niedziela, 2 sierpnia 2015

Komunikacja według Kreski

  Foxa brak nam przeokrutnie. Wciąż wydaje mi się, że słyszę jego wolny, niepewny krok starego psa na posadzce, głośne, łapczywe chłeptanie wody, odgłos lizania łap i senne mruczenie z posapywaniem, gdy układał się na legowisku. W nocy budzi mnie... cisza.



   Przywykłam do odgłosów gonitwy, polowania i wystawiania zwierzyny, które Foksisko śniło barwnie po całych nocach. Gdy tylko ślepia zamknęło, z grzbietu spadało lat 10, łapy młodego psa ruszały w pogoń, nos węszył dolnym wiatrem, a wszystkiemu towarzyszyły radosne skomlenia i warczenie i szczekanie, gdy grubego zwierza udało się psu w dzikich ostępach osaczyć. W kulminacyjnych momentach łomotały również przeszklone drzwiczki regałów bibliotecznych, o które Fox walił z impetem grzbietem. I wszystko to na legowisku przed moim łóżkiem. A teraz cisza panie, tego no. Cisza. *
  Jedyną istotą zadowoloną z odejścia Foxa jest Krecha.
Wspominałam już, że Krecha była rozpuszczoną jak dziadowski bicz jedynaczką, która zaakceptowała Foxa jako mebel przynależny nowo objętym włościom - ale bez entuzjazmu. Żyła sobie tedy geriatria razem niczym dwóch zgryźliwych tetryków, robiąc sobie nazłość przy każdej nadarzającej się okazji.
Po śmierci Foxa Krecha zapanowała niepodzielnie i w jej mniemaniu świat oto wrócił na właściwe tory.
 
  Postanowiłam tedy poskromić złośnicę i podjęłam próby nauczenia jej prostych komend. Ot takie na przykład: siad! Wielce przydatna sztuczka.

Ale żeby Państwo Szanowne nie myślało, że Krecha dotąd nieuczona była i komend nie znała! Owszem, znała. Tylko nie zamierzała się nimi przejmować. Raczej była nawykła do ich wydawania, niż wykonywania i absolutnie, ale to absolutnie nie widziała potrzeby zmiany tego stanu rzeczy.
  Po co uczciwy pies ma siadać w oczekiwaniu na przysmak, gdy można skoczyć na człeka z zaskoczenia, łapska wielgachne oprzeć o brzuch nieszczęśnika i mordę łapczywą wepchać do kieszeni?

  Przetrzymałam psią napastliwość i futrując sucz niepokorną frolikami w ilościach nieprzyzwoitych, wyuczyłam zołzę siadania na komendę. W jedno popołudnie!
I mogłabym być z siebie dumna, gdyby tresura zakończyła się właśnie na tym etapie.
   Na podstawie próby 6 psów własnych, z którymi upłynęły mi różne etapy żywota, oraz niezliczonej rzeszy psów rodzinnych i zaprzyjaźnionych, zaryzykuję tezę, że psi intelekt jest odwrotnie proporcjonalny do długości łap. Nie to, że Fox był psem głupim - nie. Był mądry, wielkoduszny, zrównoważony i bardzo poczciwy. U Pixla intelekt przejawiał się czymś na kształt chłopskiego sprytu, jednak bez prób współpracy. Ale zarówno Bazyl, jak i Krecha to psy kreatywne.
   Jakie więc wnioski Krecha wyniosła z nauki siadania? Otóż sucz sobie wykombinowała, że skoro ja mam kaprys karmić ją przysmakami, gdy ona zechce posadzić tłusty zadek na ziemi, komunikacja działać będzie w obie strony. Czyli jeśli Kresiuni zachce się spocząć na zadzie, moim obowiązkiem jest obsypanie jej smakołykami. Wniosek ten wysnuła tego samego popołudnia...
Efekty są następujące:
1. na spacerach Kreska rozsiada się przed każdym zaprzyjaźnionym właścicielem psa, o którym wie, że nosi ze sobą psie przysmaki;
2. gdy tylko pojawi się nikła sugestia czegoś dobrego do przekąszenia, Kresiulec natychmiast przylepia pupsko do posadzki i nie zamierza go nawet unosić milimetr nad podłoże, póki nadzieja na przysmak nie przeminie :)
Jest to dość zabawne, bowiem sucza dla wygody przesuwa się po kaflach, używając przednich łap jako napędu i ciągnąc zadek za sobą. W postronnym obserwatorze może budzić litość z powodzeniem udając psa częściowo sparaliżowanego (ale na to jeszcze małpa jedna nie wpadła!). Zrobiliśmy z Tofikiem eksperyment jedząc na śniadanie parówki (boski zapach!) na dwóch krańcach kuchni. Psica zgrabnie wlokła tyłek niczym wór kamieni od jednego do drugiego, w próbie wyłudzenia kawałka parówki :)

