To dzisiaj babka śmietankowa.
Babka śmietankowa to ta jasna kromeczka, pod spodem ostatni kawałek pysznego ciasta Jareckiej, które u nas robi za piernik
- i nie znam łatwiejszego i pyszniejszego. A przepis jest TU, w kuchni Deszczowego Domu
A to babka w pełnej krasie:
Pamiętacie takie cwane kalendarze z kartkami do zrywania?
No to właśnie z takiego kalendarza pochodzi przepis na babkę
To genialne rozwiązanie, żeby spożytkować śmietanę zalegającą w lodówce. Taką wiecie, że niby nic jej nie dolega, a jednak się dygacie dać rodzinie do spożycia na surowo, a tak wziąć i wyrzucić trochę szkoda.
Robiłam do tej babki już wcześniej podejście ze dwa razy i wychodził mi zakalec. Zniechęciłam się, a jednak przepisu nie wyrzuciłam. Podjęłam kolejną próbę i przy okazji rozkminiłam, co było źle.
Piekarnik MUSI być mocno nagrzany (wcześniej jakoś nie przyłożyłam do tego należytej wagi i stąd zakalce) u mnie było to około 200 stopni. No i 30 minut to faktycznie była z wierzchu upieczona a w środku surowa. Moja piekła się ok 50 minut. Co ciekawe, szybko złoci się z wierzchu ale potem wcale się nie przypala - czyli po 30 minutach wygląda tak jak na zdjęciu i przez następne 20 minut bardziej się nie przypiekła.
Poza tym robi się ją łatwo, wszystko bełtając mikserem. Jajka z cukrem ubiłam na kogel-mogel, potem dodałam resztę produktów, dla ułatwienia masło sobie rozpuściłam. Bakalie mi tu nie pasują, bo babka jest cudownie wilgotna i śmietankowa w smaku.
Łatwizna - sami widzicie - nawet dziecko da radę.
Potem trzeba się zająć spalaniem kalorii.
Mróz u nas ścisnął i trzyma. W nocy było -8 a w dzień -2. No i fajnie, bo sucho i słonecznie było. I mimo mrozu czuć było wiosnę.
Spacery sobie uskuteczniam z ferajną. Tylko Bura jest cykor i nie idzie. Joja nie chodzi programowo, bo się w życiu już nachodziła. Groszek też jest cykor i od połowy spaceru ma ogon nastroszony jak wycior, ale dzielnie maszeruje.
Kreska ma gustowny kubraczek w kolorze khaki
Na tym zdjęciu są dwa koty, serio :)
Pyza i dwa koty
Groszka - kamuflaż doskonały
Biały rezyduje nadal w łazience, odlegując boki na swoim fotelu
lub na moich kolanach. Mamy takie godzinne lub dwugodzinne sesje wieczorem, z kotem i książką (wreszcie mogę legalnie czytać w fotelu wieczorami, bo przecież MUSZĘ kota oswajać i dotrzymywać mu towarzystwa, no nie ;] ) Na tę okazję mam taki wielgachny, puchaty koci sweter w kolorze pink.
Ciumanie sweterka
No i będzie tego dobrego, bo kończy się karnawałowe obżarstwo a zaczyna nowy semestr :(
No jak, czy pamiętamy taki kalendarz... Mamy taki kalendarz!
OdpowiedzUsuńJej, ależ Biały ma maślany wzrok! To musi być miłość, ani chybi.
Nooooo, to teraz wiem, gdzie Ty spacerujesz. Pięknie tam! I żurawie pod ręką.
O! Już wieki nie widziałam takich kalendarzy! Muszę się zakręcić koło tego tematu. Największą zagwózdkę mam jak zintegrować Białego ze stadem, przecież nie może całe życie siedzieć w łazience...
UsuńPięknie, pięknie i myśliwi, psia ich mać, tyż pod ręką :(
No tak, to kot domowy, a nie łazienkowy, należy mu się metraż i towarzystwo. Nie bój się, przypomnij sobie historię Eulalii i koguta!
UsuńKalendarze zdzieraki to już moja rodzinna tradycja, każdy rok mojego życia odliczają, od urodzenia do teraz. Jako drugi zawsze jest jakiś ładny z kartą na każdy miesiąc, w którym moge robić notatki. I od wielu, wielu lat tym kalendarzem jest kalendarz Eli Wasiuczyńskiej z podpisami Wojciecha Widłaka "Pan Kuleczka. Dzieci mam duże, więc kalendarz kupuję sobie :)
A kuku, ja też sobie taki kalendarz sprawiłam w tym roku! :-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńPsie, jesteś jedną wielką miłością!
OdpowiedzUsuńYyyyy, nooo, raczej wielkim puchatym obżarstwem ;]
UsuńWspanialy widok to widok takiego rozciumcianego kiciula :).
OdpowiedzUsuńJesli pozostala gromadka, czy on, nie rzucaja sie wsciekle na drzwi lazienki, to moze nie bedzie krwawo...
Na razie o sobie nie wiedzą, bo Biały jest na górze, a na górę nasze rzadko zachodzą. Obawiam się raczej, że będzie cicha zmiana warty - czyli Biały weźmie w posiadanie, a moje odpuszczą i się wyniosą :(
UsuńAle zobaczymy. Łatwiej by mi było, gdyby już było ciepło i kotostwo mogłoby sobie cyrkulować swobodnie z domu i do domu przez otwarte drzwi, wtedy by się jakoś może naturalnie dotarły.
Chwilowo to Biały ma przykry zwyczaj startowania do mnie z łapami i zębami, jak mu coś nie gra. Ale ponieważ, jak mnie trzepnął, ja go odtrzepnęłam i była konsternacja, to myślę, że utemperuję dziada. Poza tym odjajczenie musi zacząć działać i na wszelki wypadek zamówiłam obrożę adaptacyjną z feromonami.
Chyba się uda. No nie takie rzeczy my ze szwagrem... Dorota Sumińska zawsze twierdziła, że najtrudniej jest powiększać stado do piątego zwierzaka, a potem już samo leci - co daje mi nadzieję.
Ja nie wiem jak to się dzieje z tą śmietaną ale kwestia śmietany jeszcze prawie dobrej ale cóś nie tego jest w moim gospodarstwie domowym takim problemem który pojawia się raz na miesiąc lub dwa. Przepis na babkę da odetchnąć od smażenia cholernych placuszków ( do tej pory utylizacja niepewnej śmietany następowała za pomocą placuszków ). Co do Pana Ciamciastego - kocurzysko nie wygląda wcale na leciwego dziadunia, jak odżył to raczej wygląda na kota w sile wieku. Nie miej złudzeń co co startowania z zęborem i pazurem, próbować to będzie zawsze ale z czasem Twoje spojrzenie powinno wystarczyć do utemperowania ekscesów. Znaczy trzeba być czujną i wyłapywać sygnały, dusić zły ogień w zarodku. Bo jak się rozhula to ani wzrok żmijowy nie pomoże anie kara cielesna ( tylko kaftan bezpieczeństwa i czas na ochłoniecie ). Spacerów zazdraszczam, u nas zimnawo więc przyjmujemy wizyty ( głównie Ocelot Drugi i Epuzer ).
OdpowiedzUsuńTa, trzeba zawsze pod ręką mieć takie przepisy utylizacyjne na różne dobra ;)
UsuńNo to mnie nie pocieszyłaś. Myślałam, że Białemu charakter zmięknie. Zobaczymy, może obroża adaptacyjna coś da. Biały jest kocur wyceniony na 7 lat, czyli odwala druga młodość i kryzys wieku średniego. Spryskiwacz z wodą powinien nieco go ostudzić. O siebie się nie martwię, bo jak coś to kocur lotem koszącym wyleci z pieleszy lub zostanie ścierą przez łeb potraktowany. Boję się, że będzie mi kocice tresował.
Na razie miejsce Białego na dechach i w piwnicy zajął Elegant, któren jest łagodniejszy dla kocic i bardziej głaskliwy. Jak poinformować Mężczyznę o siódmej kociej mordzie do wykarmienia?
"Jak poinformować Mężczyznę o siódmej kociej mordzie do wykarmienia? "
UsuńUdawać że zawsze mieliście siedem kotów a Man ma początki sklerozy.;-)
O matkozcorkom!!! Taki kalendarz to byla Biblia mojej Babci:)))
OdpowiedzUsuńBabcia bardzo wierzaca, ale nie moherowa nigdy Biblii nie posiadala, ale kalendarz TAK.
Rytual czytania kazdej kartki od lewa do prawa i z powrotem byl codziennym rytualem jak modlitwa i nikt, ale to nikt nie smial Babci w tym przeszkodzic:))
Wyroslam przy tym a chyba raczej to rytualne czytanie wroslo w moje dziecinstwo na stale, bo Babcia z nami mieszkala.
Przepraszam, bo to chyba moj pierwszy tu komentarz i nawet nie dygnelam nalezycie i z szacunkiem dla autorki, co zlana rumiencem wstydu czynie teraz...
Witaj, ach witaj! Choć wydaje mi się, że już kiedyś uczyniłaś mi ten zaszczyt, choć głowy nie dam :)
UsuńU nas w domu to też był poranny rytuał, a jak się wyprowadziłam na swoje to jakoś tak zapomniało mi się... Trzeba przywrócić tradycje!
