Pomaszerowałam ja sobie do apteki. Jak niemal co miesiąc.
Zaopatrzyć się w moje małe, białe tableteczki, co to ja je muszę codziennie na czczo, i które niestety nie są na moje zszargane nerwy.
Zakupiłam.
I jak co miesiąc miła pani mnie - wzorowemu klientowi - dołożyła gazetkę w gratisie. Modę na zdrowie. Cobym tak całkiem głupia zdrowotnie nie była.
Miłe to, nie powiem.
Zasiadłam ja sobie rano na stołeczku w kuchni, tak w okolicy pierwszego kociego śniadania 5.30, wprowadzałam kofeinę do systemu kawonośnego i przeglądałam.
Lecę tak w stylu bibliotekarskim - po tytułach i wyboldowanych pierwszych akapitach, a jak coś mnie zainteresuje - czytam. Normalka. Temu zwykle służy tytuł i nagłówki, no nie?
Ale - imaginują sobie Państwo - bladym świtem nic mnie nie przygotowało na taki szok i profanację narodowej świętości!
No normalnie kawusią się oplułam, a zwykle nie zachowuję się tak nieobyczajnie.
O, proszszsz:
i jeszcze zbliżenie, jakby kto miał wątpliwości:
Wnioski mi się nasuwają takie:
1. Autorka zapewne w młodym wieku lub odwrotnie - dotknięta demencją;
2. Zespół redakcyjny w całości i bez wyjątku na wczasach, na stanowisku pozostał tylko głuchy i ślepy portier.
Ja strasznie wrażliwa jestem na bezczeszczenie pamięci i repertuaru Kabaretu Starszych Panów, a Wiesław Michnikowski, gdyby to przeczytał, padłby trupem!
Puścić w prasie cóś takie, to jak napisać, że Rzymianie lepili swoje garnki z gliny rychtyk do pieczenia kartofli!
I tu dochodzimy do meritum - kim jest redaktor.
Bo zwykle w takich sytuacjach wszyscy psy wieszają na autorze - i nie bez racji. Ale zdarzyło mi się popełnić w życiu kilka artykułów, głównie naukowych, i wiem ile osób pracuje z tekstem, zanim to dziecię wielu ojców ujrzą oczy czytelnika. (Recenzentów pomijam. Moda na zdrowie nie jest czasopismem recenzowanym)
Oto najlepsza definicja redaktora, jaka kiedykolwiek została sformułowana:
"...
- Dobrze. Pierwsze: co to za praca? W sensie z czego właściwie żyjesz?
- Z pióra. A raczej z klawiszy. Jestem redaktorem - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- A, poprawiasz przecinki?
No żeż do kurwy nędzy! Chyba mi się myśli uzewnętrzniły na obliczu, bo Kobielak aż się wstrząsnął.
- Jezu! Nie patrz tak na mnie! Zupełnie jak ta stara wiedźma. Co ja takiego powiedziałem?
- Do twojej wiadomości: między redaktorem a korektorem jest pewna różnica - odparłam lodowatym tonem. - Korektor ma się znać na przecinkach i przez jakie ż pisze się żaba. Natomiast redaktor ma się znać na wszystkim.
- Hm? - zwątpił.
- Na wszystkim - podkreśliłam. - Albo przynajmniej musi wiedzieć, czego nie wie.
- Na przykład?
- Na przykład, że Giocondę Leonardo namalował na desce i jeśli autor mi pisze kryminał z wycinaniem oryginału Mony Lisy z ram nożem do tapet, to ja mam obowiązek go sprowadzić na drogę cnoty.
..."
(Ewa Białołęcka "wiedźma.com.pl" - nota bene polecam, zacna lektura)
No to jak dla mnie zespół redaktorski Mody na zdrowie jest do wymiany, bo nawet konserwator powierzchni płaskich pani Jadzia zapewne dobrze pamięta, jak kuplecik Michnikowskiego szedł:
" gdy pojedynczo się z tematem nie upora
ni dyplomata, ni mędrzec, ni wódz,
to ty drugiego sobie dobierz redaktora
i wespół w zespół,
by tekstu moc móc wzmóc!"
