środa, 26 listopada 2014

Torebka ze swetra i tworzenie fałszywych wspomnień domowym sposobem

    Doła miałam. Nawet nie doła a Rów Mariański. A na to, jak powszechnie wiadomo, najlepsza nowa torebka! Problem w tym, że nadszarpniecie budżetu zakupem nowej, fajnej torebki pewnie pogłębiłoby dołek, w którym siedziałam z miną na "nie".
    Kreatywnie trzeba więc było wymyślić alternatywę. Alternatywa wymyśliła się sama w czasie wizyty w ulubionym Lumpeksiku, gdzie na wieszaku wisiał sobie rudokolorowy mięsisty sweter. Wyciągał do mnie tęsknie rękawy i wołał - weź mnie! No to wzięłam.
Trzeba go było oczywiście wyprać, a przy okazji lekko podfilcować w praniu. Potem jeszcze przekopałam półkę z przydasiami w celu dobrania podszewki stosownej (nogawki granatowych sztruksów były ok) i zasiadłam w szale twórczym do maszyny! Oto efekt:


piątek, 21 listopada 2014

Marzenia, te duże i te maleńkie...

        Moje zakochanie w witrażowych swetrach Katwise trwało niezmiennie. Marzenia o własnym kolorowym, upcyklingowym swetrze kluły się i dojrzewały. Przy różnych okazjach stosowne szmatki ściągałam do domu, upychając po kątach na zaś - aż urósł z tego stosik całkiem, całkiem:

środa, 19 listopada 2014

Pixel i jego sweter


         Pixel to mały czarny zwierzak, który trafił do nas w 2008 roku jako siedmiolatek, już po trzech latach siedzenia w schronisku. Nikt nie chciał adoptować małego, czarnego i mocno przeciętnej urody psa, choć ten nie tracąc nadziei radośnie przez te wszystkie lata podbiegał do krat boksu. Powód według mnie był koszmarny. Otóż oddając psa, poprzedni właściciel jest zobowiązany do podania przyczyny pozbycia się czworonoga. Czasami przyczyna jest realna, często bywa jednak fikcyjna. Pixel miał wpisane w papiery, ze pogryzł dziecko... To dla psa jest jak wyrok dożywocia.

niedziela, 16 listopada 2014

Od rzemyczka do koniczka...

    Obiecałam, że wyjaśnię jak dojrzewałam do stworzenia Psa w Swetrze i jaki był w tym udział trzech niezwykłych kobiet.
     Jakoś tak od dziecka najlepiej wchodziła mi literatura z zakresu szeroko rozumianej fantastyki - wbrew pozorom często bardziej życiowa niż inne gatunki. Nic więc dziwnego, że Muminki pochłaniały mnie bez reszty - najpierw czytane przez Tatę, potem już samodzielnie aż do opanowania niemal na pamięć. Tove Jansson była nie tylko pisarką, ale przede wszystkim malarką i ilustratorką. W Zimie Muminków stworzyła postać Ynka - melancholijnego psa samotnika marzącego o przyjaźni z wilkami, oraz żywiołowego Paszczaka - narciarza ubranego w koszulkę z alpaki (! ubiór jest doskonale opisany w książce) i ciepły sweter. Nic dodać nic ująć - jest i pies i sweter! A sweter Paszczaka niezliczoną ilość razy w wyobraźni malowałam kolorami, bo o ksero, żeby zrobić sobie kolorowankę, jeszcze w owym czasie nikt nie słyszał. Do dziś nie zdecydowałam się na jedną wersje kolorystyczną i te kolory mi po korze mózgowej śmigają.





środa, 12 listopada 2014

Tytułem wstępu

Witam wszystkich szanownych Czytelników, którzy zechcą tu zajrzeć!
Pies w swetrze będzie blogiem o tym, co najbliższe memu sercu - czyli o psach i swetrach, a także (choć nie za często i raczej dygresyjnie) o dobrym jedzeniu, książkach i porcelanie i różnych takich.
Blog ma swoje trzy Matki Chrzestne. No, wiecie - takie, które zaprasza się na chrzciny, żeby potem nie było źle. Coś o tym było w "Śpiącej Królewnie"...
Matki Chrzestne o swojej doniosłej roli w moim blogowaniu pojęcia nie mają, ale co tam, może wybaczą.
Są to ni mniej ni więcej : Tove Jansson, Elżbieta Wasiuczyńska i Kat O'Sullivan (Katwise).
A dlaczego właśnie te trzy zacne niewiasty, o tym będzie w kolejnych postach - kiedy już się dowiem, jak te zdjęcia i linki i inne przydatne rzeczy się do postów dodaje. Tysiące ludzi na całym świecie to robi, więc nie może to być aż tak trudne... Muszę to sobie rozpracować :)
A na razie przedstawiam Państwu dwa z moich cudownych psów. Foxa - to ten czekoladowy wyżeł rozciągnięty na tapczanie i ś.p. Bazyla - to ten żółty kundel przytulony do Foxa :)