niedziela, 23 sierpnia 2015

Za co ja uwielbiam ideę second hand'u (4) oraz Zetek

   Dzisiaj post, który za mną już długo chodził i dojrzewał - aż dojrzał.
Znowu o dobrach dostępnych z drugiej ręki. A dobra te są niebagatelne. Będzie bowiem o miłości z drugiej ręki, dostępnej każdemu chętnemu.
  Jak wiecie, życie me psami jest usiane. Każdy pies to całe tomy historii wszelakich i anegdot. Ale przede wszystkim to wielka, bezgraniczna psia miłość, której nie da się podrobić.
  Prawdziwy psiarz, kupuje psa tylko raz albo wcale. Chyba, że chce mieć psa rasowego, o określonych cechach charakteru i wyglądu - wtedy też nie kupuje od przypadkowego hodowcy tylko hodowlę wybiera bardzo rozważnie - ale to zupełnie inna historia.
  Rasowy psiarz po prostu daje się psu wybrać. Dzieje się to na różne sposoby: w naturze lub internetach, ale zawsze jest jak w piosence Ordonówny:



  Jedno spojrzenie psich oczu i w psie oczy - iskrzy - i - pierwszy znak, gdy serce drgnie, ledwo drgnie, a już się wie, że to właśnie ten, TYLKO TEN! Nie wolno wtedy swojego psa odtrącić, bo się potem żałuje do końca życia. Mężczyzna był raz ze mną w schronisku i zaiskrzyło mu z Lalą - śliczną czarnulką - ale zwyciężył tzw. "zdrowy rozsądek i względy praktyczne" i w związku z tym do dziś nie może przeboleć i tęskni za Lalą (a ja mówiłam, że tak będzie! o!).
  Dlaczego warto przygarnąć do swojego życia psa używanego? Jest kilka powodów:
1. najczęściej jest to zwierzak, który już osiągnął jakiś zacny wiek więc również kształt i wielkość są docelowe;
2. jeśli bierzemy psa ze schroniska lub przytuliska, w wielu z nich pracują odpowiedzialni opiekunowie i wolontariusze, którzy są w stanie opowiedzieć nam o psim charakterze, zachowaniu, umiejętnościach i predyspozycjach;
3. trafi nam się egzemplarz unikalny - jedyny w swoim rodzaju, NIEPOWTARZALNY, czyli taki, jakiego nie ma nikt!

  Pamiętacie psa Rolmopsa z filmu Szaleństwa panny Ewy?



No, to właśnie moja pierwsza, wielka psia miłość. A wiecie, że Szarików było chyba z 4 czy 6, tak samo jak psów Cywili, a Rolmops był jeden! Nie miał dublera, bo był... jedyny i niepowtarzalny :)

Bazyl - moje psie ukochanie - było w tym rolmopsowym fasonie.


   Przedziwna ta mieszanka mogła się poszczycić najdłuższym ozorem, choć sama wzrostu była mikrego. No więc Bazyl miał największy jęzor ze wszystkich moich psów, i co innego też miał zwierz najokazalsze - ale co, nie napiszę, bo dzieci mogą to czytać. W każdym razie biedny zwierzak czasami miał problemy z chodzeniem.
  Pixel - czarna małpa, która potrafiła wleźć wszędzie, gdzie wyczuła coś dobrego do jedzenia - mógł się poszczycić najdłuższymi kłami, co nadawało mu uśmiech wampira. Głaszcząc go pod pyskiem zwykle właśnie o kły się zahaczało.


   Takich cudownych psów o oryginalnej urodzie i wielkim sercu jest wiele. Np. moimi faworytami w ubiegłym roku byli Muniek i Poldek - alternatywne wersje Husky dla osób dysponujących posesją o niskim ogrodzeniu:

Gdziekolwiek teraz są, pozdrawiam serdecznie ich obecnych Właścicieli!

Co zyskujemy adoptując psa?
Przede wszystkim dozgonną, bezwarunkową miłość! Poza tym całą masę zabawnych sytuacji z czworonogiem w roli głównej. Niepowtarzalnego zwierzaka. Fitness trzy razy dziennie :)
Przyjaciela dla naszych dzieci i pozostałych domowników:








Jak kto nie wierzy, niech sobie poszuka w internetach historii adopcyjnych. 

