W Bolesławcu byłam w tym roku już dwukrotnie.
Pierwszy raz tak na rozgrzewkę, z rodzoną Cioteczką Aneczką pojechałyśmy w maju na bobrowanie po sklepach firmowych. Sklepy są w jednym ciągu przy ulicy Kościuszki 24B (polecam sprawdzić na Google Maps). Dokładnie sześć sklepów (siódmy był zamknięty) naprzeciw fabryki Ceramiki Artystycznej Spółdzielni Rękodzieła Artystycznego. Sześć dziupli, w których spędziłyśmy bite cztery godziny!
Ręce miałam zajęte, więc zdjęć mało. Pierwsze dwa zdjęcia dokumentują moją wielką miłość - czyli dyniowe lampiony; kolejne moje zakupy.
A teraz nie będę Wam żałować! Zdjęcia ze Święta Ceramiki sierpień 2020! Voila!
W tym roku widocznie panoszyły się motywy ptasie. Oczywiście ja wyławiałam głównie wszelkie koty. W zdobnictwie tradycyjnego bolesławca po ważkach przyszła kolej na borówki i jagody oraz ptaki of course. Pojechałam z Siostrą Sisters (Mężczyzna kategorycznie odmówił udziału w eskapadzie) i durne cztery godziny nam nie starczyły. Nogi wywlekałyśmy z podniebienia pod koniec dnia.
No to jedziemy jak leci:
Przy poniższych kaczkach zrobiła mi dzień taka scena:
Blond pacholę w wieku lat około siedmiu, ciągnąc swą rodzicielkę za rękę w kierunku skrzynki z kaczkami, z przejęciem:
- Mamo, mamo! Patrz! Martwe ptaki!
Ten kubeczek z borówkami dostałam od Siostry :)
To chyba oczywiste, że część kotów z poniższej tablicy (duża część) odjechała z nami w kierunku Wrocławia ;)
A teraz czas na przedstawienie łupów i zachwytów;
1. moje ulubione stoisko i kubeczki w źwierzomtka. Można naprawdę obłędu dostać! (niestety żonglując torebką, zakupami i telefonem palec włożyłam w obiektyw czyli Wam kochani PT Blogoczytacze w oko)
Ten rudy lisek jest mój (tzn. Tofik mi go zakosił, ale w rodzinie pozostał)
3. PangziCeramiks - dla mnie absolutna nowość. Porcelana. Odsyłam do ichniej fejsbuczej strony, gdzie jest zdjęć więcej. Trochę głupio było mi cykać foty pół metra od nosa pań sprzedających.
Tutaj z FB kopiuję Wam zdjęcia kotów Pangzi, albowiem Pangzikoty są.... no SĄ... SĄ PO PROSTU!:
Nie wytrzymałam! Uwiozłam z Bolesławca PangziŁazankę (dla porównania daję zdjęcie oryginału, możecie szukać szczegółów, którymi się różnią - ja nie znalazłam!):
PangziŁazanka
Oryginał Łazanki:
A najlepsze jest to, że PangziCuda można kupować zdalnie ;)
4. Niezawodne, ukochane MartArt czyli Marta Baron-Drozdek - wszystkie ulepki wykonane ręcznie! Jak z plasteliny. Znowu powiększyłam kolekcję magnesów, a Siostra Sisters ze szmerglem na punkcie terierków (skurwierków) uwiozła do domu podobiznę takiego małego łydkogryza.
5. Czyli jak to Pies w Swetrze działając w amoku absolutnie się nie popisał. Dwa lata temu na stoisku pewnym zakupiłam błękitnego anioła z błękitnym kotem. Tego:
Oczywiście nie zapytawszy, Kto zacz był łaskaw to Cudo ulepić. Nie pomna nauk, które mi Rabarbara młotkiem do głowy kładła, w tym roku, pod wpływem ciężkiego zachwytu niezwykłościami na straganie, ZNOWU NIE ZAPYTAŁAM! I do przyszłego roku będę cierpiała męki niewiedzy, o ja głupia nieszczęśliwa! Chyba, że jakaś dobra dusza wie i mnie oświeci.
