Domu
szukają trzy piękne kotki z białaczką kocią, o czym wiedzą Czytelnicy bloga Gosi Za moimi drzwiami. Ale dla tych, którzy tam nie zbłądzili, a zajrzeli w me skromne progi:
Kotki są urocze, oswojone, młode, leczone (duża szansa na całkowite wyleczenie).
Kotki są urocze, oswojone, młode, leczone (duża szansa na całkowite wyleczenie).
Historię
kotów można przeczytać w tych:
i
starszych postach, na stronie bloga Za moimi drzwiami. Blog należy do Małgosi,
która od kilku lat z dużymi sukcesami prowadzi dom tymczasowy dla kotów (i psów
czasami też)
Uprzejmie
proszę wszystkich Czytających o zastanowienie się, czy nie możecie dać im domu i
swojej miłości? A może ktoś z Waszych sąsiadów, czy znajomych? Popytajcie
proszę.
Oraz
gorąca prośba o wydrukowanie i powieszenie ULOTKI (jeśli źle wkleiłam link, ulotkę można pobrać z TEGO POSTA). Można powiesić w
lecznicach, do których chodzicie ze swoimi zwierzakami - weterynarze zwykle
mają tablice informacyjne i godzą się na wieszanie takich ogłoszeń; w
zaprzyjaźnionych sklepach zoologicznych lub gdziekolwiek, gdzie przyjdzie Wam
do głowy.
To nie
jest duży wysiłek, a pomoc przeogromna.
Koty są
we Wrocławiu, ale przyjechały z Augustowa, więc bez problemu mogą znowu ruszyć
w podróż do swojego nowego domu, gdziekolwiek on się znajduje!
Pozdrawiam
i proszę o pomoc.
Dziękuję, Dorota :)
OdpowiedzUsuńPobierę i wywieszę u naszego weta, podpytam też znajomkę.
UsuńPozdro dla Was i kociambrów.
Tabs
Gosia, nie ma za co przecież. Każdy sposób dobry, bo optymizm mnie w tym względzie zawodzi. To będą długie i żmudne poszukiwania...
UsuńDzięki Tabasiu!
UsuńKroczek za kroczkiem, człowiek za człowiekiem i dom powinien się znaleźć, bo gdzieś na pewno jest.
Myślę o nich codziennie, pytam, gadam, przekonuję, wieszam...
OdpowiedzUsuńWiem Hana. Wiem jak jest cieżko znaleźć dom jednemu zdrowemu kotu, a co dopiero trzem potencjalnie chorym. Ale musimy próbować do upadłego.
UsuńTreść tego posta, z drobnymi zmianami, wkleiłem do maila, załączyłam ulotkę i pchnelam w świat, na zasadzie podaj dalej. Jutro dalsza tura znajomych, których obdzwaniam, żeby mi dali swoje maile ( takie psie i sąsiedzkie znajomosci). Nastawim sie na żmudną pracę u podstaw. Bo gdzieś ci ludzie musza być, a wyobrażam sobie jak Gosia musi być wyczerpana psychicznie patrząc na ich odosobnienie w kocim pokoju.
Rózia zaczęła drapać w drzwi i skakać na klamkę. Ile może siedzieć zamknięta?? :(
UsuńO jeżu...
OdpowiedzUsuń