Już miesiąc minął od ceramicznego szału w Bolesławcu i wiem, że wielu P.T. Blogoczytaczy cierpliwie czeka na zdjęcia i relację, a ja w ciągłym niedoczasie.
Nie wiem, gdzie ten mój czas się podziewa. Z pracami w domu i zagrodzie też wiecznie do tyłu jestem, choć język sobie przydeptuję. No ale ja nie o tym...
Szaro, buro i zimno się zrobiło. Dlatego miłe letnie wspomnienia dla poprawy nastroju jak najbardziej wskazane.
Niestety w tym roku ogólna degrengolada i skrzecząca rzeczywistość odcisnęła piętno również na bolesławieckiej imprezie. Wystawców mniej - ale starzy "znajomi" na szczęście jeszcze się trzymają - odwiedzających mniej, zdecydowanie mniej gości z Japonii, ceny wyższe, asortyment wciąż bardzo bogaty ale jednak skurczył się w sposób zauważalny, zakupy robione z mniejszym rozmachem. Ludzie ściskali w łapkach po dwa kubeczki, miseczkę i talerzyk, jakąś cukierniczkę czy figurkę. Masowe przepychanki przy ladzie w celu nabycia całych serwisów w okazyjnych cenach są już pieśnią przeszłości.
Niby wciąż barwnie i kolorowo, a jednak jakoś tak smutniej.
Cieszmy zatem oczy tym, co jest i miejmy nadzieję na kolejną imprezę za rok.
No to zaczynamy:
oczywiście dla mnie najważniejsze i najpierwsze stoisko z kubkami w źwierzomtka czyli Cerlux.
Zapowiedzieli, że poważnie rozważają sklep on line, więc należy wykazać się czujnością partyjną i nie przegapić. Nabyte zostały kubki z liskiem i ptaki-dziwaki (na końcu postu czyli zdjęcia dla wytrwałych). Cieszą ale na pierwszym Bolesławcu nabywałam je za dychę, na kolejnych drożej, w zeszłym roku już po 15, a w tym skoczyły na dwie dychy - znak czasów :(
Miejmy nadzieję, że przeżyją, przetrwają na rynku i oni i inni.
Lisek nabytym został do kompletu z 2 lata wcześniej zakupionym rudzikiem
Kryzysowe pierogi - zjeść się nie da, ale oko nacieszyć i owszem ;)
Hura! Hura! Przybyli! Była Marta Baron-Drozdek czyli
Martart(się poszalało i na Bolesławcu i wcześniej - zdjęcia dla wytrwałych na końcu)
Ciągle daje radę i oby jak najdłużej! Choć działalność musiała zawiesić i odwiesiła tylko na Bolesławiec (ale jakby co, jakby ktoś potrzebował coś ładne na prezent, to kontakt mam)
Tu każdy zwierzak jest pracowicie ulepiony jak z plasteliny. To nie są magnesiki hurtowo wykrawane foremkami do ciastek!
Nie zdziwcie się, że będzie duuuuuużo kotów.
Ten młodzieniec z pieskiem trafił do niewłaściwej osoby, gdyż moja siostra za długo się wahała. Z powodu tego wahania cierpi po dziś dzień.
Mruki też miło było znowu zobaczyć. Zwłaszcza kocie kubki mnie ten teges. Są do nabycia u nich w sklepie.
Cudowności!
Pani od biżu nerwowo reaguje na aparat. Czemu? Nie sądzę, żeby ktoś masowo rzucił się kopiować projekty,bo jednak z tego, co widzę, każdy stawia na oryginalność swych wyrobów.
Zamyślona
Pangzi też była :) Wiecie, ta od pangzikotków, od których jestem uzależniona :)
U pani Karoliny też poszalałam, ale wcześniej (no wiecie, zdjęcia dla wytrwałych na końcu posta)
Te tłuściutkie koty, grzyby apetyczne kurki-gigant, smok wawelski a nawet króliki z uszami a'al Fikander pochodzą z
MakArts
Mam przy łóżku niebieskiego anioła z kotem ich autorstwa oraz Św. Michała Archanioła, a jeszcze tyle innych cudeniek kusi...
A dalej paście oczy bolesławcem jako takim :)
Tenże kot z myszą w pysku czyż nie CUDO?
