środa, 20 stycznia 2016

Nieprawdopodobne przypadki Jojo vel Kasi - czyli o tym, że na trzech łapach też można kawał świata przejść :)

Pojechałam dzisiaj do schroniska oddać klatkę-łapkę i wyjaśnić tajemnicę jojowego czipa.
Historia, która rozwinęła się na oczach pracowników schroniska i moich oraz uszach opiekuna Jojo, jest tak nieprawdopodobna, że nas zatkało! Gdyby ktoś mi ją opowiedział, zapewne bym w nią nie uwierzyła.



A było tak:
W schronisku wyłuszczyłam sprawę, z którą przyjechałam i poprosiłam o pomoc w identyfikacji kota po czipie. Pani Lidka od razu skojarzyła kota, a weterynarz po początku numeru zawyrokował, że czip jest schroniskowy. W schronisku koty są czipowane, ponieważ przebywają stadami na dużych wybiegach kociarni i bez czipów nie byłaby możliwa identyfikacja, jeśli na jednym wybiegu jest przykładowo po 10 burych kotów, czarnych i w łaty.

Odnaleziona została historia Jojo i stąd wiem, że w maju 2013 roku, z ciężkimi obrażeniami po wypadku, przywiózł ją do schroniska opiekun. Po dwumiesięcznym leczeniu, sterylizacji i zaczipowaniu opiekun odebrał zwierzaka i wypuścił na teren, gdzie kotka mieszka z trzema innymi kotami i gdzie jest dokarmiana. Schronisko w dokumentacji miało oczywiście telefon do opiekuna i na moją prośbę pani Lidka zadzwoniła do pana opiekuna oraz wystąpiła w roli mego adwokata, jako przyszłej właścicielki kotki, a na koniec ja miałam przyjemność porozmawiać z panem Marianem :)

To pan Marian od lat zajmuje się zarówno Jojo (Kasią) i innymi kotami, mieszkającymi na bazie transportowej pewnej dużej firmy. Koty są wysterylizowane, zaszczepione, odrobaczane i karmione. Głównie przez pana Mariana, ale także przez ochronę obiektu. Zawsze rano czekają na swoich dobroczyńców na rogu ulicy i biegną ucieszone do misek :)
Przed Sylwestrem kotka Kasia zaginęła, zniknęła, rozpłynęła się w eterze jak sen jaki złoty, co bardzo pana Mariana martwiło. Szukali kici, ale nie znaleźli...

Kiedy pan Marian powiedział mi gdzie znajduje się jego zakład pracy - zbaraniałam i dopytywałam, bo myślałam, że się przejęzyczył. Tego dobrego człowieka też zatkało, gdy się dowiedział, gdzie kotka została złapana (dwukrotnie się upewniał, bo wierzyć nie chciał). Potem zatkało go po raz drugi, gdy powiedziałam, że kotka była widywana na terenie PKP Energetyka już wcześniej - przynajmniej dwukrotnie - na jesieni. A potem wszystkim nam głos odebrało, gdy pan Marian powiedział, gdzie mieszka.

No to teraz odpalcie sobie Kochani PT Czytelnicy gugla z mapami i jedziemy ;)

Koty pana Mariana mieszkają na terenie bazy transportowej we Wrocławiu na ulicy Paprotnej (jako punkt odniesienia wpiszcie Marino Paprotna - to duży dom handlowy);
Jojo vel Kasia została znaleziona i złapana na terenie PKP Energetyka we Wrocławiu na ulicy Białowieskiej 2, skrzyżowanie z Popowicką (czteropasmowa, ruchliwa jak diabli jezdnia, na której 2.07.2015 roku stracił życie mój Fox, a Mężczyzna o swoje musiał walczyć na OIOMie).
Uwaga, teraz najlepsze! Pan Marian mieszka przy ulicy Popowickiej, w bloku niemal dokładnie naprzeciwko terenu PKP Energetyka, a ja dwa bloki dalej!

Czyżby kicia przychodziła na nasze osiedle w weekendy, szukając swojego opiekuna? Czy siedząc pod zielonym budyneczkiem starej, przenośnej stacji transformatorowej i miaucząc głośno, wołała pana Mariana?
Koty mają słuch fenomenalny, a ludzie są w tym względzie upośledzeni... Czy było jej smutno i źle, gdy człowiek, do którego się przywiązała jej nie usłyszał? Ile razy na swoich trzech łapkach pokonała te kilometry? I którędy? Jak jej się to udało w tym wielkim mieście ruchliwych ulic?

Jojo jest zaprawdę niezwykłą kotką. Pan Marian pozwolił nam ją zatrzymać. Wymieniliśmy się telefonami. Może zechce odwiedzić swoją długoletnią podopieczną, której uratował życie i którą się tak troskliwie zajmował?

Jest to niezwykła historia, mam nadzieję, że z happy endem - czyli, że Jojo zechce się w pełni udomowić i nie będzie już nigdy ryzykowała swoim życiem, żeby pokonywać takie kolosalne odległości. Och, żeby tylko Jojo vel Kasia potrafiła nam opowiedzieć swoją wersję wydarzeń, to dopiero byłoby coś!

Nowe zdjęcia Jojo wrzucę niebawem :)

38 komentarzy:

  1. Witaj Psie:)
    Tak sobie myślę,że jednak pan Marian powinien odwiedzić Kasię-Jojo bo może ona faktycznie wciąż czekała na Niego?:)
    Wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Orka!
      Też tak myślę :) Jeśli się nie odezwie po moim esemesie, to za jakiś czas ponowię zaproszenie.

      Usuń
  2. Niewiarygodna historia zakończona happy endem, bo Jojo trafiła do najlepszego domu, jaki mógł się jej trafić. I miło poczytać, że jest gdzieś pan Marian, człowiek o dobrym sercu dla zwierząt. Wzruszające :-)
    Niech się Jojo zadomawia jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  3. No, niesamowite ! Bardzo wzruszająca historia ! Mądra, kochana kicia ! Przygarnięte zwierzaki mogłyby nam nie jedną niesamowitą historię opowiedzieć. Dobrze, że Jojo/Kasia zostaje u Was :) Ciepły, kochający dom, to nie to samo, co tereny zakładowe... A Panu Marianowi najlepsze życzenia i podziękowania przekaż od nas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, niewiarygodne!
    Jak się zachowuje Jojo? Nadal płacze i jojczy?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieprawdopodobna historia o bardzo dzielnej, mądrej kotce Jojo vel Kasi :))
    A jak wyglądają noce ? Jeszcze jojczy, czy zapanował spokojny sen, bo wie, że jest bezpieczna i syta ?
    Bardzo jestem ciekawa spotkania Jojo z panem Marianem :))

    OdpowiedzUsuń
  6. życie niesamowite historie pisze!! ale dzielną koteczkę gościsz! dalej tak płacze??

    OdpowiedzUsuń
  7. jeśli Jojosia (;) pokonała tę trasę kilkakrotnie, to najwyraźniej ma swojego prywatnego anioła stróża.
    z tego, co wiem o kotach, nie można wykluczyć, że "namierzała" swojego opiekuna. niezwykła historia i niezwykła kotka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o ile opiekun nie ściemnia i nie ma nic wspólnego z jej przemieszczaniem się :)

      Usuń
    2. Zastanawialiśmy się, którym mostem przekraczała Odrę - bo przecież w pław raczej nie :) Czy lazła przez centrum miasta, czy obwodnicą śródmiejską, a może mostem kolejowym. Jakby nie było, miała do pokonania 7-8 km trudnego, miejskiego terenu. Niesamowite!

      Usuń
    3. Opiekun nie ma powodu ściemniać. To naprawdę w porządku gość i zajmował się nią długo, a wcześniej uratował jej życie. Ile osób zostawiłoby bezpańskiego kota na pastwę losu, a nie woziło do schroniska, by takie zwierzę leczyć.

      Usuń
    4. absolutnie nie wątpię w gościa, ale przyszło mi do głowy, że może on sam nie mógł się z kicią rozstawać na weekendy, a głupio się przyznać :)
      przeczytałam przez co przechodziliście w lipcu. serdeczności!

      Usuń
    5. Dzięki :) Już jest w miarę ok :)

      Usuń
  8. Kicia czuje się coraz pewniej, nawet drapana za uszami już mruczy. Na razie cicho i nieśmiało, jednak mruczy i daje się głaskać bez problemu. Czochramy ją regularnie za uszami i po łebku i w ogóle po lewej stronie, gdzie nie ma łapki i sama nie może się podrapać, co przyjmuje z wdzięcznością :)
    Niestety, o ile noc z poniedziałku na wtorek była względnie spokojna, to ostatniej nocy znowu włączyła syrenę 3.20! Sąsiedzi też się niepokojąco ożywili 3.30, ale jeszcze szczymali...
    Zamówiłam obrożę z feromonami. W Oławie - 30 km od Wro. Nie ma odbioru osobistego. Od trzech dni zapychają mi pocztę mailami w stylu: kwota zaksięgowana, zamówienie przekazane do realizacji, zamówienie przekazane do drugiego magazynu, zamówienie przekazane do spakowania, a dzisiaj dostałam esemesa: zamówienie gotowe do wysyłki! Mać! Taki im komentarz wystawię, że im w pięty pójdzie, bo za ten czas obleciałabym piechotą w te i nazad! Szybciej tę bestię obłaskawię nosząc na rękach, niż oni wreszcie kuriera znajdą!
    Za to o poranku czekała na nas niespodzianka w kuchni. Nasze dwa urwipołcie z piekła rodem, z nudów zapewne, w nocy kuchnię demolowały i udało im się wykopyrtnąć konewkę z wodą do kwiatów. Wydawało mi się - o naiwności - że akurat konewka jest zabezpieczona. Szafki mokre, w środku też. Pod szafkami błoto. Przyprawy pływały i o mały włos nie uległy zalaniu kontakty wpuszczone w blat, ale na szczęście tak daleko woda nie sięgnęła. Kochane kotecki! Ponad godzinę z Mężczyzną wycieraliśmy wszystko i tropiliśmy miejsca zalania.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeden dobry pan Marian tam, trzy łapki, jakieś siedem kilometrów, liczne człowieki zaangażowane tu, nie wiem, co z tego równania wychodzi. Miłosierdzie ludzkie, dzielność kocia, niezbadane wyroki opatrzności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne wszystko razem, Skrzatko. No, może jeszcze dobry anioł maczał w tym palce, czy tam skrzydła :) Niewątpliwie kociczka jest szczęściarą, trafiła na wspaniałych ludzi, którzy otoczyli ją opieką, obdarzyli miłością i dali jej dom.

      Usuń
    2. Dzięki Dziewczyny! Byle tylko plany życiowe Jojo pokrywały się z naszym planem i wyrokami Opatrzności ;)

      Usuń
  10. No to faktycznie.... Kot przykicał taki kawał drogi a niewtajemniczeni twierdzą że koty się do miejsca przywiązują nie do ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlaswnie tez mi to od razu przyszlo do glowy - ze niby koty sie nie przywiazuja do ludzi (nigdy kota nie mialam, ale czesto to slyszalam od ludzi majacych kotecki). Widac Jojka jest wyjatkiem!

      Usuń
    2. Niezbadane są wyroki kota ;)

      Usuń
  11. Wspaniały Piesku, pomysł z zaproszeniem pana Mariana jest b.dobry. Zdaje się, że kotka już jesienią wyczaiła drogę przemieszczania się swojego opiekuna, o ile on popełnił taki długi spacer...
    A może chciał, aby w czasie weekendu była w jego pobliżu? Wydaje się, że z jakiegoś powodu nie mógł wziąć jej do siebie i wierzę, że jest teraz szczęśliwy, bo dzięki Wam, Wspaniałym Zwierzolubnym, kotka znalazła prawdziwy dom i miłość.
    Piesku, radzę zamawiać za pobraniem, wtedy wysyłają od razu, nawet tego samego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam, że koty kierują się słuchem, że z dwóch kilometrów słyszą jak ludzie z odległości metra.
      Pan Marian ma w domu koty i nawet rozważał zabranie Jojo do siebie, ale założył (zapewne każdy by tak założył, a ja na pewno), że kotka jest półdzika, kocha wolność i dobrze jej tam, gdzie mieszka - najedzona i zaopiekowana. Co tę małą bestię skłoniło do takiej przebieżki...?

