niedziela, 11 sierpnia 2019

Jak to niektórym się powodzi

Ano powodzi się.
Niektórym.

Już tu pisałam, że poproszę Gosiankę, żeby cyknęła mi fotki z tej lepszej strony (o ile znajdzie moją lepszą stronę ;))) ) i niechże mnie wystawi na tych olxach, może i mnie ktoś adoptuje. Kanapy potrafię odlegiwać i mogę grymasić przy żarciu. A niech to, nawet mruczenie opanuję jak trzeba.

Kulinaria w swoim nowym domu rzondzom. Co było do przewidzenia. Krokieta uwodzi, dystyngowany Bigos przedwczoraj obdarzył personel łaską i sam przyszedł na głaski.
Strzelały korki od szampana!
Ale cichutko, żeby kotki dyskomfortu w uszka nie poczuły.

Takie były pierwsze wieści:

Kotki mają się bardzo dobrze! Wysyłam kilka zdjęć, najbardziej wyraźnych. One są tak szybkie że trudno je uchwycić :) jeszcze są trochę bojaźliwe ale z dnia na dzień coraz śmielsze. Pozdrawiamy!

(Ha! Wyszło przy okazji, że ja nie taka całkiem lebiega jestem, bo nie tylko ja miałam problem ze zrobieniem im zdjęć nieporuszonych. Fotografować perszingi jest po prostu ciężko)





A to wieści z wczoraj:
Dobry wieczór, kotki są w świetnej formie. Wczoraj byliśmy u weterynarza. Kotki są zdrowe i zaszczepione. Dziś Bigos przyszedł na pieszczochy sam z siebie. Niezły z niego pieszczoch, a Krokietka to mała zazdrośnica. Są cudowne  😻


Imiona koteczków pozostały niezmienione, bo nie każdy może mieć w domu Krokietkę i Bigosa ;)





Kocie dziecko Łatek pojechał najpierw do Gosianki, (bo u mnie była sytuacja awaryjna z kocim pokojem dziecinnym) ale tam sobie tylko przenocował w drodze do nowego domu :)

Ostatni filmik z pokoju dziecinnego, kręcony już przez profesjonalistkę Gosiankę:




Tutaj Łatuś ze swoją nową mame, panią Martą:



W nowym domu Łatuś ma do dyspozycji wujka, zacnego brytyjczyka Szazusia, któremu aż monokl z wrażenia wypadł, jak mu dziecko na kwadrat sprowadzili ;)
Łatuś z brytyjskim wujem jest gabarytem 1:8 i odwrotnie proporcjonalnie temperamentem. 
Będzie, będzie się działo! Będzie zabawa!

A takie są wieści z nowego domu:
Jest przekochany! Już zwiedził cały dom, fika i szaleje, troszkę utyka wiec staram się go pilnować, zjadł tez kolacje i nawet padł na krótka drzemkę na kolanach Mój dorosły kocur trochę zaniepokojony ale na szczęście bez agresji, obserwuje z daleka i mam nadzieje ze się zaprzyjaźnią :) Trochę się boje nocy ale oby było dobrze :) pozdrawiamy! 

(Bać się nie było czego, ale my przecież zawsze się wszystkiego boimy, wszystkim stresujemy i oczyma duszy widzimy najgorsze scenariusze ;) )



Dzień dobry, Pani Doroto - melduje ze noc minęła spokojnie, Latek spał ze mną, teraz tez drzemie po śniadanku, oczy zakropione, dostał vetomune i probiotyk i czekamy na kupe 😉 szaleje i biega mimo tego kuśtykanja wiec chyba nic go nie boli Mój kocur dziś już lepiej go traktuje, wiec mam nadzieje ze niedługo będzie miłość 😉 pozdrawiamy!

(nie umknęło Waszej uwagi, gdzie spał Łatuś...?)




No i co?
Ładnie?
Jak ładnie, to pamiętajcie, że od nas idą koty ze znakiem najwyższej kociej jakości. Jakby ktoś zapragnął kota lub dwa, najlepiej już od zaraz od teraz, to mamy w każdym kątku po kociątku.

