Jojo już prawie nie śpiewa po nocach. Syropek skutecznie ją uspokaja, a od wczoraj obroża chyba też.
Ale prawie robi tu jednak wielką różnicę.
Przynajmniej godzinę każdej nocy Jojo popłakuje, jęczy, chlipie i ogólnie ma dyskomfort.
Dyskomfort jest związany z korzystaniem z kuwety, a właściwie z samym aktem wypróżnienia.
Bowiem to, co Jojo produkuje drugim końcem ma postać kostki brukowej. I to nie jakichś tam nowomodnych, byle jakich polbruków ósemeczek, tylko uczciwego granitu - jak za Niemca na rynku w Breslau.
Przepraszam za pikantne szczegóły, ale kot się rzeczywiście męczy przez około godzinę wchodząc i wychodząc z kuwety i w niej drapiąc oraz podejmując próby w wiadomej sprawie.
Brak jednej łapy też nie ułatwia. Biedna przebiera kikucikiem próbując złapać oparcie.
Żal patrzeć.
Jeśli dla człowieka z hemoroidami defekacja jest jak, z przeproszeniem, sranie żyletkami, to dla Jojo musi to być jak próby oddania stolca przez tegoż człowieka, tyle że z zaparciem. W dodatku w toalecie publicznej, w pozycji na Małysza.
Ponieważ dzisiejsza noc była zdecydowanie spokojniejsza niż poprzednie, bez trudu wyłowiłam tę właśnie feralną godzinę kocich męczarni (między 2.38 a 3.40 ech...).
W dodatku dzisiaj męczarnie skończyły się podkrwawianiem i posikiwaniem z wysiłku, no i wizytą u NNNŚ Weta.
W tym celu musiałam Jojo zapakować do kontenerka i wysłuchiwać wokalizy przez 40 minut jazdy w te i tyleż samo z powrotem.
Jesteśmy po usg, które wykazało nic - czyli bardzo się cieszymy.
To znaczy nic w kiszkach nie zalega, perystaltyka jest dobra, a trudności mogą być spowodowane:
a) bo koty tak często miewają i/lub
b) uszkodzeniami w obrębie miednicy np. nerwów po wypadku i/lub
c) brakiem łapy, czyli punktu oparcia i niezidentyfikowanym bólem w czasie napinania mięśni w akcie walenia klocka.
Wyszłam z kotem w kontenerze, worem weterynaryjnej karmy pod pachą i lekkim portfelem.
Kolejne 40 minut jazdy upłynęło mi przy akompaniamencie głośnych lamentów i wyrzutów kocicy, których też mogła wysłuchać Gosia, kiedy Jojo próbowała zagłuszyć naszą rozmowę telefoniczną (a że mam zawsze włączony w samochodzie telefon na głośnik, to nie było zmiłuj).
Ale muszę powiedzieć, że obroża z feromonami działa!
Kiedy wracałyśmy od Weta obroża zsunęła się ze łba miotającej się po kontenerku kocicy. Cisza co prawda nie zapadła, ale wrzaski przerodziły się we wściekłe mamrotanie, kiedy Jojo wyładowywała swoje frustracje, gryząc obrożę w drobny mak!
No i kilka dyszek poszło się mnożyć...
Jojo udaje, że jest na mnie obrażona i że wcale nie mruczy, gdy ją drapię.
Z łaski wypiła filiżankę mleka (może ją ruszy), zeżarła łyżkę śmietany z syropem z laktulozą (ponoć efekt gwarantowany) i pogardziła wątróbką (zeżarły Bura z Pyzą, mam nadzieję że ich nie sczyści). Przed nami jeszcze druga porcja śmietany z syropkiem na poprawę nastroju.
Dobrze, że to jeszcze tylko dwa dni, bo za wzorowe spożycie śmietany mogłabym się spodziewać listu gratulacyjnego od pewnej mleczarni ;)
Dzisiaj w moich osiedlowych Delikatesach rozglądałam się za substytutem obroży z feromonami dla mnie. Musiałam sobie zorganizować coś, co ukoi me zszargane i mocno niewyspane nerwy, zwłaszcza przed jutrzejszym dniem w fabryce.
Znalazłam! Objawił się mym oczom - uwaga! - Blok czekoladowy! Smak mego dzieciństwa, sprzedawany na wagę.
Pamiętacie taką cudownie niezdrową, mydlaną w smaku masę bitumiczną z pokruszonymi herbatnikami w środku - produkowaną również domowym sposobem z "niebieskiego" mleka w proszku i masła roślinnego ze słonecznikiem? Taka kryzysowa czekolada.
Wracając ze szkoły, kupowało się kawałeczek bloku lub kapustę kiszoną, ewentualnie truskawki mrożone - albo wszystkiego po trochu i konsumowało się to grupowo pod trzepakiem, zanim się człek dowlókł z tornistrem do swojej bramy :)
Siedzę teraz szczęśliwa jak świnia w pomidorach, ożeram się kolejnymi kawałkami bloku i bez wyrzutów sumienia popuszczam pasek :)))
Czekolady mojego dzieciństwa już nie ma. Ani Wedel, ani Goplana to już nie to. Jeszcze jak cię mogę Jutrzenka i Solidarność mi wchodzą. Zresztą za czekoladą nigdy nie przepadałam. Ale blok wciąż ten sam! Pycha!
Spróbuj polewać jedzenie oliwą z oliwek.
OdpowiedzUsuńParafina jest skuteczna w trudniejszych przypadkach.
Karma FIBRE od Royal Canin to karma dla kotów z zaparciami. Działa, chociaż to sucha karma.
OdpowiedzUsuńParafina się nie wchłania, nasz weterynarz polecał, ale trzeba umieć to podawać, żeby kot się nie zakrztusił. Niestety potem kot tłuści wszystko i siebie też...
Obiecałaś fotki!
Dawalam mojej Lolce olej parafinowy i wet potwierdzil, ze to bardzo dobre rozwiazanie.Moze sprobuj, biedna kicia.
OdpowiedzUsuńJakkolwiek to zabrzmi ... trzyma kciuki za lekkie kupki Jojo i stabilizację senno-pokarmową :)
OdpowiedzUsuńKupka nieszczęścia ;-)
OdpowiedzUsuńno właśnie, wet nie polecił odrobiny oleju do jedzenia?
OdpowiedzUsuńi jak dzisiaj z kupkaniem? jest jakaś poprawa?
Jojo przynajmniej jojczy z jakiegoś powodu, a mojej staruszce włącza się tryb jojczenia ot tak, chyba z braku atrakcji towarzyskich, oczywiście głównie w nocy.
a czekolada.. co oni, kurczaki, teraz do niej dodają, że nie smakuje jak czekolada!
Niekoniecznie. Jojo jojczy sobie a Muzom, mimo głaskania, drapania, karmienia i pojenia syropkiem (koci prozac :)
UsuńNie, Kochane moje, o oleju nic nie było. Ale mnie to nie dziwi, bo laktuloza jest naprawdę skuteczna, a przy tym - o ile dobrze kombinuję w kociej fizjologii - swoim działaniem przyczynia się do ochrony nerek, bo zmniejsza wchłanianie amoniaku z przewodu pokarmowego do krwi.
OdpowiedzUsuńLaktuloza bardzo dobrze kotu wchodzi ze śmietaną, a na oleje Jojo się krzywi i grymasi, a grymasić potrafi :)
No i muszę dopaść karmę Fibre Royal (dzięki Buba!) i spróbować.
Teraz dostała karmę weterynaryjną z błonnikiem, ale woli whiskasa wymieszanego z burgersem, za to dwie piekielne demonice radośnie wyżerają tę weterynaryjną. Cyrk i komedia do bólu głowy :)
Powinnaś zrobić miseczki, otwierane automatycznie po rozpoznaniu linii papilarnych nosa ;-)
UsuńTo jest myśl!
UsuńCo myśmy się musieli nakombinować, żeby tak ustawić miseczki, by Jojo miała swobodny dostęp chrupek, a pewien rudy psi odkurzacz NIE! :)