czwartek, 10 grudnia 2015

Festiwal ziemniaka czyli temat zastępczy

O ziemniakach, pyrach, kartoflach, grulach i tak napisać miałam, ale...
No właśnie. Chodzi o to, żeby PT Czytelnicy nie myśleli, że ja tylko przy garach stoję, a jak już nie stoję, to się przewracam - na miętkie. Czyli, że trup mój ścieli się gęsto w pościeli, do życia przywracany przez psie i kocie kataplazmy.

Nie, Państwo szanowne uwierzyć musi na słowo, że tak nie jest. Maszyna do szycia jest w ciągłym i intensywnym użyciu i aż mnie w dołku ciśnie, żeby móc się pochwalić efektami pracy mej maszyny. Ale nie mogę.



Jak długo dzieła rąk mych nie trafią w ręce swoich nowych właścicieli, tak długo nie mogą objawić się publicznie w internetach. No może poza pewnym królikiem, który "puszcza oko".
Króliś od 6 grudnia puszcza oko do mego Mężczyzny i był - uwaga! - zamówionym przez Mężczyznę prezentem w liście do św. Mikołaja. Nie, to nie żart choć ja też puszczę do Was oko ;)))
Duzi chłopcy też czasem potrzebują swojego królika :D

Oczywiście króliś jest wykonany ze starego sweterka, a w zasadzie z dwóch, bo na uszka pocięty został bladoróżowy sweterek.
Inspiracją dla królisia były >>>MiMice<<<




Ale powróćmy do tematu zastępczego czyli ziemniaczanego.
Ziemniak jako warzywo treściwe, ogólnie dostępne, smaczne i zapychające, a przede wszystkim błyskawiczne w przygotowaniu, zdecydowanie króluje w mej kuchni.
Przepis na naszą ulubioną zapiekankę meksykańską podawałam >>> TU <<<

A teraz wariacji na temat ciąg dalszy.
Jak się smaży frytki nikogo uczyć nie będę :)

Jednak o szaszłykach pozwolę sobie co nieco napomknąć. Najlepsze z młodych ziemniaczków, choć tym jesiennym nic nie brakuje.
Ziemniaki kroimy w plasterki, które solimy i obsypujemy hojnie mielonym kminkiem. Następnie na patyczki szaszłykowe nadziewamy owe plastry ziemniaków, przetykając je plasterkami wędzonki i plastrami cebuli.


Pieczemy w piekarniku ok. 150 - 180 stopni



Wcinamy popijając kefirem lub zsiadłym mlekiem, względnie maczając składowe w jogurcie greckim.



Jak kto nie ma piekarnika - nie szkodzi. Po prostu wszystkie składniki wrzuca razem na dużą patelnię z grubym dnem, zaczynając od boczku, żeby wytopić trochę tłuszczu i smaży mieszając na małym ogniu, aż ziemniaki będą miękkie. Do wrzucenia na patelnię lepiej ziemniaki pokroić w dużą kostkę.


Kolejna murowana potrawa w naszym menu, którą z resztą wszyscy uwielbiamy i jemy okrągły rok, to ziemniaki pieczone z twarożkiem.
Żadna filozofia.
Ot szorujemy ładne, równe i ze zdrową skórką ziemniaki, po około trzy sztuki na biesiadnika i pieczemy w piekarniku. W tym czasie przygotowujemy twarożek.
Ser biały (u nas co najmniej 40 dag) dziabiemy na drobno widelcem i mieszamy ze śmietaną lub z jogurtem (z czym kto lubi). Do tego dodajemy np. drobno siekaną cebulkę i mamy poznańską gzikę czyli wersję najbardziej podstawową. Ja daję zawsze koperek i czosnek granulowany (rzadziej żywy, bo mi na wątrobie leży) i co mi się jeszcze nawinie. Jak mam zioła świeże, siekam drobno świeże, jak nie mam świeżych, daję suszone. Dobre jest np. z czubricą zieloną, ziołami dalmatyńskimi, prowansalskimi lub z cząbrem. Twarożek jest absolutnie dowolną kompozycją.



Do ziemniaczków nie potrzeba moim skromnym zdaniem nic więcej. Ot plasterek świeżego masła. I oczywiście ja lubię je wcinać ze skórką, dlatego skórka musi być bez zarzutu i wyszorowana przed pieczeniem do błysku.

Na zdjęciu ziemniak występuje w towarzystwie ryby pieczonej w sosie musztardowym. Wypróbowywałam przepis, ale nie rzuca na kolana, więc ryba robi tylko za tło do dania głównego.


Ostatnia propozycja to francuska zupa z porów. Nie wiem czemu z porów choć podstawą jest ziemniak, ale ok., Francuzi mają prawo nazywać swoje zupy, jak im się podoba.

Się bierze białą część pora w ilości ok. pół kilograma (ja biorę białą i zieloną, odrzucając tylko te najtwardsze i najciemniejsze liście). To będą ze dwa raczej mniejsze pory lub jeden większy, dorodny mutant. Siekamy na półplasterki i wsypujemy do gara.
Obieramy i kroimy w kostkę ze dwa duże lub trzy średnie ziemniaki - czyli też ok pół kilograma.
Pory dusimy na oliwie, choć ja wolę oliwę z masłem. Trzeba uważać i mieszać, bo lubią się przypalać, a mają się zeszklić.
Do podduszonych porów wlewamy między 3/4 a litr bulionu (oczywiście może być z kostki) i czekamy, aż się zagotuje. Dodajemy ziemniaki pokrojone w kostkę i gotujemy jakieś 15 minut, aż ziemniaki będą miękkie. Wtedy wlewamy szklankę mleka (jeśli nie jest z kartonu, trzeba je zahartować, żeby się nie zważyło), zagotowujemy, doprawiamy świeżo mielonym pieprzem, co bardzo podnosi urodę zupy i wcinamy z apetytem. Ilość dodawanego płynu regulujemy w zależności od potrzeb i upodobań, żeby cała potrawa miała konsystencję zupy.
Jest pyszna!



(Kiedyś podobny przepis demonstrował w swoim programie Makłowicz, ale bardziej skomplikowany i ze śmietaną.)


No to życzę Państwu smacznego!







39 komentarzy:

  1. Pyry z gzikum to u mnie normalna rzecz, no ale ja poznańska pyra w końcu. Fajnie i smacznie, ale dzie zwierzaki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwierzaki powiadasz... Dzisiaj Króliś. A reszta to mnie do ruiny zdrowia i finansów chce doprowadzić. Już wiem, że kocia wybredność w jedzeniu to miejska legenda. Aktualnie mam w domu dwie kocie mordy, których tempo wzrostu i apetyt wskazuje, że za miesiąc osiągną rozmiary dorodnych tygrysów. Na razie każdy posiłek w tym domu to walka o jedzenie - tzn. my z kotami musimy walczyć. O sałatkę jarzynową i ogórki kiszone też... Przyłapałam lalunie w kuchni, jak siedziały na przezroczystej pokrywce od garna z wyżej opisaną zupą i energicznie waliły w pokrywkę łapami, żeby dostać się do zupy.
      A przecież kociego żarcia idzie u nas tyle, że kurierowi, który je przywozi i taszczy nie mam odwagi już patrzeć w oczy. I gdzie to wszystko się mieści w tych kotach?

      Usuń
  2. A ci biedni, oczekujący na swój sweter, to teraz cierpią tak straszliwe katusze, że już niedługo zwariują!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niech se ziemniaka upieką i zupkę ugotują, żeby w międzyczasie z sił nie opadli :)

      Usuń
  3. Króliś przypomina mi takiego z bajki, który swymi długaśnymi uszami przecierał szkło w lunecie (bzz bzz) a potem, fruuuu, odlatywał używając uszu jako śmigieł. Pamiętasz?
    Szkoda, że szaszłyczki najlepej z młodych miemiaków, bo to nie ta pora roku, a mam strraszną ochotę wypróbować.
    :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano faktycznie był taki króliś z lunetą, tylko nie pamiętam tytułu bajki.
      A szaszłyki mogą być z jesiennych ziemniaków tylko nie za dużych. Albo te same składniki wrzucone razem na patelnię, to z obecnymi ziemniakami bajka! Tylko należy pamiętać o kminku. No i jak robię na patelni, to potem już na talerzu hojnie sypię koperkiem siekanym :)

      Usuń
  4. Poznańska kuchnia nie jest mi znajoma, ale ... wygląda prosto i smakowicie :) Ziemniaki z twarożkiem, nie wpadłabym na to sama. U mnie jak twarożek, to makaron, obowiązkowo.

