sobota, 21 września 2024

Pocahontas czyli turbo oswajanie

Woda jeszcze straszy. Spada powoli, wały nasiąkają, ciągle jeszcze może być niefajnie. Z głową już nas nie zaleje, ale podtopić ciągle może. Dlatego dla odprężenia idziemy w koty drodzy Blogoczytacze, w koty idziemy! Trochę dobrych wieści wszystkim nam się przyda! A powodziowe tematy wałkujemy dalej pod poprzednim postem.


A będzie o pewnej czarnej piękności i kociej niezwykłości oraz adopcji błyskawicznej!

Otóż.

Otóż będąc jeszcze nad morzem udostępniłam na FB post Sylwii, że czarna koteczka szuka domu lub tymczasu. No i ten tymczas oczywiście znalazła. U mnie ;) Zaraz po moim powrocie. Inaczej być nie mogło, bo ja miętka jestem.




Zjechała  do mnie dziewczyna w środę 11. września. Historię ma niewesołą. Bezdomna kotka urodziła w lutym piątkę drobiazgu na śmietniku. Dosłownie. 

Ludzie wiedzieli, widzieli ale mieli w…. Tzn. nie wszyscy, bo jedna pani nie miała, wybrała sobie z miotu najładniejsze kocie i je zabrała. Kocurek został wykastrowany, zaszczepiony, odpchlony etc. I taki ładny odkarmiony przychodził z domu odwiedzać mamę i rodzeństwo. I tej pani zupełnie nie przeszkadzał widok głodującej reszty rodziny. Bez komentarza. Sylwia przypadkowo wypatrzyła rodzinę i szybko zorganizowała łapankę. Niestety mama i jedno młode przepadły, od ludzi wiadomo że mama była w kiepskim stanie i kulała, więc raczej już nie żyje. Dwa kocurki okazały się dzikie dzikie i po kastracji (to ogarnęły panie z Przytul Pyska) zostały wypuszczone u Sylwii na działkach ROD, gdzie z innymi wolno żyjącymi kotami będą dokarmiane. Na miejsce bytowania wrócić nie mogły, bo to śmietnik, na którym są resztki ludzkiego jedzenia czasami (ostatnio spaghetti) i nie jest bezpiecznie. Natomiast czarna dziewczynka okazała się cykorem strasznym ale rokującym. W klatce łapce tak się miotała, że pocięła sobie policzki i wyglądała jakby miała indiańskie barwy wojenne - stąd robocze imię Pocahontas, dla przyjaciół Poki. 


Smarkula okazała się cudownym, delikatnym zwierzakiem. W czwartek się bała, ale przy pierwszym dotyku, pogłaskaniu, wzięciu na kolana włączała traktor i nastawiała łebek pod rękę, tuliła się i ociera. No cudo po prostu. A gaduła! Na widok człowieka pysk jej się nie zamykał! Została wykastrowana, tak jak jej bracia, dzięki Przytul Pyska. Odpchlilam ją, odrobaczyłam, testy wyszły ujemne, apetyt miała ale łapczywa nie była, kuwetę opanowała perfekcyjnie, miała założoną książeczkę i jedyne czego dziewczynie brakowało to własny dom i rodzina. Kicia  ma około 6 miesięcy (jest już po wymianie ząbków), jest nieduża, drobniutka, delikatna, uważna - nie żaden łobuz! - więc szukaliśmy dla niej spokojnego domu. 



