czwartek, 29 sierpnia 2024

Ryba w jajku

 

To już za chwileczkę, za momencik i wyjeżdżamy!

Uwierzyć nie mogę, że wreszcie zobaczę morze i się nad nim pobyczę, choć nie wiem, czy wysiedzę tyle dni w słodkim nieróbstwie. Obawiam się, że ja nie umiem tak na dłuższą metę. Na razie się miotam zabezpieczając dom, zwierzaki i wziętych z łapanki i pod włos ochotników do opieki nad stadem i gospodarstwem. Kurnik sprzątnięty, kurejry zaopatrzone, zapasy karmy dla psów/kotów zrobione, instrukcje obsługi zaraz będą spisywane, kogo czym się karmi i w jakiej kolejności. Lodówka, zamrażarka załadowane, żeby nam kadra z głodu na tym zaogoniu nie wymarła, łóżka pościelone. Kadra nawet się cieszy z agroturystyki, więc niech radość kadry trwa póki zderzenie z rzeczywistością nie ostudzi entuzjazmu :)

Chłop mi zapowiedział, że jak się będę zrywać przed szóstą i do dwudziestej drugiej będę go ganiać po muzeach i innych kulturalnych przybytkach, to nocuję w samochodzie. Faktycznie, sprawdziłam, postarał się. Przeczesał chyba caluteńką linię brzegową Bałtyku i wybrał na wakacje miejsce, które na tle innych kurortów jawi się istną pustynią kulturalną - trzy muzea na krzyż! Nic to. Poradzę sobie. Biorę książki i filmy, a i chodzić jest gdzie. Nie chce po muzeach, to będzie latać po wydmach. 

Ale do brzegu PT Blogoczytacze, do brzegu! O rybie miało być.

Bo jak tu wyjechać i zostawić Was nadal śliniących się nad Bolesławcem? A jutro piątek więc przepis może się przydać jak raz! Lepiej się ślinić nad rybą.

Do wykonania ryby potrzebujemy w oryginale trzech, w mojej wersji czterech składników.

A mianowicie: rzeczonej ryby w ilości żeby zapchać rodzinę, po jednym gotowanym na twardo jajku na porcję ryby lub biesiadnika - Wasza decyzja, koperek drobno posiekany, duuuużo masła. Oczywiście sól i/lub przyprawa do ryby.

Bierzemy rybę i masło. Masło rozpuszczamy na patelni i kładziemy na rozgrzane masełko rybę. 

W oryginalnym przepisie (o którym za chwilę) rybę się gotuje w bulionie warzywnym, ale sprawę z powodzeniem można uprościć i ograniczyć do jednej patelni. Rybka ma się ściąć i nie być surowa, nie musi być zrumieniona, więc nie wysmażamy na blachę z użyciem pełnej mocy kuchenki - to jest absolutnie niewskazane! Ale jak ktoś lubi rybkę zrumienioną lekko to też przeciwwskazań nie ma. 

Jak rybkę odwrócimy, jest to dobry moment na przyprawy - może być tylko sól, ja jeszcze czasem używam przyprawy do ryb (chyba Kotanyi). Gotową rybę zdejmujemy z patelni na ciepły talerz/półmisek czy co tam, natomiast na patelnię wrzucamy sporo masła - pół kostki minimum - i jak się rozpuści, to na masełko wrzucamy rozdrobnione jajka na twardo. Jeśli chcemy mieć konsystencję jak bułeczka do jarzyny, to jajka należy utrzeć na tarce lub ugnieść drobno widelcem. Wersja dla leniwych, którzy lubią większe kawałki jajka - czyli dla mnie - to pokrojone na plasterki. Jajko podsmażamy w maśle - ono może się lekko zrumienić - razem z siekanym koperkiem. Wcinamy.

