Miało być kulinarnie, bo mam dla Was trzy nowe, fajne przepisy;
Miało być ciekawie - gdzie byłam i co widziałam, żebyście Kochani też mogli, gdyby tak któreś z Was w sezonie urlopowym zbłądziło na Dolny Śląsk.
A będzie o zaskakującym i nieplanowanym wydarzeniu.
Zadzwoniła do mnie Pani Ula (Skarb nie kobieta, która służyła mi nieocenioną pomocą przy łapaniu Jojo), że w jej piwnicy okociła się kotka i dwa maluchy trzeba złapać i znaleźć im dobre domy.
Poszłyśmy do owej piwnicy. Namierzyłyśmy rzeczone kocięta - dwa i jednego kotka nieco starszego.
Dwa maluchy to już takie podrostki, bez mamy, ale wciąż gówniarze. Tak po 6-8 tygodni. Dzikusy kompletne. Próby oswajania i złapania do ręki nie przynosiły efektu.
I specjalnie na takie próby czasu nie było.
Bo w piwnicy
są pchły
WIELKIE JAK SŁONIE,
tłuste jak wieprze,
agresywne jak kobry,
w ilościach jak plaga szarańczy!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Do miejsca bytowania kotków dotarłyśmy, torując sobie drogę sprayem na insekty, gdyż albowiem przy pierwszej próbie te krwiożercze insekty oblazły nas niemiłosiernie. Nogi miałam czarne!
Wczoraj udało nam się złapać jedną koteczkę z tej dwójki. Drugi to chyba braciszek.
Straty w ludziach były. Mam dwa palce niemal odgryzione i każdy psychiatra bez większych korowodów zakwalifikuje mnie jako niedoszłą samobójczynię, bo mi smarkula porobiła fachowe, pionowe sznyty na nadgarstkach przy próbie odpchlenia.
Moje grube gumowe rękawice zostały pazurami pocięte w drobne paseczki!
Słodki dzieciak, naprawdę...
A nie było jak tego chwycić, bo całe, caluteńkie futro się ruszało!
W życiu nie widziałam tak zapchlonego kota!
Oczka kaprawe. Ze stresu i otumaniona smrodem odpchlacza leżała dziewczynka całą dobę w kontenerku. Nic nie jadła, nic nie piła, nie ruszała się prawie.
Oczywiście noc mam w plecy, bo spać nie mogłam, gdyż moja bujna wyobraźnia podsuwała mi wizję małego, kociego, zimniutkiego trupka, który niby miałam znaleźć rano w kontenerku.
Zawieźliśmy dzisiaj ciupasem do weta.
Dziewczynka jest ogólnie zdrowa. Smarowałam jej oczka maścią, którą miałam w domu - i mam smarować dalej. Została odrobaczona i oczywiście nawodniona, nakarmiona i odżywiona potężnymi kroplówkami, bo diagnoza brzmi: wycieńczona, bo prawie ZJEDZONA PRZEZ PCHŁY!!!!!!!!
Serio, serio. Pchły zjadłyby ją żywcem czyli musimy jeszcze zapolować na drugiego kociaka, zanim przejdzie za TM w orszaku pcheł.
Już wygląda lepiej i nawet zaczyna się interesować jedzeniem.
Ale te moje domowe zołzy nie pomagają.
Bura chodzi wokół, syczy, warczy, wyżywa się na Mambie i Jojo za Nową i ogólnie sieje terror.
Nota bene teraz bardziej wściekła, bo (oczywiście jak już wróciliśmy od Weta) polowała na balkonie na jakieś Vespidae i cóś ją użądliło. Ma łapę spuchniętą jak rękawica bokserska, ale biega, skacze i chyba nie skona.
Krecha za wszelką cenę usiłuje dostać się do miski z jedzeniem Nowej, bo Kresiulec z kolei jest na diecie z powodu kolejnego zapalenia śluzówki żołądka...
Moje dziewuchy potrafią mi dostarczyć rozrywki...
No to Kochani, cudna koteczka szuka w domku!
Ja wiem, że teraz jest niewyględna, ale zwróćcie uwagę na te uszyska! Są wielkie, olbrzymie jak u Burej. Pysio też takie długie i trójkątne. Choć brudna, chuda, zabiedzona i jeszcze bezimienna (propozycje mile widziane :), to zapowiada się na urodziwą laskę w typie Mau!
