No i tak, że tak. Piątka kociąt w domu i armia kotów w zagrodzie.
Mamusia, czyli Lalunia, opuściła koci pokój, czas więc na podzielenie się obserwacjami i pewne wnioski z przebiegu procesu oswajania dzikusów.
Dzieciaki dzikość mają mocno wtłuczoną matczyną łapą w jestestwo, więc oswajanie nie jest tańcem po płatkach róż. Z pomocą przyszedł Borsuk, który człowieka kocha i pragnie oraz umie się bawić - w przeciwieństwie do dzikusów. Wędki, myszki i motylek to nieocenione pomoce dydaktyczne!
To teraz po kolei, kto siedzi w kocim pokoju i czeka na odmianę losu:
1. Po pierwsze Piernik. Jak wiadomo, nazwa ciasta pochodzi od pieprzu i innych przypraw korzennych. Taki też jest Piernik. Wytrawny!
Najbardziej rozgarnięty, niezależny i odważny z gromadki. Mam wrażenie, że Pierniczek człowiekiem się brzydzi... Uważa człowieka za użyteczny podajnik karmy i pariasa do sprzątania kuwety. Ma zadatki na "kota profesora". Nie ma siły - jak patrzy na człowieka, to z wyższością i rzeczony człowiek czuje się nieswojo, a wręcz jak idiota po prostu.