... czy jakoś tak... ;)
"Pani Monika, pani Monika, pani Monika, co w majtki sikaaaaa!" ( oczywiście powinno być która a nie co, ale dla redachtora może być co, że sika to oczywista oczywistość - Jeremi mistrzem dowcipu pampersowego, jak to starszy pan ).;-) Gdyby to przywołanie pieśni o radościach uczuć zbiorowych nie było tak śmiesznie sprzeczne z myślą przewodnią artykułu to w ogóle szkoda byłoby czasu na lekturę. Nie znoszę "mód na .......". Ciesz się perłami niechlujstwa dziennikarskiego póki jeszcze można, niedługo wprowadzą gazetkowe pismo obrazkowe dla wykształconych inaczej i sobie nie poczytasz, Ty niegramotna Ty!:-D
OdpowiedzUsuńAno właśnie owa jawna sprzeczność zaatakowała mnię ze strony 30 piśmidła i dała w pysk bladym świtem! A potem naszła mnie refleksja ILE kurka OSÓB musiało ten tekst miętolić zanim w świat poszedł i nie wychwycić takiego KNOTA! Zgroza.
UsuńJa z tej drugiej strony, jako rozdająca to pisemko czasem je przeglądam... I też mnie uderzył błąd w tekście z "Kabaretu". Ale ostatnio "Moda" staje się coraz bardziej gazetką reklamową, rzetelnych informacji coraz mniej...
OdpowiedzUsuńWitaj cytrynka!
UsuńJuż Cię lubię, bo zawsze chętnie przytulę pisemko w gratisie, więc miło że rozdajesz ;)
A niechby ono było sobie reklamowe, tylko dla mnie błąd który puścili jest na poziomie "będąc w Malborku zwiedziliśmy Wawel" i ten Wawel z autorką tekstu zwiedził calusienieńki zespół redakcyjny!
Jeżu kolczasty! Czy na paręnaście conajmniej osób, które tym tekstem obracają w procesie składania numeru, nie było NIKOGO, kto by znał piosenkę??? To jest dla mnie przerażające.
Ale mam uzasadnione podejrzenia, że w redakcji pracują moi studenci ;)
Nie mam nic do studentów, ale faktycznie (niektórzy stażyści) to żywy dowód na to, że nie tylko nie czytają, ale też nawet nie słuchają (nie słyszą).
UsuńPokolenie zdobywające wiedzę w internecie, które nawet nie ma ochoty tam sprawdzić, jak naprawdę "brzmi" oryginał.
Polegają tylko na sobie.
Brrr.
P.S. Dlatego nie skomentowałam wpisu sprzed kilku miesięcy. "Nie mam nerw" na głupotę. ;-)
Izabelka, jestem właśnie po zakończeniu drugiego semestru. Po ostatnim egzaminie okazało się, że te orły sprzed kilku miesięcy to błyskotliwi geniusze na tle tego, co miałam teraz. W przyszłym roku na egzaminie będzie "pokoloruj drwala" lub "przeliteruj słowo dupa" - inaczej nie zda cały rocznik.
UsuńŁomatko, co się tak oburza? Jakby gorszych błędów nie widziała! Do tego w branżowej gazetce! Dobrze jeszcze, że nazwisko Pana Michnikowskiego nie jest szargane przy okazji środków na zaparcia, gazy i nietrzymanie moczu. Przyślę Ci kiedyś naszą gminną, która w lud kaganek oświaty niesie. To dopiero jest jazda bez trzymanki!
OdpowiedzUsuńNie przesyłaj jej, bo i inni też będą chcieli! Opublikuj. O!