A było, co oglądać w tym roku, bo były płaskorzeźby. Ludzie kochane, ale JAKIE!
Franciszków obu do mnie przemawiało pełnym głosem. Najpiękniejsza była św. Jadwiga Śląska, której sanktuarium mam o rzut beretem w Trzebnicy (nie miałam dla Niej zastosowania jako świętej rzecz jasna); więc do dom uwiozłam Michała Archanioła.
Archanioł Michał tutaj wyszedł blado. W rzeczywistości barwy są żywsze, a tło piękne bursztynowe. Może uda mi się lepszą fotkę machnąć, to dołączę.
No i jak tam? Syci wrażeń? Bo ja powiem szczerze, nie! Chcę JESZCZE i JESZCZE!
P.S.1
ad. 5. Czyli do czego człowiekowi przydaje się starsza siostra:
Siostra przydaje się do robienia tych zdjęć, których się samemu nie zrobiło i wyszukiwania informacji z zacięciem służb specjalnych.
Część zdjęć prezentowanych powyżej jest autorstwa Siostry Sisters, te poniżej też
Siostra Sisters tak długo ryła w internetach, aż się dokopała, kto jest autorem (autorką) Franciszków, rajskich naturystów oraz mojego Archanioła Michała. Gdzieś się dopatrzyła, że stoisko miało nr 30 i od rzemyczka do koniczka... znalazła TU! że:
Tadam! Są to Małgorzata Boksa z małżonkiem. Właźcie w linka i oczy paście zdjęciami cudowności, bo są tam takie rzeczy (zdjęcia z FB ze strony artystki)
I tu, wicie rozumicie, nerwa mnie trzepie, bo TAKICH kurejrów w Bolesławcu nie było! Foch!
Święty Jerzy też był jeden jedyny, a tu o! - cały szwadron!
Artyści we własnej osobie:
P.S.2.
Na życzenie Hanny podaję linki do sklepów i stron z ceramiką:
Hłe, hłe, jeszcze zdążycie żywy pieniądz puścić w skorupy, brzęczącą monetę w glinę zamienić ;)
Zmęczyłam się patrzeniem.
OdpowiedzUsuńNo i sama sobie skasowałam, co napisałam i już nie oddam tego samego. buuu
OdpowiedzUsuńNo cóż, piszę raz jeszcze. :D Widzę na zdjęciach ogrom, ależ to ogrom przepięknych rzeczy. Piękne łupy, Ja to nie wiedziałabym, co kupić, a coś bym chciała. Może domki, bo bardzo je lubię, no ale jest tam tyle cudownych rzeczy i tak mega inspirujących. Wspaniałe rzeczy, czuję się zainspirowana. :) Pozdrawiam bardzo serdecznie. :)))
Ps. Mega mnie ciekawi, ile kotków z tej tablicy wykupiliście. hihihih :)
Ale się tarzałaś w rozpuście! Ba, to właściwie więcej niż rozpusta, to rozpasanie z wyuzdaniem! Te kocie obrazeczki, kubeczk, łapeczki na miskach, z pracowni co ją lubię nowe wzorki źwierzątkowe, te wieloryby i insze morskie stworzenia! Młą by też szybko nie wylazła. A łobrazki świnte miód, dla mła tyż Franek rulez.
OdpowiedzUsuńO Boże Zielony!!! Nie wiem, czy płakać z zazdrości i żalu że to dla mnie tak daleko, czy cieszyć się że nie obciążyłam mieszkania hipoteką w celu zakupu tego co mi w oko wpadło!!!
