wtorek, 8 września 2015

Ciociowe ogórki :)

    Zaległości mam blogowe ostatnimi czasy i wyrzuty sumienia w sferze kulinarnej względem PT Czytelników. Zgromadziłam już niezły zapasik fajnych, prostych i sprawdzonych przepisów na pyszności różne. Przepisami owymi planowałam się już dawno podzielić i zawsze coś mi było wbrew, czyli się nie składało.
   Kajam się zatem i nadrabiam zaległości, zmobilizowana dwoma postami Buby z przepisami sałatek >>> TU <<< i >>> TU <<<. Bo niby Buba nie umie i nie lubi gotować, a jak już zamieści przepis to dobry. To znaczy na dania takie, jak lubię ja i moje lenistwo - proste, błyskawiczne i smaczne. A ja wybitnie nie lubię się męczyć (wspominałam już, że jestem koncertowym leniem?).
    Dlatego cenię sobie NIESKOMPLIKOWANE przepisy. Tak proste, że gorący kubek wydaje się przy nich kulinarnym misterium.

   Nie wiem, jak u szanownego Państwa z wymyślaniem surówek, ale u mnie ciężko. Zawsze ten punkt obiadu idzie mi opornie, głównie ze względu na pracochłonność większości wyżej wspomnianych. Stąd, jak już zdobędę jakiś niewyszukany przepis na baśniowo pyszną surówkę/sałatkę, to hojnie się dzielę. A co!

  Ciociowe ogórki to węgierski rodzaj mizerii. Przepis przywiozła z Węgier moja siostra i uraczyła nas ogórkami razu pewnego. Dość nieufnie podchodziłam do efektu końcowego, patrząc na fazę tworzenia i dodawane ingrediencje, ale efekt mnie olśnił! Węgierskie ogórki weszły na stałe do repertuaru i pojawiają się u nas często. Któregoś razu, gdy przygotowywałam obiad, do kuchni wpadł Tofik, a widząc michę z ogórkami i kojarząc je z moją siostrą, zakrzyknął radośnie: O! Ciociowe ogórki! I tak zostało :)


Na ciociowe ogórki potrzeba:
2 ogórki wężowe (lub mniej więcej równowartość w centymetrach ogórków gruntowych);
2 średnie ząbki czosnku lub 3 jak komu mało;
sól;
świeżo zmielony pieprz;
niepełną łyżkę octu jabłkowego (nie można zastąpić sokiem z cytryny ani innym octem, bo będzie niejadalne);
4 - 6 łyżeczek cukru (ważny składnik, nadający z octem jabłkowym fantastyczny smak ogórkom!)

Lecimy tak: ogórki w plasterki, czosnek zmiażdżyć, wymieszać wszystko razem i zostawić w świętym spokoju.
Ogórki przygotować należy przed gotowaniem ziemniaków, wtedy puszczą sok i zmiękną idealnie :) Jest to ten moment, kiedy bracia Węgrzy psują cały efekt, odlewając z ogórków sok. Osobiście najbardziej z ciociowych ogórków oprócz ogórków smakuje mi właśnie ten sok.
SMACZNEGO!


     I przypominam Kochani, że cały czas można sobie zafundować dogoterapię w postaci Zetka, o czym pisałam TU. Poszukiwana kanapa dla Zetka. Rozejrzyjcie się wokół, czy obok Was jakaś kanapa nie poszukuje Psa! I można sobie nawet zanucić niczym Kalina Jedrusik: Ciepły Zetek na zimę, zawieruchę i mróz..... ;)


12 komentarzy:

  1. Gotowanie to nie jest moja pasja... Co innego - jedzenie! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety bez tego pierwszego, to drugie jest zwykle trudne ;) Dlatego trzeba chodzić na skróty. Czyli na przykład do stołówki pracowniczej lub innej garkuchni, jeśli dobrze w mordę dają. Jeśli zaś nie, ograniczyć należy wysiłek gotowania do absolutnego, znośnego minimum przy jednoczesnym zachowaniu jak najlepszego efektu końcowego, by móc się cieszyć rozkoszami podniebienia. W myśl zasady - nie musi być mało, byle było dobre - czy jakoś tak... ;)

      Usuń
    2. Psie w Swetrze, zrobiłam Twoje ogórki. Jedyna uwaga: proporcja podana przez Ciebie nie jest odpowiednia dla 4-osobowej rodziny. Jest ich stanowczo za mało! Są przepyszne!