A na koniec:
Burasek śpi jak janioł
zmordowany pichceniem sałatki z cukinii
Joja przy sałatce nie pomagała, ale co tam - też śpi
Dziewczyny zawsze gotowe do pomocy przy remontach
I uśmiech proszę!
Zafrasowany Pyzuś
I kiepskie zdjęcie, robione w biegu do łóżka, w którym (o dziwo!) jeszcze żaden futrzak się nie zdążył umościć!
Jakie biedne, przestraszone oczyska... Trzymam kciuki, by znalazła dobry domek i szybko doszła do siebie :).
OdpowiedzUsuńJuż jest nieco lepiej - załapała, że nikt jej tutaj krzywdy nie zrobi i nawet zaczęła miauczeć w odpowiedzi na miaukolenie Jojo. Żeby tylko zaczęła jeść...
UsuńDomek! Domek musi być najlepszy na świecie, najtroskliwszy, najcierpliwszy i kochający całym sercem. No i żeby udało się złapać to drugie, odchować i wyadoptować w dwupaku, bo kotki są bardzo zżyte.
Kibicujemy;). Mam nadzieje, ze nie podrapala Cie za bardzo:/.
UsuńRany! Takie pchły?? Boże! Faktycznie trzeba złapać to drugie jak najszybciej, a piwnicę odpchlić. Wet powinien coś poradzić. Służę klatką-łapką, jeśli potrzebna, z tym, że jedna jest u mnie (mniejsza), a druga większa i wygodniejsza jest na Gaju.
OdpowiedzUsuńTo nowa jest u Ciebie?? No to masz sajgon... Taki dzikusek potrzebuje trochę czasu, aby nie obryzgać rąk. To wyższa szkoła jazdy.
Jeśli mogę w czymś pomóc...
Tak, TAKIE pchły!
UsuńWet powiedział, że żaden kot nie przeżyje na dłuższą metę takiej inwazji...
Gosiu nie kuś! Gdybyś miała wolne pokoje to już bym stała z kontenerkiem na Twym progu, ale przecież masz tego przychówku....
Może damy radę... Z Jojo jakoś poszło :)
Najgorzej, że właśnie się pannie na płacz zebrało :( Chyba będzie wyła po nocach jak Bura i Jojo na początku. Jak nam się uda drugie złapać, będzie im raźniej, bo są bardzo zżyte. Tylko boję się, że nie będę miała jak drugiego odpchlić, bo robiłam to na dworze i potem kontenerek był na balkonie... a teraz idą zimne dni.
Oj, oj, oj! Może jakoś to przewalczymy...
Dzisiaj przy smarowaniu oczek nawet udało mi się ręce zachować ;)
Jezu...
UsuńFaktycznie, nic teraz obiecać nie mogę, ale będę o was pamiętać. :)
UsuńDzięki Gosiu :)
UsuńBo ja mogę im zapewnić weta, leki, ciepełko, żarełko i miłość, ale w naszej ciasnocie socjalizacja i oswajanie to będzie jazda bez trzymanki. Nie niemożliwa (patrz Jojo), ale niełatwa (patrz Jojo).
Już się zaczęło - jak siedzi sama w łazience (w kontenerku pod kocykiem), to wyje; jak siedzi z nami, to się boi i obawiam się, że znowu nie tknie jedzenia :(
Ale ma jej się ogólnie na życie, to może jednak weźmie się za miskę. A jak nie, jutro kroplówka.
Zje, tylko musi mieć spokój... A może klatkę Wam pożyczyć? Może na balkonie się zmieści?
UsuńMacie jazdę bez trzymanki. :(
Dzięki Gosiu, jak dobrze pójdzie jutro będziemy mieli klatkę :) Gorzej, że teraz leje i tak ma być przez najbliższe dni i ma być chłodno. To nie wiem, czy to byłoby dobrze, żeby maluchy były na zewnątrz. Zobaczymy, jak dzisiaj minie noc. A za dnia też ma spokój, bo nas nie ma. Damy rade, prawda?
UsuńJa też jestem świeżo upieczoną posiadaczką kotki. NA razie trudno pieczątki bo moj buldog francuski jest nią bardzo zainteresowany i rzuca sie w pogoń a ona bardzo się boi. Czy jest szansa, że oswoją się ze sobą i nie będą sobie robić krzywdy? pozdrawiam i podziwiam poświecenie i troskę o kotka:)
OdpowiedzUsuńŚwięta racja to, co pisze Hana.