Suczysko w akcji, zad twardo przyklejony do podłogi:







   Ponieważ zamierzam ją nauczyć zabawy w ence-pence (popisowa sztuczka Foxa), zastanawiam się czego ona przy tej okazji spróbuje nauczyć mnie :)


* Załamany po stracie Foxa Mężczyzna nawet miał jeden taki dzień, gdzie obwiniał się za jego śmierć! Bo gdyby nie poszedł, gdyby nie wlazł, gdyby szybciej, gdyby później... etc. Ale zakomunikowałam mu, że nawet wiedząc iż jest stuknięty (przez BMWu) tolerancja na słuchanie głupot mi się kończy i tak go palnę w pokiereszowany łeb, że ze śpiączki go rok nie wybudzą! Wtedy podjął decyzję, że na zwolniony wakat należy przyjąć kolejnego burka :)

15 komentarzy:

  1. Heh, znany problem złej interpretacji poleceń i psiego siadu zassawkowego (ciesz się z braku białego dywanu ;)
    Link na poprawę humoru:

    https://www.youtube.com/watch?v=9iDZYiAH-2I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, cieszę się! I cieszę się, że psy ograniczają się zwykle do jednego poziomu.
      Otóż moi znajomi nabyli drogą kupna wymarzonego, rasowego kota o dłuższym futerku. Kot jak wiadomo stworzenie czyste i futro utrzymuje w stanie nienagannym. Tedy razu pewnego, wczesnym świtem obudził znajomych smród nieziemski. Kotecek w nocy poszedł do kuwetki by defekować w spokoju, pech jednak chciał, że część ekskrementów przywarła do długiego futerka. Kocisko postanowiło sobie pupę wytrzeć do czysta, korzystając z dywanów, kanap, foteli, poduszek i obrusów, które ozdobiło wonnymi czekoladowymi kreskami... Mina właścicieli po przebudzeniu - bezcenna :)))

      Usuń
    2. Uprzejmie cię proszę, nie dawaj mi takich anegdotek (nieziemskich) na wieczór bo siem zakaszle ze śmiechu. Nie to, że mnie cudze nieszczęście śmieszy (no prosz) ale wiem, co znaczy mieć rasowego kotka (przyjaciółka miała długowłosą świętą birmę, bardzo, ale to bardzo czystą. No ale jednak nie aż tak. Tamta miała obsesję na punkcie prucia wszystkiego pazurem a nie czekoladowania ekstrementem... Zatem jak kotek rasowy to tylko ze sprzątaczką lub panią od repasacji ;)

      Usuń
    3. A cóż ja Ci będę godziwej rozrywki żałować? Przecież nic tak nie cieszy, jak wizja pani domu piorącej WSZYSTKO w związku (bezpośrednim) z rasowym koteckiem, nabytym za równowartość rocznych poborów prezesa banku :D

      Usuń
  2. Szybko kupuj majtki frotte, zakładaj suczce i masz darmową polerkę do podłogi! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko u mnie parkiety przy ostatnim remoncie ustąpiły miejsca gresom bez połysku. Ech, ja głupia i nie przewidująca!

      Usuń
    2. To okrucieństwo wobec zwierząt! Biedna suka nabawi się hemoroidów od ciągłego przejeżdżania po fugach!

      Usuń
    3. Zakupię wykładziny zanim podasz mnie do TOZu ;)

      Usuń
    4. To się nie nazywa: podasz, tylko: doniesiesz!

      Usuń
  3. Co za biedny pieseczek, glodnyi zmizernialy! Nawet nie ma sily wstac! Glodzicie ja, ot co. Sie przyznaj lepiej od razu, bedzie lagodniejszy wyrok jak juz przyjdzie ten TOZ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, sił potrzeba gargantuicznych by ten zad z podłogi dźwignąć ;) ale to raczej z gargantuiczną żarłocznością właścicielki zadka :D

      Usuń
    2. Oj tak, to widac po tych oczkach, ze Krecha to wirtuoz jednej, wielkiej roli: "Kocham cie, daj kotleta." :) Przypuszczam niestety, ze ze mna by sie to udalo, jakbym miala psa, to i dzwig go by pewnie nie podzwignal....

      Usuń
    3. U nas w domu ta mina nazywa się: "Nie jadłem od trzech miesięcy".

      Usuń
  4. Kreska jest Mistrzynią w siadaniu! ... A ja czekam na czwartek! Trzymam kciuki żeby pierwsza próba przyjazdu pod Schron się udała!

    pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kreska codziennie ćwiczy się w siadaniu. Wczoraj wieczorem od razu klapnęła na widok Ani z Igą i Gapą :) A gdy siad nie dał pożądanych efektów to długo przemawiała, co o tym myśli.
      We czwartek mam nadzieję uda nam się uzupełnić stado :D Też na to czekamy niecierpliwie!

      Usuń