    Króliś zalotny taki, cudny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj z ziemniakami. Pokochasz! Przede wszystkim ze względu na oszczędność czasu przy doskonałym efekcie zapychajacym głodnych domowników :)

      Usuń
  5. Ziemniaki im daj źryć :)))
    Moje się nauczyły. Jedzą co daję.
    Królik- do zakochania...:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Daję. A w zasadzie same sobie biorą. One naprawdę żrą wszystko! Ostatnio Mamba wskoczyła na mnie, gdy piłam herbatę i zaczęła łapą przyciągać kubek, żeby sprawdzić co tam mam do jedzenia. Przy psich michach też są pierwsze :)

      Usuń
    2. Mój przychodni kociak (właściwie kocinka) je ziemniaczki aż jej się uszy trzęsą :-)

      Usuń
  6. Taka zupe uwielbiam! Ja w ogóle jestem strasznie zupolubna, córka tez. Tylko malzonek staje okoniem - bo on sie zupa NIE NAJADA i chocby nie wiem ile zezarl (z chlebem), to za godzine jest glodny. Wiec stosuje taki fortel, ze jak ma na druga zmiane, to musi sobie z zakupionych przeze mnie pólproduktów zrobic obiad sam - a my wtedy oddajemy sie zupnej rozkoszy.
    A ten przepis to kiedys byl u Waterloo, tylko ze u niej byl jeszcze jeden skladnik, mysle ze dosc wazny: wino. (Wrzucajac pora do duszenia nalewamy sobie kieliszek wina. Wrzucajac ziemniaki nalewamy sobie drugi) ;)

    Co do króika mnatomiast, to sorry, ale zaczne od wyrzutów: DLECZEGO zrobilas zdjecie tak, ze nie widac mu rączek?!! Oraz prązkowanego towarzysza?!!! Ja chce rączki! Domagam sie rączek!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi tam zupa wchodzi bez wina też ;)
      Będą i łapki i pasiaste towarzystwo, bo takowe zdjęcia są. Tylko te pasiaste muszą najpierw trafić do nowych właścicieli :D

      Usuń
    2. aaa, to ok. ;)
      A wino znakomicie sie komponuje przy weekendowym gotowaniu, ja bardzo lubie tak kieliszeczek popijac przed jedzeniem. (Bo w tygodniu no to bez przesady, co nie. Zachowajmy pozory poziomu moralnego.)
      Ale juz na przyklad wino DO obiadu, czy tam kolacji - absolutnie mi nie smakuje. W ogóle nie potrafie pic czegokolwiek, nawet wody, jak jem. W restauracjach pewnie biora mnie za skapiradlo, hyhy.

      Usuń
    3. Ze mną jeszcze cięższa sprawa. Ja wina prawie nie pijam, bo większość win jest konserwowana siarką i ja puchnę po tym, a w ogóle gdyby jutro miał zniknąć cały alkohol świata to ja bym nawet nie zauważyła ;) Co innego herbata. Bez hektolitrów herbaty byłabym na straszliwym głodzie!

      Usuń
    4. Mnie wino wchodzi bez zupy.

      Usuń
    5. mnie też ale tylko czerwone i mocno wytrawne

      Usuń
    6. Psie! Witaj w klubie! Ja też za herbatę dam się pochlastać, ale na wino nawet nie spojrzę! ;-)

      Usuń
    7. No nie! Kto by tam pił wino, gdy można się delektować herbatą! :)

      Usuń
  7. Króliczek słodki po prostu, jestem bardzo ciekawa zdjęć reszty rękodzieł. Myślałam że mój kociak zjada dziwne potrawy tylko, zielony groszek i surowe ziemniaki, ale wybredny jest co do mięs czy innych potraw. Natomiast sunia wrąbie wszystko. Ostatnio znajomy dziwił się ogromnie kiedy zdążył wypić kawę, bo nie pamięta. :)Czy Twoje kociaki i pieski jedzą surowe mięso? Bo nasze ze wstrętem odwracają łepki. Fakt dostają karmę bardzo dobrej jakości, suchą, bo zależy mi na ich zdrowiu przede wszystkim. Karma bez zboża bo futrzaki nie trawią zbóż za to ziołami i warzywami, rybą lub kurczakiem, Kanadyjskiej firmy, nie robią jej w Chinach. Lorinka dodatkowo kaszę z mięsem na parze. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje psy i koty jedzą wszystko - jak kozy! Surowe mięcho też. A karmę dostają i suchą i mokrą z takiej średnio górnej półki.
      Jak sięgam pamięcią wszystkie nasze zwierzaki były po prostu różnymi modelami odkurzaczy. Z apetytem wdały się we mnie ;)