      Usuń
    3. Na zdrowie! Bardzo mi miło :)
      Pamiętaj, że przepisy należy traktować jak luźne sugestie :)))
      Ostatnio Diabeł w buraczkach skarżył się, że upiekł babkę z 200g mąki - wedle przepisu - a wyszła większa mufinka, której znikomość tylko rozsierdziła biesiadników. Dlatego udzielę Ci tej samej rady co Diabłu. Jeśli domniemasz, że coś będzie dobre, przemnóż składniki przez liczbę biesiadników +1 (będziesz miała podwójną porcję dla siebie :)

      Usuń
  2. Ogórki kocham i uwielbiam, wiec wypróbuje na pewno. Ale czy one sa wyraznie slodkie? Bo tego cukru to tam dosc duzo, a ja to tak bardziej na slono-pikantno wole, to moze bym mniej go dala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to właśnie takie obawy mną targały, gdy moja siostra dziarsko przechyliła nad ogórkami cukiernicę i nagarniała kryształ nie zaprzątając sobie głowy odmierzaniem w łyżeczkach. Ale jak się okazuje nie, nie jest to słodkie prawie w ogóle. Z octem, czosnkiem i pieprzem jest to niesamowite - takie winne... nie umiem tego nazwać. Musisz wypróbować Ty i Twoje kubki smakowe. Jak Ci będzie smakowało - dobrze, jak nie - potraktuj przepis jak luźną sugestię i zrób tak, żeby było "akceptowalne sensorycznie" (prawda, że ładnie się to fachowo nazywa?).
      Węgrzy w ogóle używają hojnie cukru jako przyprawy i powiem szczerze, że z bardzo dobrym skutkiem. Nauczyłam się wszelkie sosy pomidorowe, pomidorówki i tomatery doprawiać cukrem i nie umiem już inaczej. A do chilli con carne daję oprócz chilli gorzką czekoladę i to też jest niesamowite w smaku :)

      Usuń
    2. No to musze w przyszlym tygodniu zainwestowac w ogóry :)
      (w tym nie, bo malzonek ma na druga zmiane i jemy kazdy indywidualnie)
      A ocet jablkowy podobno jest swietny jako zmiekczacz do prania, zamiast lenora czy innego takiego. I reczniki sa potem bardziej chlonne niz po zmiekczaczu. Ale jeszcze nie próbowalam.

      Usuń
  3. ja uwielbiam gotować :D. Ostatnio pól dnia dopieszczałam fasolkę po bretońsku :D mniam :). Pierogi, zupy, gulasze, zapiekanki, surówki, quiche, pieczenie i teraz w końcu dorobiłam sie kuchni większej niż 2m x1,5m :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko czemu mieszkasz tak daleko... eh... ;)

      Usuń
    2. No matko jedyno, dzisiaj co gdzie nie wejde, tam fasolka po bretonsku, uwzielyscie sie czy co! Chyba w koncu ja bede musiala ugotowac, bo mi spokoju nie da :)

      Usuń
  4. O, jakie miłe słowa :-)
    Gotować nie umiem (boleję nad tym bardzo, ale i nie lubię.
    Gotowanie kojarzy mi się ze stratą czasu, ze staniem przy garach.
    Ale poeksperymentować w kuchni czasem lubię :-)
    No właśnie: czasem! ;-)
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowa nie tyle miłe, co zasłużone. A Twoje kulinarne posty obalają tezę o nieumiejętności gotowania :) Z resztą, domownicy Ci jeszcze z głodu nie pomarli czyli przynajmniej jajecznicę robisz ok ;)

      Usuń