Dora swoim ostatnim wpisem o Lądku Zdroju wywołała mi drogą luźnych skojarzeń temat Lwówka Śląskiego, a tym samym przynagliła mnie do zrobienia nowego posta.
Tak, nadal nie mam na nic czasu, gdyż nadal mam urlop i wypoczywam tak aktywnie, że nie wiem, w co ręce wsadzać!
Święto ceramiki w Bolesławcu zaczyna się już dzisiaj, więc tym bardziej chcąc zachować chronologię muszę najpierw napisać o Agatowym Lecie. Jest to impreza cykliczna, poświęcona minerałom, która organizowana jest co roku w Lwówku mniej więcej w połowie lipca.
Ponieważ dotychczas udawało mi się bez większego problemu imprezę przegapić (gdyż zwykle o tej porze jeszcze nie mam urlopu), to w tym roku zaparłam się, przypilnowałam terminu i wyruszyliśmy ahoj! cygańska ballado! silną, ośmioosobową grupą na podbój Lwówka i agatów. Lwówek zdobyliśmy (musimy wypad powtórzyć pod kątem zwiedzania miasta) szlachetnych kamieni raczej nie, gdyż ceny tak jakby zaporowe.
O minerałach to ja za dużo nie wiem. Patrzyłam, owszem, jak sroka w gnat, na te co mnie się podobają bardziej i te co mnie się podobają mniej, więc wszyscy wyedukowani geologicznie muszą mi wybaczyć dyletanctwo w wyborze obiektów do fotografowania i brak rzetelnych opisów. Ale popatrzeć mogą wszyscy, którzy chcą :)
Kolejność zdjęć przypadkowa.
Trafiło się zaraz przy wejściu jedno stoisko z ceramiką.
I jedno kwietne
A potem było już tylko szaleństwo, śpiew i taniec i dużo ładnych kamieni.
Było kilka stoisk z bursztynem. I tutaj trzeba ciut napisać o tym, jakimi kwotami tam się operuje. Otóż mój własny osobisty chłop był świadkiem takiej sceny: asortyment stoiska z bursztynami kontemplował sobie pewien pan, ot zwyczajnie letnio ubrany turysta na wakacjach. Spytał panią, ile kosztuje naszyjnik, który sobie wypatrzył. Pani podała cenę za gram tej klasy bursztynów, a po zważeniu naszyjnika okazało się, że za całość będzie 3400 PLN (słownie: trzy tysiące czterysta polskich nowych złotych). Pan bez mrugnięcia poprosił o zapakowanie owego precjoza, "bo żonie na pewno się spodoba", wyciągnął z kieszeni portfel i uiścił gotówką.
Obok pojedynczych kamyczków po złotówce lub 3 złote wystawione były właśnie różne okazy za konkretne ceny. Niech nie zmyli Was umieszczone poniżej zdjęcie ulicy. W tym tłumie "zwyczajnych turystów" było wiele osób z tzw. branży, czyli geologicznie wkręconych w temat, dla których nabywanie niektórych okazów jest po prostu lokatą kapitału, tak jak dla innych kupowanie dzieł sztuki. Kilkakrotnie przy różnych stoiskach byłam świadkiem rozmów, z których rozumiałam spójniki i przecinki oraz kwoty, które na koniec padały. Dla mnie astronomiczne.
Ten pan niestety tylko ogląda i nie nabędzie naszyjnika za 3400, ani nawet jednego marnego okazu labradorytu za 1600 zł w okazyjnej cenie :(
Będzie to temu panu jeszcze przez lata wypominane...
Dobra, a teraz zabłysnę. Otóż poniżej widoczny jest krzemień pasiasty, absolutny unikat na skalę światową. Dlaczego unikat? Albowiem ponieważ występuje tylko w jedynym miejscu na Ziemi, jest to tylko nasz, polski kamień, występujący w Górach Świętokrzyskich, pod wsią Śródborze koło Ożarowa, w Krzemionkach Opatowskich i okolicach Iłży, no! Patriotyzm we mnie zagrał na widok tych kamyków, które mi przypominają mleczne karmelki.
No i oczywiście była cała masa agatów i ametystów, również tych sudeckich.
Skamieliny też były i to bardzo ciekawe. Oprócz trylobitów i amonitów które można kupić masowo, wypatrzyłam skamienielinę żółwia. Przyznam, że wcześniej nigdy nie widziałam.