OdpowiedzUsuńO matku bosku!! Nosorozce! Dmuchawce! Kwasratowe Boleslawce! Naczynia na sukulenty! No i pani plywaczka. Bez nich bym nie poszla do domu. jako i z kilkoma innymi rzeczami...na przyklad z tym zwinietym pieskiem. chce chce chce!!!!!!!! jak to dobrze, ze nie mialam dostepu do tej jaskini szatana, bo wlasnie nakupowalam sobie ksiazek oraz cebulek kwiatowych i czegus dno w skarbonce widac. ale co wypiekow dostalam przy ogladaniu, to moje. a co do ilosci zdjec - niech Hana patrzy i sie uczy, bo wyraznie ja przegonilas :)
OdpowiedzUsuńHana robi ładne zdjęcia, aparatem tak jak trzeba, a ja cykam foty telefonem w amoku, paluchy pchając w obiektyw, z kadrowaniem też ciężko bo okulary już nie te... także tego no wiesz... u mnie ilość u Hany jakość
Usuńhrehrehrehrer, nie masz co narzekac na jakosc zdjec. a Hana - jak ruszy z ogrodem badz pieskami-kotkami, to robi i robi i robi zdjecia, tu tak ja nieco podjudzalam. ale co doTwojej wycieczki - rzeczywiscie 4 godziny to skropmnie, hrehrehrh.
UsuńWszystkie macie Kochane rację. Od tego bogactwa barw i wzorów mózg w poprzek staje. Na żywo człek durnieje jeszcze bardziej i jak co roku, wydaje mi się, że więcej widzę teraz na spokojnie na zdjęciach, niż widziałam na żywo.
OdpowiedzUsuńŻe się płynie na kasę na takim wypadzie? Ano płynie się. Ale ani złotóweczki mi nie żal bo:
1. to jest w większości BARDZO UNIKATOWE RĘKODZIEŁO - no ni masz takiego drugiego jak to pierwsze i wszystko jest jedyne;
2. kto choć trochę łapkami własnymi cosik robił, wie doskonale, że nie jest to łatwy chleb, a dla wielu z tych artystów jest to ich jedyny chleb - jeżeli mogę kogoś wspierać w jego pięknej pracy, to to robię ponieważ:
3. wiele rzeczy kupuję nie dla siebie, ale na prezenty - mam dawać komuś jakąś chińszczyznę z home i ty czy innego ikera, to wolę coś oryginalnego, naszego polskiego (tak, przemawia przeze mnie GŁOŚNO patriotyzm, bo tyle mieliśmy pięknej porcelany, fajansu, szkła i cepelii i wszystko zostało utopione w powodzi badziewia i przeżyć tego nie mogę!).
Kilka lat temu, wiedząc, że ja taka raz na ludowo, znajomi przywieźli mi z wycieczki do Pragi suwenir - ludyczną misę w kolorowe kwietne wzory z... Nanu Nana. Misa ładna nawet i używam, z serca dana więc i sercu miła, ale... Nie trzeba było po nią do Pragi jechać, we Wro w Magnolii były te same, jak i w całej UE, malowały misę pracowicie małe, żółte rączki, a zarobił na niej łańcuszek pośredników. No to ja wolę bezpośredni kontakt z twórcą i jeszcze, żeby było rodzime.
Składam sobie zatem w dziurawą skarpetkę na kolejny Bolesławiec, bo mam plany :)
TAK!! Popieram gorąco. A w necie spróbuję wyśledzić ceramicznego psa z tego samego stoiska co dama w kawałkach. I szczurki. I ludziki. I liski. Może kupię.
OdpowiedzUsuńSzczury są u MartArt i wcale niedrogo, a liski u Zwierzakierki - też przystępnie - jeśli myślimy o tych samych szczurach i liskach. Myślę, że wystarczy do nich napisać :)
UsuńOj,Psie,dostałam oczopląsu jak Fred Flinston po zderzeniu z maczugą.Jaka malowniczość,różnorodność i pomysłowość.Dojrzałam nawet kafelki na ścianę, czy tak? I Adam i Jewa gołe!I misów i beczołków,i kuflików i inszego dobra!Ależ miałaś używanie.Muszę znaleźć pretekst,by pomknąć na Prostą do centrum,tam jest sklep Bolesławca.
OdpowiedzUsuńNie mogłaś wziąć pode pachę tę wielką,piękną Piggy?Na pewno pojemna i nie dziurawa jak skarpeta;)
Prawda,zalało nas badziewie,czasem popatrzę to zęby i oczy bolą.
No,to wracam do zdjęć.
Buziaki.
