Czapkę Dwarf's Wife Hat przedstawiałam o >>>TU<<<.
Przeanalizowałam i wzięłam sobie do serca wszystkie rady, jakie dałyście mi w komentarzach.
No może nie wszystkie, bo czerwona czapcia sugerowana przez Frajdę jest dopiero w planach.
Komin do czapki to wypisz wymaluj rekomendowany przez Bubę golfik.
Natomiast sama czapka została podszyta polarem tak, jak doradzała Diabeł.
I to nie byle jakim polarkiem!
Podreptałam do lumpeksiku, celem wyszukania szaliczka w jakimś zbliżonym kolorku. Szaliczka, z którego dałoby się wykroić wkładkę do czapki, choćby w postaci szerokiej opaski.
A natrafiłam na gotową czapkę! GOTOWĄ! I beżową :)
(Oczywiście nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że zapomniałam ją sfocić przed przeróbką?
Uważam, że i tak osiągnęłam wyżyny swoich możliwości, gdyż udaje mi się pamiętać o sfoceniu jedzenia na talerzu przed łapczywym pożarciem - choć przyznaję, nie zawsze - i czasem musiałam coś dwukrotnie pichcić, żeby fotnąć)
Fakt, że musiałam odpruć rant i wykorzystałam tylko górę czapki. Ale ten otok, to kawał szerokiego polaru, który był dwukrotnie złożony, więc mam jeszcze szeroką opaskę na ewentualną kolejną czapkę.
Także wiesz Diable, dzięki!
No to komplecik wygląda tak:
Weszłam ja sobie dzisiaj na diabelskie buraczane zagony i co ja wyczytałam! Otóż moja podobizna może na Was kochani wyskoczyć z dowolnego telefonu, zalegającego półki sklepowe.
Mój srajfon, pragnąc mnie chyba skompromitować, rozsyła moje foty po kolegach.
A oto dowód czyli cytat z Diabła, która była zmuszona zakupić nowy aparat telefoniczny i w tym celu oglądała różne, w sklepie dostępne:
Żeby zachować choć resztki dobrego wizerunku w borsuczych oczach, włączam, klikam na folder ze zdjęciami (no bo na co tu innego kliknąć?) i udaję że "oglądam".
Same zdjęcia sklepowych półek plus kilka niebanalnych autoportretów w stylu "Aparat fotograficzny pozostawiony w ramach eksperymentu w stadzie pawianów".
Jeden pawian zezujący w obiektyw nieproporcjonalnie wielkim lewym okiem i ogromnym nosem ma brązową, kosmatą czapę w kształcie wiaderka i ondulację w identycznym kolorze, optycznie stapiającą się z czapą w litą, kuriozalną całość. Ondulacja jest tak trwała, że zapewne przetrwa nie tylko najbliższe miesiące, ale i po kilkunastu stuleciach będzie jeszcze niejednego archeologa grzebiącego w cmentyrzyskach wprawiać w zdumienie i podziw dla kunsztu fryzjerskiego prymitywnych plemion XXI wieku.
Psze Państwa,
oto, co Diabeł zobaczyła w sklepowym telefonie:
Diable, to nie ondulacja, to golfik! A poza tym wszystko się zgadza, nawet to lewe oko większe od prawego.
Rzadko, bardzo rzadko oglądam filmy. Wolę czytać. Nie oglądam również z tego powodu, że jak tak siedzę bezczynnie, to mnie jakiś wewnętrzny niepokój nosi, że się obijam po prostu. Ja wiem, że to chore i podpada pod leczenie - żyję nadzieją, że może kiedyś mi przejdzie.
Ale kiedy łapy zajęte drutowaniem, to zupełnie inna historia. Wtedy nawet lepiej mi idzie przy dobrym filmie.
Tak sobie szukałam z głupia frant, buszowałam po internetach, przetrząsałam YouTuba i wygrzebałam p e r e ł e c z k ę że hej!
O >>>>TUTAJ JEST<<<< Wszystko zostaje w rodzinie (Keeping mum 2005). Oglądaliśmy zbiorowo i zarykiwaliśmy się ze śmiechu. Angielski humor w najlepszym gatunku!
