Szparagi.
Są tacy, którzy je uwielbiają i tacy, którzy je mogą jeść w poprzek.
Osobiście nie uważam ich za przysmak i mogę bez nich egzystować całkiem spokojnie.
Ot mam po prostu niewyrobione plebejskie podniebienie i dobrze mi z tym.
Jednak, o czym już kilkakrotnie wspominałam, bardzo lubię przepisy kulinarne z najbardziej siermiężnych okresów naszej historii. Może dlatego, że sama wychowana byłam na erzacach.
Homar z dorsza, kawior z marchewki, marcepan z ziemniaków, móżdżek z drożdży lub z kalafiora (obie wersje superpyszne!), flaczki z boczniaków, piernik z marchwi i... szparagi z kalarepki :)
Niektóre z tych zamienników wypadały lepiej niż oryginały i na homara z dorsza nabierały się nawet osoby światowe, którym homary zdarzało się jadać. Nieodmiennie osoby te popadały w zadziwienie, skąd u moich rodziców homar na stole, choć w sklepach tylko ocet, musztarda i śledzie marynowane?
Na homara i móżdżek jeszcze przyjdzie czas, a dzisiaj na warsztat idą szparagi, bo sezon na kalarepkę trwa :D
Otóż należy wziąć mniej więcej 2 spore kalarepki na 3 osoby (tak mi wychodzi w tym nierównym rachunku i nic na to nie poradzę, każdy musi sobie sam na własną familię z proporcji przeliczyć).
Obrać, usuwając te twarde, zdrewniałe części przy korzeniu.
Pokroić trzeba toto w kostkę ale niezbyt drobną.
Zalać w rondlu niewielką ilością wody, ale tylko tyle, żeby nieco przykryć jarzynę - chyba, że ktoś jest fanem sosów do jarzyny, to sobie może wlać tej wody nieco więcej.
Ugotować kalarepkę, żeby była miękka, ale nie na paćkę. Szybko to idzie przy młodej jarzynie i to pokrojonej w kostkę, więc warto sobie przypilnować 10-12 minut od zagotowania. Po zagotowaniu posolić i sypnąć szczyptę cukru (szczyptę, bo to nie jest przepis na kalarepę w karmelu :)
Na koniec zabielić całość mlekiem, a sos zagęścić białą zasmażką (czyli rozpuszczamy na patelni ze dwie łyżki masła i dodajemy kopiatą łyżeczkę mąki, mieszamy po czym od razu wrzucamy do kalarepki) Proporcje zasmażki i ilość mleka u mnie zawsze "na oko". Zagotować wszystko razem, żeby sosik nabrał kremowej konsystencji. Doprawić niewielką ilością świeżo mielonego pieprzu i wcinać ze smakiem :)
Niektórzy hojnie jeszcze w to koperek sypią, ale to już wedle uznania.
Kalarpka - kalarepką, ale jakie sliczne ziemniaczki!!! Uwielbiam mlode ziemniaczki. Kocham. I Tylko kalafior do nich, albo zólta fasolka szparagowa, i maselko........ Aaaaa!
OdpowiedzUsuńA szparagi ani mnie ziebia, ani grzeja, moge zjesc, ale nie to wydanie niemieckie z ciezkim bialym sosem.
Mózdzek z dzrozdzy mnie zaintrygowal wielce :))))
eee.... no to chyba jest niemieckie wydanie kalarepki niestety... ale ja uwielbiam :)
UsuńPojawi się tutaj, tylko muszę sama zrobić i obfocić. Zaskakująco pyszny!
w tym niemieckim sosie (zwanym holenderskim) lyzka staje na sztorc i on nie ma absolutnie zadnego smaku.
UsuńZasmazka to zasmazka - zawsze dobra, szczególnie z zabkiem czosnku i pieprzem :D
Tutaj by ten czosnek średnio pasował - ale co kto lubi; ale pieprz jak najbardziej :)
UsuńBardzo mnie zaciekawiły te wszystkie podane przez Ciebie specyjały. Więc będę czekać, szczególnie na homara z dorsza, i te móżdżki, choć brzmią letko makabrycznie :) ... też nie rozumiem fascynacji szparagami. No, może jeszcze zielone raz w roku :)
OdpowiedzUsuńNo to ok. Będą się sukcesywnie pojawiały :)
UsuńMóżdżek cielęcy, cynaderki, płucka, flaczki, ozorki kiedyś były powszechne na polskich stołach, o czym świadczą stare książki kucharskie. Potem były ciężkie czasy chabaniny z kością na kartki i cała reszta poszła w zapomnienie. Do tego stopnia, że piękne muszelki do móżdżku ze starych serwisów Tielscha czy Rosenthala są sprzedawane po allegro jako... mydelniczki!
A wiesz, przypomniało mi się, że jak Tykalarepkę, ja w podobny sposób robię młodą kapustę. A jaka dobra jest zupa z młodej kapusty z dodatkiem mleka.
UsuńI dużo kopru zielonego.
UsuńJa też tak robię! A jeszcze do młodej kapusty daję podduszony na masełku szczypiorek z młodą cebulką. Tzn. napierw szczypiorek, potem w to poszatkowaną kapustkę i na koniec koperek. MNIAM!
UsuńA mleko to ja leję niemal do wszystkiego :)
Moja Babcia tak robiła kalarepkę, tylko to się nie nazywało szparagi tylko "karalepka". Dobre było!:-)
UsuńBo tak się robi karalepkę od zarania dziejów, aż ktoś wpadł na pomysł uświatowienia jarzyny i awansował karalepkę na szparagi. Po co? Nie wiem. :)
UsuńBabcia to nazwala "szparagami", ponieważ moja siostra nie jadała kalarepki!! :D
UsuńA wiesz, że taka może być faktycznie geneza tej nazwy. Babcia miała dar nadawania prostym potrawom wyszukanych nazw :)
UsuńSpróbuję! Spróbuję! Nie było mnie tu kilka(dziesiąt...) godzin i jakie zmiany anturażu... No, no... :-)
OdpowiedzUsuńPo dwóch latach niemal należało odmalować ścianę ;) Czyżbyś przegapiła poprzedni post o Jupi? Nie wierzę!