A poniżej pierwsza bryła labradorytu czyli kamienia zorzy polarnej, w której się zakochałam pierwszą, wielką, szaloną miłością, która kosztowała TYLKO 1600 PLNów, i której mi ten pan nie kupił, choć cena taka korzystna, i co będzie temu panu wypominane, bo żona tamtego pana dostała bursztyny ;)
Wiele minerałów było sprzedawanych w postaci tzw szczotek krystalicznych, co niewątpliwie ładnie wygląda, ale dla czego trudno znaleźć zastosowanie.
Co drugie stoisko oferowało źwierzomtka z kamyków, rzezane pracowicie gdzieś w Azji przez małe, żółte rączki.
Czy tylko mnie ta nazwa kojarzy się z przepisem na Kingsize? I Katarzyną Figurą w najlepszych swych latach, rozszyfrowującą przekaz Adasia Hapsa?
"Hejkum kejkum Olo ratuj! Ca Fe Bi Ba Be Co Ni k i dużo wody dla ochłody!"
Ach! Zorza w kamieniu! Nie mogłam się powstrzymać, więc trudno, zniesiecie to, bo będzie więcej.
Powiało Marokiem i Bliskim Wschodem.
Przyrząd do masażu pyszcza.
Znowu skamieliny - tym razem uwagę zwracał krokodyl.
Wypatrzyłam również taką ciekawostkę: żarna! Małe żarna. Pani nie była w stanie mi powiedzieć ile mogą mieć lat, ani skąd dokładnie pochodzą, wyraziła przypuszczenie, że gdzieś z terenu Francji. Jakby ktoś z PT kochanych Blogoczytaczy mógł coś więcej pisnąć o tym zabytku, to poproszę w komentarzach. Będę zobowiązana!
Pokaz obróbki kamieni.
Była też Ewa (
Mucha nie siada) ze swoimi niezwykłymi wyrobami Mam już trochę biżu autorstwa Ewy (o czym pisałam już kilka razy na blogu) oczywiście z labradorytami :) Tym razem "zaatakowała" mnie kot swoją niewątpliwą urodą.
Jeśli chodzi o zakupy, szaleństw nie było. Wypatrzyłam dla siebie broszkę nietoperza (nietoperza jeszcze nie miałam, a ja jestem broszkowa niczym pani Szydło), a dla sister ważkę lekceważkę, bo jest czuła na punkcie tegoż owada.
(wierzcie mi! starałam się, jak umiałam, a ten idiota blogger obraca mi zdjęcia, przy czym nie wiem, czym się kieruje w wyborze zdjęć do obracania! no ni hu hu ten nietoperz nie pofrunie tutaj prosto! MAĆ!)
Nabyłam również małego misiaczka z kamienia mi nieznanego ( o co temu idiocie chodzi z tym obracaniem!?)
A Mężczyzna zapolował na kamurki po złociszu, które potem w zaciszu domowem własnym sumptem przerabiał na magnesiki na lodówkę (tym samym oszczędził po 23 PLN na każdym kamurkomagnesie, bo ceny za kamyczek z przyklejonym magnesikiem naprawdę lekko szokowały)
Nie, nie znamy nazw tych kamyczków, ale ładnie się prezentują ;)
Jak się okazało, do Lwówka udaliśmy się w towarzystwie celebrytki, na którą polowali paparazzi :)
A o prosz
TU, w gazecie wrocławskiej (może być z małej, bo nie ma czego honorować), na pierwszym zdjęciu, przy stoisku ze ślicznymi okazami szczotek krystalicznych NASZA pani Zosia!
Powiedzieć, że jest to nasza najlepsza i nieoceniona sąsiadka, to jak nic nie powiedzieć!
Tytan pracy, wulkan humoru, hurtowy producent pierogów, gołąbków i ogórków kiszonych, których jesteśmy wdzięcznymi odbiorcami!
"No bo jak robię dla nas i dla dzieci, żeby sobie zamroziły, to cóż to jest zrobić kilka więcej dla was?" To o pierogach. Te "kilka więcej" nigdy nie obejmowało mniej niż 60 sztuk...
Pani Zosia robiła makaron, bo miała za dużo jajek i musiała je zużyć. Zapowiedziała, że podrzuci nam dwie torebki... I podrzuciła.
Dwie torebki makaronu
Moim skromnym zdaniem status celebrytki pani Zosi należy się jak nikomu innemu :)
Jak dobrze, że mnie tam nie było... Tyle fajnych kamorów bym musiała nie kupić.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się te szpiczaste ciemnozielone. Co to?
Tyle fajnych kamorów spokojnie byś nie kupiła po przeliczeniu ich na worki z obrokiem... Fajnie było pooglądać, może w przyszłym roku też pooglądam, ale cenowo nie moja liga. Inna sprawa, że nie mam potrzeby zaopatrywania się w takie kamory, więc spokojnie mogłam się zachwycać platonicznie bez żalu, że tego piękna nie nabędę.
UsuńTeż mi się podobały te szpiczaste zielone i tak jak napisałam zaraz we wstępie, pojęcia nie mam co to ;)
Jejku, od tego oczopląsu przeczytałam przyrząd do masażu pryszcza;)
OdpowiedzUsuńTeż mi wpadły w oko zielone,uwielbiam zielony kolor, te po 35 zeta to półszlachetne?Jakieś malachity, jadelity, beryle? Te pasiaste też wporzo, w naturalnym kolorze do wszystkiego pasujo.
Broszki piękne, wyglądają jak witraże. I zaintrygowały mię te żarna i ów mąż,co od niechcenia wyciąga z kieszeni trzy i pół koła;)
Ehh,wszystko rwie oczy.
No i somsiadka gołębiego serca, rzeczywiście takie skromne torebusie, na rok starczy na spaghetti i do rosołu;)
Potwierdzam w sprawie oczopląsu i sąsiadki. Mąż też niczego sobie, ale błagam, nie pytajcie mnie, co jest co, bo nie wiem! Ja mogę się wypowiedzieć tylko w kwestii, czy ładne, czy ładniejsze :)
UsuńDobra jesteś dotarłaś na to agatowe lato lwóweckie, bo ja jeszcze nie, a też się wybieram ;)
OdpowiedzUsuńJednakoż chyba nie mam czego żałować, bo jeśli kupuję jakieś minerały do swoich prac, to tylko po okazyjnych cenach, a tam chyba takich cen nie było ;)
Krzemieni pasiastych trochę mam i trochę ich już przerobiłam. Nie wiem czy czytywałaś blog cudARTeńki, ona kilka lat temu pisała o tym krzemieniu i to od niej dowiedziałam się, że to kamień optymizmu
"Nie bez powodu nazywa się go „kamieniem optymizmu”. Okazuje się, że jego magiczne właściwości nie zostały przez naszych praprzodków wyssane z palca. Bioenergoterapeuci zachwalają go jako kamień, który dodaje energii, wzmacnia witalność, usuwa zmęczenie, a także chroni przed negatywnymi wpływami zewnętrznymi. Niektórzy dopatrują się w nim nawet cudownego środka odmładzającego wygląd skóry i niszczącego bakterie. Poleca się go wszystkim, którym brak pogody ducha i optymizmu na co dzień."
https://cudartenka.blogspot.com/2013/09/kamien-optymizmu.html
Ciekawam czy moje agatowe okularniki sówki i agatowe ptaszory, miałyby wzięcie, a jeśli, to jaką cenę byliby skłonni dać ludziska? ;)
Jestem świetna! Kilka lat przymiarek i JUŻ udało mi się dotrzeć do Lwówka, taaa... ;D
UsuńJeśli chodzi o kamyki, które dopiero mogły się czymś stać - czyli takie do Twoich prac, czy do biżu jaką robi Ewa, to trochę tego było i wiem, że Ewa sobie kupiła (a ona też nie z tych, co się może piniądzem szastać), przyznam, że nie patrzyłam na ceny pod tym kątem; ale wyroby gotowe lub większe okazy, przyciągające wzrok, to już ceny miały konkretne. Dlatego mój zachwyt labradorytami pozostał platoniczny, bo okazy, które mnie zachwyciły są zdecydowanie poza moim zasięgiem, a okazy, które mogłabym bez wyrzutów sumienia zakupić mnie nie satysfakcjonowały.
Zdecydowanie tak. Myślę, że Twoje wyroby, które są bardzo oryginalne i zdecydowanie jedyne w swoim rodzaju, cieszyłyby się sporym zainteresowaniem. Nie było tam nic takiego.
Do mnie nie przemawia jakoś "moc kamieni" ale dzięki za linka do bloga cudArteńki, bo jakoś nigdy do niej wcześniej nie trafiłam.
Bez względu na to czy "moc kamieni" do cię przemawia czy nie, to krzemień pasiasty przeca ładny jest, więc jego noszenie wstydu nie przyniesie, a on, może, pomimo niewiary w niego dobre samopoczucie przyniesie ;) No i przecież patriotycznie go mieć, wszak on tylko nasz! :)
UsuńPrawdę Maryś piszesz! Ale krzemień pasiasty już mam, bo dostałam kilka lat temu na jakieś imienino-urodziny i noszę czasami bo taka ładna łezka. Ładna i patriotyczna ;)
UsuńJak to skojarzenia rożnymi scieżkami wedrują😀
OdpowiedzUsuńU nas corocznie w Dni Kłodzka odbywa się giełda skał i minerałów , ale to kilka stoisk i tam drobiazgu w miarę taniego jest sporo.
Byl tez sklep nieopodal twierdzy, z mała wystawą roznych cudeniek , ale niestety już nie istnieje, a szkoda,bo lubilam tam co jakis czas zagladać by poogladać.
Bizutow nie noszę, a kilka kolorowych kamyków można wyeksponować w jakimś naczynku np.
Nosilam kiedys niebieski kamyczek na szczęście w torebce , czyli jakis agst to był, ale chyba juz gdzieś zagubiłam. Kilka drobnych , jak te co masz na lodowce, gdziss sie pałęta, odkleily sie od kartonika z nazwami, to wsypalam do sloiczka, ale gdzie sloiczek?😀 Pewnie kiedys przy jakis porzadkach się znajdzie.
Wiesz Doruś, ja to raczej sobie chętnie jeżdżę na takie imprezy pooglądać i oczy pięknem nasycić. Biżu mam dużo i to bardzo oryginalnej, datowanej jeszcze od lat 60. Bo po babci, po dwóch ciotkach krakowskich, od dwóch ciotek wrocławskich - sióstr moich rodziców - i zbiory własne z okresu młodości durnej a kolorowej. Teraz zaczynam się pomału rozglądać, komu kiedy ja będę mogła to przekazać ;D
UsuńKamyczków z wypraw i podróży też po domu cały kamieniołom się wala (chyba jak u wszystkich, co to sami sobie kamyczki przywozili i dzieciątka ze szkolnych wypraw i bursztynki, i muszelki, i piasek w słoiku po dżemie)
Także wchodzę w okres w życiu (dziarskim krokiem wchodzę), że coraz więcej mam, a coraz mniej potrzebuję :)
Dlatego na takie imprezy można mnie spokojnie puszczać, bo śmichy chichy ale nawet gdybym miała w portfelu te luźne 4 tysie na naszyjnik z bursztynów - skądinąd piękny, to gdzie ja bym miała niby w nim wystąpić? Jak lecę z wywieszonym ozorem do pracy, czy jak lecę z wywieszonym ozorem do kur?
Jutro chcemy jechać do Bolesławca, chyba, że nas ten senegalski upał zatrzyma, i dzisiaj wypadałoby zrobić chłopakom karczemną awanturę, taką sufit/podłoga, żeby trochę skorup wytłuc. Bo w przeciwnym razie nie będę miała gdzie wcisnąć nawet najmniejszego zakupu! Nawet kieliszka do jajek! :))))))))))))))
Puść zwierzyniec to pomogą😉😀
UsuńSenegalski, prosto z okolic Kédougou 😉
UsuńAminata, Ty o tych żarnach piszesz? Dzięki piękne! A skąd wiesz? Piśniesz coś więcej?
UsuńO nie, przykro mi. Ja tylko o tym upale.
Usuń:))))))))) patrz, nie skojarzyłam :))))))))))) może dlatego, że powrócił, a ja miałam intensywny dzień to mi się styki zatarły ;)
UsuńNo i ten mąż, co bizutka bursztynowego za majatek kupił, raaany!
OdpowiedzUsuńhttps://ladek.pl/kalendarz-imprez-na-sierpien/
OdpowiedzUsuńUfff, jak dobrze, ze tak daleko, bo by mi grozilo absolutne bankructwo, a tak przynajmniej oczka fotkami naciesze 😥.
OdpowiedzUsuń:))) Jutro do Bolesławca jadę ;) dopiero będziesz wzdychać ;)
UsuńPiesu jak Ciebie zazdroszczuję tej wyprawy do Bolesławca!!!!!!!!!!!! Zbierane,hołubione więcej niż cały serwis i kocham go !!!!!!A teraz ani zdrowia ,ani forsy na wyjazd bo z Bydgoszczu to szmat ..........
OdpowiedzUsuńNie zazdrość! Finanse w ruinie! Chyba przyjdzie pod kościół iść! Jazda jak zwykle z figurami. Jeszcze nigdy nie udało się nam przejechać tej trasy bez korków na autostradzie (tym razem stałyśmy tylko 1,5 godziny!) cudnie było! :D
UsuńPiękna relacja z Agatowego Lata :D Jeżdżę od lat , ale w tym roku jakoś nam się nie chciało. Superowe zakupy i świetne magnesy na lodówkę ;-) Za to Święto Ceramiki mam na miejscu i było już parę wyjść i też trochę poszalałam ;-)))
OdpowiedzUsuńFajnie że też będziesz w Bolcu i to wszystko naocznie zobaczysz :D
Pozdrawiam serdecznie !
Bliżej masz :) i na lato agatowe, a na ceramikę to w ogóle! ;) Dobrze, że ja mam ciut dalej i mogę być tylko jeden dzień, w przeciwnym razie wierzyciele by mnie zlicytowali :)))))))))
UsuńJak dobrze, że mnie tam nie było. Wydałabym całą emeryturę ;)
OdpowiedzUsuńEee... myślę, że tak źle by nie było ;) Nie było żadnego lalkowego asortymentu (bo już wyczuliłam się na takowy ;)) a w pewnym momencie wchodzi się w taką masę pięknych kamieni, że wszystko zachwyca, ale en masse, a pojedynczo to jakieś takie gołe... Dlatego po zakupieniu drobiazgów na prezenty i wiadra waty cukrowej dla dziecka byłam wysycona :)
UsuńA ja bym zginela marnie, przysypana kurhanem :))
OdpowiedzUsuńTaki kurhan z labradorytów, ach!
UsuńKurcze , naprawde udalo mi sie wpisac jedno zdanie, nie wierze!
OdpowiedzUsuńMała rzecz a cieszy :))))))))))))))))))))))
UsuńO, jak blisko byliście. Ja w tym roku z Absorberką byłyśmy w Lubaniu na Festiwalu Minerałów. O Lwówku zapomniałam....
OdpowiedzUsuńCo przejeżdżam koło drogowskazów na Jawor to tak sobie o Was myślę. Nie pamiętam już jak i jakimi drogami ale jakoś na początku swojego blogowania trafiłam na Twojego bloga (jeszcze Garip był piękny i młody) i tak sobie zaglądam czasami, co tam u Ciebie słychać :)
UsuńNetoperek wymiata. :-D Co do zakupów niezrealizowanych przez pewnego pana to groza i syndrom dziada. Jak można głupich paru tysi poskąpić na kamienne cuda, no jak? ;-D Przeca można jeść korę z brzozy, pożywna i zdrowa jest. A mech jaki pyszny. ;-D
OdpowiedzUsuńTy jedna mnie rozumiesz! Co prawda musiałabym i ja z tym panem jeść korę z kruszonką z mchu, ale intencja się liczy, a nie, że NIE! I już. I będzie to temu panu wypominane, bo choć - dzięki oszczędności poczynionej na kamieniach - na naszych talerzach pojawią się nawet i ziemniaczki z omastą, to jednak fakt oszczędności wypominanym być może. A takiej możliwości żadna kobieta przecież nie zmarnuje!
UsuńKochany Piesu! Ach, kamyczki, ceramiczki, broszki i inne bizuty az sie oczy swieca, ze szukac ze swieca! Szczodrosc Pana podziwiam i letko zazdraszczam, majac nadzieje, ze Zona - Malzona podziekuje i doceni! Czyzby labradoryty byly produkowane (o zgrozo malutka!) z labradorow??? Przyrzad do masazu pyszcza powalil mnie do tego stopnia, ze leglam we drgawkach na kilka chwil a pyszcz mi sie rozszerzal i marszczyl!!! Niestety nie jestem ani zarnolozkom ani zdjeciolozkom, nie posluze pomocom.Krzemien pasiasty posiadam rowniez i nosze z luboscia od lat na szyi oraz rzemyku. Dla Pani Zosiadki gratulacje i medal z labradorytu za pracowitom skromnosc lub skromnom pracowitosc! Oj slinka ciecze z pyszcza!
OdpowiedzUsuńCaluje Piesy, koty, kury oraz komentatorki no wlasnie w co? w pyszcze? pyszcza? pyszczony?
A gdzie ten Boleslawiec jak rany ...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, muszę pokazać moim młodym! Krzemień pasiasty maja też w USA, ale paseczki drobniejsze i z odcieniem fioletowym. Kupiliśmy taki przypadkiem i dopiero przy uiszczaniu kwoty okazało się, że amerykański. Nietoperz super, choć trochę plaskaty, w niewygodnej pozycji, jak dla nietoperza, niedźwiedź może z nefrytu? Żarna super, nic o nich nie wiemy, ale ciekawam ceny, gratulujemy wypadu. Pozdr.
OdpowiedzUsuńNiemożliwe, abym nie zostawiła tu komentarza. Może znowu trafił do spamu?
OdpowiedzUsuńA kamienie szlachetne lubię, w tym te piękne, różnorodne agaty.
Pozdrawiam końcówką lata
Nie, Ismenko, nie zostawiłaś. Napisałaś mi śliczny wiersz w mailu, a z komentarzem Ci się omsknęło, bo sprawdzałam :)
Usuń