Nasza Poki robiła błyskawiczne postępy! Już w piątek nie cofała się przed ręką, głaskana pięknie mruczała, a nawet przy człowieku schodziła z drapaka do miseczki - ale drzwi klatki musiały być wtedy zamknięte. Koty szybko łapią, że klatka to nie tylko więzienie ale bezpieczny azyl, bo zza krat do kota nie tak łatwo się dostać. Błyskiem opanowała zabawy wędką! Najpierw kicia warczała i syczała, bo się bała wędki, ale jak załapała o co chodzi w zabawie to się pięknie rozkręciła. Szybko dziewczynie szło otrzaskanie z warunkami domowymi :D

Okazało się, że Poka to cudo nie kot! Kocha zabawę, daje się pogłaskać i się nie chowa w panice. Siada sobie w pewnej odległości i obserwuje. W sobotę rano była nieszczęśliwa, bo dostała eksmisję z klatki. Na miejsce jej dużej klatki przesunęłam klatkę z małą Cosią, o której będzie niebawem, i był bunt na pokładzie. Byłam pewna, że Poki będzie próbowała pchać się do małej klatki Cośki, bo koniecznie chce mieć klatkę dla siebie. Ona spała w klatce nawet jak ta była otwarta! Trudno. Miała cały pokój, drapaki, kanapę, pudełka, musiała sobie poradzić. 







Ale do przepychanek nie zdążyło dojść, bo za sprawą naszej cudownej pani Weterynarz przyjechali w sobotę ludzie poznać Poki. Mają psa i mieli dwie kotki, ale jedna odeszła po długim i szczęśliwym życiu i została jeszcze druga, też już wiekowa. Przyjechała mama z małą dziewczynką i szesnastoletnim chłopcem. Odejście kota wszyscy bardzo przeżyli, ale najwięcej chłopak, choć trzymał fason i mówił tylko o smutku młodszej siostry. Bardzo mnie ten chłopak ujął. Miły, spokojny, kulturalny, taki bardzo uważający. Kotu od razu z nim zaiskrzyło. I to będzie chyba jego kot. W sensie z wyboru kota. Decyzja była natychmiastowa! To była miłość od pierwszego wejrzenia ❤️ Zmartwili się, bo nie wzięli ze sobą transporterka, ale to najmniejszy problem w domu kociary ;) 


I pojechała nasza Poki. Jeszcze tego samego dnia przyszły zdjęcia z nowego domu, jak nasza Poki siedzi u swojego chłopca w objęciach i mruczy. Pani Wet mi napisała: Jak weszłam, to byli razem w łóżku i mała miłośnie się do niego tuliła. Jestem bardzo szczęśliwa, że Borys taki szczęśliwy! 

No i tak że tak. W środę przyjechała do mnie dzika kotka do oswojenia, w sobotę wyjechała kicia zakochana w swoim człowieku ze wzajemnością. Bardzo do siebie pasują. Młody ujmujący dżentelmen o aparycji arystokraty* i elegancka aksamitna w dotyku kocia księżniczka o subtelnych manierach. Serce rośnie! Jestem bardzo szczęśliwa! 

A o małej Cosi napiszę niebawem, ale smarkula jest dość absorbująca i jako madka karmionca i niedoszła powodzianka padam na nos, więc chwilę zejdzie. 




* Jak babcię kocham! Po prostu są tacy ludzie, którzy rodzą się z arystokratycznym sznytem. Miły, ujmujący młody dżentelmen, o nienagannych manierach, akuratny w ruchach i słowach, nawet w sportowych ubraniach wyglądający jak spod igły. Ukradkiem zerkałam, czy ma fular, co by mnie zupełnie nie zaskoczyło. Po prostu są tacy ludzie i jest to jakiś odmienny gatunek. Mam takiego krewniaka, Filipa. Cieły, serdeczny, ujmujący w każdym calu, nie poci się, nie brudzi, nie gniecie i w byle szmacie będzie wyglądał jak spod igły. Nie wiem, od czego to zależy, bo jego brat, a mój chrześniak Kubuś normalnie jak każdy śmiertelnik. I wyobraźcie sobie na przykład, rodzinnie wykonujemy jakieś brudne prace - typu noszenie mebli i sprzątanie gratów, po 15 minutach wszyscy ściuchrani, upoceni, wymiętoleni, a Filip jak od krawca. I od czego to zależy i czemu mnie nie dotknęło?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz