Mężczyzna ma apetyt na Życie i poziomki, a dziś wreszcie i ja znalazłam godzinkę czasu, by lec śród tych poziomek naszych balkonowych na kocu - z Krechą, książką i herbatą. Życie tak jakby nam normalnieje...
Ale miało być o smokach, a właściwie Smoku czy wręcz Smoczycy.
Dnia pewnego ze skrzynki na listy dobiegał grzechot. Cichy, nienachalny ale jednak stanowczy. Z pewną taką nieśmiałością dłoń do skrzynki wsunęłam i dobyłam niczego sobie pękatą, białą kopertę.
A z koperty łypie na mnie koralikowym okiem Smok Paciorkowiec, rzęsą trzepoce (stąd me przypuszczenie, że z kobietą mam do czynienia), paciorkową łuskę stroszy i grzechocze ową łuską. Państwo sami zobaczą i ocenią:
No i co Państwo Szanowne na to?
Przecie wiadomo, że Gadzina nie po próżnicy na tej kopercie siedzi, tylko musi skarbu jakowegoś pilnuje!
I w środku SKARB był!
Cud kartka, z życzeniem niosącym nadzieję i dodającym otuchy - niechże się spełni - Elową ręką skreślone i absolutnie niezwykła, słoneczna torba z przepastnym wnętrzem - w sam raz do transportu kolorów.
Bo w tej torbie wszystko się mieści! Jest to niewątpliwie współczesny i ulepszony model torby, swego czasu szeroko reklamowanej przez niejaką Mary Poppins :)
Do torby wchodzą wszelkie kolory:
- jeździ w niej zielona teczka Z Bardzo Ważnymi Papierami, dokumentującymi stoczoną przez Mężczyznę bitwę o życie; jeździ białe pudełeczko w kwiatki, z żółtym dekielkiem, a w nim rumiane poziomki; książka jeździ w kieszonce specjalnej, książkowej (bo gdy Mężczyzna walką znużony drzemie, ja sobie czytam przycupnięta na stołeczku u wezgłowia); czasem i kolorowy niczym pas słucki ręcznik też się na przejażdżkę załapie.
A ostatnio nawet fiolety dostąpiły zaszczytu zadzierzgnięcia znajomości z torbą :) Hantelki dwukilogramowe do ćwiczenia ramion, co w najbliższych tygodniach w zastępstwie nogi mają Mężczyznę nosić!
Bo ja się teraz praktycznie z torbą nie rozstaję, słońcem ludziskom po oczach świecąc niczym sztandarem po wygranej batalii. A co!
I wiem z całą pewnością, że Ela swoich szpiegów ma wszędzie! Bo skąd by niby wiedziała, że ja nie dość, że wełniana jestem, to jeszcze sztruksowa i w jesiennych barwach? No skąd?
DZIĘKI ELU!!!
Albowiem Ela to ANIOŁ! Ja Ci to mówię!!!
OdpowiedzUsuńAnielskość Eli jest bezdyskusyjna! Ale z zaskoczeniem i w niemym zachwycie od miesiąca konstatuję, że wokół mnie szum anielskich skrzydeł cudem tylko huraganu nie spowodował :) Spotkało mnie tyle dobrego, tyle życzliwości, że aż w zakłopotaniu oniemiała stoję, bo nigdy nie uda mi się podziękować należycie i wywdzięczyć! Nigdy! :)
UsuńAle dobre wieści. Brawo Pan Mężczyzna! Brawo Piesu!
OdpowiedzUsuńSzpiedzy szpiegami, ale już jeden rzut oka na winietkę bloga zdradza Twoją głęboką sztruksofilię. Poza tym, - w moim rodzinnym domu były identyczne przedwojenne krzesła jak t to z winietki. Parę lat temu wypatrzyłam pojedyncze na krakowskiej starzyźnie Pod Halą, obiłam czymś łudząco podobnym do tego co na zdjęciu. Także wiesz: łączność dusz i sztruksów, te rzeczy...
Eee... no.... cóż mam rzec Sherlocku?
UsuńKrzesła nabyłam via internety za 100 złotych polskich za komplet :) Kocham takie zakupy :D Poza tym kocham takie meble - tak mi się wtedy robi w domu klimatycznie, przytulnie, babciowo i ...bezpiecznie.