Ale dla mnie najcudowniejszym jest gdy do domu przyprowadzam nową psią istotę, która ze strachu siedzi pod stołem z wybałuszonymi ślepiami, dyszy jak parowóz dziejów, czasami nie siusia przez kilka dni (ze strachu), a po jakimś czasie mam psa:
- który wita mnie uśmiechając się całym psem;
- z którym mogę pogadać;
- którego mogę turlać, tarmosić w zabawie, spać z nim w objęciach;
- który śpi jak zabity, bo wie, że jest bezpieczny;
- którego przeciągam za łapy we śnie, by zrobić sobie miejsce na kanapie, a ten skubany nawet ślepia nie otworzy (owszem, czasem ogonem zamerda), bo jak wyżej
- który jest moją własną, prywatną DOGOTERAPIĄ.
 W sumie wygląda to tak: 


Kreska i Pyza

  W tym roku wpadł mi w oko Zetek i pewnie gdyby nie zdarzyło się to, co się zdarzyło, pojechalibyśmy z Mężczyzną na południe Polski po Zetka. I pewnie by już się nazywał Tutek, bo mnie strasznie ujął ten kompaktowy niemal bokser, trochę buldog z genami jamnika i baseta w tle. No wiecie - taki mój ulubiony fason.
  O ile pies najlepszym przyjacielem człowieka, o tyle w drugą stronę to raczej nie działa i akurat w sprawie Zetka nie zadziałało. Szczęścia to ten psiak w życiu nie miał. Porzucony, trafił do schroniska, zdrowy, ładny zadbany pies o:


A oto, co schronisko w pół roku zrobiło z Zetkiem:



    Na szczęście znalazły się Dobre Dusze i wyrwały Zetka do domu tymczasowego, gdzie psina dochodzi do siebie w godziwych kanapowych warunkach, ujawniając cały wachlarz dobrych psich obyczajów, porządnego kanapowca. Obecnie Zetek wygląda tak:







   Zetek jest pod opieką Fundacji "Lepszy Świat" i   >>>TU<<<    można o Zetku przeczytać więcej. Nie ma co prawda ogona, ale ma serce wielkie jak szynka. Oczywiście można się skontaktować z panią Zosią (508-063-271 e-mail: zofiakrystyna@poczta.onet.pl) lub panią Kariną (662-151-885) w sprawie adopcji Zetka, gdyby komuś z Was na jego widok zaczęła śpiewać Ordonówna :)
No i nie przejmujcie się, że daleko - mamy XXI wiek, kilometry autostrad, szybkie, nowoczesne samochody - no nie takie odległości psy pokonują w dzisiejszych czasach ;) Gdy będzie wola, transport pewnie się znajdzie.
   A ja tak cicho mam nadzieję, że ktoś z Was popatrzy na Zetka i mu "zaiskrzy".

  Bo dla mnie to wstyd (i wstydzę się za rodzaj ludzki), że schroniska dla zwierząt wciąż pękają w szwach, a internety brzemienne są w historie umęczonych zwierzaków. Powierzone nam zostało pewne zadanie, brzmi ono: czyńcie sobie Ziemię poddaną. Ale zastanówcie się przez chwilę, czy chcielibyście żyć pod władzą okrutnego tyrana, despoty, czy dobrego, odpowiedzialnego władcy, zabiegającego o dobro, dostatek i bezpieczeństwo swoich poddanych?
 I to by było na tyle.

P.S.
Zetka można reklamować dowolnie po całych internetach. Zamieszczać na blogach, posyłać mailami do znajomych, bo gdzieś tam jest przyszły właściciel Zetka i musimy dać mu szanse spotkania z jego psem :)


6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. On i całe rzesze innych. Masz wolny kawałek kanapy?

      Usuń
  2. Faktycznie, smutny ma pysk i historię ten Zenek.Ordonówna nie zaśpiewała, nawet przez chwilę wydawało mi się, że Mieczysław Fogg coś tam w tle, ale też nie. No ale z takim piarem Zenek w try miga znajdzie willę z ogrodem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No generalnie taki jest plan :)
      Przyjrzyj się jeszcze raz, może jednak choć parę taktów Puszka-okruszka? ;) Bo to w sumie wstyd, że tyle mebli tapicerowanych się ludziskom po domach bezużytecznie marnuje, a pies mógłby się na nich ścielić gęsto!

      Usuń
  3. Generalnie gdyby nie to, że jestem (niestety nadal) w głównej części na utrzymaniu rodziców i gdyby nie Garip- na pewno wziełąbym jeszcze jednego psa. Niestety Garipuch jest dziadem; akceptuje tylko Rudą. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból, że serce się wyrywa a rozum swoje... Gdyby nie to, że mieszkam na 10 piętrze (słownie dziesiątym), w mieszkaniu o powierzchni króliczej klatki, to bym miała i pińć piesów, eh! Z trzema psami udała mi się sztuka przez 7 lat z okładem, ale teraz się na taki układ nie porwę. Nie te lata, nie te możliwości. Choćby to, że psy też młodsze nie będą, a każdy lek podawany jest proporcjonalnie do masy ciała i zonk(!) jak przychodzi do zapłaty :( O żarciu litościwie nie wspomnę. Moje panny jedzą eukanubę na żołądek i cieszę się, że są małe i niewielkie porcje im przysługują.
      Także wiesz, (bo ja wiem) rozumiem Garip swoje waży...
      Ale znamienne jest, że na psią niedolę porywem reagują właśnie ci, którzy psy już mają :)))
      Rozglądajmy się dalej za domem dla Zetka, gdzieś przecież jest człowiek, który na niego czeka! :D

      Usuń