Tylko dlaczego już się skończyły/kończą zostawiając niedosyt?
A świętowaliśmy tak:
Zeszłam na psy, obrosłam kotami, mam szafy pełne ulubionych swetrów hmmm... zobaczymy, co będzie dalej :)
środa, 30 grudnia 2015
wtorek, 22 grudnia 2015
W dzień Bożego Narodzenia radość wszelkiego stworzenia!
Kochani,
między śledziem i karpiem, piernikiem i sernikiem, z łapami po łokcie w kapuście tak sobie myślałam, co chciałabym Wam napisać i wyszło mi, że:
przede wszystkim chcę Wam serdecznie podziękować, że jesteście! Tak po prostu. Wszyscy - ci, którzy odwiedzają mnie od dawna i ci, którzy przyszli całkiem niedawno i ci, którzy bywają, choć nie zostawiają komentarzowych śladów!
Przez ten rok dużo się wydarzyło, złego i dobrego, a via strona bloga i email płynęło do mnie tyle dobrych słów, tyle ciepła i życzliwości, że trudno to przecenić, a nawet trudno docenić. Przywiązałam się do Was, lubię Was odwiedzać (nawet jak w przelocie braknie mi czasu i/lub weny na jakiś błyskotliwy komentarz, to wiedzcie, że i tak zajrzałam i przeczytałam nowy post!) i myślę o Was ciepło - często, bo w sumie, tak niepostrzeżenie, staliście mi się bliscy.
I dlatego chciałam życzyć Wam tego, co według mnie najlepsze, czyli żeby w te Święta dla każdego z Was narodził się Bóg, napełnił swoją miłością Wasze Rodziny, dał siłę i spokój na cały nadchodzący Nowy Rok i żeby każdy z Was z tego Bożego Narodzenia czerpał garściami łaski do swojego serca! A przy okazji również zdrowia i finansowego spokoju - by nie rzec beztroski!
Ciepło Wam życzę. I bardzo serdecznie!
czwartek, 17 grudnia 2015
Głodem morzone koty! Drastyczne sceny :)
Około 5.48 czuję na swoim policzku dotyk zimnej, delikatnej łapki i słyszę przymilne acz naglące Miaaauuu, wymiauczane prosto do ucha. Jeszcze nie mogę się wygrzebać z sennych oparów, więc lekkie ugryzienie w nos na zachętę dołącza do szturchańców łapką i Miaaauuuu. Jednocześnie, na osłodę i w formie przeprosin dwa dieselki mruczą mi do ucha.
Budzę się. Chcę, czy nie chcę - raczej nie chcę - ale się budzę. Jeszcze kilka łapek i gryzków w nos i karnie maszeruję brajlem do kuchni wydać pierwsze śniadanie moim zagłodzonym koteckom.
Najedzone koty odstawiają szaleństwa, by potem zalec na ciepłej kołdrze.
Godzinkę później osłabłe z głodu kociska zaczynają plądrować kuchnię, w poszukiwaniu jedzenia. Wszak puste brzuszki nie były napełniane już od tygodni, o czym świadczy wyrzut w oczach kota, wylizującego ozdobne nadruki z kocich miseczek, wstawionych do zlewu.
Budzę się. Chcę, czy nie chcę - raczej nie chcę - ale się budzę. Jeszcze kilka łapek i gryzków w nos i karnie maszeruję brajlem do kuchni wydać pierwsze śniadanie moim zagłodzonym koteckom.
Najedzone koty odstawiają szaleństwa, by potem zalec na ciepłej kołdrze.
Godzinkę później osłabłe z głodu kociska zaczynają plądrować kuchnię, w poszukiwaniu jedzenia. Wszak puste brzuszki nie były napełniane już od tygodni, o czym świadczy wyrzut w oczach kota, wylizującego ozdobne nadruki z kocich miseczek, wstawionych do zlewu.
środa, 16 grudnia 2015
Dotarł i ucieszył :)
Nic mnie tak nie uskrzydla, jak radość nowych Właścicielek i Właścicieli moich uszytków.
Ponieważ ja sobie coś tam składam, wycinam, przymierzam, kombinuję, szyję i dziergam z myślą o, a potem uszytek via Poczta Polska wędruje i dopiero, gdy przesyłka dociera na miejsce i mam odzew pozytywny, me emocje opadają z wielkim uff i robię się rozmiar mniejsza. W biuście ;)
Tak też się dzisiaj stało :)
Słiterek otrzymał swoją Właścicielkę i szafę.
Po wymianie mejli, by ustalić rozmiar i kolorystykę, żułam, dojrzewałam, kombinowałam i powstał.
Ale najpierw fragmenty korespondencji w kwestii owej kolorystyki:
No i cóż ja mogłam na takie dictum... W pierwszej chwili myślałam nawet, żeby wyjść na przeciw oczekiwaniom i:
[...] No tak, tak, wielce mi ułatwiłaś sprawę tą gamą kolorystyczną. Nic tak nie pasuje do czarnego jak właśnie czarne i można to jeszcze połączyć z czarnym i dodać trochę czarnego tu i ówdzie... będzie cool ;) [...]
Ponieważ ja sobie coś tam składam, wycinam, przymierzam, kombinuję, szyję i dziergam z myślą o, a potem uszytek via Poczta Polska wędruje i dopiero, gdy przesyłka dociera na miejsce i mam odzew pozytywny, me emocje opadają z wielkim uff i robię się rozmiar mniejsza. W biuście ;)
Tak też się dzisiaj stało :)
Słiterek otrzymał swoją Właścicielkę i szafę.
Po wymianie mejli, by ustalić rozmiar i kolorystykę, żułam, dojrzewałam, kombinowałam i powstał.
Ale najpierw fragmenty korespondencji w kwestii owej kolorystyki:
[...] ubieram się w bardzo wiele różnych kolorów. Na początek wymieniłabym czarny. Potem jeszcze czarny. Do tego dochodzi ideał barw wszelkich, czyli czarny. I szary połączony z czarnym. Zdarza się też coś czarnego, chociaż zimą przeważa czarny.
Już szary sweter stanowi w moim przypadku niewiarygodny skok z trampoliny do basenu wypełnionego tęczą. Każdy dodatkowy kolor będzie z całą pewnością pasował do mojej garderoby, bo do niej pasuje wszystko.
[...]
Zatem: poproszę o sweter z przewagą szarego, może być z czarnym albo z każdym innym kolorem „nieoczojebnym”.
Sweter będzie miał za zadanie wtulanie mnie w siebie, więc kolory nierzucające się w oczy mile widziane. [...]
[...] No tak, tak, wielce mi ułatwiłaś sprawę tą gamą kolorystyczną. Nic tak nie pasuje do czarnego jak właśnie czarne i można to jeszcze połączyć z czarnym i dodać trochę czarnego tu i ówdzie... będzie cool ;) [...]
A potem górę we mnie wzięła wrodzona przekora i wyszło tak:
wtorek, 15 grudnia 2015
czwartek, 10 grudnia 2015
Festiwal ziemniaka czyli temat zastępczy
O ziemniakach, pyrach, kartoflach, grulach i tak napisać miałam, ale...
No właśnie. Chodzi o to, żeby PT Czytelnicy nie myśleli, że ja tylko przy garach stoję, a jak już nie stoję, to się przewracam - na miętkie. Czyli, że trup mój ścieli się gęsto w pościeli, do życia przywracany przez psie i kocie kataplazmy.
Nie, Państwo szanowne uwierzyć musi na słowo, że tak nie jest. Maszyna do szycia jest w ciągłym i intensywnym użyciu i aż mnie w dołku ciśnie, żeby móc się pochwalić efektami pracy mej maszyny. Ale nie mogę.
No właśnie. Chodzi o to, żeby PT Czytelnicy nie myśleli, że ja tylko przy garach stoję, a jak już nie stoję, to się przewracam - na miętkie. Czyli, że trup mój ścieli się gęsto w pościeli, do życia przywracany przez psie i kocie kataplazmy.
Nie, Państwo szanowne uwierzyć musi na słowo, że tak nie jest. Maszyna do szycia jest w ciągłym i intensywnym użyciu i aż mnie w dołku ciśnie, żeby móc się pochwalić efektami pracy mej maszyny. Ale nie mogę.
czwartek, 3 grudnia 2015
Kreska - strażniczka szuflady :)
Mam łóżko, na którym czasem i dla mnie znajdzie się miejsce do spania (vide poprzedni post). Pod łóżkiem znajdują się dwie szuflady, a w nich swetrowa materia - no wiecie na co.
Te szuflady koty sobie upodobały szczególnie i przesypiają w nich całe dnie, zagrzebane pomiędzy worki ze swetrami.
To, że kot "znika" w szufladzie strasznie Kreskę irytuje.
Po pierwszych, bezowocnych próbach wepchnięcia się pod łóżko za kotem, frustracja psicy osiągnęła niebezpieczne poziomy. Krechulec całymi dniami siedzi i hipnotyzuje wzrokiem szuflady, usiłując koty wywabić skomleniem.
Co wygląda tak:
Te szuflady koty sobie upodobały szczególnie i przesypiają w nich całe dnie, zagrzebane pomiędzy worki ze swetrami.
To, że kot "znika" w szufladzie strasznie Kreskę irytuje.
Po pierwszych, bezowocnych próbach wepchnięcia się pod łóżko za kotem, frustracja psicy osiągnęła niebezpieczne poziomy. Krechulec całymi dniami siedzi i hipnotyzuje wzrokiem szuflady, usiłując koty wywabić skomleniem.
Co wygląda tak:
Subskrybuj:
Posty (Atom)