UsuńNo i napisz, że nie redagowałaś przed publikacją ;-)
Święte słowa Buba. Sama mogłabym nie szczymić, a wespół w zespół może dam radę przyjąć na klatę :)
UsuńI zapadła cisza. Bo co tu komentować. Czas do trumny.
OdpowiedzUsuńTylko zawczasu trza sobie nekrolog i epitafium samemu skrobnąć, jeśli chcesz, żeby było po polsku.
UsuńTym sposobem brak jedengo, malutkiego slówka odwrócil sens piosenki o 180 stopni... Z drugiej strony to dobrze, ze nie dolozyli Wieslawowi tych róznych zerzeczy, o których pisze Hana :)
OdpowiedzUsuńAle pomijajac sam blad - nie lubie szukania skojarzen i koleracji na sile. Straszna moda na to ostatnio. Nikt nie mówi / nie pisze czesgos tak po prostu, tylko zawsze "jak powiedzial taki a taki" "jak pisala taka a taka". I na co tego tyle? To ma sens tylko w scislym zwiazku z tekstem, podkresla go, albo wyjasnia, definiuje w celny albo piekny sposób, no musi byc trafny po prostu i adekwatny. A takie laczenie na sile i bez sensu jest - bez sensu.
No jakos tego nie lubie straszliwie.
A ile jest kocich sniadan? Pierwsze, drugie, trzecie, lanczyk, branczyk, obiadek, podwieczorek, podkurek, wieczerza i kolacyjka? Cos tedy? ;)))
Aaaa! I gratuluje psiego debiutu filmowego, pod ostatnim postem nie zdarzylam!!! Takie piekne piesy to tylko na ekrany :)
UsuńCzepiacie się jednego słowa, a czasem wystarczy brak przecinka.
Usuń"Depesza do cara: Wstrzymać egzekucję?
Odpowiedź od cara: Nie odwołano!"
Miał być przecinek, telegrafista miał dysgrafię (?).
A Wy się słowa czepiacie, w dodatku przeczącego - przecież po tym artykule nikt nie zginął (oplucie kawą się nie liczy ;-p
Jakby autorka znała oryginalny tekst, to przecież nie miałaby takiego TYTUŁU (ani takiego artykułu)!
A tak w ogóle to wszelkie akcje mówią, że robić coś lepiej "wespół w zespół". Biegaj z nami, chudnij z nami i takie tam...
UsuńDiable, dziękuję w imieniu moich suczy i jak dumna matka świecę własnym światłem.
UsuńTeż nie wiem skąd się wzięła ta potrzeba odniesienia do czyichś słów - kompleksy?
Wiecznie walczymy z tym w pracach licencjackich i magisterskich, że już starożytni Rzymianie... a potem taki się dorwie do pióra i ten stłumiony wcześniej przez promotora imperatyw, musi, no po prostu musi się gdzieś ujawnić ;)
Buba, ten artykuł był naprawdę dobry i mądry, tylko ten wstęp wszystko sknocił.
UsuńW kwestii kocich posiłków. Jak zwał, tak zwał, ale jest ich dużo :)
UsuńChyba trzeba złożyć reklamację w aptece, bo czytanie Mody może nie wyjść na zdrowie :( Po pierwsze można się zachłysnąć kawą i zejść z tego świata niepostrzeżenie, bo zapewne pozostali domownicy spali snem sprawiedliwego, jak to o 5.30 niektórym jest pisane. A po drugie można popaść w depresję, że świat się kończy i czas umierać :(
OdpowiedzUsuńP.S. A Moda pewnie nawet do kuwet się nie nadaje, bo żwirek o niebo lepszy.
Trzymaj się zdrowo Psie w Swetrze :)
Paradoksalnie to całkiem sympatyczne i rzeczowe pisemko jest/było... jak dotąd. Tym większy szok przeżyłam.
