piątek, 27 lipca 2018

Tobi szuka nowego domu

Tobiego poznałam dzięki pani Teresie (czule przez nas nazywanej Tereską, która jest godną następczynią Heni - sąsiadki z naszego poprzedniego lokum).
Tereska jest naszą sąsiadką, z tych zaangażowanych (czyli monitoring i kronika w jednym).
To ona znalazła kocie szczątki, którym wyprawiliśmy honorowy pogrzeb, choć do końca pewności nie ma, czy są to doczesne szczątki Mamby, (tak 70/30) eh...
Niemniej jednak Tereska widząc moją rozpacz po stracie Mamby, wpadła na genialny w swej prostocie pomysł osłodzenia mi żałoby.
Otóż na otarcie łez po czarnej, niespełna 4- kilogramowej kotce, zaproponowała mi przygarnięcie czarnego chyba ponad 40- kilogramowego labradora. Co w prostym przeliczeniu miało zrekompensować mi stratę dziesięciokrotnie :)

Liczy się gest!

No i tak poznałam Tobiego

poniedziałek, 23 lipca 2018

Fraczek na nowych włościach

Kochani, dziękuję za wszystkie miłe słowa pod poprzednim postem.
Mam granitową pewność, że wszyscy Zwierzolubcy, którzy musieli pożegnać swojego zwierzaka, wiedzą, co teraz przeżywamy i to Wasze współodczuwanie jest jak plaster na bolące miejsca. Naprawdę jest nam z Wami lepiej!

Życie turla się dalej i na szczęście są też radosne nowiny :)
Będzie mało tekstu a duuuuużo zdjęć.
Poznajecie tego jegomościa?



piątek, 20 lipca 2018

Mambusia, Mambeńka, Mambiś, Mambini

To imiona naszej ukochanej, czarnej, puchatej, rozmruczanej, rozgadanej, radosnej koteczki.
Wyjątkowej dla nas. Pierwszej.
Weszła w nasze życie pewnym krokiem, nawróciła nas na koty, dała nam wiele radości i odeszła... niestety już na zawsze.
Miała gen wędrownika - inaczej by do nas nie przyszła, małe kocię na 10. piętro po schodach.
Była wolna, czerpała radość kociego życia pełnymi łapkami.
Polowała - to był jej żywioł, wspinała się na drzewa i wędrowała daleko po polach i lasach.
Nie, nie żałuję, że nie trzymałam jej w zamknięciu.

Jej nieobecność tak bardzo boli...



niedziela, 15 lipca 2018

Jeden dzień wakacji - część I - 23. Bolesławieckie Święto Ceramiki

Urlop się proszę Państwa zbliża.
Dokładnie za tydzień minie rok odkąd osiedliśmy na nowych włościach.
Wiele się zdarzyło w tym czasie i wiele się jeszcze wydarzy, bo życie pędzi jak oszalałe.
Teraz też się zdarzyło i dopadł nas smętek, ale nie mam siły o tym pisać.
Jeszcze nie.
Na razie wracam do czasu sprzed roku i tematu, który już dawno czeka na opisanie.
Otóż co roku tzw. "wakacje" mamy pracowite - a to remontowe, a to remontowo-przeprowadzkowe. Z powodu logistyki, braku czasu i kulejących finansów nigdzie nie wyjeżdżamy, ale co roku organizujemy sobie jeden dzień wakacji.
No i PT Blogoczytacze zapewne wiedzą dokąd się udajemy - mianowicie do Bolesławca.
W zeszłym roku był to nasz drugi wypad, w tym roku już mamy zaplanowany trzeci na 24. Bolesławieckie Święto Ceramiki.
O tu można zobaczyć kiedy: swietoceramiki.pl



czwartek, 5 lipca 2018

Pierwszy kot - za płot!

Tiaaaaa...
Fraczysko panoszyło nam się coraz bezczelniej, terroryzując całe towarzystwo łącznie z Tuśkiem. Co prawda już odjajczony, ale przecież wciąż testosteronowy samiec (jedyny w tym towarzystwie) zachowywał się jak dyktator. Kocice ostrożnie wchodziły do domu, a Groszka wcale, bo Fraczek pogryzł ją w piwnicy przy kociej klapce.
Ot, zderzyli się nos w nos, wystraszyli i w myśl zasady, że najlepszą formą obrony jest atak, pobili się. Tylko Fraczek jest tak jakby w tym sporcie sprawniejszy i teraz Groszek ma dziurę na środku brzucha - ale goi się ładnie.