UsuńNie przegapiłam, tylko miałam "pomroczną jasność" ;-)
UsuńNo przyznaj się. Jupi Cię zauroczyła, chcesz ją adoptować i nie wiesz jak mi to powiedzieć ;)
UsuńNie kuś! ;-)
UsuńA czemu? Wolno mi!
UsuńI pomyśl - byłabyś bardziej wiarygodna. To się nazywa doświadczenie ;)
Wszystkie specjały typu cynaderki, móżdżek, flaczki, płucka na kwaśno, pierogi z płucek i zupa z płucek- wszystko się u mnie w domu robiło( dziadkowie ze Lwowa) i ja też to lubię i robię, ale Twój móżdżek i homar mnie zaintrygowały- czekam na przepis z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńP.S. móżdżku już nie robię, w ogóle cielęciny nie kupuję, jakoś mi rośnie w ustach, tak zresztą jak i reszta mięsa, ech wyobraźnia robi swoje, żal mi tych zwierzaków i powoli zmierzam ku wegetarianizmowi, jednak mięsożerców nie potępiam, każdy robi jak uważa
Serdecznie pozdrawiam
U mnie miks galicyjsko-góralsko-tarnopolski :) Jedni jadali baraninę, drudzy przysmaki z podrobów, więc siłą rzeczy ja jadam wszystko :)
UsuńZ móżdżkiem więcej zabawy niż to wszystko warte, a ten z drożdży smakuje mi dużo bardziej móżdżkowo niż oryginalny ;) No chyba faktycznie się zmobilizuję i machnę, żeby zdjęcia porobić. Za cielęciną w ogóle nie przepadam i to najsampierw smakowo, a potem ideologicznie. Płucka też nie dla mnie. Ale reszta i owszem mi wchodzi, choć dość sporadycznie. Chyba jednak nie potrafiłabym z mięsa tak całkowicie zrezygnować, tym bardziej przy dwóch chłopach w domu - jeden młody, testosteronowy samiec, drugi częściowo fizyczny - jajkami i twarogiem długo by się mamić nie dali...
Kiedyś próbowałam zrobić pierogi z płuckami bo teść uwielbiał, ale słabo wyszły...:/.
UsuńDobre są z sercami. Oczywiście najpierw trza ugotować i zmielić na farsz, dodać cebulkę podsmażoną... etc. :)
UsuńChyba i tak wolę klasyczne święte pierogi ruskie...:P
Usuń"święte pierogi ruskie" - święte slowa!
UsuńW naszej rodzinie pierogi to naprawdę świętość:). Moja świętej pamięci Babcia robiła najlepsze na świecie, są esencja mojego dzieciństwa:).
UsuńSzparagi bardzo lubię. Zwłaszcza, jak ktoś przygotuje (ja nie umiem). Spróbuję więc wersji z kalarepką, ale proszę o wyjaśnienie tego fragmentu przepisu: "warto sobie przypilnować 10-12 minut od zagotowania". Ma się zagotować, znaczy zabulgotać? I od tego momentu jeszcze 10 minut? Na małym ogniu? No, ja wciąz początkująca jestem...
OdpowiedzUsuń;-)
Tak Buba. Trza dziabnąć widelcem, czy ugotowana ale jeszcze chrupka - żeby nie było paćki. Można wziąć na ząb :) Bo potem jeszcze daje się zasmażkę i to mleko i przecież jeszcze trochę to trwa i się gotuje.
UsuńDokładnego czasu i proporcji Ci nie umiem podać, bo ja wszystko robię "na oko" i na smak.
OK, ryzyk, fizyk, matematyk, spróbuję ;-)
UsuńZapisuję kalarepkę do kupienia,
razem z cukinią, bo czubrycę nabyłam dziś
przepis na zupę cukiniową z czubricą z dziecięcej książki z wątkiem kulinarnym ;-)
Może być dobra :)
UsuńZrobiłam! Relacja wkrótce ;-)
UsuńNo i? Zjedliście i żyjecie? Umieram z ciekawości!
UsuńMy żyjemy, a Ty umierasz? No pięknie ;-)
UsuńMało, że żyjemy, nasze menu powiększyło się o nową ulubioną.... zupę ;-)
Dasz przepis?
UsuńPrzecież masz ;-)
UsuńZmiksuj te swoje kalarepki a la szparagi (ciut więcej wody i odrobina zielonej czubrycy) :-)
Zdradzam CI tajemnicę, o której napiszę o tym wkrótce :-)
Dzięki :-)
Dziękuję.
UsuńZapraszam:
http://bajdocja.blogspot.com/2016/08/zupa-krem-kalarepkowa-la-szparagowa.html
Pozdrawiam :-)
Ojacie, poproszę podwójną porcję!
OdpowiedzUsuńAleż piękną masz główną ściankę!
Dziękuję :) To wrocławski Rędzin, na który udało nam się nabrać psiapsiółkę, że to jednak Bałtyk :)))
UsuńTo taka odnoga Baltyku, dlugosci kilkuset kilometrów.
UsuńJeśli tak na to spojrzeć nasze spacery są wielce nadmorskie :)))
UsuńInspirujący przepis, ślinka mi już leci - wypróbuję z pewnością!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Witaj! I słusznie, że ślinianki ruszyły pełną parą, bo to naprawdę dobre :)
Usuń