Z dwiema moimi ulubionymi angielskimi aktorkami, czyli Meggie Smith i Liz Smith, a poza tym z Rowanem Atkinsonem, Kristin Scott Thomas i Patrickiem Swayze!
Jak macie wolny wieczór lub stertę prasowania lub oczka wrzucone na drut POLECAMY!
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że większość populacji zapewne już ten film zna, a tylko my odkryliśmy go z 12-letnim opóźnieniem. Jednak jeśli ktoś z Was jest równie zapóźniony w kinematografii, to będzie miał półtorej godziny godziwej rozrywki :)
Ponieważ z przeglądu postów mi wynika, że fanklub moich źwierzontek może być już na ciężkim głodzie, dlatego postanowiłam nadrobić zaniedbania.
Żeby nie było, że tylko koty i koty. Psy nadal są i mają się nieźle.
To znaczy stosownie do wieku - bo Kresia zrobiła się rupieć (określenie NNNŚ Weta) i niedomaga na kręgosłup wraz z żołądkiem.
No cóż, starość nie jest najfajniejszym okresem w życiu :(
Poza tym jednak babcia całkiem dziarsko się trzyma :)
Psy jak zwykle rozczarowane zbyt małymi porcjami chrupków :)
Jupi z Groszkiem przeżywają nieustannie fascynacje wodą. A myślałam, że im przejdzie...
Groszka nawet dość odważnie asystowała mi w trakcie ablucji pod prysznicem, siedząc na koszu z praniem z miną "chciałabym, a boję się" :)
(Proszę litościwie nie analizować wystroju naszej łazienki; kafle w stylu "rzeźnia" to pisk mody lat '90 i wybór poprzednich właścicieli mieszkania. Od 16 lat zbieram się do remontu tego przybytku - reszta mieszkania już dawno wyremontowana - i jakoś mi się nie składa ;) Chyba zostawimy to zadanie dla następnych właścicieli)
Największym hitem jest gąbka do mycia wanny. Może dlatego, że różowa ;)
Gąbeczki trzeba pilnować :)
Ale najfajniej jest, kiedy z kranu leci woda.
Koteczka wygląda tak, jakby cały czas oblizywała sobie usteczka... ;-)
OdpowiedzUsuńMnie się to raczej kojarzy z szabrowaniem kawy z kubka i mordą w kawowej piance ;)
UsuńCzajnik też tak ma. Z wodą znaczy. Bo to dziwne - niby jest, a ni ma...
OdpowiedzUsuńOndulacja przepięknościowa.
Całej reszty woda już nie kręci. Etap nurkowania w muszli klozetowej był jakiś krótki w przypadku Mamby i Burej, o Jojo nie wspominając. A Jupi z Groszkiem mają geny wodołaza ;)
UsuńDziękuję za skomplementowanie ondulacji :D Ona jest przede wszystkim CIEPŁA!
Oj cieplutko wyglada, cieplutko!
OdpowiedzUsuń(ale tamten w telefonie nie mial okularów. I nos zdecydowanie wiekszy mial. Ktos z rodziny moze? ;)
A zawsze tak nosisz czapke nasunieta na czolo az do linii okularów? Bo ja tak! Inaczej mi zimno w czolo i potem leb boli. A szailk wlasie az pod nos. Wygladam troche jak zolniez z okopów, ale czasy "trzeba cierpiec, zeby byc piekna" juz dawno za mna, hy hy.
Jakby ta woda tylko nie byla taka mokra, to by kociska zamieszkaly w wannie. A takie fugi pamietam od mamy kolegi z Prudnika, wlasciwie chciala normalne, szare, ale majster ja namówil ze teraz tak modnie i elegancko - no i dala sie "skusic" ;)
Cieplutka jest, cieplutka :)
UsuńBez okularów powiadasz? Może faktycznie któryś z krewnych. Jakby nie patrzeć zaczynam się bać swojego srajfona.
Zawsze! Mnie jest zimno we wszystko, jak tylko gdzieś mam centymetr kwadratowy odkrytej powierzchni. A czapeczka mi się zawsze sama na oczka nasuwała - takie widać płaskie, neandertalskie czółko mam - i okulary pozwalają jej osiąść na właściwym miejscu. Szaliczek trochę niżej staram się naszać, żeby zakutanie nie powodowało ślepoty przez zaparowanie okularów.
