środa, 13 lipca 2016

Nowa lokatorka

Miało być kulinarnie, bo mam dla Was trzy nowe, fajne przepisy;
Miało być ciekawie - gdzie byłam i co widziałam, żebyście Kochani też mogli, gdyby tak któreś z Was w sezonie urlopowym zbłądziło na Dolny Śląsk.
A będzie o zaskakującym i nieplanowanym wydarzeniu.

Zadzwoniła do mnie Pani Ula (Skarb nie kobieta, która służyła mi nieocenioną pomocą przy łapaniu Jojo), że w jej piwnicy okociła się kotka i dwa maluchy trzeba złapać i znaleźć im dobre domy.

Poszłyśmy do owej piwnicy. Namierzyłyśmy rzeczone kocięta - dwa i jednego kotka nieco starszego.
Dwa maluchy to już takie podrostki, bez mamy, ale wciąż gówniarze. Tak po 6-8 tygodni. Dzikusy kompletne. Próby oswajania i złapania do ręki nie przynosiły efektu.
I specjalnie na takie próby czasu nie było.

Bo w piwnicy

są pchły

WIELKIE JAK SŁONIE,

tłuste jak wieprze,

agresywne jak kobry,

w ilościach jak plaga szarańczy!!!!!!!!!!!!!!!!!!

wtorek, 5 lipca 2016

Kim jest redaktor?

Pomaszerowałam ja sobie do apteki. Jak niemal co miesiąc.
Zaopatrzyć się w moje małe, białe tableteczki, co to ja je muszę codziennie na czczo, i które niestety nie są na moje zszargane nerwy.
Zakupiłam.
I jak co miesiąc miła pani mnie - wzorowemu klientowi - dołożyła gazetkę w gratisie. Modę na zdrowie. Cobym tak całkiem głupia zdrowotnie nie była.



Miłe to, nie powiem.
Zasiadłam ja sobie rano na stołeczku w kuchni, tak w okolicy pierwszego kociego śniadania 5.30, wprowadzałam kofeinę do systemu kawonośnego i przeglądałam.
Lecę tak w stylu bibliotekarskim - po tytułach i wyboldowanych pierwszych akapitach, a jak coś mnie zainteresuje - czytam. Normalka. Temu zwykle służy tytuł i nagłówki, no nie?

Ale - imaginują sobie Państwo - bladym świtem nic mnie nie przygotowało na taki szok i profanację narodowej świętości!
No normalnie kawusią się oplułam, a zwykle nie zachowuję się tak nieobyczajnie.

O, proszszsz:

piątek, 1 lipca 2016

X Muza i akcja w trzeciej minucie

Dzisiaj będzie filmowo.

Pamiętacie, jak pisałam, że moje psie panny w holwódy poszły? O >>>TU<<< pisałam.
No to już można sobie obejrzeć Kreskę i Pyzę w akcji :) Dosłownie.
Należy sobie wejść >>>Tu, o tutaj<<<; kliknąć 64. odcinek "Detektywów w akcji" i przy końcu pierwszej historii (każdy odcinek, to dwie opowiastki) można podziwiać urodę, czar i talent suczy dwóch!
Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale do każdej roli w tym serialu jest casting - nie tylko do psich...

A po drugie - kocice dostały Super Roller.
A dokładnie Catit Design Senses Super Roller, szyna do zabawy, oczywiście z Zooplusa, oczywiście kupowany przez >>>BANER U GOSIANKI<<<
Jak dla nich absolutny hit!
Zmontowałam i miałam smarkule cały dzień z bańki.
Gorzej, że Mężczyzna miał caluteńką noc z bańki ;)
Panny tak uwielbiają zabawkę, że mogą walić łapami w kulki caluteńkie noce, jak Tofik w klawiaturę. Zabawka im się nie nudzi i kilka razy dziennie do niej wracają, choć już mają ją ze trzy tygodnie.
Ale najlepsza jest w tym wszystkim Jojo.
Zwykle zachowuje się jak stara, zacna ciotka, światowa matrona, co to niejedno w życiu widziała (no bo widziała). Leży z miną Sfinksa i obserwuje. Łeb obraca powoli i z namaszczeniem. Powoli zamyka i otwiera żółto zielone ślepia, wzdycha z wyższością i jest ponadto.
Ale i ją kusi zabawa ;)
Zawsze zadziwia mnie jej refleks i zachowania, świadczące o tym, że była kotem dzikim i polującym.
Tak powolna i dostojna na co dzień, zwłaszcza w porównaniu z rozbrykanymi smarkulami, gdy zaczyna się bawić myszą z kocimiętką, lub taką piszczącą, puchatą, białe łapy śmigają tak szybko, że widać tylko smugę, a smarkule wychodzą przy niej na gapowate niezdary.

Zobaczcie sami, co było z Super rollerem. Zwróćcie uwagę, w jaki sposób Jojo będzie próbowała pochwycić piłeczkę - zupełnie inaczej się do tego zabiera niż domowe smarkule.
No i najlepsze - akcja w trzeciej minucie ;)
Zrywaliśmy boki!