony, bo ogród cały "się rusza". Mamy mrówki małe rude i duże czarne oraz wszelkie rozmiary i kolory pośrednie. Zagryzły nam czarną porzeczkę, a teraz próbują zagryźć czereśnie i hibiskusa, które posadziliśmy w ubiegłym roku. Cynamon sypię kilogramami (zamówiłam w hurtowni spożywczej w paczkach po pół kilo) i ogród pachnie jak szarlotka, a koty chodzą zrudziałe. Teraz spróbuję z mąką kukurydzianą.

      Usuń
    2. spróbuj z proszkiem do pieczenia. Ostatecznie w centrach ogrodniczych jest taki spec.proszek p/mrówkom.Dałąm im na ostatnią wieczerze i se poszły...
      Pozdro z Krakowa :-)
      Ewa

      Usuń
  18. Czytam sobie to co piszesz i pieje z zachwytu! ale masz latwosc w opisywaniu Twoich przygod i nie przygod...a takie patrzenie na swiat z humorem i dystansem bardzo mi odpowiada!
    Przeczytalam o liczeniu bocianow pana Twego rodziciela, czyta sie fajnie, bo z anegdotami i lekko opisane.
    Niedlugo wymecze post o Twoim slicznym otoczeniu lodygowickim..Sciskam i jeszcze raz dziekuje za cudny dzien!

    OdpowiedzUsuń
  19. Obśmiałam się jak norka! Nasze koty nie są tak ciężkie, ale pamiętam dobrze kocura persa, który miał na imię Pepin Krótki (czyli Pepisiak), bo był mały. Na początku. Potem miał ze 7 kilogramów i uwielbiał układać się w formie etoli na człowieku, co w trakcie prób złapania oddechu w nocy zawsze kojarzyło mi się z "Nocną marą" Füssliego. Zakupy wspaniałe, myślę, że nasza trójka też chciałaby mieć taki bajerek... Pozdrowienia dla męża (mój nie jest tak cierpliwy, u niego miłość=karmienie). Jeśli chodzi o wsparcie dla potrzebujących zawsze to czynię, kiedy mogę, zresztą tutaj inni ludzie nie zaglądają :-) Całuski!

    OdpowiedzUsuń