Na już do dyspozycji jest kocia młodzież:
- piękny, kilkumiesięczny czarny kocurek Kasztanek o czarującej urodzie sfinksa, który kocha ludzi ale też bardzo kocha przestrzeń, więc domku wychodzącego potrzebuje; TU JEST LINK DO OGŁOSZENIA





- śliczna koteczka Krówka, przesympatyczna, ale dla osoby, której uroda nie będzie budziła złych skojarzeń... ;) jest przekochana! A tu link do ogłoszenia i zdjęć


Tutaj Krówka z Kasztankiem:



- przytulna drobna trikolorka - przeważnie jednak biała. Nie będzie duża za to rozmruczana i całuśna. Ma około 4 miesięcy.


Koło mnie jest gdzieś zagłębie trikolorów, podobnie jak elegantów w typie Fraczka i Bigosa. Ostatnio taka koteczka w wysokiej ciąży, a w zasadzie w trakcie porodu, została wywalona na stacji benzynowej Orlen. Miała szczęście, bo zgarnął ją praktykujący wakacyjnie u doktora Kiełbowicza młody człowiek i kotka została uratowana cesarskim cięciem - płody były martwe.

- biało-rudy kocurek w typie łasicy - długi, smukły ale już silnie testosteronowy; dorodne futrzane klejnociki wydatnie wpływają na silny charakter, więc szykuje się na dominanta, choć do człowieka to jedno mruczenie jest! Kotek jest już duży, będzie miał prawie pół roku, i zadbany więc pewnie ofiara ostatnich wyjazdów na wakacje, bo u nas we wsi nie ma rudego reproduktora...


- jest jeszcze dwuletnia koteczka Luna - wspaniała czarna piękność! Wyciągnięta z blokowych piwnic, gdzie spędziła całe swoje życie. Nie wychodziła, bo wychodzić nie mogła. Kiedyś we wczesnym kocięctwie uległa wypadkowi i miała połamaną miednicę. Miednica się zrosła, a Luna nawet kocięta na świat wydała, ale chodzi lekko bokiem i nie jest w stanie skakać. Dwa lata zajęło Kasi i Bernadecie, żeby tego kota widmo namierzyć i złapać. Okazała się ostrożną, delikatną w obyciu pięknością. Potrzebny jest dla niej dom niewychodzący - bonus jest taki, że nie będzie skakała po stole i blatach kuchennych, bo nie może.




We wszystkich kocich sprawach proszę o kontakt mailowy: pieswswetrze@gmail.com, a potem via email zacieśnimy kontakt :)

17 komentarzy:

  1. Nowa mame i Kropek wykazują jakby rodzinne podobieństwo, he, he, he. Brytyjskiego braciszka to sobie mały koło pazura owinie, Szazuś wygląda na miłego kocurka, takiego z dobrym charakterem. Kulinaria jak widzę zajęły kolejny dziecinny pokój, pewnie tylko przez wrodzoną łaskawość nie wywaliły dotychczasowej lokatorki. Młodzież to tak bardziej nastolatki, fajne i smukłe. Za jakiś czas odklejnotuje się pana w bieli i w kolorze tofiowym i będzie z niego mizioł. Figura szykuje się jak u Fuckicjana, znaczy jak to określa Sławencjusz - kot wyścigowy, o aerodynamicznej linii. Trikolorki z dużą ilością bieli właściwie nie są tricolorki, to białe koteczki z akcentami, modnisie takie. Ale ci się eleganty trafiły. Na potwierdzenie jest Luna - to jest po prostu Paryż i Mediolan w jednym - klasa! A z tym skakaniem - widziałaś kiedyś supermodelkę która skacze po meblach?! Supermodelka to sunie błyszcząc wytworną czernią i patrzy tajemniczym a rozmarzonym wzrokiem bananowych oczu. I pozy przyjmuje a nie po blatach cieka! :-) Ty tam szkołę wdzięku otworzyłaś że takie egzemplarze kociej urody i elegancji przywabiasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Same się pchajo drzwiami i oknami. Klęska urodzaju, pani szanowna, tego no.
      Czy przez tę suszę, czy jaki czort, ale obrodziło.
      A takie personele, jak się trafiły teraz, to się na pniu nie rodzą niestety... :(