Tak, jedno stoisko było wykafelkowane, a na innym można było zakupić kafelki litery i numery na chałupę. Ja nie potrzebowałabym pretekstu - sklep bolesławiecki to całkiem dobry powód ;) Jak piśniesz, to Ci podeślę linki do bolesławieckich sklepów internetowych.
UsuńOj zalało! I głupota też nas zalała. Imaginuj sobie, że w mieszkaniu po mojej ciotce, wynajmujące lokatorki na fali mody na ludyczność ściągnęły z ścian oryginalne rzeźbione ptaki ze Stryszawy oraz kilim, a umaiły wnętrza poliestrowymi poduszkami w ludyczne wzory (cholera wie jakich ludów niby był ten folklor).
Podeślij Dorotko linki,ucieszę oko,pomimo kategorycznego zakazu kupowania skorup;)A i skarpeta moja niezbyt szczelna,wciąż z niej wycieka na bzdety,dziś se kupiłam lokówkę;)
UsuńNa zdjęciu ze ślimakiem jest ciemna fajna amforka,lubię takie.
Popieram poniższy wpis Anki,mogłabyś poudzielać rad względem porcelany.
Miłego.
Poniżej, w odpowiedzi na komentarz Anki, wskazałam właściwy adres i człowieka.
UsuńA z tymi linkami to pamiętaj, że sama chciałaś :) Dodam linki w poście na dole.
Cepelija to padła bo jakiś dureń swego czasu wymyślił 80% narzut "od luksusu" ( nie, nie żartuję ). Żółte rączki są swoiście dotowane ( tanio bo dziki kapitalizm w komunistycznej oprawce i jeszcze dodatki eksportowe ) a u nas twórcę najlepiej udupić, niech se nie myśli.
OdpowiedzUsuńI dlatego każdy przejaw "Cepelii" należy hołubić i wspierać! Zwłaszcza jak jest nasz! Ja nie mam nic przeciw folklorowi Państwa Środka oraz rękodziełu tamtejszemu, ale już norwesko-szwedzkie renifery wkomponowane w bałkańskie esy-floresy i nadrukowane w ChRL na poliestrowe poduszki źle mi robią na ustrój i powodują rozstrój.
UsuńChińczyki nie tylko mieszanki folklorystyczne uprawiajo, oni robio ludowość regionalną po taniości. Mła swego czasu naszła w jednym z lizbońskich sklepów nie tylko czarnego koguta ( oprócz jaskółek czarny kogucik robi za symbol miasta ) ale nasze własne łowickie kogucie wzorki na azulejos. Łowicz Made in China po całości. Podobnie jest z niektórymi wyrobami ceramiki sycylijskiej, nie są tak naprawdę sycylijskie ( Dżizaas sobie kiedyś ucięła pogawędkę na ten temat z garncarzami w Ragusie ), są albo z Chin albo z Indonezji. Jakość że tak powiem "fabryczna" ale ludziska namiętnie kupują bo tanie a przeca sycylijskie. Jednym z ciekawszych numerów wykonywanych przez podszywaczy było zamawianie daleko hen plecionej wikliny czy czegóś podobnego, dorabianie na miejscu np. rączek do koszy i ich sprzedaż jako towaru zrobionego w kraju domontowania uchwytów. Mieli to ukrócić ale czy ukrócili nie wiem.
UsuńZGROZA!
UsuńA ja sie wepchalam do garncarza w Vietri sul Mare, to kolo Amalfi. Miasteczko lepiglin. No i oni wszystko robia na miejscu, nic nie deleguja do Chin. nawet zapraszali, zeby z nimi polepic, ale, no, nie dalo sie. szkoda. wiec tylko kupilismy pare sztuk, jeszcze cieplych. Wrocilabym tam z odrobina czasu, zbey sie wprosic powtornie - na lepienie.... sycylijskie skorupy tez lubie, strasznie bym chciala pojechac tam znowu, niedosyt mam przeogromny i bede wlacic moze nie do piecow, ale do pracowni na pewno. Moze robia na miejscu nie atrapy.....