Ta łazienka to moja bolączka, ale jak sobie pomyślę, że trzeba by ją wyłączyć z użytkowania na jakieś 3 tygodnie najmarniej, + kurz i brud + hałas to mi się odechciewa. Wyłączenie jednego pokoju (a robiłam po kolei całe mieszkanie - 3 miesiące życia na budowie) to jeszcze jak cie mogę, nawet przeżyłam miesiąc bez kuchni, ale łazienka... ech... Niech się już kto inny martwi.
Nie, daj spokój, to jest koszmar. Jak sie mieszka w duzym domu, to jeszcze moze jakos lepiej to sie da wytrzymac, ale w malym mieszkaniu to horror. Syf jest WSZEDZIE. Pomijajac wiadome trudnosci natury ablucyjnej.
UsuńZ zimnem tez tak mam! W pracy zawsze jestem najgrubiej ubrana osoba w calej firmie. Standard na obecna pore roku to 2 podkoszulki + 2 bluzki + sweter + szal caly dzien na szyji. A koledzy w cienkich koszulach siedza...
W domu to samo: ja w mega-grubej bluzie podszytej puchatym niedzwiedziem (taka specjalnie na "po domu" kupiona) a Borsuk w t-shircie i na boso. Nie wiem jak ci ludzie to robia, no nie wiem.
Też tego nie kumam. U mnie Mężczyzna i Tofik wiecznie saute, że tak to ujmę, prężą klaty okryte czasem cienką bawełną, a ja w swetrzychach pięciowarstwowych.
UsuńTo Ci jeszcze powiem, ze jeden z kolegów przybiurkowców (z dwoma siedze w celi) ma w tej koszuli wiecznie podwiniete rekawy, a blaty biurek mamy szklane, zimne jak lód!! I on na tym blacie tymi golymi przedramionami cale dnie!!!!
UsuńMi by juz rece po jednym dniu zamarzly i odpadly.
W lecie, to sie da, ale nie teraz!
Klub morsa czy innej foki! W każdym razie sport ekstremalny.
UsuńObśmiałam się jak bura kotka :))) Nie z Ciebie Psie, ale z kotów. I to otrzepywanie łap w tempie stroboskopowym. Strasznie śmieszny tłusty czwartek mi zapodałaś. Dziękuje :)))
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się, kto zwróci uwagę na te baletowe ruchy Groszki :)
UsuńJak chcesz mieć jeszcze weselszy tłusty czwartek, to sobie obejrzyj Wszystko zostaje w rodzinie. Ja sobie chyba drugi raz włączę :D
Tylna lapka, no :)))
UsuńAle jak dla mnie biedne, glodne pieseczki dostaja pierwsza nagrode. Co za spojrzenie! Powlóczysto-swidrujace!
Masz na myśli te cholerne odkurzacze, które zmiotą wszystko, a potem ja sponsoruję wczasy na Malediwach naszemu Wetu? ;)
UsuńAhh, no tak tak, wiem :)))
UsuńTo musi byc swietny trening na silna wole, codziennie znosic takie spojrzenia. Jak im sie potrafisz oprzec - to oprzesz sie wszystkiemu, nawet czekoladzie!
Eeeee... ja nie przepadam za czekoladą, także wiesz, wychodzi na to, że jestem twarda jak beton ;)
UsuńŁazienkę spuścić na następców jest rzeczą słuszną a nawet godziwą ( a jak będą przepadali za tym stajlem?! ). Pawian w kominku, czy ja dobrze wyczytałam? Srajfon szalejący jak tajfun? Rany, normalnie strach się bać co się w tym Wrocku wyprawia! Co do zwierzątków - jak można nobliwą ( he, he, he - ten w oku błysk ), starszą psią damę wyzwać od rupiecia. Wasz Pan Dohtor to jakiś ślepun i z lekka konował. Dama ma dolegliwości stosowne do wieku, damy zawsze wiedzą jak się zachować.:-) Lecę bo Sztaflik ryczy że ona konieczne musi na dwór z ptaszkami się przywitać ( aha! - po moim trupie ).