      Usuń
  12. Niesamowita historia!!! Ale się bidusia musiała namęczyć... I że nic jej się po drodze nie stało to cud prawdziwy.
    Oby się szybko przyzwyczaiła, bo sąsiedzi nie wydolą... Martwię się trochę tylko, jak taki wolno żyjący kot przywyknie do życia w domu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się o to wszystko martwię... Dzisiejsza noc była w miarę. Mniej jojczenia ale za to wystartowała już o północy.
      Przywykanie chyba nieźle jej idzie. Wczoraj wystawialiśmy pranie na balkon, a nasz jest jeszcze nieosiatkowany (koty mamy od połowy października, więc nawet nie bardzo było kiedy, no i warunki atmosferyczne średnio sprzyjają pracom na wysokościach - 10 piętro). Wyrzuciliśmy z pokoju wszystkie sierściuchy oprócz Jojo, która leżała na swoich kocach. Zaczęłam ją intensywnie głaskać, drapać za uszami i po karku, żeby w razie czego chwycić ją mocno i zapobiec ucieczce, gdy poczuje powiew wolności.
      Powiew wolności był mroźny bardzo. Jojo się tylko skrzywiła i mocniej wbiła w koce. Chyba jednak ciepła i syta niewola bardziej jej teraz pasuje.
      No i od kiedy dostaje regularnie i dobrze w michy (sucha karma, surowy kurczaczek, strzępki makrelki wędzonej i kleksiki śmietanki - żeby przemycić syropek) to zrobiła jej się cudna sierść - miękka i jedwabista. A miała taką niefajną, szorstką.

      Usuń
    2. Krok po kroczku, mam nadzieję, że przywyknie:) Chyba już zaczyna doceniać plusy:)

      Usuń
  13. A może Jojo jest jak pies, który jeździł koleją? Może skoro to baza transportowa, ładowała się do jakieś środka transportu i wysiadała przy energetyce ?
    Wielkie masz serce Psie w swetrze i wielką cierpliwość, że po zalaniu kuchni jeszcze karmisz te urwisy i to może siekanym kurczaczkiem :)

    Trzymam kciuki za oswajanie trójłapki !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po ostatnich wybrykach Mamby i Burej, w kontraście do przyjemnej stacjonarności Jojo, Mężczyzna ścierając ze mną podłogę i susząc zawartość szafek, rozważał utrącenie każdej z tych demonic po jednej kończynie... :)))

      Usuń
    2. A może kuchnię na noc zamykać, zamiast łapki odejmować złoczyńcom ? ;-)

      To mi przypomina historię koleżanki, której kot zwalił w nocy na głowę z półki na łóżkiem jakiś bibelot. Ta mocny sen maiła i do rana przespała. Idąc po wstaniu do łazienki spotkała swoja latorośl, która na jej widok narobiła strasznego wrzasku. Koleżanka dopiero w łazience zobaczyła w czym rzecz. Otóż twarz miała dosłownie zalaną krwią, bo bibelot niegroźnie acz skutecznie, rozciął jej łuk brwiowy. I tak to zamach kota na życie pańci jest tematem opowieści do dziś.

      Usuń
    3. W naszej klaustrofobii nie mamy drzwi do kuchni...

      Koleżanka musiała uroczo wyglądać, a dziecię już wie po wsze czasy jak zombiak wygląda ;) A swoją drogą ma kobita mocny sen. Mi Mamba spuściła na łeb trzy książki. Najpierw dostałam w potylicę kantem Grishama w twardej oprawie, a potem poprawiła dwoma broszurowymi i makulaturowymi wydaniami. Przebudzenie miałam błyskawiczne i bolesne. Postanowiłam sobie wtedy, że już zawsze będę kupować tanie, makulaturowe wydania :)

      Usuń
  14. Odpowiedzi
    1. Tego się obawiam. W przyszłym tygodniu odwiedzi nas Pan Marian, z którym właśnie rozmawiałam, i obawiam się, że Jojo będzie chciała z nim wrócić na stare śmieci. Serce mi wtedy pęknie.

      Usuń
    2. Psie, gdybym ja była kotką, to chciałaby spać wyłącznie u Ciebie pod łóżkiem. Na tych wszystkich mięciutkich wełenkach ;-)

      Usuń
    3. Kalina, a jak on jednak będzie chciał ją zabrać do siebie? Autentycznie się boję, choć wiem, że ma do niej większe prawa. Uratował jej życie, opiekował się nią tyle lat i to dla niego przychodziła taki szmat drogi przez niebezpieczne miasto, przez mosty i ruchliwą obwodnicę. Aż mnie ciarki przechodzą, jak sobie pomyślę, czym ta kocina ryzykowała.

      Usuń
    4. Może opiekował się też nią jakiś taksówkarz, który zawsze w piątek podwoził ją pod płot? ;-)
      To jest wyjątkowo zaradna kocica :-)

      Usuń
    5. Psie, ale nie bierzesz pod uwagę jeszcze bardziej prawdopodobnej wersji: Gdy ten pan, miłośnik zwierząt, pozna Ciebie i Twoją rodzinę, to na bank się do Was wprowadzi! Szykuj hamak nad wanną!

      Usuń