UsuńTak na żywioł pewnie kiedyś też im zaiskrzy, ale będzie to trwało dłużej.
Wet mi kiedyś powiedział, że kot sobie zawsze z psem w końcu poradzi :)
Swoją kocią znajdę przytargałam z parku zeszłej zimy. Miała zapalenie oskrzeli, pchły, świerzb i poharatane ucho, które kilka tygodni później odpadło. Moja buldożka, średnio empatyczna i raczej zazdrosna, nie protestowała nawet kiedy kotka opróżniała jej korytko. Kiedy próbowała się z nią bawić "po psiemu" nasyczała na nią i to wystarczyło. Dzisiaj ganiają się po domu, śpią razem, jedzą z jednej miski i opiekują się sobą nawzajem. Nigdy nie zrobiły sobie najmniejszej nawet krzywdy, mimo, że regularnie bawią się "w polowanie" na siebie.Pełna symbioza.
UsuńCześć Dor Ka! A w którym parku? Na Polanie czy przy Orbicie?
UsuńNo i mogłabyś się ujawnić po bożemu - w realu, czyli na spacerach :)
Przy Wejherowskiej, z tyłu zajezdni. Czyli na Orbicie :) Ze spacerami teraz krucho, bo sunia miała wczoraj sterylizację, a poza tym w taką pogodę to ona generalnie ma focha na wyjścia z domowych pieleszy ( w upały zresztą też - taka rasa). Ale bardzo chętnie, rozumiem, że bywasz na Polanie?
UsuńTo mus mi będzie kiedy tam z psicami na Orbitę pójść ;)
UsuńTak, normalnie lansujemy się po Polanie.
Kwiatowa, odpowiadam spontanicznie - siatkowe drzwi są najlepszym rozwiązaniem. Widzą, słyszą, czują, ale nie muszą uciekać i oswajają się ze sobą. Koniecznie! To tylko rama z byle jakiego drewna i ze dwa metry plastikowej siatki. Np. do łazienki, czy innego pomieszczenia, albo byle jakiej kanciapy. Idzie to migusiem. Przy pierwszym kocie (i dwóch psach) trwało to niecały tydzień, przy drugim kocie 2 dni.
OdpowiedzUsuńKwiatowa, bukbroń nie izoluj ich, to tylko przedłuży sprawę. Daj im czas i jeśli nie leje się krew, nie interweniuj. To trudne, wiem, ale za to potem...!
UsuńAle nie odrzucasz wersji, że zostanie...? :-)
OdpowiedzUsuńOdrzucam na wstępie - niestety. To nie byłoby dobre ani dla moich zwierzaków, ani dla nowych. Za mało miejsca, za duży stres. Teraz przydałby się maluchom bardziej komfortowy dom niż mój. Ale cóż, mają mój. Tzn. jedno ma, a drugie miejmy nadzieję, mieć będzie. One potrzebują ciszy, spokoju, przestrzeni, dużo miłości i cierpliwości. Jutro, jak dobrze pójdzie, będę miała klatkę bytową. To już będzie trochę lepiej.
UsuńPsie, zryczałam się jak bóbr. Ona jest podobna do mojej słodkiej Grażynki za TM i teraz do Malinki.
OdpowiedzUsuńŻywcem do nieba pójdziesz (o ile Cię to interesuje, hrehre). Mogłabym jakoś pomóc?
Tak Hanuś, mogłabyś mi bardzo pomóc. Jak już dziewczynka będzie lepsza - niechże zacznie jeść - i może to drugie uda się złapać i uratować, to będę Was wszystkich prosiła, co to macie fejsbuki (ja programowo nie mam i mieć nie chcę i nie, nie otwieram nowego DT - to jest wydarzenie ekstraordynaryjne), żebyście mi pomogli poszukać NAJLEPSZEGO na świecie domu dla koteczki/koteczków.
UsuńTo najmniejsze co mogę zrobić i zrobię!
UsuńPsie, jak chodzisz, to nie bolą Cię żebra? Taki kawał złota nosić w klacie! :**
OdpowiedzUsuńMonia! Z nieba mi spadasz! Słyszałam, że jednak chcesz się dokocić :))))
UsuńCo Ty mówisz? Skąd te wieści? Ledwo upchałam jednego, nabytego podstępem i po kryjomu.
UsuńOj tam, oj tam. A ile torebek i książek nabytych podstępem i po kryjomu udało Ci się upchać?