Terra Art z Krakowa
Co roku przewija się jakiś moty wiodący, który pojawia się niemal na wszystkich stoiskach. Były już koty, jaskółki i ważki. W tym roku nienachalnie ale jednak na prowadzenie wysforowały się czarne jagody i bratki, co widać nawet na jajkach poniżej.
Kalich prezentował tego roku wyjątkowo urodne psie i kocie miski :)
Ten drobny rzucik mnie ujął niesamowicie - nabyłam kubek i kota (zdjęcia dla wytrwałych itd...)
Ceramika Galia zawsze wyraźne kwiecistości z dodatkowym obrysem
I jak już padłyśmy w ogródku
Starej Księgarni, która bynajmniej księgarnią nie jest, ale za to REWELACYJNIE tam w mordę dają - dają same PYSZNOŚCI! Polecam! No to jak już tam klapnęłyśmy to i taki gość z bolesławieckim dekorem się w kadr napatoczył :D
Mniejsi ciałem i duchem też byli ;)
Ostatnia runda i do domu.
Oczywiście powrót z Bolesławca to tradycyjnie co roku jazda z figurami. Może niektórzy pamiętają, że w ubiegłym roku przez wypadki, korki, objazdy i wahadła wracałyśmy z moją sister bite 5 (słownie: PIĘĆ) godzin. W tym roku postałyśmy sobie "tylko" dodatkowe 1,5 godziny w korku na autostradzie, aż udało mi się smyknąć w najbliższy zjazd i dalej wiochami się poturlać. Powrót zajął zatem niecałe cztery godziny - bez 10 minut.
godzinę później nadal w tym samym miejscu.... a duchota, że żyć się odechciewało :(
Łupy i zdobycze:
Na pierwszy ogień pójdą dzieła Marty Baron-Drozdek, a więc zamówione wcześniej pieseły jako prezenty dla szczęśliwych właścicieli pierwowzorów.
W kolejności Edziu, Rudy i Nico
Dwa urocze terrorki mojej siostry :)))))
Także wicie, rozumicie, jakby kto chciał/potrzebował podobizny 3D swego piesa a nawet kota, to chętnie służę kontaktami, lub włazić przez FB, linkowałam powyżej.
Magnesiki tejże Autorki z ubiegłych lat też zostały uzupełnione -
kot syjamski zyskał czarno-białego towarzysza, razem mogą polować na nową żabę
Szopom i królikowi od teraz towarzyszy gacoperz (CUDO moje!)
Do kompletu są jeszcze konik morski i skunks z ubiegłych lat :)
Bolesławiecki kot w szacie zimowej dostał kumpla w okrywie letniej
Ten fason kotów ma wybitnie sympatyczne pyszczki :)
Kubeczek w letnim wzorku, który tego roku szczególnie chwycił mnię za serce, oraz kubeczki Cerluxa
Ptaki dziwaki uważam za wyjątkowo udane :) To jest jeden kubeczek ale z każdej strony musiałam cyknąć, żeby drodzy P.T. Blogoczytacze mogli sobie zobaczyć całe ptasie radio :)
Kotek ze szkła to nowość na naszej lodówce
Podobnie jak kotki merdające ogonkami, ale te nabyliśmy nie w Bolesławcu tylko w Środzie Śląskiej
No i nadeszła pora na prezentację nowych Pangzinabytków. Oczywiście nie ciągnęłam takich kruchości z Bolesławca, bo teraz jak mnie potrzeba zakupów przyciśnie, to piszę do Pangzi, wyłuszczam problem, a potem wbijam do pracowni na Żeromskiego po odbiór zamówienia i zwykle jeszcze coś, co oko przykuje ;)
No to Kochaniutcy, tak to idzie, że mamy filiżankę do zadań specjalnych, kocie anielątko i radośnie tarzającego się piesa z wywalonym ozorem.
Piesem jeszcze trochę się pocieszę, ale raczej stanie się prezentem (w takim celu był kupiony), tylko musi dojść do okazji - a wcześniej czy później dojdzie, bo Obdarowana ma już Pangzikota w uznaniu dotychczasowych zasług.
A to jest filiżanka specjalna, wykonana na zamówienie w jednym egzemplarzu. Jest to filiżanka dla osób (nie jestem seksistką, nie zawężam do płci ;)) z wąsami.
