piątek, 30 września 2016

Sweter :)




Zobaczyłam go w lumpeksiku i wiedziałam, że musi być mój!

Był fatalnie zrobiony. Zbyt ściśle. Fason nieodpowiedni zupełnie do tak ciężkiej włóczki. W efekcie sweter po nałożeniu dopasowywał się w biodrach, a niemiłosiernie rozciągał w ramionach, tak że spokojnie zmieściłby się w nim Pudzianowski.
Rękawy wisiały smętnie i ktoś jakimiś głupimi zaszewkami i szczypankami próbował go jednak przystosować do noszenia.

czwartek, 29 września 2016

Len i wiklina

Żeby nie było - nie samym kotem Pies żyje.
Miałam urlop - niestety pieśń przeszłości, której ostatnie tony daaaaaaawno przebrzmiały, ech... - i nawet mi się udało ten urlop spędzić dość twórczo :)

No dobra. To, co udało mi się stworzyć, trudno zaliczyć do arcydzieł sztuki krawieckiej (a również dziewiarskiej - o czym w przyszłości :), a jednak duma mnię rozpiera, to się pochwalę. A co!

Po pierwsze nabyłam drogą wirtualnego kupna, za całkiem realną sumę pieniędzy dwa duże wiklinowe kosze. No prosze Państwa kochanego, kto nie kocha wikliny? No kto?
Ja uwielbiam!
Jeden kosz na pranie, drugi na zapasy swetrowego surowca, czekające na swój i mój czas :)



poniedziałek, 19 września 2016

Groszek-Troszek i Jupi

Groszek, Groszkowska, Grosik, Grosio, Grosiczek.




Siostrzyczka Jupi.
Na zawsze utkwił mi w pamięci widok dwóch maluchów, które po raz pierwszy zobaczyłam w zapchlonej piwnicy. Siedziało toto na rurach pod sufitem. Nieco większy i bardziej dziarski Burasek wylizywał kaprawe oczka i brudne uszka biało-burej Maliźnie, popatrując na mnie koso.
Potem udało się odłowić to słabsze kocię, a to bure zniknęło nam z oczu na długie tygodnie...

Jest śliczna, słodka i pomału nabiera kształtów kota.

środa, 14 września 2016

Fałszywy móżdżek z drożdży


Obiecany fałszywy móżdżek czyli z drożdży.
Jadałam w swoim życiu oryginał i przyznam, że podróbka smakuje mi zdecydowanie lepiej :)

Przepis oczywiście wspaniałej Ireny Gumowskiej, której wszyscy medialni kucharze celebryci powinni nisko czapkować, a i nabożnie do grobu pielgrzymować przynajmniej raz w roku. Albowiem to nie sztuka tworzyć przepisy, gdy w sklepach jest WSZYSTKO. Sztuka to było gotować smacznie i żywić rodzinę, gdy na półkach w sklepach był ocet i musztarda. 
Pod tym względem Irena Gumowska była absolutnie N I E Z A S T Ą P I O N A!!!

niedziela, 11 września 2016

Psów podwórzowych dwie historie prawdziwe

W ostatnich dwóch miesiącach miałam sposobność uczestniczyć w dwóch psich historiach. Obie dotyczyły psów podwórkowych, z funkcją stróżowania.

Pierwsza historia dowodzi, że ludziska są w gruncie rzeczy może nie tacy najgorsi, jak da im się szansę i czas na przemyślenie. Druga, no cóż... druga to zaskoczenie. A w zasadzie ZASKOCZENIE.

Ale do brzegu :)