UsuńPsie ja zaczynam polowanie w MartArt Marta Baron-Drozdek, bo spodobały mi się psie figurki, a jeszcze tam prawie mój piesu...
OdpowiedzUsuńPoluj! Ucieszy się Kobieta - bardzo sympatyczni ludzie, więc jestem pewna, że jak do niej napiszesz to dojdziecie do porozumienia :)
Usuńo matku bosku...no, przestancie, bo mi znowu wypieki wylatuja na me blade lico (uzywam bialego bambusowego pudru, jakby co...), wrecz mialam cicha nadzieje, ze piesek jest anonimowy.....
UsuńPsie, co za uczta! Cuda cudenka, nie wiadomo w co oczy wlozyc. A ja mam taka mala prosbe do Ciebie. Swego czasu pochwalilas sie swoimi (chyba tylko czesciowymi) zbiorami porcelany. I wpadlam jak sliwka w kompot. Nie znam sie na porcelanie, ale od tego czasu szukam, sledze, slinie sie wrecz na widok pieknych kubeczkow czy innych dzbanuszkow, i kupuje troche od sasa troche od lasa. Pokazesz nam jeszcze cos? Poopowiadasz o porcelanie, co warto i dlaczego? Moze sie czegos naucze?
OdpowiedzUsuńZ porcelaną dawno skończyłam - musiałam! Wzięłam się na odwyk. Porcelanę łatwiej pozyskać niż ceramiczne rękodzieło. No i wcale nie jestem jakimś ekspertem. Jak chcesz NAPRAWDĘ fachowej wiedzy to w Lawendowym zagajniku u Beatki czytaj i zobacz, co ma w obserwowanych: http://lawendowyzagajnik.blogspot.com/
UsuńNo co Ty! Skonczylas z porcelana? Jak dalas rade? Ja dopiero na poczatku swojej poreclanowej drogi a juz teraz oczko mi lata i rasia sie telepie jak widze cos ladnego. Dzieki za linka, juz tam pedze.
UsuńTo proste, musiałam te wszystkie kruchości kilka razy pakować i rozpakowywać do remontu i przeprowadzki :) Nadal lubię oglądać ale mieć nie muszę.
UsuńO matku bosku...pakowanie w papierki i rozpakowywanie.......
UsuńDokładnie. W papierki, potem w pudła, opisać gdzie góra, gdzie dół, przód i tył i się wytrząsać, żeby na pudle nic cięższego nie postawić, nie stuknąć, żeby się nie wykopyrtnęło, etc. I potem kusi wizja rodowego serwisu z melaminy rodem z Biedronki oczywiście produkcji orientalnej ;)
UsuńJak bym miała kawalątek ogródeczka to bym sobie pływaczkę kupiła, może by mnie w końcu pływać nauczyła. Styl ma ona piękny w tym pływaniu, zdecydowanie poprawiałaby mi humor ;) Ło przyszło mi tera do głowy, że wanienkę jakąś przechodzoną wystawiłabym sobie do tego ogrodu którego nie mam, a w wanience umieściłabym onę, pływaczkę znaczy się :)
OdpowiedzUsuńO raju! Ale się naoglądałam! Dotąd znałam tylko Bolesławiec w kropki. A tu tyle różności. Z jednej strony zazdroszczę z drugiej się ciesze, bo nie muszę ogłaszać upadłości konsumenckiej ;)Nie dziwię się , że 4 godziny nie starczyły na podziwianie tych cudowności. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZielone koty, czarownice, domki, nietoperki - naprawdę musiałabym majątek wydać XD
OdpowiedzUsuńSweterku/Seterku, ale uczta wizualna!!! Ja do Bolesławca NA PEWNO nie pojadę, bobym to odchorowała :-D Serdeczne buziaki (przez maseczkę, jakby co xd)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego Pieso w sweterku. Niech Ci świeci gwiazdka pomyślności, dla zdrowej Cię i zdrowego Twojego ludzko-stworowego stada. Odezwij się może, co? Nie żebym naganiała, ale się stęskniłam.
OdpowiedzUsuńBolesławiec i porcelana to to co pamiętam z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuń