Jest kot.
Chyba kotka.
Widziałam ją dwa razy wieczorem i wzięłam ją w pierwszej chwili za królika - bo kica i nie ma ogona.
Po naradzie z Wetem i zaprzyjaźnionymi paniami od kotów na osiedlu, rozpoczęłam poszukiwania kici w celu odłowienia. Jednocześnie "list gończy z rysopisem" został przedstawiony znajomym psiarzom, żeby mieli oczy dookoła głowy.
I oto dzisiaj OLA zadzwoniła do mnie około 14.20, że kicia JEST.
Niestety nie udało nam się jej dzisiaj złapać, choć miauczała do nas i ostrożnie podchodziła do jedzenia. Kicia była za płotem. Na terenie należącym do PKP Energetyka przy ulicy Białowieskiej (oczywiście we Wrocławiu). Teren jest ogrodzony i zamknięty.
Niestety policja nam nie pomogła, choć dobre chęci były. TOZ - nie skomentuję. Najbardziej pomocny był Pan Kierowca ze schroniska dla zwierząt (W tym miejscu pragnę bardzo podziękować!). Zadeklarował również dalszą pomoc.
Całej naszej - niestety nieudanej - akcji nie opiszę, bo groziłoby mi za nią co najmniej kolegium...
Kicia jednak nie potrafi zaufać człowiekowi i wybrała ucieczkę. Nie dziwota. Brak jej ogonka - wygląda na wyrwany. Tak, nie ucięty, tylko wyrwany u nasady. Brakuje jej lewej tylnej nogi, od stawu skokowego, a kikut sprawia jej ból w kontakcie z podłożem. Ma również pokiereszowaną miednicę. Sama sobie tego nie zrobiła i wygląda to na doświadczenia z tzw. człowiekiem.
To nie są świeże rany i jakoś się wygoiły, ale z pewnością wymagają interwencji weterynaryjnej.
Mimo kalectwa zaskakująco szybko się porusza.
Będziemy kici nadal szukać i w miarę możliwości przywabiać i oswajać. Sprawa zrobiła się pilna, bo widać, że mróz jej dokuczył i wychodzi z kryjówek.
No dobra. Teraz lista próśb do PT Czytelników.
Osoby z Wrocławia proszę o zastanowienie się, czy nie mają znajomych, zamieszkałych na Popowicach, w rejonie ulicy Popowickiej i Białowieskiej i poproszenie ich, by zwrócili uwagę na taką kicającą kicię. Gdzieś to zwierzę chodzi do misek, gdzieś musi spać. Może ktoś ją widział na działkach lub w piwnicach (telefon zainteresowanym podam via email).
Nie udało nam się również znaleźć kontaktu do pracowników PKP Energetyki, odpowiedzialnych za obiekt przy Białowieskiej. Policja też specjalnie pomocna nie była...
Może ktoś z Was ma znajomych, którzy mają znajomych itd. Żeby można było legalnie w obrębie ogrodzenia ustawić klatkę żywołowną.
No i jak macie inne pomysły też piszcie. Bo los tej kici mi zaległ na sercu i na trzewiach również.
Krótka modlitwa do świętego Antoniego (od rzeczy zaginionych - tak, wiem, kot to nie rzecz, ale może św. Antoni jednak będzie tak uprzejmy) i/lub świętego Franciszka też nie będą od czapy.
Pomóżcie proszę, jak kto umie.
Udostępniłam na fejsie.
OdpowiedzUsuńBoże, taka zimnica...
Dzięki :)
Usuńteż wrzucę na fb, chociaż ja daleko :(
OdpowiedzUsuńTeż dzięki :)
UsuńJezu.
OdpowiedzUsuńI łomatko! Zgadza się.
UsuńIle ten kot musiał wycierpieć...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda nam się go znaleźć i mu pomóc. Do tej pory, jak o nim opowiadałam znajomym z osiedla, nikt go nie kojarzył. Dobrze się bestia ukrywa. Nawet panie karmiące koty, go nie widywały. Teraz przynajmniej oprócz mnie widziało go kilka osób i jest zdjęcie. Może się uda.
UsuńWysyłam dobre myśli, a posta wrzucam do społeczności na google+
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńStraszne, biedna kiciunia...
OdpowiedzUsuńDamy radę jej pomóc! Na pewno...
UsuńNo, napisz, że damy radę...
Dacie radę.
UsuńJak będzie dostawała jedzenie to da się oswoić.
Też tak kombinujemy. Tylko nie mamy pewności, czy to ona zżera, czy inny zwierzak. Tu są też kuny i lisy są niedaleko.
UsuńMoże spróbuj poprosić o pomoc Eko Patrol straży miejskiej
OdpowiedzUsuńOni by może pomogli, ale muszą wiedzieć, gdzie kot jest. A tego to na razie nawet my dokładnie nie wiemy.
UsuńWczoraj wystawiłam jej miseczkę z suchym, tam gdzie były jej ślady na śniegu. Taka wydeptana ścieżka za płotem. Dzisiaj miejsce sprawdziła pani Ula (jedna z kocich opiekunek) i miska była pusta. Pani Ula dosypała jedzenia. Zobaczymy.
OdpowiedzUsuńBezsilność mnie tu zabije. Informuj na bieżąco, proszę, w miarę możliwości.
OdpowiedzUsuńHanuś, spokojnie. Kot żyje, teraz jest trochę cieplej, żarcie wystawiamy, wici są puszczone - naród kota szuka, no i co ma być to będzie. Chwilowo więcej zrobić nie można. Obrażenia nie są świeże, więc widać kicia mimo kalectwa jakoś sobie radzi. Mam nadzieję, że wcześniej, czy później (oby wcześniej) uda nam się złapać zwierzaka i zapewnić leczenie i bezpieczny dom. A jak coś drgnie to oczywiście napiszę :)))
UsuńNajważniejsze to ją zlokalizować, dlatego liczę na jakiś odzew ludzi z osiedla.
A Ty trzymaj kciuki :)
Mam kilkoro znajomych we Wrocławiu wyślę im link do tego posta. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJeżu trzymam i nie mogę przestać o niej myśleć. Wygląda jak Czajnik.
OdpowiedzUsuńCo prawda zwierzak zapadł się pod ziemię, żarcie nietknięte, świeżych śladów na śniegu brak, ale dzisiaj został oswojony i przysposobiony pan z PKP Energetyki, a zaprzyjaźnieni emeryci (z nadmiarem czasu wolnego) zostali zaprzęgnięci do przeszukiwania piwnic. Mam jeszcze chytry plan rozdzielenia zadań wśród działkowców i biada ci kocie! Wyciągnę cię na światło dzienne, choćby z mysiej dziury! :)))
OdpowiedzUsuńPsie, jesteś boską boginią:)
OdpowiedzUsuńBez przesady. Mam po prostu sportową żyłkę, instynkt myśliwego, a zwierzyna mi właśnie pokazała środkowy pazurek. No to potraktowałam sprawę jako osobiste wyzwanie i nie będzie mi tu żaden kot pluł w nos! :)))
UsuńA poważnie mam nadzieję, że kiedyś się uda...
Ten kot jeszcze sobie nie zdaje sprawy z tego, że czeka na niego miejscóweczka na kanapie pomiędzy dwoma kotami, dwoma psami i ich cudną Panią w Swetrze... Połóż obok miski zdjęcie Waszego łóżka. Następnego dnia kot będzie siedział z walizką w ustalonym miejscu ;-)
UsuńChyba porozlepiam zdjęcia po osiedlu, bo już nam się udało ustalić, że w dwóch typowanych przez nas miejscach pobytu stwierdza się kompletny brak opornego kota! Ech...
UsuńNo mówię żeś Diana!
UsuńPrzekazałam sprawę w Dobre Ręce :)
OdpowiedzUsuńIle nieszczęść na tym świecie, ale będzie dobrze!
Oby...
UsuńPonaglająco zawisłam już na stałe w charakterze charmsa u rąbka habitów wiadomych Świętych.
Nie wiem czy w czymś pomogę, ale we Wrocławiu działa Ekostraż, mają doświadczenie w takich sprawach - może pomogą albo choć wesprą dobrą radą: http://ekostraz.pl/portal/kontakt.
OdpowiedzUsuńTo samo tyczy się Fundacji 2 + 4: http://wolontariat.wroclaw.pl/instytucja/252-fundacja-2plus4.
No i FOP: http://fop.wroclaw.pl/.
Pogrzebałam też w kontaktach PKP Energetyki i znalazłam taki namiar:
PKP Energetyka S.A. - Zakład Dolnośląski
ul. Paczkowska 26, 50-503 Wrocław
tel. (+48 71) 717 56 96
fax (+48 71) 717 53 55
e-mail: ez12@pkpenergetyka.pl
I nie certoliłabym się, co Ci szkodzi, najwyżej odmówią. A może trafisz na kogoś z otwartym sercem?
Chciałabym móc pomoc bardziej.
Waterloo, dzięki. Zarówno instytucje, jak i telefony są nam znane. Jak napisałam wyżej mam bezpośredni telefon do pana z PKP Energetyki, który wyraził chęć pomocy. Instytucje owszem pomogą, pod warunkiem wszak, ze kot bedzie zlokalizowany, czyli BEDZIE SIEDZIAŁ I CZEKAŁ AZ GO ZŁAPIĄ. Natomiast my nie znamy miejsca pobytu kota, bo do ostaniej niedzieli byłam jedyna osoba, która go widziała. Jest to widmowy kot. Dlatego bardziej potrzebujemy szeroko otwartych oczu mieszkańców, niż dobrych rad instytucji w stylu - proszę mu wystawiać ciepłe jedzenie. No chętnie, tylko gdzie? W tej chwili najbardziej pomocna instytucja byłoby Stowarzyszenie Wróżek i Wiedźminów Twoja Konstelacja ;) Jak kto ma na stanie szklana kule, niech zerknie i da nam znać :)
OdpowiedzUsuńNo i znowu fiasko. Kicia-kocia pokazała nam dzisiaj wąsy, potem środkowy pazurek, a następnie oddalający się w podskokach zadek. Kot jeszcze nie wie, jak bardzo chce być uratowany.
OdpowiedzUsuńAle parafrazując Nadszyszkownika Kilkujadka: Ja wiem, kot nas nie kocha. Ale my go będziemy tak długo kochać, aż on nas wreszcie pokocha.
Jesuuuuu.....wydarła bym ogon temu co to jej zrobił. Ludzie to najgorsze zwierzęta świata. Informuj na bieżąco :) Pozdrawiam i życzę cierpliwości
OdpowiedzUsuńMnie się przyda, bo kot ma niewyczerpane pokłady cierpliwości :) A zza płota wie, że możemy jej skoczyć.
UsuńWkurza mnie ten kot - mierzymy się wzrokiem, ja do niej: kici-kicie żarełko (czyt. choć tu sierściuszku, przecież będziesz miała dobrze!); ona do mnie: miau! (czyt. cmoknij się człowiek).
Ale już niedługo. Skończy się kota śpiewanie. Dzisiaj jadę do schroniska po klatkę-łapkę i zobaczymy kto tu kogo cmoknie. No!
Trzymać mi proszę ładnie kciuki i interweniować u Samej Góry. Ten kot na WRESZCIE pokocha!
Gratuluję samozaparcia - sama mam 2 koty i psicę i wiem, że kotu nic nie wytłumaczysz , bo tylko się wkurzy i obrazi na Ciebie na 3 dni ....
UsuńJak już będzie sierściuch siedział w klatce, może się obrażać do woli ;) Muszę tylko podjąć decyzję, czy łapać kota na puszkę czy na parówki.
UsuńJak pójdzie fama po kotach, że PwS wystawił kociłapkę, to tyle się towarzystwa do niej napcha, że będziesz wiązać w tuziny!
UsuńObawiam się, że może tak być :)
UsuńObawiam się również, że tego czarno-białego kociego potwora wśród tego tłumu kotów nie będzie :)
To już jest naprawdę baaaaardzo osobista rozgrywka! Ha!
kurczę! mocno trzymam kciuki za udane łowy! :-)
OdpowiedzUsuń