Uwielbiałam te kalendarze! w jednym z nich, w dniu urodzin Engelsa (tak sie składa, że i moje) był przepis na taki przysmak z Wuppertalu co zwał się Himmel und Erde. Bo ten kalendarz akurat był po niemiecku. Mielismy w różnych językach. Babcia miała przyjaciółki w krajach wielu.
OdpowiedzUsuńKiciuś ślicznie oswojony i pieknie mu w kolorze pink.
Psie, Twe okoliczności przyrody i krzykliwe aves sugerują, żeś niedaleko ode mnie.
Mam 32 jagnięta i baranka Antona na butelce. Właśnie śpi u mych stóp.
Ja ostatnio ciagle serniki piekę, co mnie niechybnie zgubi.
Pozdrawiam serdecznie
Sorry za te literówki, ale nie tylko kalendarze mam niemieckie i cuś mi polskie znaki nie chcą "wchodzić. Męczę się i męczę, a efekty j.w.
UsuńRogata kochana, literówek nie dostrzegłam nawet w drugim czytaniu gdy mi je palcem pokazałaś, czyli ich nie ma, więc luzik.
UsuńZ tego co zeznała Megi wywnioskowałam, że Twe włości leżą na północny wschód od mego gumna. Moje gumno jest w małej wiosze z nazwą od zwierząt domowych, które mi się na blogu panoszą. Jadąc z Wro w kierunku miejscowości uzdrowiskowej, otoczonej lasami, przejechać trzeba przez świńską dzielnicę, za tabliczką Wrocław jest miejscowość rzemieślników obuwniczych, potem miejscowość uszastych zwierząt, a w niej skręt w lewo w kierunku Odry do mojej wiochy.
Już kiedyś myślałam jak tu zręcznie się do Ciebie zaprosić na głaskanie wełniastych motków :) Oczywizda drzwi moje zarówno jak i bramka wjazdowa na podwórze stoją przed Tobą otworem!
Mogę nawet dokonać sernika ku czci, babki, murzynka albo i karpatki - rzeknij tylko słowo!
Zaintrygowałaś mnie tym niebem i ziemią i musowo pogrzebię za przepisem :D
Ach to już wiem gdześ osiadła! To niebo i ziemia to raczej takie bardzo "wuppertalskie". Nie za bardzo byłam chetna to jeść.
UsuńZapraszam w progi me owcze, jakby co. Z sernikiem lub bez. U mnie co weekend sernik.
Ciumanie sweterka :)))))))) Rządzicie :)
OdpowiedzUsuńA te kalendarze uwielbialam, babcia zawsze miala w swoim pokoju takie (mieszkala z nami) Zawsze czytalam wszystko z tych karteczek, chociaz polowy nie rozumialam.
Kochana - wiem, że ta babka jest pyszna. Ale porzuć ją na rzecz mąki pełnoziarnistej i machnij coś w tym temacie - dla zdrowia. Choć ten obrazek na początku jest bardzo sugestywny, nie przeczę. Poza tym moje dzieci mają taką grę na tableta, w której jest mnóstwo zdjęć, na których jest kot, ale słabo rzucający się w oczy - trzeba go znaleźć i kliknąć w jak najkrótszym czasie. Może zrobisz nową wersję tej gry? Masz dużo materiału fotograficznego.
OdpowiedzUsuńFotel w łazience jest cudowną kwestią, a fotel z kotem to już w ogóle.
Kurcze, zastanawiam się czy mam teraz u siebie Twojego Białego??
OdpowiedzUsuńKlon (a raczej klonica), normalnie! ;)
https://www.facebook.com/ZaMoimiDrzwiami/videos/1562203097231358/
Szkoda, że nie piekę już takich prostych, swojskich ciast... Mnie odrzuciło od słodyczy (skutek uboczny klimy, koleżanki zazdraszczają, ale mnie żal...), Martik zrobił się w wieku 23 lat człowiekiem wszystkomającym alergicznie, Jacuś nie je cukru (! co za jemioł, może a nie chce!), tylko Jurand i Dorcia pozostali wdzięcznymi opasami, ale są już na swoim. A Jasiek i Zuzianka przyjeżdżają rzadko :-( Więc wcinajcie kochane razem z Rodzinkami, póki i Was co nie dopadnie, czego stanowczo nie życzę!
OdpowiedzUsuńTeraz też postawiłam szlaban na takie ekscesy, korzystając z tego, że post. My tak sobie dobrze wyglądamy i kryzysów po nas nie znać... ;) Jednak lubię takie przepisy, w których można zutylizować zalegające w lodówce produkty, żeby się nie zmarnowały. No dobra, przyznaję się, ta babka jest tak pyszna, że po inauguracji przepisu musiałam lecieć po śmietanę i piec z podwójnej porcji. Niby z podwójnej porcji a dwa razy szybciej zniknęła ;)
Usuń