UsuńNo widzisz! ;)
Psie, bohaterka jesteś! Te pchły to coś potwornego. Oby udało się złapać drugiego! Bardzo wierzę, że domek się znajdzie dla obydwóch. Trzymam kciuki za odpchlanie i bardzo cię podziwiam.
OdpowiedzUsuńZ tym podziwem to duża przesada, ale kciuki trzymaj mocno! :)
UsuńJako pańcia wielokotna rozumiem problem integracyjny, nawet jakby dawali pińcet na kota problem integracyjny mógłby tego nie zrównoważyć ( Felicjan wyleciał z dwóch domów z powodu całkowitej niechęci do integracji bardzo ekspresyjnie wyrażanej ). Dla dzikiego kota najlepszy byłby domek z niewieloma przedstawicielami gatunku, trzymam kciuki za znalezienie odpowiedniego domu. No i oczywiście za szczęśliwe upolowanie drugiego kociambra. Trzymaj się, żal mam lekki do się że tak tylko mentalnie mogę wspomóc.
OdpowiedzUsuńWsparcie mentalne nie mniej ważne :)
UsuńTo jak Ci się udało z Felicjanem?
Nasza Nowa na razie siedzi i się boi, ale może taka całkiem dzika to nie zostanie. Przecież to jeszcze smarkula, to się oswoi. Może będzie potrzebowała więcej czasu, ale do dobrego szybko przywyknie :)
Pełna micha, ciepło w ogon i całkowity brak pcheł vs. stada pcheł, brudna piwnica i resztki upolowanego gołębia. Mogę się założyć o grube pieniędze, co smarkata wybierze. Musi tylko dostać trochę czasu do namysłu ;)
Z Felicjanem do końca się nie udało, miewa tak mocne odbicia że jest słynny w okolicy. Nosi ksywę Wyścigowy i cieszy się ( z solidnym naciskiem na cieszy ) bardzo złą sławą. No, to zły kot jest - koty zaczepia, psy zaczepia, groźnie pomrukuje na panie starsze usiłujące go przywabiać. Domowo to z Felicjanem i jego stosunkami z innymi kotami była droga przez mękę, Wiktor się wyprowadził do domu z suczką, Lalek na pół roku prawie zamieszkał u Małgoś - Sąsiadki, kiedy pojawiły się dziewczynki musiałam gada od nich izolować. Teraz jest spokojniej ale Felicjan jest jak wulkan, który trzeba ciągle obserwować. Jego ostatni wyczyn - steroryzowanie Cio Mary zębami - on potwornie gryzie po nogach - i wywalenie jej z gościnnego łoża ( podsypiała na krześle a Felicjan leżał rozwalony na wyrze na którym normalnie nie lubi przebywać ). Mała wygląda inteligentnie, oswoi się o ile nikt nie będzie za bardzo zazdrosny.;-)
UsuńTak to się kończy, gdy pozwoli się kotu oglądać za dużo seriali :)
Usuń"Uważają mnie za nieprzewidywalną, przebiegłą i manipulującą ludźmi. Bardzo dbam o taką reputację" Alexis Carrington-Colby
Alez toto biednie lypie tymi wielkimi oczkami wystraszonymi! A chude i mizerne jakie! Szacun dla was, dziewczyny, za ta akcje ratunkowa.
OdpowiedzUsuńDiable, słyszałam, że chcesz kotka - a ten jest akurat w Twój fason, bo z piekła rodem :D
UsuńChciec to se moge - jakiekolwiek bym przygarnela zwierze, byloby one caly dzien samo w domu, a na dodatek nie mam z kim zostawiac podczas wyjazdów... :(( Dlatego skonczylo sie po pierwszej koszatniczce, i to w czasach kiedy jeszcze wiecej przebywalismy w mieszkaniu.
UsuńTakze ten. Nici z wlasnego futra.
Mam nadzieję, że ta historia dobrze się skończy też dla Braciszka. Psie w Swetrze,jesteś Wielkim Łowczym i Specem do Specjalnych (pchlich ?) Poruczeń !
OdpowiedzUsuńŚciskam z uszanowaniem prawie odgryzione kończyny Twoje :)
BB
Cześć Beatko - też mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, choć zapowiada się na długie tygodnie - łapanie, odpchlanie, leczenie... Właśnie zaczynamy nierówną wojnę ze sraczką, eh :(
Usuń