      Usuń
  8. O to Ty taka królicza pyrlandka jeteś a jakoś mi się zdało że we Wrocku mieszkasz i dawno, dawno temu jeszcze za króla Ćwieczka to ja miałam kotkę która sama otwierała sobie drzwi a jej cwana mamusia z gotującego się rosołu wyjmowała kurczaka (na kozie się gotował bo to na działce było) i zero kocich szkód było a TY zamiast spać foty szczelać powinłaś żebyśmy te śliczności mogły podziwiać jak psocą razem z pilnującą je Kreseczką

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gzika to potrawa jest z krainy kwitnącego ziemniaka, a ja z Wro :)

      Usuń
    2. Musze sprostować - ten gzik :)
      A danie - pyry z gzikiem.

      Aleś mi apetytu narobiła, Psie! Ojojojoj! A ja tak nie lubię gotować! To mnie tylko powstrzymuje przed przejściem na dietę. Jak się jest na diecie, to trzeba sobie robić posiłki z pięć razy dziennie, a ja z lenistwa jem rzadziej. I,o.

      Usuń
    3. U mnie w domu też zawsze był ten gzik, aż poszłam na studia do Poznania i tam tubylec z Pyrlandii mnie poprawił, że ta gzika... no i właśnie zgłupiałam do reszty...

      Wiesz, ja też zwykle jem jeden posiłek dziennie - zaczynam rano, kończę wieczorem i dlatego moje swetry przyjmują formę przewiewnych namiotów ;)))

      Usuń
    4. Nie może być!!!! Ta gicz, ale ten gzik. To jakiś wywrotowiec był!

      Usuń
    5. Jako rodowita pyra oświadczam z całą stanowczością, że to jest TA gzika. Ten gzik to jakaś miastowa hybryda.

      Usuń
    6. Łomatko! Chyba niechcący zupełnie wywołałam gzikową wojnę w Kraju Kwitnącego Ziemniaka... ;)

      Usuń
    7. To dołożę do tej wojny - ja z prowincji poznańskiej i TEN gzik ;D Z racji pochodzenia, pyry w każdej postaci uwielbiam. Co do apetytu kotów - moje jakieś dziwne, bo w zasadzie innego jedzenia niż kocie nie tykają, z kocim też bywa różnie. Ostatnio, w łaskawości swej, zaszalałam w Zooplusie, kupując kilka rodzajów mokrej karmy z górnej polki...pogardzają nią konsekwentnie. Królik cudny :)

      Usuń
    8. No, to wyciągam broń ostateczną :D
      http://sjp.pl/Gzik

      Usuń
    9. Wiecie Dziewoje, w sumie mnie tam wszystko jedno, bo we Wrocławiu i tak mamy twarożek z dodatkami :D

      Usuń
    10. To ja tak: http://dawniejtutej.pl/Podreczny_slownik.html
      Obie formy gzik/gzika są w użyciu. No i cechą charakterystyczną poznańskiej gwary jest zamiana rodzaju, np. zamiast por - mówi się pora, magiel - magla (iść do magli), spódnica - spódnik, itd. To i z gziku robi się gzikę .Pewnie nie wszędzie, tego nie wiem. Może to zależy od rejonu Wielkopolski?

      Usuń
  9. A tak w ogle dzięki, dzięki, dzięki od 1,5 miesiąca na półce leży nie dokończony króliś bo uszy mu nie pasowały a dzięki Tobie już pasujo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy, że co? Że uszy od początku były dobre i należały do tego właśnie królisia, tylko Ty musiałaś się do tego przekonać? ;)

      Usuń
  10. Ja w sprawie królika: że całkiem całkiem jest. Ale żeby uszy na diecie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kobieto w Swetrze,
    czuje w Tobie bratnią duszę :-)
    Przyjmij ode mnie wyróżnienie-zaproszenie do zabawy blogowej:
    http://bajdocja.blogspot.com/2015/12/blogowa-zabawa-liebster-avard-po-raz.html
    Jeśli zechcesz, włącz się do niej.
    Jeśli nie chcesz, nie czuj się zobowiązana.


    Pozdrawiam serdelecznie (a raczej ziemniaczano) :-)
    Buba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Buba. Chętnie wezmę udział w zabawie, ale musi to poczekać na czas poświąteczny :)

      Usuń