poniedziałek, 28 października 2024

Klusia

Na wstępie wyjaśnię, że post był pisany na raty, więc czasookres może się Czytelnikowi rozjeżdżać. Po napisaniu posta w ratach mój laptop wziął się był i brzydko wykrzaczył, a z telefonu to ja w bloggera nie umiem. Dlatego przyjmijcie Kochani tekst z dobrodziejstwem inwentarza. Opowieść zaczyna się mniej więcej w miejscu, w którym kończy się post poprzedni - czyli od dalszych losów Cosi.




niedziela, 29 września 2024

Cosia

W pamiętną środę, kiedy trafiła do mnie Pocahontas, już późnym popołudniem Sylwia podesłała mi post z FB. Facet na swojej posesji znalazł kociątko, którego matka nie pokazywała się już od dwóch dni i bidne siedziało samo pod jakąś wiatą. Mimo próśb dziewczyn gość odmówił zabrania maleństwa do domu lub zabezpieczenia w piwnicy, bo twierdził, że jednego kota już ma, a drugiego nie chce. A już na telefony słane były alerty o załamaniu pogody.... W dodatku stwierdził, że kot głodny nie jest, bo pić mleczka nie chce - bez komentarza. Kociak był już tak słaby i wyziębiony, że pić mleka sił nie miał, co paradoksalnie uratowało mu życie.

sobota, 21 września 2024

Pocahontas czyli turbo oswajanie

Woda jeszcze straszy. Spada powoli, wały nasiąkają, ciągle jeszcze może być niefajnie. Z głową już nas nie zaleje, ale podtopić ciągle może. Dlatego dla odprężenia idziemy w koty drodzy Blogoczytacze, w koty idziemy! Trochę dobrych wieści wszystkim nam się przyda! A powodziowe tematy wałkujemy dalej pod poprzednim postem.


A będzie o pewnej czarnej piękności i kociej niezwykłości oraz adopcji błyskawicznej!

poniedziałek, 16 września 2024

Dla Dory, dla nas wszystkich

 


To jest zdjęcie z Kłodzka, opublikowane wczoraj na FB (Źródło: @D_Daszkowski)

Tytuł zdjęcia: światełko nadziei.

piątek, 13 września 2024

Jak to na tym urlopie było

Powróciliśmy! Jeszcze kilka ciepłych dni i już jesienne deszcze. Aż trudno uwierzyć, że tydzień temu obsmażałam tłuste focze boczki na plaży.


czwartek, 29 sierpnia 2024

Ryba w jajku

 

To już za chwileczkę, za momencik i wyjeżdżamy!

Uwierzyć nie mogę, że wreszcie zobaczę morze i się nad nim pobyczę, choć nie wiem, czy wysiedzę tyle dni w słodkim nieróbstwie. Obawiam się, że ja nie umiem tak na dłuższą metę. Na razie się miotam zabezpieczając dom, zwierzaki i wziętych z łapanki i pod włos ochotników do opieki nad stadem i gospodarstwem. Kurnik sprzątnięty, kurejry zaopatrzone, zapasy karmy dla psów/kotów zrobione, instrukcje obsługi zaraz będą spisywane, kogo czym się karmi i w jakiej kolejności. Lodówka, zamrażarka załadowane, żeby nam kadra z głodu na tym zaogoniu nie wymarła, łóżka pościelone. Kadra nawet się cieszy z agroturystyki, więc niech radość kadry trwa póki zderzenie z rzeczywistością nie ostudzi entuzjazmu :)

wtorek, 9 lipca 2024

Dullux i EjTy czyli dwie łyżki dziegciu w potencjalnej beczce miodu

Apdejcik:




Niestety alergia okazała się zbyt poważna i EjTy ma tymczas ale nie dom stały. Z kolei pani Ewa spod Oświęcimia, która zadeklarowała dom dla EjTego, stanęła przed koniecznością uratowania dwóch małych wiejskich badziewiątek, które pan gospodarz chciał "posprzątać" z podwórka (Tak, w XXI wieku nadal niechciane kocięta się "sprząta"). No i uratowała dwa małe kocie futerka, i zamiast wychuchanego, zdrowego, wykastrowanego, ucywilizowanego EjTego będzie odwalać czarną robotę przy dwójce zaniedbanych, chorujących kociątek.