      Usuń
  2. Napatrzyłam się na Twoje koty i poczułam potrzebę sprowadzenia nowej świnki na mój kwadrat. Teraz to trzeba jakoś powiedzieć mężowi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam jeden skuteczny sposób. Kiedy już wieprzusia przyniesiesz do domu, powinnaś ich sobie przedstawić.

      Usuń
    2. W sensie powinnaś wieprzusiowi przedstawić Wiewióra. A Wiewiór się jakoś oswoi. Zwykle zajmuje to kilka dni, ale się nie zrażaj.

      Usuń
    3. Genialny w swej prostocie. Wiedziałam, że docenisz.

      Usuń
  3. Cudne kotki, ile one dają radości, uśmiechu, aż świat staje się dzięki nim piękniejszy. Pozdrawiam niedzielnie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Maks! Wiele radości. Musimy stanąć na głowie, żeby tą radość ulokować w nowych domach, żeby kociambry mogły nowe domy napełniać radością i rozsiewać urok :) W przeciwnym razie radość zostanie zakiszona w domach tymczasowych, które zapchane nie będą miały jak dalej pomagać.
      Dlatego szukamy domów WSZĘDZIE! Jak trzeba to do nowych domów kotki dojadą! I oczywiście polecamy dwupaki ;)

      Usuń
  4. Cieszę się, że Łatuś znalazł dom. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sowo kochana, i to jaki dom! :D
      Żeby inne kociaki też miały tyle szczęścia!

      Usuń
  5. Kotki miłe, ale ja raczej pieski uważam...:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie Łatuś wygląda z tym wielkim brytyjskim kumplem, widziałam więcej zdjęć na fb :) Zbliża się koniec wakacji, ciężej będzie ogarniać "tymczaski" gdy urlop się skończy. Ale dacie radę, bratnie dusze Gosianki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, raczej to już koniec - Dorota dostała w doopę tak, że już chyba się wyleczyła z DT... No, chyba, że się uzależniła już od zmartwień i trosk. To mozliwe, nic nie wykluczam. :)

      Usuń
    2. Elaja, ja nigdy nie byłam wyrywna do prowadzenia DT, ale czasem jak mus to mus. Faktem jest, że dostałam po krzyżach, bo wymordowana po roku pracy czekałam tego urlopu jak kania dżdżu, a wpadłam po uszy w koci szpital. To nie praca fizyczna doskwiera ale nerwy i stres wykańczają. U mnie na wiosze sprawę dodatkowo utrudnia odległość. Jak jadę do pracy to muszę doliczyć ze dwie godziny na same dojazdy, a jak potrzebuję weta to najmarniej 12 km muszę jechać i to w określonych godzinach mają otwarte. Jeśli nie będę miała samochodu, bo np. się zepsuje, to po prostu nie mam czym. A tu były takie sytuacje, że musiałam nawet późnym wieczorem pomocy szukać i darłam ponad 20km w jedną stronę. Także raczej nie. Do następnego sezonu, kiedy wiadomo, że i tak same przylezą kolejne koty.

      Usuń
    3. Kochana i jak Ty do naszej fabryki wrócisz? Skad siły wezmiesz? Gdybym miała moc sprawczą już byś była nad morzem. Do odwołania 😉😘

      Usuń
    4. Szczerze powiem - nie wiem i trochę mnie to przeraża. Ale nie takie rzeczy my ze szwagrem... ;)
      Gdybyś miała moc sprawczą, to poproszę nad morze ale na jakieś rekolekcje kontemplacyjne. O Boże Kochany, jak mi się marzą takie rekolekcje, bo potrzebuję posprzątania w środku i ciszy w sobie. Ale widać muszę jej poszukać w tym chaosie dookoła ;D

      Usuń