Pierwotnie miała być prezentem imieninowym dla mojego szefa, ale wykonanie się opóźniło ze względu na srandemiczne trudności ze zdobyciem materiału (Pangzi miała przestój i nerwy okrutne w związku z tym, bo glinki porcelanowej jak na lekarstwo i to z zakresu homeopatii)
Szefu dostał delikatny i przejżysty jak muszla oryginał angielski z przełomu ubiegłych stuleci (prezentuję dla porządku) i też się cieszył, bo wąsy ma jak mors :)
I jakby komuś mało było zdjęć (a jest ich tu jakieś 340) to jeszcze może sobie obejrzeć kolejne trzy setki
TU i
TU
Yay kocham te Twoje posty z tych miejsc. Szok, że takie kubki tylko 20 złotych, musiałabym sobie jakiś kupić. ;) Zresztą już przyjaciółce oznajmiłam, że musimy pojechać na takie wydarzenie, tak samo takie z kamieniami....oj chętnie. :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się wahała, choć rozumiem, bo często tak miewam. Figurka z chłopcem i pieskiem jest cudna, istna miłość, kupiłabym ją dla brata. Życzę, by siostra kiedyś kupiła taką.
Kocie kubki mnie rozbawiły, superaśne, tak samo zabawne duszki.
Ta filiżanka do zadań specjalnych mnie powaliła, pierwszy raz taką widzę, boska. Chyba z milion razy musiałabym tam chodzić w koło, by wybrać, co kupić, dzieła same. Dziękuję, wspaniały post. Zdrówka i radości życzę. :)
Dziękuję Agnieszko za miłe słowa :) Zupełnie bym się nie zdziwiła gdybyście się pojawiły na Lecie Agatowym czy w Bolesławcu na Święcie Ceramiki, bo Wy z Sylwią wytrawne podróżniczki jesteście :) Pamiętam Twoje posty z różnych wypadów w ciekawe miejsca, często spontaniczne podróże do miejsc dość odległych... ;)
Usuńhihi Chętnie tam zawitamy, musimy pokombinować. Ostatnio byłyśmy w Katowicach na kiermaszu roślin i były też kamienie szlachetne, kupiłam jeden, dokładnie fluoryt tęczowy, kocham go, to była miłość od pierwszego wejrzenia, a w myślach Cię miałam co chwilę. :D
UsuńŁo!!! Filiżanka dla wąsaczy, wynalazek bombowy, oświeć mnie Piesie na ile one popularne są? Ta od Pangazi podoba mi się szczególnie, jednakoż wąsów nie mam, a zapuszczenie nie wchodzi w rachubę ;)
OdpowiedzUsuńJak to dobrze że ja zdobniczo samoobsługowa jestem i jakoś od kilku lat ozdóbki innego autorstwa mało mnie kuszą, wiem nieużyta jestem, aby nie dać zarobić innym artystom ;) Jednakoż jest czym nacieszyć oczy, dużo i pięknie!
Co do rzeczy użytecznych, to domu otwartego nie prowadzę, a tego co mam do własnego użytku całkowicie mi wystarcza.
Nie oznacza to jednak że wróciłabym z Bolesławca zupełnie z pustymi ręcami ;) Na kwiatuszki ceramiczne bym się skusiła, trochę mam, no ale... Dzwoneczek jaki może by mi się udało wypatrzyć, jakieś naczynko może też by mi do plecaka wlazło ;)
Twoje nabytki piękne, najbardziej jednak podoba mi się kubek w ptaki cudaki :)
Filiżanki dla wąsaczy to raczej pieśń przeszłości. Najpopularniejsze były na przełomie XIX i XXw. i z tego okresu można dość łatwo złowić jakiś okaz. A o tu masz Kochaniutka, voila: https://ciekawostkihistoryczne.pl/2021/10/13/filizanki-dla-wasaczy/
UsuńJak wpiszesz w google, czyli, jak mawia młodzież, se wyguglasz i klikniesz w grafikę, to oczopląsu dostaniesz.
Teraz wracają jako ciekawostka. Zwykle jakieś toporne kubasy lub rasowa porcelana za bardzo rasową cenę: https://www.as.cmielow.com.pl/pl/filizanki/476-filizanka-dla-wasaczy.html
Zwykle wykonywane na zamówienie.
I zupełnie nie rozumiem, co Ty taka uprzedzona jesteś do wąsów i zamknięta na nowe możliwości? Od kiedy mam filiżankę dla wąsacza, czyli od jakichś siedmiu lat (http://pieswswetrze.blogspot.com/2015/10/chyba-zapuszcze-wasy.html) co jakiś czas rozważam i dopuszczam możliwość zapuszczenia wąsów. A od kiedy mam filiżankę od Pangzi, rozważam dwa razy bardziej.
