Zgodziłam się zabrać kociątko, jednak pod warunkiem, że ktoś mi zwierzaka przywiezie via gabinet weterynaryjny, bo: po pierwsze już nie miałam czasu jeździć za Trzebnicę po kolejnego kota; po drugie chciałam, żeby malca zobaczyła nasza pani Wet, czy to jeszcze jest w ogóle co ratować. I dobrze się stało, bo faktycznie, kot już ogon miał po tamtej stronie życia ale jeszcze wola walki była. Na zdjęciu wyglądało na większe, a okazało się 2/3 tygodniowym smarkaczem płci prawdopodobnie żeńskiej.
Po ciepłej kroplówce (bo wyziębione i odwodnione), zawinięte w ręczniki i zaopatrzone w zapas mleka, kociątko zostało do mnie przywiezione. I tak zostałam madkom karmioncom kociego smarka. Smark dostał na imię Coś, a w zasadzie Cosia - bo to chyba dziewczynka - i zaraz po przyjeździe ogrzany i z chęciami do życia wytrąbił całe 12 (słownie DWANAŚCIE!) ml mleka ze strzykawki. Ułożone w pudełku w kocach i ręcznikach na termoforze zasnęło słodko.
Potem pochłaniało już mniejsze porcje, tak po 5-6 ml. Po dwóch dniach uznałam, że w końcu ją utopię przez zachłyśnięcie karmiąc tą strzykawką i dałam jej mleko na spodku. Wyciumała. To podsunęłam jej miksowane mięsko gotowane z marchewką - wyciumała. I tak skończył się okres mleczny, bo mleko jest dla cieniasów i Cośka więcej mleka nie chciała. Nagotowałam paćki mięsno marchwianej i pomroziłam porcyjki po cztery łyżeczki - czyli po jednej całodniowej porcji.
W trzecim dniu pobytu, po którymś jedzeniu wsadziłam Cośkę do kuwety - najmniejsza jaką mam jest wielkości pudełka po butach i jest w spadku po... Zarinku* - Cośka w niej zaginęła jak na olbrzymiej pustyni, ale od razu załapała, o co w tym chodzi i nie załatwiła się nigdy poza kuwetę, co dowodzi jej absolutnego geniuszu. Załatwia się wzorcowo, tylko na początku kupa była luźna, jak się zanadto opchała, a teraz jest książkowa. Tylko trudno to wydobyć z kuwety bo przelatuje przez oczka łopatki :D Tzn. teraz już nie, ale na początku... czyszczenie odbywało się ręcznie.
We czwartek po przyjeździe smarka zważyłam. Najedzonego, więc jest jakiś błąd pomiaru i wyszło 317 gramów. W poniedziałek powtórzyłam ważenie również kota z farszem i wyszło całe 376 gramów. A potem była powódź i dopiero w ostatni wtorek ogarnęłam się z kolejnym ważeniem. Kawał kota 533 g! W każdym razie rośnie. Je i rośnie.
Natomiast oczywiście nie może być dobrze. Numer ponownie odwalił Dullux. Znowu gdzieś polazł i w ostatni czwartek dowlókł się do domu ciągnąc tył za sobą. Znalazłam go w tym stanie w piwnicy ok 17.00, a rano było jeszcze wszystko ok. Po 20.00 wróciłam z rajdu po wetach. Nie ma złamań, ale na usg wyszedł brak ukrwienia i obrażenia jakby się gdzieś zawiesił, jak w oknie uchylnym. Niestety, nie jest dobrze. Nie jadł i nie pił. Przedwczoraj zjadł 1/4 saszetki i dzisiaj w nocy się napił, po czym wszystko zwrócił razem z krwistą mazią. Teraz się napił i woda jeszcze została w kocie. Staram się być optymistką. Niestety dzisiaj niedziela i nawet nie wiem gdzie uderzać po pomoc, a jutro cały dzień w fabryce. Ryczeć mi się chce. Możecie pomartwić się ze mną jak coś.
Na razie muszę się skupić na znalezieniu domu Cośce. To nam wszystkim wyjdzie na dobre.
To jest sama słodycz i cudo nie kot! Żadnych biegunek, klasa mistrzowska w opanowaniu kuwety, pałaszuje pasztety i kocha chrupki. Zupełnie bezproblemowa.
Jakby ktoś się zakochał, albo chciał ją zarekomendować ze skutkiem adopcyjnym, to nr w sprawie adopcji 600906040 :D Jak coś, to dojedzie do nowego domu :)
* Tak, Zarin ważył 7 kg i był wielkim kocurem; owszem, musiał się męczyć korzystając z kibla dla kocich niemowląt; nie, pani Zarinka przez jedenaście lat nie przyszło do głowy, żeby mu zmienić kuwetę na większą - możecie sobie wyobrazić autentyczną radość tego kota, gdy dopadł u mnie największej kuwety model Nestor; miseczki Zarin też miał jak dla chomika.
Tak w Gośce można się zakochać. Mam nadzieję, że szybko znajdziesz dla niej dom
OdpowiedzUsuńAle przede wszystkim życzę Ci, abyś jak najszybciej odrobiny spokoju,. abyś mogła wszystko ogarniać...
Pozdrawiam jesiennym czasem Aniołów
Cośka prześliczna gwiazdeczka ❤️ trzymam kciuki za Dulluxa 👊oby było dobrze !!,
OdpowiedzUsuńWysylam dobre Anioly, niech ci pomoga przetrwac ten kociokwik , niech sil dadza i dadza ci w koncu odpoczac 🙏🏻 Kitty P.S. Juz ci kiedys mowilam, ze mamy odwrotne nicki do upodoban : ja Kitty, najbardziej kocham psy, Ty Pies, kochasz glownie koty :)) Hau hau i miau miau
OdpowiedzUsuń