Poniżej dwie wersje - z jajkami w plasterki i z jajkami rozdrobnionymi widelcem. W roli ryby tilapia. (tak, wiem, że niezdrowa; czniam to! lubię)





Przepis naprawdę nie jest nowy. Pochodzi z książki Marii Monatowej, a podejrzewam, że jest o wiele starszy, bo gdzieś czytałam, że jeszcze sarmaci się takową rybą raczyli. Głównie w przepisach natykałam się na ryby słodkowodne, ale wg mnie może być chyba każda. Na pewno ryba przygotowywana w ten sposób gościła na stole w przedwojennym warszawskim domu moich krakowskich ciotek (już wyjaśniam - ciotki były rodowite warszawianki, po wojnie osiadłe w Krakowie, bo jako córki przedwojennego komendanta policji w stolicy były elementem niepożądanym). Za czasów PRLu też ryba była u nich serwowana, ze względu na boski smak, a niewyszukane składniki. I nie wiem czemu ryba została zapomniana na długie lata, aż ostatnio sobie o niej przypomniałam ni z tego, ni z owego, ku wielkiemu ukontentowaniu rodziny.

O, stąd pochodzi oryginalny przepis:





Urlop mi służy bo mi się chce. Chce mi się pichcić i rękodzielić.

Z pichceniem sprawę upraszczają nasze plony:


Była już dynia pieczona, mniam :)




Była już pizza z cukinii, pychota! :)


Był również chleb keto z twarogu, bo co jakiś czas mam straszną ochotę na masło czosnkowe, a głupio je jeść samo łyżeczką z miseczki ;)




W ramach rękodzielenia dorwałam się do lnianych obrusów, z czasów, gdy polski len coś znaczył.
Najpierw jeden ze swoich nieużywanych obrusów pocięłam i obrębiłam na ściereczki, a teraz dokupiłam jeszcze dwa na olx i zrobiłam z nimi to samo. Doszłam do chyba słusznego wniosku, że teraz lnianych obrusów używa się raczej rzadko, a ściereczki są w kuchni w użyciu ciągle, więc nacieszę oczy! No i oto efekty:





Poprzedni z lekka obskurny plastikowy wieszaczek sam z siebie odpadł od ściany i został wymieniony na takie ptaszki-pitaszki z olx - też ceramiczne rękodzieło z Wylęgarni pomysłów


A teraz życzcie mi Kochani szczęśliwej podróży i trzymajcie kciuki, żeby stado przeżyło i nic nie nawywijało pod naszą nieobecność ;D


20 komentarzy:

  1. Piesu mła na szybciutko, dokładnie się później podelektuje tekstem i obabrazkami. Teraz to Tobie i Chłopu życzę szerokiej drogi i spokojnych wakacji, takich z ciepłym morzem bez kwitnienia alg, szumem fal robiącym za usypiacz, zapachem lasu i wydm. No i muzeumów odprężających. A stado ma być grzeczne i nawet niech nie śmie pomysłów kretyńskich miewać. Dyscyplina, Panie tego, dyscyplina. ;-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłego wakacjowania! Pogoda ma być dobra, tłumy już pewnie znikną, a morze i wydmy zostają, więc wyjazd z pewnością będzie udany.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zbiorczo Wam Dziewczyny podziękuję za życzenia - niechże się spełnią! Faktem jest, że mając ludziofobię termin wyjazdu wybraliśmy nieprzypadkowo. Liczymy na to, że dziatwa i młodzież szkolna od 1. września będzie tam, gdzie dziatwy i młodzieży miejsce, czyli pod czułą opieką ciała pedagogicznego w stosownych placówkach. Natomiast rodzice owych latorośli (z pokolenia x, y, z czy inne roszczeniowe literki) będą solennie zasuwać w swoich korporacjach na nowe smartfony i tablety, bo tylko patrzeć jak za miesiąc choinki się w sklepowych witrynach pojawią ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to dobrej drogi! I niech Cię Twój chłop nauczy leniuchować. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szerokiej drogi i wspaniałego urlopu !! Kitty

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale piękny białkowy przepis! Dzięki!
    Odpoczywaj Piesko, cieszcie się falami, wydmami i całą morskością!!!! Należy się, tak jak spokojna i niemęcząca droga😄😄😄