OdpowiedzUsuńTabasiu, trudno mi sobie wyobrazić, że komuś może ten dizajn, ale o gustach... itd. :) tym bardziej, że moda wraca.
UsuńZdradzę Ci, że srajfon ma zasięg międzynarodowy! Akcja działa się transgranicznie między Wroc a krainą Teutonów! Pacz no go, taki bezczelny!
Doktor nie jest konował, tylko ofiara różnicy zdań między nim a Krechą, na temat czyszczenia gruczołów podogonnych tej ostatniej ;)
Kreska jest rupieć - nie da się ukryć - a błysk w oku dowodzi tylko, że jej paskudny charakter z wiekiem nie złagodniał. I stosownie do wieku jest najlepszym dowodem, że młodość musi się wyszumieć, a starość musi się wypierdzieć. Psuje nam się psisko od środka :D
Znaczy Krecha kontroluje ruch powietrza, patrz jak psina pracowita!;-) Gruczoły z zapchanymi wylotami u piesków z jamniczymi genami to częsty problem, usuwanie wydzieliny prawie zawsze wkurza pacjenta ( no, mnie by też wkurzało;-D ). Dalej protestuję przeciwko nazywaniu Krechy rupieciem - dama, starsza dama dystyngowanie puszczająca bąki.
UsuńMój boszsz... Teutonami bym się nie przejmowała, naród który wymyślił pieśń "Na, na, na, der Jäger sind da" jest odporny nawet na wybuch atomowy!;-)
Wierz mi, że weterynarze też jakoś bez entuzjazmu myślą o tym zabiegu ;) Zwłaszcza mając w perspektywie psie zęby zaciśnięte na dłoniach. Jak pisał Fredro: "czy profesor, czy matołek, każdy sobie dmuchnie w stołek [...] w młodocianym wieku dziecię, pierdzi cienko, jak na flecie, a zaś w zacnym wieku damy wypierdują całe gamy" (cytowałam z pamięci więc mogłam sie gdzieś kropnąć) :D
UsuńTeutonami się nie przejmuję, oprócz tego, że historycznie to najwięksi zadymiarze Europy i już 70 lat nic zbrojnie nie wykręcili, to czort wie co wymyślą teraz. Gorzej, że srajfon mógł moje pokraczne fotki przesłać Bóg-wie-gdzie. Może te srajfony przygotowują przewrót jakiś? Może się organizują, by przejąć kontrolę nad światem....? Podejrzane indywidua.
Obserwuj uwaznie te wielkie billboardy na Time Square, te co wyswietlaja obrazy wysokie na 10 metrów ;)))
UsuńTy mnie nie strasz!
UsuńO, Lima też włazi do wanny i nasłuchuje co się dzieje w odpływie. A gdy czasem się kąpi w wannie, zasypia na brzegu, uśpiona szumem fal.
OdpowiedzUsuńAleż Ty, Psie, masz cudne oczy, jaki piękny kształt! I czapka boska! Ja nie noszę czapki, bo nie mam żadnej ładnej, ale bardziej prawdopodobne, że mi po prostu w czapkach niedobrze. Hmmm.
Ściskam!
Eeee... zarumieniłam się. Dziękuję za komplementa :)
UsuńJa się nie zastanawiam, czy w czapce mi dobrze, czy nie. Bez czapki zimno mi w głowę, jakby mi ja ktoś włożył w ciekły azot. Z dwojga wolę czapkę niż azot ;)
qcze...psy bym przytuliła:-))) Kota przytulałam dwa dni temu, to jestem zaspokojona w tej kwestii. Czapka bardzo twarzowa, może ja też wreszcie sobie kupię...bo ja jestem kapturowiec i czapki nie miałam od lat 70 tych. I w ogóle ładnie wyglądasz-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplimenta :D (aż się rumieńcem oblała).
UsuńZapraszamy na sesję tulenia psów :)
Czapkę można, a nawet należy sobie zakupić/udziergać. Co nie oznacza, że zaraz trzeba nosić ;) Możesz stopniowo zamieniać kaptur na czapkę lub też tylko zachwycać się pięknem czapki bez wkładania weń głowy.