Tak, kwiecie ceramiczne jest piękne i trwałe, więc moja siostra bukiet nabyła. U mnie takie kwiecie trwałe by nie było, bo kocia młodzież przejawia zainteresowania botaniczne. Dzwoneczki doprowadziłyby zapewne Ducha do ekstazy, choć zapewne króciutkiej. Ot tyle, żeby zdążyć dzwoneczki stłuc ;)
Osobiście wszelkie rękodzieło nabywam z dziką przyjemnością. Po pierwsze z powodu, że ładne i oryginalne i zawsze na drobne prezenty jak raz, po drugie, że tym sposobem wspieram w sposób realny rodzimych twórców, ludzi utalentowanych, którzy żyją z pracy rąk własnych, a nie kolektywną gospodarkę ChRL.
Tak też i myślałam że te filiżanki dla wąsaczy to drzewiej przydatne bywały i nabywców miały. Co do sumiastych wąsów to ze 40 lat temu siostrze mojej koleżanki pracowej, wyszło z obserwacji, że sumiastego wąsa hodują sobie panowie w celu zamaskowania braków w uzębieniu przednim. Teorię swoją sprawdzała, podchodząc do wąsaczy i zagadując ich, przy otwarciu ust w trakcie odpowiedzi, prawda wychodziła spoza wąsa ;) No więc skoro świadomość higieniczna wśród człeków wzrosła i opieka dentystyczna też, to i sumiaste wąsy niepotrzebne, a co za tym idzie i filiżanki dla wąsaczy ;)
UsuńCo do kupowania, to jak remont naszej kamienicy i opieka nad mamą uwięziły mnie w domu, to oduczyłam się, no i wzrosła moja produkcja własna ;) Tak że tego, od kilku lat, kupuję tylko rzeczy niezbędne do przeżycia! Dzięki temu udaje nam się opłacić to nasze wielgie mieszkanie, a i odłożyć co nieco też :)
I znów nie wiem martwić się czy cieszyć że Bolesławiec daleko. Ciekawe ile czasu bym do domu wracała🙄, ale że oskubana z kasy (kto wie czy z hipoteką na karku) to pewne. I obciążona. Niech ta impreza trwa, może kiedyś nawiedzę😃. Dziękuję za post, ten i o Lwóweckim kamiennym święcie. Jutro u mnie giełda kamieni i skamielin. Nie ta skala, imprezka mini, ale będę 😃
OdpowiedzUsuńOby impreza przetrwała. Porównując zdjęcia z lat ubiegłych i z tego roku gołym okiem widać, że ludzi mniej. Wystawców też mniej, a to jeszcze przed podwyżkami prądu i gazu... Ech, co ma być to będzie.
UsuńJak Ty jutro dokuśtykasz na tę giełdę? To jakaś w prostej linii potomkini Rzepichy czy insza Walkiria musiała Ci na ten palec stanąć ;)
Ciekawa jestem jak będzie u mnie. Obserwowałam powolne podnoszenie się tej giełdy po wyproszenie jej z liceum plastycznego. W liceum była przefajna, potem jedna bardzo dobra w uczelni naprzeciwko, potem totalny upadek, nyndza z bryndzą. Powolutku mężniała, no a teraz kryzys. Impreza bliziutko, w klubie Politechnik, a chodzę normalnie. Usztywnienie palca i ochrona (podwójny plaster z kawałkami plastiku pomiędzy, nadała się plastikowa część papierowej teczki, takiej z metalowymi wąsami do nadziewania kartek, pocięłam na paseczki i jest zbroja), rozczłapane buty ze sztywnym przodem (a miałam wywalić!!!) i da się. Tylko odpadają skarpetki i rajstopy, wściec się idzie, więc noga goła w bucie. Sprawdza się, tylko długa łazęga niemożliwa.
UsuńJa rozumiem, że Ty jesteś elegancka kobitka, szpilki, balerinki, czółenka, laczki ale na okoliczność jazdy komunikacją miejską spraw sobie takie buty robocze z nosami wzmacnianymi blachą, a choćby Martensy starego typu (bo teraz robią ze szmaty jak pepegi lub z veganczegoś, co się już na stopie zaczyna rozkładać ekologicznie). Będzie bezpieczniej.
UsuńGiełda powinna przetrwać i nawet wzrosnąć kosztem innych atrakcji. Kamienie nie potrzebują tyle prądu i gazu, co piece do wypału ceramiki, a zwłaszcza porcelany. W każdym razie rób foty.
Witaj w dniu spadającego liścia
OdpowiedzUsuńŚwięto jest mi od dawna znane. Bolesławiec nie jest tak daleko, ale jeszcze tam nie byłam. Jednak goście z takimi skorupkami w prezencie przyjeżdżali.
Ja sama straciłbym tam majątek
Życzę Ci ciepłych i kolorowych dni i pozdrawiam początkiem jesieni
Ale, że serio? Od razu mi się włączyło nucenie ...wsiadł do autobusu człowiek z liściem na głowie...
UsuńJa się nie upieram, że na takie imprezy od razu trzeba się wybrać w celach zakupowych, ale uważam, że warto jest pojechać, zobaczyć z bliska (w moim wypadku trącić nosem), co to też ludziska panie tego no potrafio!
A potrafio, że ho ho!
No i oczywista również gorące życzenia zasyłam ciepłej jesieni! Ponoć nadejdzie w październiku, bo wrzesień na razie nie rozpieszcza.
UsuńPuk, puk.....
UsuńAle leworęczny brodacz by się z tej czerwonej filiżanki nie napił. Z pangziowej w sumie też nie.
OdpowiedzUsuńStraszliwa obfitość. Nie sądzę, że dałabym radę zobaczyć wszystko. Więc dzięki za fotoreportaż - gigant,
A widzisz Agniecha, bo takie ekskluzywności to się zamawia osobno dla prawo i leworęcznych!
UsuńWłaśnie brałam rozpęd, żeby Cię opiórkać, żeś przecież rzut beretem od imprezy zamieszkała, i że to wstyd być tam i nie być, kiedy całkiem solidnie się zacukałam, kiedy to ja ostatnio widziałam Panoramę Racławicką (i nie mam tu na myśli rotundy, oglądanej od zewnątrz w drodze do fabryki). No i wyszło, że ani ja, ani najstarsi górale nie pamiętają. Skarb Średzki widzieliśmy dopiero w tym roku po raz pierwszy, a dokładnie dwa tygodnie temu. No to wszystko przed Tobą. Nie traćmy nadziei, że Bolesławiec zostanie przez Cię zdobyty ;)
Skoro na Agatowym Lecie bywam - i mam na to dowody - breloczek z krzemienia pasiastego, przepiękną broszkę w formie liścia derenia, oraz kawał zielono-czarnego kamola, to może kiedyś na Dni Ceramiki do Bolesławca uda mi się dotrzeć. A w tym roku nawet na nasz festyn wiejski nie dość że dotarłam, to z przyjemnością obsługiwałam razem z innymi fajnymi dziouchami stragan ze słodkim.
UsuńNo pacz Pani, jaki progres! Taki stragan ze słodkim to i ja bym chętnie obsłużyła ;)
UsuńNo pacz Pani, a ja ani kawałka nie ruszyłam, tylko poszłam do koleżanek ze straganu z niesłodkim i wybrałam kaszanę z grilla z ogórcem kiszonym i pajdą chleba.
UsuńAgniecha, czuję się urażona sugestią, jakobym ja te słodkie tak wyłącznie konsumpcyjnie obsłużyła. Może bym się i skusiła, ale po tej kaszance z ogórasem - wszak jedno drugiego nie wyklucza ;)
UsuńZaraz tam tylko konsumpcyjnie. To jest Twoja interpretacja. :-D
UsuńPooglądałam z ogromną przyjemnością:) Cudeńka! I Bukę dojrzałam. Szkoda, że mnie tam nie było - wszystkie Buki moje:)))
OdpowiedzUsuńSerdeczności:)
Że ja wcześniej o tej Buce nie wiedziałam! Bo tutaj się już skromny stosik dobra dla Ciebie uzbierał i pewnie w przyszłym tygodniu wyruszy. Może też i w przyszłym tygodniu - bo w planach jest jako następny - objawi się post o św. Gertrudzie, Celtach i wielkiej dyni ;)
UsuńOooooo!!!! Tak!!!!
UsuńOgrom zdjec sprawił, że mam teraz w oczach jakiś oczopląs a w głowie mętlik. Cuda-niewidy, panie! jestem pełna podziwu dla talentu i pasji wytwórców tych cudów. Dobrze, że ludziom sie chce i że nadal pełno jest takich, dla których warto takie porcelanowe, szklane, kamionkowe itd.cacka wytwarzać. Moje serce skradł tarzający sie piesek. Coś pięknego. I wzruszajacego zarazem.
OdpowiedzUsuńDzięki za pokazanie tego ogromu i podzielenie się swym zachwytem!:-))
Dobrze, że się chce, że potrafią ale obawiam się, że szybko to niestety zostanie zarżnięte. Ceny wytwarzania takich cudów wzrosną okrutnie, a ludzie będą się więcej jeszcze za kieszenie trzymać. Dlatego nawet na prezenty kupuję choćby drobiazgi ale takie wiesz, ręcznie wypieszczone. Co do pieseła, to wiesz, no, jak będziesz takiego chciała, to podejmiemy rozmowy z kim trzeba ;)
UsuńObejrzalam, ciezko powzdychalam i rece zalamalam z zachwytu 😍Przepiekne wyroby ludzkich rak i umyslow, ktorych nigdy w zyciu nie bylabym w stanie stworzyc, wiec z wielkim szacunkiem i podziwem pochylam sie nad tymi cudenkami. Tez m
OdpowiedzUsuńKurka ten blogger to przeklenstwo jakies jest - tez dostalam kociokwiku od patrzenia - bede tomprzewijac i przewijac - w pierwszej rundzie urzekl
Usuńmnie zielony nosorozec! 😍
Po to tam jeżdżę co roku - oczy napaść, wytarzać się w tym pięknie, nacieszyć. Blogger ostatnio jest świnia na każdym froncie!
UsuńRunda druga trzecia dziesiata :) i nie wiem co najpierw brac 😂 Rudzika mam, konika mam, kury mam , teraz za mna chodzi lis , kolo drogi 🦊
UsuńOj i jeszcze te spiace bialo-czarne boleslawickie koty , miau ! 🐈
UsuńChoinki boleslawickiej pozadam ... i tego talerza z misiem Jiry 😍
UsuńWpadłam na chwilkę, bo na gościów czekam.I tak pomyślałam,że koment to po miesiącu mogłabym napisać,bo tyle by zeszło żeby to wszystko ogarnąć;) No cuda,panie, cuda jak zawsze.
OdpowiedzUsuńHę, żal mi,że Franciszek Pieczka już jest Świętej pamięci.Przypominam se niektóre sceny,np ta z Konopielki,toż to mistrzostwo:
https://www.youtube.com/watch?v=ACUjQ6nD0-c
Cierpliwie poczekam na komentarz właściwy, czyli po wnikliwym obejrzeniu przez Ciebie wszystkiego :)
UsuńŻal. Każda jego rola to była perełka. Niezrównany aktor. Zostawił ogromną spuściznę. Z drugiej strony nażył się chłop do wypęku i chyba litościwy Pan Bóg zabrał go do siebie, żeby nie musiał oglądać tych czasów, co to nadchodzą. Piękne, pełne życie przeżył i dobro po sobie zostawił.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńOmamuniu! Rzeczywiście, zawrót głowy murowany. 95% wzorów bolesławieckich na oczy dotąd nie widziałam. Właściwie to dobrze, że mieszkam tak daleko od Bolesławca, bo na dużo stać by mnie nie było i pewnie bym żałowała, że kupiłam jedno, a nie to drugie. Świetny jest ten królik z ozdobnymi uszami z pracowni MakArts, coś dla mojej córki.
OdpowiedzUsuńNinko, najlepsze jest to, że ja tam byłam, na własne oczy widziałam, macałam, dotykałam, podnosiła, obracałam w łapach, a i tak większość rzeczy widzę pierwszy raz w życiu dopiero jak na spokojnie oglądam sobie zdjęcia. I dopiero wtedy żal ściska, bo gdybym widziała na miejscu, to pewnie bym nabyła. Na rynku w Bolesławcu to dopiero człowiek kołowacizny dostaje. A po wszystkim jest dodatkowo ochwacony dokumentnie, bo po całym dniu to nogi w podniebienie wchodzą ;D
UsuńU nas wczoraj był ekotarg, ale mało ludzi tam stało i mało kto coś kupował. Ceramika droga w kosmos, szydełka itd i biżuteria - zasłabnąć idzie. Ja nie noszę to mi nie szkoda, ale kolczyki 90zl to majątek. Do kubków słabość mam, ale też drogie i Mefi w szpitalu, więc tylko chleb ze biedronki kupiłam. Mefcia odwiedziłam. Jutro też idę. A co do rękodzieła i kubeczków zastanawiam się czy moich kubków po prostu nie wystawić na vinted bo mam za dużo. Młody dał swoje maskotki, żeby wspomóc Mefisia szpitalik
OdpowiedzUsuńRękodzieło zawsze było drogie i musi kosztować, bo jest rękodziełem, ale teraz nawet zagorzali fani będą się trzymać za kieszenie. Cóż, takie czasy. Nadwyżki dóbr też pcham na Vinted lub olx. U mnie się nie mieści, a tam się wszystko zmieści :)
UsuńMam nadzieję, że z Mefim będzie dobrze.
Daj link do swojego olx czy vinted to puszczę w świat albo znajomych może coś ciekawego masz? :D
UsuńDzięki, ale chwilowo nic tam nie ma. Nie mam czasu wystawiać i na razie mam odbiorców bezpośrednich, bo się różne rzeczy przydają rodzinie i znajomym :)
UsuńO ja cię kręcę.... Cudowności nad cudownościami. Dobrze, że mnie tam nie było. Takie piękności różne.
OdpowiedzUsuńJa bym raczej na Twoim miejscu żałowała, bo wszystko wskazuje na to, że to już koniec imprezowania. Bolesławiec alarmuje, że przy tych podwyżkach cen energii po prostu padnie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWitaj ! Ależ obszerną fotorelację zamieściłaś z Jarmarku w Bolesławcu !!! Nacieszyć oczu nie mogę. "Paczę" bez końca... czyste szaleństwo !!! W moim mieście - Koszalinie też spotkałam się z tym, że jedna pani na jarmarku nie pozwoliła mi zrobić zdjęć rozwieszonych na rzemykach wisiorków. Nie chciałam niczego kopiować, a tylko zrobić relację z jarmarku. Odeszłam niepocieszona. Nigdy nie byłam w Bolesławcu. Kiedyś ceramika bolesławiecka bardzo mi się podobała, ale teraz już chyba mi się "przejadła". Dostrzegłam na tym jarmarku jednak inne ciekawostki i perełki. Niesamowite filiżanki dla "wąsaczy" nabyłaś ! W ogóle to kiedy ta impreza ? Może w przyszłym roku się wybiorę ! Dziękuję za relację ! Pozdrawiam serdecznie :)))
OdpowiedzUsuńWitaj w mych skromnych progach!
UsuńOstatnie podrygi zdychającej ostrygi. Pojechałyśmy (choć w tym roku miałam nie jechać), bo coś nam mówi, że w przyszłym może już nie być, a na pewno nie z takim rozmachem. Bolesławiec ostatnio piszczał, że przy tych cenach energii ledwo dyszy i pada. Oby nie!
Impreza jest zwykle w połowie sierpnia. Warto sobie zaplanować jakiś dłuższy pobyt na Dolnym Śląsku, bo tu jest, co oglądać :) Przyjeżdżaj!
Piesu jak Cie kocham to tak mi dalas po oczach, ze sie chyba z rozumem nie polapie przez tydzien:)))) Napaslam oczy cudnosciami i niech mi to wystarczy. Mam chyba 4 moze 5 sztuk Boleslawca juz zakupione tutaj, ale jak zobaczylam cene na jednej misce 65 zl. to mi o malo serce nie peklo bo ja za podobna miske, a pewnie w tym wymiarze zaplacilam (nie pamietam dokladnie) cos ok 150 ale dularow:)))
OdpowiedzUsuńW zwiazku z tym radosnie pozostane przy tych kilku sztukach jakie posiadam tym bardziej, ze w moim wieku to sie juz nie tylko nie powinno obrastac w takie rzeczy ale raczej sie ich pozbywac.
A teraz ide poprosic Juniora co by mi zakropil oczy....
Buziam :***
Dzizas opisalam sie jak gupia i gdzie to jest??? siem zapytowuje tylko i narazie grzecznie siem zapytowuje.....
OdpowiedzUsuńPieseczku, wróciłam i wszystkie podane linki solennie odwiedziłam! I powiem Ci: nie da się ogarnąć piękna tego świata! (aczkolwiek wiem, że trza się spieszyć, dopóki istnieje - bo czas jest krotki!). Buzienki najmilsze - Marzynia
OdpowiedzUsuń