    OdpowiedzUsuń
  7. Miłego odpoczynku! Ładuj akumulatorki, łap cudne wrażenia i utrwal kilka, aby pokazać.
    Ryba z jajkiem - nie znałam tego przepisu. Ciekawy bardzo. Ksiazka kucharska to perełka:) Ja posiadam stareńką "Kuchnię warszawską" z równie świetnymi przepisami. Mój ulubieniec to zupa rakowa, do której potrzebujemy 20 raków:))) Nie gotowałam jeszcze:))) Mieliśmy kiedyś identyczny lniany obrus w maki. Do tej pory mam jeszcze w słoneczniki i haftowany "ręcami" babci - w ludowy kwiatowy wzorek:) Ten haftowany chcę zamienic na obrazki, serwetki, zakładki i inne cudeńka, bo ma plamę nie do zdarcia:) Tylko maszynę do szycia sobie kupię:)
    Ciekawe, czy kociaje i inne uszate będą tęsknić.
    Poszukaj bursztynków, najlepiej takich z ważkami i komarami w środku.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam jeszcze swoje ulubione lniane, a te sobie kupiłam właśnie na ściereczki ze względu na urodę, ale bez sentymentu rodzinnego :)

      Usuń
  8. Ślinka ciecze na widok przygotowywanych przez Ciebie smakołyków! Zwłaszcza chlebuś wygląda obłednie!
    Ryby jadamy rzadko, stanowczo za rzadko. Bo to i cena straszna i jakość częśto pozostawia wiele do życzenia. I pomysleć, że w socjaliźmie w mojej rodzinie jadało sie je po kilka razy na tydzień.Pyszniutkie dorsze i mintaje. Gdzie te czasy?
    Miłego urlopowania i cudownego leniuchowania!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasy może i się zmieniły, ale ryby nadal są w sklepach :)

      Usuń
  9. Gdyby z przepisu odjąć rybę, byłyby jajka faszerowane mojej babci, które robię przynajmniej raz do roku. Ugotowane na twardo jajka przeciąć wzdłuż na pół, razem ze skorupką, Jajka ze skorupki wyjąć i rozdrobnić (ja to robię praską do ziemniaków), posolić, dodać duuużo posiekanego drobno koperku i załadować z powrotem do skorupek lekko ugniatając. Podsmażyć na patelni na maśle tylko od płaskiej strony, żeby się farsz zrumienił. Lepsze w smaku jest zwykłe masło ekstra, choć ostatni używam klarowanego, bo zdrowsze niby.. Wersji z rybą nie znałam, ale muszę koniecznie wypróbować, to fajny pomysł na obiad na przykład.
    Fajnego wypoczynku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas właśnie też się takie jajka robiło. Tylko cięte były w poprzek i maczane w bułce tartej a potem przysmażone na maśle. Właśnie z koperkiem były i dlatego do jajka z rybą też daję koperek. Proporcje jajek i ryby do masła są różne. Oryginalnie to była ryba gotowana w wywarze i polana masłem z rozkruszonym jajkiem. Ale tego jajka było w ilości jedno na pół kostki masła. U mnie jest jedno jajko na jedną rybę. Bo lubię :) Jeśli nie wysmażasz a tylko rozpuszczasz i lekko to jajko podrumieniasz to masło ekstra daje radę.

      Usuń
  10. Ojeju jeju po takiej pracy przyda Ci się trochę odpoczynku. Ale zupełnie Cię rozumiem, ja też na wakacjach nie umiem usiedzieć na miejscu. Uwielbiam robić kilometry pieszo, sprawdzając różne zakątki, bo przecież jak się już jest w nowym miejscu, to trzeba je poznać.
    Rybka wygląda naprawdę apetycznie aż się głodna zrobiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ach, Pieseczku ukochany! Zapewne już jesteś nad Mare Balticum i się szastasz po pięknych wydmach (albo po tych trzech muzeach xd)! Chlebek keto (i każdy domowy!) są niezwykle podchodzące do masełka z czosnkiem albo ziołami (i jesteśmy usprawiedliwieni, bo Daru Bożego zmarnować się nie godzi...). I może nie uwierzysz, ale takusieńki sam lniany obrus z makami mam w spadku po Mamie :-) Ma z 50 lat i cały czas nam służy. Buzienki serdeczne i jeszcze raz miłego wypoczynku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierzę. Ja też mam 50 lat i cały czas daję radę... ;) Mam inne lniane obrusy, które darzę sentymentem, a te konkretne ze zostały zakupione ze względu na urodę właśnie w celu zaściereczkowania :)

      Usuń
  12. Witaj już wrześniowo
    Uwielbiam ryby. A Twoja wygląda bardzo apetycznie. Zgłodniałam...
    Pozdrawiam orzeźwiającym deszczem po powrocie z urlopu

    OdpowiedzUsuń