wtorek, 9 lipca 2024

Dullux i EjTy czyli dwie łyżki dziegciu w potencjalnej beczce miodu

Apdejcik:




Niestety alergia okazała się zbyt poważna i EjTy ma tymczas ale nie dom stały. Z kolei pani Ewa spod Oświęcimia, która zadeklarowała dom dla EjTego, stanęła przed koniecznością uratowania dwóch małych wiejskich badziewiątek, które pan gospodarz chciał "posprzątać" z podwórka (Tak, w XXI wieku nadal niechciane kocięta się "sprząta"). No i uratowała dwa małe kocie futerka, i zamiast wychuchanego, zdrowego, wykastrowanego, ucywilizowanego EjTego będzie odwalać czarną robotę przy dwójce zaniedbanych, chorujących kociątek.


Takie jest życie, a na życie nie ma się co obrażać. Dla niewtajemniczonych w kocie adopcje i pomaganie - tak to właśnie wygląda z bliska, że nigdy nic nie jest pewne, planowanie to abstrakcja, a sytuacja często zmienia się dynamicznie z godziny na godzinę, co pewnie potwierdzą Koleżanki, które "robią w kotach" 🙂

A więc zakasowujemy rękawki i bierzemy się do intensywnego szukania domu dla EjTysia.  



Ano tak.

Studenci już się rozpierzchli, ale huk roboty papierkowej i organizacyjnej pozostał. I prysły me marzenia o słodkim nieróbstwie, a przynajmniej wrzuceniu niższego biegu. Ale nie jest źle, tylko dalej czasu brak ;)

Zacznę od EjTego, bo to on jest ostatnią gwiazdą blogusia.

Jak już pisałam, EjTy lubi psy. A przynajmniej się ich nie boi. Zamknięty w kocim pokoju nudził się do tego stopnia, że w końcu pozwoliłam mu na integrację z psami. Owca sterroryzował błyskawicznie, bo to nie sztuka, ale naprał po pysku Pyzę, a to już jest wyrafinowana próba samobójcza :D 

No nic to. Psy przeżyły, kot przeżył i potem było lepiej.