Takie jest życie, a na życie nie ma się co obrażać. Dla niewtajemniczonych w kocie adopcje i pomaganie - tak to właśnie wygląda z bliska, że nigdy nic nie jest pewne, planowanie to abstrakcja, a sytuacja często zmienia się dynamicznie z godziny na godzinę, co pewnie potwierdzą Koleżanki, które "robią w kotach" 🙂

A więc zakasowujemy rękawki i bierzemy się do intensywnego szukania domu dla EjTysia.  



Ano tak.

Studenci już się rozpierzchli, ale huk roboty papierkowej i organizacyjnej pozostał. I prysły me marzenia o słodkim nieróbstwie, a przynajmniej wrzuceniu niższego biegu. Ale nie jest źle, tylko dalej czasu brak ;)

Zacznę od EjTego, bo to on jest ostatnią gwiazdą blogusia.

Jak już pisałam, EjTy lubi psy. A przynajmniej się ich nie boi. Zamknięty w kocim pokoju nudził się do tego stopnia, że w końcu pozwoliłam mu na integrację z psami. Owca sterroryzował błyskawicznie, bo to nie sztuka, ale naprał po pysku Pyzę, a to już jest wyrafinowana próba samobójcza :D 

No nic to. Psy przeżyły, kot przeżył i potem było lepiej. 

czwartek, 27 czerwca 2024

EjTy szuka domu

 Miałam popełnić kolejny post kulinarny, albo podzielić się z Wami moimi nowymi zdobyczami i odkryciami, ale to musi poczekać.


środa, 5 czerwca 2024

Labneh czyli Almette domowej roboty i pożegnanie z Bamboszem

 Pozostajemy w tematach kulinarnych i oczywiście kocich.

Ponieważ żyrta jestem, ale przy garach stać nie lubię, bardzo cenię sobie szybkie i proste w wykonaniu a smaczne potrawy. Lubię też wszelkiego rodzaju sery i twarogi, więc nic dziwnego, że jak natknęłam się na przepis na twarożek z jogurtu greckiego, to od razu rzuciłam się wypróbować.


piątek, 17 maja 2024

Pielmieni na sposób lany Marzyni Mamci

 


Ano tak. Kusiło mnię wypróbować insze farsze niż ruski i skusiło. Zrobiwszy klasyczny farsz do pielmieni w wersji ze świni i ukręciwszy nieco gęściejsze ciasto na naleśniki, przystąpiłam do smażenia.


Jakby kto przepisu potrzebował dokładniejszego to po farsz należy zajrzeć do AniaGotuje.pl, a po całą resztę wykonu do Marzyni Mamci.

środa, 8 maja 2024

Zarinek rulez!

Kot Zarinek wymiata, jak to napisała Agniecha.

Kot Zarinek stał się u nas zupełnie innym kotem. Wyluzował chłopak, zaczął się bawić jak mały kociak wędką i myszami z kocimiętką oraz szeleszczakami. Rozgadał się, wyrozkoszniał, ocierać się zaczął i miziać i wywalać na plecki, a przede wszystkim wypiękniał!



czwartek, 25 kwietnia 2024

A takie tam

 O Zarinku oczywiście będzie w najbliższym czasie, bo chłopak zrobił olbrzymie postępy!

Ale dzisiaj garść różnych takich innych.

Na początek, jak to mi jeden Student dzień zrobił i humor poprawił. A nastrój podły miałam, bo akurat wszystko, co mogło pójść nie tak, poszło nie tak i ogólnie pod górkę było, a w dodatku jakieś bydle niemiłe rozjechało kota Serduszka vel Serdla tuż przy mojej bramce. No i się poryczałam. No.

A potem moi studenci pisali ostatnie kolokwium z połączenia przemian metabolicznych i pan Leon oddał mi kartkę z dobrą odpowiedzią na jedno z czterech pytań i takim oto wyznaniem:


piątek, 12 kwietnia 2024

Kot z syndromem sztokholmskim

 

Uff! Doczołgałam się z powrotem do bloga! Nie wiem na ile mi sił starczy, ale sprawa jest warta opisania, więc mus już było wrócić. Ale najpierw kilka słów wyjaśnienia.

Roma mnię uświadomiła w okolicy ubiegłej Wielkanocy, że zaniknęłam na pół roku. Z tego pól zrobiło się półtora... Był to ciężki okres w tematach pracowych.