UsuńBo że jakaś ciemna masa małorolna, granatem od pługa oderwana wybierze się do Filharmonii w obuwiu sportowym typu adidas - nie dziwi. Wszak to ciemna masa. Ale gdyby królowa angielska wylazła na swój balkon do poddanych w rozdeptanych kapciach - to już szok!
E tam, jakieś strasznie wysokie wymagania w stosunku do bezpłatnej gazetki masz, kobieto.
OdpowiedzUsuńOni nie tylko nie mają redaktora, ale pewnie nawet nie wiedzą, co to za jeden!
Ba, niejedno wydawnictwo biorące za swe książki kasę (znaczy sprzedające te książki, książki! nie jakieś gazetki) tego nie wie! Całkiem niedawno na swym blogu pytałam, gdzie jest redaktor, o ile w ogóle jest...
A Ty się czepiasz jakieś autorki - dietetyczki (zważ, że nie dziennikarki!) umęczonej upałem.
Hola! Gazetka jest bezpłatna tylko dla tych, co to mają automatyczne przekierowanie przelewu połowy swojej pensji na konto apteki - czyli tacy jak ja :) Normalnie trzeba za piśmidło 6 zyla wybecylować! W kiosku, Pani kochana!
UsuńMało, że mają redaktora - to nawet naczelnego! Znany z imienia zarówno jak i z nazwiska - Adam Górczyński. A na pierwszej stronie każdego numeru widnieje jego facjata w dużym powiększeniu, opatrzona własnoręcznym podpisem. W dodatku facjata w okularach, co przydaje mu wyglądu intelektualisty :)
(Phi! Też noszę okulary, a i tak mam przetarcia w hipokampie, rozprostowane zwoje i przemyślenia głębokie jak kałuża. Okulary o niczym nie świadczą!)
A do Twego posta muszę się przedrzeć - ach te moje zaległości - bo strach teraz książki kupować. Ja lubię silne doznania kryminalne, ale tylko w fabule.
No i Buba, ja też jestem dietetyczką (mam na to papiery i w ogóle; tylko nieortodoksyjna jestem - żrę wszystko bez dyskryminacji) i w dodatku dyslektyczką i dysgraficzką, ale.... No właśnie ale. :)
UsuńTo ja przy okazji jeszcze raz podziękuję! ;-)
OdpowiedzUsuńEeee... nie czaję...?
UsuńZa redakcję, kochana. Za redakcję... :-)
UsuńProsz :) Cała przyjemność i w ogóle... ;)
UsuńNie rozumiem: to Rzymianie nie lepili swoich garnków z gliny i nie piekli kartofli? No alejakto? ;)
OdpowiedzUsuńO Bosz, wybacz, ale nie mogie.
Jednakże! Tam był i śpiewał jakiś Wiesław przeca. Że po zmroku mu się cera pogarsza i psują mu się zęby. Widocznie za mało witaminy C miał w suplementacji, ha!
W sumie to Rzymianie lepili swoje garnki na kartofle - tylko jeszcze o tym nie wiedzieli... ;)
UsuńMoże faktycznie w kolejnej Modzie na zdrowie wezmą na warsztat kawałek, który śpiewał Gołas.
Jeżu kolczasty! Oni za jednym zamachem mogą dwóch Wiesławów wykończyć! Żeby tylko żadna pani w aptece nie dała któremuś z nich gratisowego numeru bez wcześniejszej cenzury!
przeczytałam Wiedźmę i dziękuje pięknie ))za podrzucenie lektury na urrocze obesrane lejące jak z cebra lato...
OdpowiedzUsuńWitaj,
Usuńprosz bardzo, częstuj się, znam tego więcej jakby co ;)
(na szybko doczytałam, że obesrane remontowo - czyż nie? ale każdy remont kiedyś się kończy nawet jeśli nie jest dokończony - tak jak mój; decyduje wytrzymałość psychiczna zainteresowanych)